trace sens istnienia na tym świecie

yeloo

Nowicjusz
Dołączył
5 Luty 2008
Posty
173
Punkty reakcji
0
Miasto
wszedzie
Długo myślałem nad napisaniem tego tematu, zawsze myślałem że się ułoży, a jest coraz gorzej, pogłębiają się już istniejące problemu i dochodzą inne...
Na wstępie mam 20lat, w zeszłym roku zawaliłem w klasie maturalnej technikum język niemiecki, w sumie z mojej winy, olałem i tyle nie ma wątpliwości, mogłem w sierpniu pisać poprawkę ale doszedłem wspólnie z mamą do wniosku że to i tak prawie nic nie da bo średnie wykształcenie bede miała a co z maturą i tytułem technika że może trzeba się jeszcze rok pomęczyć w szkole i zdać maturę, zdać egzamin na technika, tak więc nie przystąpiłem do poprawki, we wrześniu trafiłem do nowej klasy, w sumie jako tako zaakceptowano mnie no ale wiadomo nie w pełni jak swojego... część klasy traktuje mnie jak obcego, to trochu boli, no ale zdarza się, w tym roku jakoś idzie nauka, maturę próbną napisałem najlepiej z klas technikum... czyli jest nawet ok, ale... nadal nie radzę sobie z niemieckim, ni potrafię już ogarnąć z tego wszystkiego wybrałem najgorsdzą drogę... zacząłem chodzić w kratkę z powodu obaw że znów z jakiegoś powodu będzie mi nauczycielka dogryzać i katować, wyśmiewać się że nie zdałem, że u niej też nie zdam, to że nie zdam u niej juz na pierwszej lekcji usłyszałem zaraz po tym jak się przedstawiłem u niej na lekcji... ktoś głupio w pokoju nauczycielskim głupie ploty wśród nauczycieli rozsiewa jaki to ja zły nie jestem, że się nie uczę, że z każdego przedmiotu mam lipę a później owi nauczyciele którzy to usłuszą przekazują to mojej dziewczynie która chodzi do tej samej szkoły co ja... mówie jej że to plotki ale ona zdaje się mi nie wierzyć :( jeśli to się da to staram się jej udowadniać że się mylą, że nie jest najgorzej, ostatni przykład któryś nauczyciel jej powiedział że nie chodzę na fakultety z fizyki... jak ja nawet nigdy na faki z fizy nie byłem zapisany, musiałem jej pokazywać podanie przedmiotowe by w miarę uwierzyła ale i tak z txt że ale mógł być chodzić bo zdajesz ją na fizyce... jasne mógłbym tylko że są na tych samych godzinach co geografia więc się nie rozdwoje... Zacząłem o związku, no właśnie, ostatnio moja dziewczyna twierdzi że się oddalamy, że nie mamy czasu dla siebie, sama twierdzi że ma ogrom nauki że nawet na przerwach nie ma czasu się spotykać... no i gada że jesli by nam zależało to zawsze byśmy choć chwilę znaleźli dla siebie, ale to moja wina itd, ale to ja dzwonie, pytam się prawie co przerwę czy ma czas, a ona że musi się uczyć albo że koleżance wcześniej coś obiecała. Mam poważne problemy ze zdrowiem, a ona sie denerwuje gdy jej pisze że coś mnie boli, czy gdy mam jakies objawy choroby, że się jej niby za dużo żale i ma dosyć... no heloł, ale jak ją brzuch boli to ta sprawa jest najważniejsza na świecie, nie ma innego tematu... dowodem na brak zainteresowania mym zdrowiem jest fakt że gdy tydzień leżałem w szpitalu to wpadła do mnie na godzinę na dodatek z koleżanką... i tyle ją widziałem, to już zwykłe nic nie znaczące osoby, koledzy/koleżanki moi dłużej przy mnie byli i dawali to co wtedy potrzebowałem najbardziej, mentalnego wsparcia że ktoś sie mną interesuje,
W domu też nie najlepiej, mój tato jest alkoholikiem... rano chodzi do pracy, wraca, pije, śpi, marudzi... tyle jego zycia, mam dosyć ciągłych codziennych awantur zx jego strony, najgorzej jest gdy mama ma druga zmianę, gdy nie ma jej popołudniu w domu, męczy mnie o kasę na %% buntuje się nie chce mu dac ale i tak to nic nie daje, swoje pieniądze które zarobiłem w sumie to musze mu dawać by sobie pił :( ogromnie mnie to denerwuje, a później nie ma kto mi ich zwrócić bo głupio mi isc do mamy by oddała kasę na tate... utrzymuje mnie w sumie, daje dach nad głową, nie wypada... :( mam brata i jemu wszystko w sumie wolno a ja jak coś trzeba zrobić w domu to tylko ja mam zrobic bo najstarszy, bo muszę, traktuje mnie tak samo jak mój dziadek jego bo on też jest najstarszy... nie wyciągnął wniosków ze swego dzieciństwa...
może i mam do kogo się udać, zwierzyć poprosić o jakąś pomoc ale mam też mega niemiłe doświadczenia bo kiedy bym nie potrzebował jakiejś pomocy to czuje się jakbym niewiadomo czego wymagał, że inni mają swoje sprawy, że przesadzam, może wy tez napiszecie że przesadzam że nie jest tak źle wtedy chyba trzeba będzie się udac do jakiegoś specjalisty na terapie w ośrodku zamkniętym...
wczoraj wieczorem chodziłem, siedziałem koło torów i myśłałęm sobie: "może wszedł byś pod ten pociąg, skończyło by się twe cierpienie, więcej by to dobrego przyniosło niż złego"
czuje się dokłądnie jak ciepła kluska taka :( we wszystkim co się nied dzieje szukam swojej winy,


