Portos201
Bywalec
- Dołączył
- 27 Kwiecień 2009
- Posty
- 2 117
- Punkty reakcji
- 54
Sorry za brak polskich znakow i bledy ale pisze z tabletu kolegi z usa
Witajcie, od pewnego czasu staralem sie ulepszyc swoje zycie. Przygladalem sie innym i poznawalem nowe, ciekawe osoby. Przyznam ze bylo to bardzo pouczajace, to plus moje doswiadczenia i mozna by ksiazek napisac Pomine kwestie wychowania w domu, bo i od tego wiele zalezy.
Sami wiecie, wspieranie dziecka itp. Ale wracajac do tematu, jak tak patrze na wszystko teraz to wiele osob ogolnie szczesliwych ma wspolne mianowniki. Fajnie tak brnac do przodu, pokonywac wyzwania i miec tylko szczescie? Ale tak niema.
Wszystkie te osoby maja gorsze dni, mialy je nawet przy mnie. Nikt od tego nie ucieknie, g... prawda ze sa tacy co tylko im sie udaje.
Kwestia spojrzenia, dziecko idace do komunii na 10 pkt stresu ma 9pkt myslac ze jutro musi czytac pierwsze czytanie w kosciele, dla 18 latka ktory patrzy wstecz to pryszcz, bo powie ze zdanie prawka to mega stres na 9pkt. I tu i tu stres jest na tej samej skali tyle ze inny problem, o co mi chodzi? Ze nawet milioner ma problemy i tak samo je przezywa, tyle ze z czasem sie uodpornil zdobywajac DOSWIADCZENIE WYUCZONE NA BLEDACH.
Tak samo dzieciak ktory czytal juz nie raz przed publicznoscia z latwoscia sibie poradzi z stresem na pierwszej komunii. Co mi pozostalo zeby uodparniac sie na stres? Podejmowanie wyzwan. Szukalem odpowiedzi, bylem poprostu ciekawy. Zawsze sie martwilem ze ktos bedzie sie smial bo troche mi sie trzesla glowa (stres). Pare razy spalilem buraka starajac sie to olac w tlumie ale pozniej dotarlo do mnie ze trudno, mam tak i tyle, inni maja gorsze problemy, wiecie co sie stalo? Uspokoilo mnie to i praktycznie juz tak nie mam.
Za duzo bierzemy do siebie, za bardzo skupiamy sie na przeszlosci i przyszlosci a za malo ze jestesmy tu i teraz. Sak bylem zazwyczaj gdzies w przyszlosci, lub przeszlosci, co na tym zyskalem? Zszarpane nerwy. Teraz owszem, mysle o dniu nastepnym, ale tylo krotko i zwiezle, ogolny plan co zrobie i tyle. Pozniej zamykam "rozdzial" w glowie i zajmuje sie tym co teraz jest. Naucsylem sie tego NA BLEDZIE ktory namkoncu naszczescie okazal sie w miare tani
Pracowalem z kolega, instalowalismy lampy, tzn on w biurze ja tylko podawalem klosze. Przez rozmyslanie rozwalilem 4 wazony ktorenstaly na polce, to tak jest jak sie mysli o przeszlosci lub przyszlosci. Nie ma nas w rzeczywistosci i pozniej "O KURCZE, ALE MI TEN DZIEN ZLECIAL" dobrze jak tylko dzien a nie 20 lat Uslyszalem od kolegi "eee stary, ty tu jestes?" zastanowilo mnie to.... Jestem cialem ale nie umysl3m i tak zylem dosc dlugo i pewnie zylbym dalej.