Dziękuję za każdą odpowiedź, dziękuję za to że dotrwaliście do końca nawet jesli nie to prosze o odpowiedź w kwestii sytuacji do którego doczytaliście.
 

dreamcatcher

Nowicjusz
Dołączył
12 Listopad 2010
Posty
47
Punkty reakcji
4
Wiek
36
Bardzo Ci współczuję, naprawdę. Wiem jak to jest, kiedy wszystko się wali. Ale powiem Ci jedno - nie wolno się poddawać.
Jeśli chodzi o Twoją dziewczynę... Wybacz, że to powiem ale jej chyba nie zależy na Tobie. Nie wyobrażam sobie nawet takiej sytuacji żeby mój partner odwiedził mnie raz w szpitalu i to z kolegą. To jest najlepszy dowód na to, że jej nie zależy. Gdyby jej naprawdę zależało, gdyby Cię kochała byłaby w szpitalu każdego dnia. Choć na chwilę ale byłaby. Z tego, co piszesz to wygląda na to, że tylko Ty zabiegasz o kontakty z nią a ona ma Cię głeboko w ...wiadomo gdzie. Przestań do niej pisać, przestań skamleć o spotkanie. Jak ją spotkasz na korytarzu w szkole powiedz 'cześć' i pójdź dalej, nie oglądaj się. Potraktuj ją tak, jak ona traktuje Ciebie. Po prostu totalnie zamilcz na jakiś czas. Zobaczysz jaki to przyniesie efekt. Od razu sobie o Tobie przypomni. Takie są kobiety. Lubią jak się za nimi biega. A jak przestaniesz to zapewniam Cię, że się ocknie i dostrzeże, że Cię traci. A jeśli nie, jeśli to jej nie będzie nadal obchodziło? Wtedy zastanów się czy warto tracić dla kogoś takiego swój czas... Bo moim zdaniem nie.
Co do taty. Strasznie mi przykro bo mam wujka alkoholika i wiem jak to jest. Jakie to jest ciężkie. Myślę, że powinieneś się ojcu postawić. Przestać dawać mu pieniądze. Gdyby mu brakowało na chleb - no to rozumiem. Ale na wódkę?! Powiedz NIE i już. Porozmawiaj z mamą, wspieraj ją bo na pewno jest jej ciężko. Może razem coś wymyślicie. Może pogadajcie z ojcem o tym jak będzie trzeźwy. Spróbujcie go namówić na odwyk. Wiem, że są też sposoby aby go tam umieścić bez jego zgody. Trochę z tym zachodu ale myślę, że warto. Kiedyś Wam za to podziękuje.
Trzymaj się mocno i nie poddawaj.
Wierzę, że wszystko się ułoży. Przecież nie może być ciągle źle, prawda? A nauczycieli miej gdzieś. Uczysz się dla siebie, nie dla nich. Rób swoje i tyle. Pokaż im, że nie mają racji. Tak najlepiej utrzesz im nosa.
Pozdrawiam :)
 

sharah150807

Nowicjusz
Dołączył
8 Grudzień 2010
Posty
114
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Miasto
Kraków, Śląsk
Z dziewczyną.. niestety zgadzam się z Dreamcatcher. Może to nie jest tak, że w ogóle jej na Tobie nie zależy ale.. musisz coś zrobić aby jej pokazać, że nie tylko Ty masz się starać. Jak zrobisz to co Ci radzi moja przedmówczyni to ona faktycznie zobaczy jaki byłeś i, że teraz coś jest nie w porządku. A jeśli to ją nie ruszy trzeba się faktycznie nad tym poważnie zastanowić. Właśnie postaw się, jesteś już dorosłym mężczyzną i co Ci może zrobić. Wiem, że Ci jest strasznie ciężko, jak on Cię tak traktuje, nie rozumiem takich ludzi. Musisz znaleźć sobie osobę na którą naprawdę możesz liczyć na to, że Cię wysłucha i będzie obok. Dziwie się Twojej dziewczynie, że ona nie stara Ci się pomóc, a tylko dokłada Ci problemów... tak jest. Pamiętaj, że nigdy nie jesteś sam, że zawsze znajdzie się ten ktoś. A co do brata powiedz np. ok ja zrobię tyle resztę robi on, bo musisz się uczyć czy coś innego. Nauczycieli - powiedz zależy Ci na tym co oni mówią? Moja mama mówi (dość demoralizująco), że nauczyciele to margines społeczny heh. Pokaż im, że jesteś ponad to co mówią, myślą, śmiej się z tego... I pokaż na co Cię stać! A tej babce od niemieckiego szczególnie ( też nigdy nie lubiłam tych nauczycieli ). Ja ze swojej strony proszę Cię o to abyś nigdy więcej nie myślał o tym co napisałeś w ostatnim akapicie. Jest takie powiedzenie, jeśli upadnę odbiję się dwa razy wyżej. Pozdrawiam Cię Bardzo Serdecznie
 

yeloo

Nowicjusz
Dołączył
5 Luty 2008
Posty
173
Punkty reakcji
0
Miasto
wszedzie
więc tak problemów do tej pory mi nie ubyło a
przybyły nowe zmarła mi jedna z najbliższych mi
osób która jako jedyna zawsze mnie rozumiała zawsze
próbowała pomóc...
Dziewczyna chyba robi mnie w bambuko... Bo jak to
nazywać gdy miesiąc temu każe mi ją zapewnić że
tegoroczne wakacje spędziły całe razem. A teraz mnie
informuje że na miesiąc czasu wyjeżdża na jakąś
wycieczkę za granicę...
Każdy chyba ma miejsce na ziemi gdzie jest jego taki
tzw raj... Dla mnie to jest pewien domek nad pewnym
jeziorem mniejsza o szczegóły i w zeszłym roku
obiecałem jej że ją tam zabiore i nie udało się z różnych
względów pierw bo mama jej nie puściła później ja
dałem d.py no i w tym roku mieliśmy tam jechać
wspólnie spędzić dwa tygodnie samemu tylko my dwoje
prywatna plaża dookoła łąka las itd. Wiedziała że
planuje ten wyjazd i że prawdopodobnie będzie to
sierpień a właśnie w sierpniu będzie ta wycieczka. A ja
głupi dwoiłem się i troiłem by zabrać ją w lipcu w tym
roku nad morze a to nie łatwe bo to taki tzw zjazd
wybranych osób na zaproszenie. Sorry że tak haotycznie
Ale to przez nerwy a musiałem gdzieś to z siebie
wyrzucić.
Chodzi o to w skrócie że obiecaliśmy sobie że
gdziekolwiek na wakacje nie jedziemy robimy tak by
jechać razem a ona mi odwala numer że jedzie sama a
miejsc wolnych na ten wyjazd już nie ma.
 