Przezyl bym 40 lat i nic z tego nie mial, zaglebial bym sie w tym ze mijaja mi dni a ja tylko mysle i mysle i jeszcze bardziej bym myslal ze tylko mysle i tak w kolo az umarl bym z starosci. To jak tu pokonac stres dnia codziennego? Bylem ostatnio na weselu, wlasciwie to bylem na wielu ale ostatnie bylo przelomowym. Rozmawialem z kolega, pytalem czemu nie bierze udzialu w grach, on ze nie lubi... Podrazylem temat i przyznal ze sie wstydzi. A ja zapytame co mysli. A on ze sporo na temat ze beda sie smiac, bo sie wyglupi itp... No i tu mamy przyklad jak myslenie nas blokuje, nie ktos a sami sie blokujemy.
Na milosc Boga, no i co ze sie wyglupisz? Jak raz Ci nie wyjdzie to za drugim wyjdzie... Trzecim... Kiedy wyjdzie i co? Nie bylo tak strasznie, nie? Mi podczas tancow rozpruly sie spodnie na tylku, autentycznie tak bylo. Zszyli mi i tyle, posmialem sie troche nigdy nie pokonamy lekow jak bedziemy rozmyslac. Ile razy mieliscie tak ze czegos sie baliscie zrobic, rozmyslaliscie itp ale jak juz sie udalo to okazalo sie ze nie bylo tak strasznie?
Ja w wieku pogimnazjalnym zostalem sam zostawiony w obcym miescie w akademiku, nowa szklla, koledzy, internat... Po 3 latach bylem jedna z najbardziej lubianych osob, kumplowalem sie nawet z 4 technikum. Nie rozmyslalem wtedy "A CO BEDZIE JAKMMNIE NIE POUBIA?" bylem soba. Aha, z wazonami tez nie rozmyslalem, ulozylem na miejscu i pozniej podszedlem NIE MYSLAC CO BEDZIE do wlasciciela, przyznalem sie i powiedzialem ze odkupie. powiedzial ze spoko, fajnie zrobionamrobota z oswietleniem to nie muszemnic placic, nic sie nie stalo. Nie tworzylemmnegatywnych scenariuszy, poprostu dzialalem. To byl jeden z moich pierwszych dni zmian. Co wam chce przekazac? Ze sa ludzie jak ja, ktorzy marnowali zycie na bezproduktywne siedzenie i rozmyslanie zamiastnbrac sie wngarsc. Nadal sie na tym lapie ale jest to bardzo zadko. Co sie zmienilo? Wiele, wole byc uznawany za wesolego odwazne goscia ktory umie sie bawic, niz ciolka ktory boji sie wlasnego cienia.
Apropo "lubiacych sie bawic"... Musze to napisac bo mnie krew zalewa... ja nie pije alkoholu bo nie i tyle. Bawie sie 100 razy lepiej niz Ci co pija. Juz nie jedna osoba zostala przygaszona po tekscie "nie pijesz? Mama niepatrzy haha" a ja "ale ja bez tego jestem wesoly, a Ty wytrzezwiejesz i bedziesz dalej nudny jak zawsze" wstaje z usmiechem i ide tanczyc. Akurat ten tekst mam wyuczony wiecmjuz z automatu go mowie czy to daiewczyna czynchlopak
Apropo jeszcze myslenia... Zauwazylem cos w co nigdy nie moglem uwiezyc... Nie naleze do najbrzydszych wiec z dziewczynami od dziecka problemow nie mialem. Raz mi sie to zdazylo, mialem taki okres w zyciu, mala pewnosc siebie, smutek... I co za tym poszlo brak zaciekawienia z strony kobiet mojamosoba... Noooo dziwne nie? Nigdy z tym problemu niemialem... A tu taka lipa.. Czemu? Bo jak sie czujemy wewnatrz tak wygladamy na zewnatrz, swieta prawda. Dlatego pewny siebie srednio ladny facet ma powodzenie, a przystojny napakowany niepewny koles... No tak srednio. To widac... Naprawde... Wiem to po sobie Jedne z ciekawszych moich wyczynow ktorych sie nienwstydzilem? Bylem z kolega w paryzu, malowalismy pokoje jego ciotce. Tacy urabani poszlismy sie przejsc glowna ulica poogladac widoki miasta, zero krempacji Warto pomagac byc dobrym, naprawde, ale nie dajcie sobie wchodzic na glowe... Pamietajcie o tym...