uzzo

Małpiszon mądrości
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
2 984
Punkty reakcji
26
Miasto
z piekła rodem
Długo myślałem nad napisaniem tego tematu, zawsze myślałem że się ułoży, a jest coraz gorzej, pogłębiają się już istniejące problemu i dochodzą inne...
Na wstępie mam 20lat, w zeszłym roku zawaliłem w klasie maturalnej technikum język niemiecki, w sumie z mojej winy, olałem i tyle nie ma wątpliwości, mogłem w sierpniu pisać poprawkę ale doszedłem wspólnie z mamą do wniosku że to i tak prawie nic nie da bo średnie wykształcenie bede miała a co z maturą i tytułem technika że może trzeba się jeszcze rok pomęczyć w szkole i zdać maturę, zdać egzamin na technika, tak więc nie przystąpiłem do poprawki, we wrześniu trafiłem do nowej klasy, w sumie jako tako zaakceptowano mnie no ale wiadomo nie w pełni jak swojego... część klasy traktuje mnie jak obcego, to trochu boli, no ale zdarza się, w tym roku jakoś idzie nauka, maturę próbną napisałem najlepiej z klas technikum... czyli jest nawet ok, ale... nadal nie radzę sobie z niemieckim,
moze jakies korki, popros nauczyciela o dodatkowe lekcje korki, moze pogadaj z tym problemem z pedagogiem, trzeba pokazywac ze sie ma problem a nie ze sie nie pracuje
ni potrafię już ogarnąć z tego wszystkiego wybrałem najgorsdzą drogę... zacząłem chodzić w kratkę z powodu obaw że znów z jakiegoś powodu będzie mi nauczycielka dogryzać i katować, wyśmiewać się że nie zdałem, że u niej też nie zdam, to że nie zdam u niej juz na pierwszej lekcji usłyszałem zaraz po tym jak się przedstawiłem u niej na lekcji... ktoś głupio w pokoju nauczycielskim głupie ploty wśród nauczycieli rozsiewa jaki to ja zły nie jestem, że się nie uczę, że z każdego przedmiotu mam lipę a później owi nauczyciele którzy to usłuszą przekazują to mojej dziewczynie która chodzi do tej samej szkoły co ja... mówie jej że to plotki ale ona zdaje się mi nie wierzyć :( jeśli to się da to staram się jej udowadniać że się mylą, że nie jest najgorzej, ostatni przykład któryś nauczyciel jej powiedział że nie chodzę na fakultety z fizyki... jak ja nawet nigdy na faki z fizy nie byłem zapisany, musiałem jej pokazywać podanie przedmiotowe by w miarę uwierzyła ale i tak z txt że ale mógł być chodzić bo zdajesz ją na fizyce... jasne mógłbym tylko że są na tych samych godzinach co geografia więc się nie rozdwoje...
nie bardzo czaje co ma nauczyciel do twego zwiazku nie jego interes no sorry ale nie bardzo umiem sie wyobrazic taka sytuacje, dizewczyna tez nie ma rowno pod sufitem skoro bardziej wierzy nauczycielom niz tobie
Zacząłem o związku, no właśnie, ostatnio moja dziewczyna twierdzi że się oddalamy, że nie mamy czasu dla siebie, sama twierdzi że ma ogrom nauki że nawet na przerwach nie ma czasu się spotykać... no i gada że jesli by nam zależało to zawsze byśmy choć chwilę znaleźli dla siebie, ale to moja wina itd, ale to ja dzwonie, pytam się prawie co przerwę czy ma czas, a ona że musi się uczyć albo że koleżance wcześniej coś obiecała. Mam poważne problemy ze zdrowiem, a ona sie denerwuje gdy jej pisze że coś mnie boli, czy gdy mam jakies objawy choroby, że się jej niby za dużo żale i ma dosyć... no heloł, ale jak ją brzuch boli to ta sprawa jest najważniejsza na świecie, nie ma innego tematu... dowodem na brak zainteresowania mym zdrowiem jest fakt że gdy tydzień leżałem w szpitalu to wpadła do mnie na godzinę na dodatek z koleżanką... i tyle ją widziałem, to już zwykłe nic nie znaczące osoby, koledzy/koleżanki moi dłużej przy mnie byli i dawali to co wtedy potrzebowałem najbardziej, mentalnego wsparcia że ktoś sie mną interesuje,
olej ja nie jest tego warta, szanuj siebie
W domu też nie najlepiej, mój tato jest alkoholikiem... rano chodzi do pracy, wraca, pije, śpi, marudzi... tyle jego zycia, mam dosyć ciągłych codziennych awantur zx jego strony, najgorzej jest gdy mama ma druga zmianę, gdy nie ma jej popołudniu w domu, męczy mnie o kasę na %% buntuje się nie chce mu dac ale i tak to nic nie daje, swoje pieniądze które zarobiłem w sumie to musze mu dawać by sobie pił :( ogromnie mnie to denerwuje, a później nie ma kto mi ich zwrócić bo głupio mi isc do mamy by oddała kasę na tate... utrzymuje mnie w sumie, daje dach nad głową, nie wypada... :( mam brata i jemu wszystko w sumie wolno a ja jak coś trzeba zrobić w domu to tylko ja mam zrobic bo najstarszy, bo muszę, traktuje mnie tak samo jak mój dziadek jego bo on też jest najstarszy... nie wyciągnął wniosków ze swego dzieciństwa...
może i mam do kogo się udać, zwierzyć poprosić o jakąś pomoc ale mam też mega niemiłe doświadczenia bo kiedy bym nie potrzebował jakiejś pomocy to czuje się jakbym niewiadomo czego wymagał, że inni mają swoje sprawy, że przesadzam, może wy tez napiszecie że przesadzam że nie jest tak źle wtedy chyba trzeba będzie się udac do jakiegoś specjalisty na terapie w ośrodku zamkniętym...
wczoraj wieczorem chodziłem, siedziałem koło torów i myśłałęm sobie: "może wszedł byś pod ten pociąg, skończyło by się twe cierpienie, więcej by to dobrego przyniosło niż złego"
czuje się dokłądnie jak ciepła kluska taka :( we wszystkim co się nied dzieje szukam swojej winy,
musisz isc z tym do psychologa, nie po to aby rozwiazac problme rodzinny ale zebys ty sie nie wypalil i nie zniszczyl sie, masz 20 lat, moze zmiana otoczenia, praca usamodzielnienie sie spowoduje u ciebie wieksza wiare?

Dziękuję za każdą odpowiedź, dziękuję za to że dotrwaliście do końca nawet jesli nie to prosze o odpowiedź w kwestii sytuacji do którego doczytaliście.
 
Do góry