Witajcie, od pewnego czasu staralem sie ulepszyc swoje zycie. Przygladalem sie innym i poznawalem nowe, ciekawe osoby. Przyznam ze bylo to bardzo pouczajace, to plus moje doswiadczenia i mozna by ksiazek napisac Pomine kwestie wychowania w domu, bo i od tego wiele zalezy.
Sami wiecie, wspieranie dziecka itp. Ale wracajac do tematu, jak tak patrze na wszystko teraz to wiele osob ogolnie szczesliwych ma wspolne mianowniki. Fajnie tak brnac do przodu, pokonywac wyzwania i miec tylko szczescie? Ale tak niema.
Wszystkie te osoby maja gorsze dni, mialy je nawet przy mnie. Nikt od tego nie ucieknie, g... prawda ze sa tacy co tylko im sie udaje.
Kwestia spojrzenia, dziecko idace do komunii na 10 pkt stresu ma 9pkt myslac ze jutro musi czytac pierwsze czytanie w kosciele, dla 18 latka ktory patrzy wstecz to pryszcz, bo powie ze zdanie prawka to mega stres na 9pkt. I tu i tu stres jest na tej samej skali tyle ze inny problem, o co mi chodzi? Ze nawet milioner ma problemy i tak samo je przezywa, tyle ze z czasem sie uodpornil zdobywajac DOSWIADCZENIE WYUCZONE NA BLEDACH.
Tak samo dzieciak ktory czytal juz nie raz przed publicznoscia z latwoscia sibie poradzi z stresem na pierwszej komunii. Co mi pozostalo zeby uodparniac sie na stres? Podejmowanie wyzwan. Szukalem odpowiedzi, bylem poprostu ciekawy. Zawsze sie martwilem ze ktos bedzie sie smial bo troche mi sie trzesla glowa (stres). Pare razy spalilem buraka starajac sie to olac w tlumie ale pozniej dotarlo do mnie ze trudno, mam tak i tyle, inni maja gorsze problemy, wiecie co sie stalo? Uspokoilo mnie to i praktycznie juz tak nie mam.
Za duzo bierzemy do siebie, za bardzo skupiamy sie na przeszlosci i przyszlosci a za malo ze jestesmy tu i teraz. Sak bylem zazwyczaj gdzies w przyszlosci, lub przeszlosci, co na tym zyskalem? Zszarpane nerwy. Teraz owszem, mysle o dniu nastepnym, ale tylo krotko i zwiezle, ogolny plan co zrobie i tyle. Pozniej zamykam "rozdzial" w glowie i zajmuje sie tym co teraz jest. Naucsylem sie tego NA BLEDZIE ktory namkoncu naszczescie okazal sie w miare tani
Pracowalem z kolega, instalowalismy lampy, tzn on w biurze ja tylko podawalem klosze. Przez rozmyslanie rozwalilem 4 wazony ktorenstaly na polce, to tak jest jak sie mysli o przeszlosci lub przyszlosci. Nie ma nas w rzeczywistosci i pozniej "O KURCZE, ALE MI TEN DZIEN ZLECIAL" dobrze jak tylko dzien a nie 20 lat Uslyszalem od kolegi "eee stary, ty tu jestes?" zastanowilo mnie to.... Jestem cialem ale nie umysl3m i tak zylem dosc dlugo i pewnie zylbym dalej.
Przezyl bym 40 lat i nic z tego nie mial, zaglebial bym sie w tym ze mijaja mi dni a ja tylko mysle i mysle i jeszcze bardziej bym myslal ze tylko mysle i tak w kolo az umarl bym z starosci. To jak tu pokonac stres dnia codziennego? Bylem ostatnio na weselu, wlasciwie to bylem na wielu ale ostatnie bylo przelomowym. Rozmawialem z kolega, pytalem czemu nie bierze udzialu w grach, on ze nie lubi... Podrazylem temat i przyznal ze sie wstydzi. A ja zapytame co mysli. A on ze sporo na temat ze beda sie smiac, bo sie wyglupi itp... No i tu mamy przyklad jak myslenie nas blokuje, nie ktos a sami sie blokujemy.
Na milosc Boga, no i co ze sie wyglupisz? Jak raz Ci nie wyjdzie to za drugim wyjdzie... Trzecim... Kiedy wyjdzie i co? Nie bylo tak strasznie, nie? Mi podczas tancow rozpruly sie spodnie na tylku, autentycznie tak bylo. Zszyli mi i tyle, posmialem sie troche nigdy nie pokonamy lekow jak bedziemy rozmyslac. Ile razy mieliscie tak ze czegos sie baliscie zrobic, rozmyslaliscie itp ale jak juz sie udalo to okazalo sie ze nie bylo tak strasznie?
Ja w wieku pogimnazjalnym zostalem sam zostawiony w obcym miescie w akademiku, nowa szklla, koledzy, internat... Po 3 latach bylem jedna z najbardziej lubianych osob, kumplowalem sie nawet z 4 technikum. Nie rozmyslalem wtedy "A CO BEDZIE JAKMMNIE NIE POUBIA?" bylem soba. Aha, z wazonami tez nie rozmyslalem, ulozylem na miejscu i pozniej podszedlem NIE MYSLAC CO BEDZIE do wlasciciela, przyznalem sie i powiedzialem ze odkupie. powiedzial ze spoko, fajnie zrobionamrobota z oswietleniem to nie muszemnic placic, nic sie nie stalo. Nie tworzylemmnegatywnych scenariuszy, poprostu dzialalem. To byl jeden z moich pierwszych dni zmian. Co wam chce przekazac? Ze sa ludzie jak ja, ktorzy marnowali zycie na bezproduktywne siedzenie i rozmyslanie zamiastnbrac sie wngarsc. Nadal sie na tym lapie ale jest to bardzo zadko. Co sie zmienilo? Wiele, wole byc uznawany za wesolego odwazne goscia ktory umie sie bawic, niz ciolka ktory boji sie wlasnego cienia.
Apropo "lubiacych sie bawic"... Musze to napisac bo mnie krew zalewa... ja nie pije alkoholu bo nie i tyle. Bawie sie 100 razy lepiej niz Ci co pija. Juz nie jedna osoba zostala przygaszona po tekscie "nie pijesz? Mama niepatrzy haha" a ja "ale ja bez tego jestem wesoly, a Ty wytrzezwiejesz i bedziesz dalej nudny jak zawsze" wstaje z usmiechem i ide tanczyc. Akurat ten tekst mam wyuczony wiecmjuz z automatu go mowie czy to daiewczyna czynchlopak
Apropo jeszcze myslenia... Zauwazylem cos w co nigdy nie moglem uwiezyc... Nie naleze do najbrzydszych wiec z dziewczynami od dziecka problemow nie mialem. Raz mi sie to zdazylo, mialem taki okres w zyciu, mala pewnosc siebie, smutek... I co za tym poszlo brak zaciekawienia z strony kobiet mojamosoba... Noooo dziwne nie? Nigdy z tym problemu niemialem... A tu taka lipa.. Czemu? Bo jak sie czujemy wewnatrz tak wygladamy na zewnatrz, swieta prawda. Dlatego pewny siebie srednio ladny facet ma powodzenie, a przystojny napakowany niepewny koles... No tak srednio. To widac... Naprawde... Wiem to po sobie Jedne z ciekawszych moich wyczynow ktorych sie nienwstydzilem? Bylem z kolega w paryzu, malowalismy pokoje jego ciotce. Tacy urabani poszlismy sie przejsc glowna ulica poogladac widoki miasta, zero krempacji Warto pomagac byc dobrym, naprawde, ale nie dajcie sobie wchodzic na glowe... Pamietajcie o tym...