Mógłbym napisać wiele o tym co złego mnie w życiu spotkało, ale chciałbym opowiedzieć o tym co zdarzyło się ostatnio.
Mieszkałem u babki już drugi rok (wyprowadziliśmy się z domu z powodu mojego taty). Na co dzień niby wszystko wyglądało normalnie, ona dostawała od mamy pieniądze na życie, mieliśmy swój pokój, moja mama robiła obiady i sprzątała, a czasami babka robiła obiady. Ale głównie domem zajmowała się moja mama, bo babka po 3-4 godziny rano musiała 'robić zakupy'. Później moja mama zaczęła odzywac sie do taty gdy wrócił z odwyku. Gdy wszystko już wróciło do normy pojechaliśmy z nim nawet w ostatnie wakacje na wakacje do Niemiec. Moja mama pojechała z nim też ze dwa razy do pracy żeby trochę zarobić na życie. Wszystko już było OK, ale nadal mieszkaliśmy u babki.
Wszystko diametralnie obróciło się prawie miesiąc temu (było to dzień przed WOŚP). Były ferie w woj. pomorskim więc do mojego wujka przyjechała jego dziewczyna z bratem. Postanowiłem pójść z nimi na dyskotekę. Wszystko było w porządku tylko zdziwiłem się dlaczego mama nie dzwoniła, że spóźniam się już godzinę (miałem być w domu o określonej godzinie). Wróciłem, zobaczyłem babkę stojącą w drzwiach swojego pokoju(miała zwyczaj sprawdzac kiedy wraca jej syn- mój wujek) i położyłem się spac. Rano, w niedzielę, mama opowiedziała mi co się stało w nocy, że gdy usypiała moją najmłodszą siostrę (ma 9 lat, wcześniej spała sama, nie wiem dlaczego ostatnio bała się sama spac i wołała mamę) wyszła z pokoju, powiedziała, że zaraz wróci, a ta zaczęła płakac, bo mamy za długo nie było. Wstała wtedy babka, wyzywała i biła moją mamę, nie wiem dlaczego, dostała jakiegoś szału. To co usłyszałem bardzo mną wstrząsnęło, nie pamiętam żebym kiedyś coś takiego poczuł, bo to co ona zrobiła to była gruba przesada. Mama powiedziała, że w tygodniu się wyprowadzamy, a ja w sumie z tego powodu się cieszyłem, bo miałem dośc mieszkania w 8 osób w jednym mieszkaniu, a czasem nawet 10 jak ktoś był na weekend. Ale powiedziała, żeby zachowywac się normalnie.
Jak co tydzień w niedzielę poszedłem do kościoła, przyjechał mój drugi wuj z żoną (starszy syn mojej babki), poszedłem na WOŚP, nudziło mi się więc postanowiłem wrócic do domu. Chciałem wejśc do domu gdy wyszła z tamtąd moja mama, cała roztrzęsiona, poszliśmy na krótki spacer, powiedziała, że znowu była kłótnia(chodziło o wysokie rachunki, że to niby przez nas, o to, że niby moja mama pije po nocach(a ona wtedy uczyła się do egzaminów) itp.). Wróciliśmy do domu. Gdy kierowałem się po gazetę, wyskoczyła do mnie babka z tekstem "kiedy ja Ci się kompac nie pozwoliłam?!" ja zdziwiony powiedziałem, że takiego czegoś nie pamiętam (trochę zmieniła kontekst, bo w czasie poprzedniej kłótni z tego co wiem chodziło o co innego, że po treningach biorę długo prysznic 3-4x w tyg. No tak- rachunki). Przeglądałem gazetę gdy obok zaczęła się kłótnia. Ona wyrzucała jej wszystko po kolei, że niby w nocy była pijana i w ogóle. Ja się ostro wkurzyłem i powiedziałem "spójrzcie najpierw na siebie, co wy robicie, a nie kogoś niewinnego osądzacie" przy tym mówiłem do babki, zrobiłem jeden krok do przodu i rozłożyłem ręce na boki. Wuj, który przyjechał, ostro zareagował, że w tym domu nikt nie będzie ręki podnosił na jego matkę i był gotowy aby mnie uderzyc. Obróciłem się w jego stronę, podszedłem i powiedziałem spokojnie, że nic nie zrobiłem, a jeśli ja uderzyłem jego matkę, to niech mi teraz odda. W tym momencie się zamknął. Babka powiedziała w prost "to jest moja córka i mam prawo ją uderzyc" wuj powiedział, że mam się odnosic z szacunkiem do jego matki i ze my tutaj mieszkamy, ale to nie jest nasz dom. Odpowiedziałem, że jeśli nie będą mieli szacunku dla mojej matki to im się ten szacunek nie należy i będę traktował ich jak śmieci. Ostro ich wkurzyłem, babka kazała mi się wynosic, ja powiedziałem, że chętnie, bo wszędzie indziej będzie lepiej. Później szliśmy się pakowac , ona jeszcze za mną łaziła i chciała wkurzac. Wygarnąłem jej wprost, że taka z niej chrześcijanka, a przykazań nie zachowuje i wszystko robi na przekór, ona do mnie, 'kim ja dla Ciebie jestem, że tak do mnie mówisz?' odpowiedziałem 'niczym, po prostu niczym dla mnie nie jesteś'. Znowu ich wkurzyłem, bo wuj usłyszał to z sąsiedniego pokoju i znowu chciał się do mnie rzucic. Później się pakowałem, a ona znowu gadała, że taki mądry to ja mogłem byc w szkole żebym szedł do tych złodzieji, odpowiedziałem, żeby pilnowała swoich spraw, bo nie jest wcale lepsza i się zamknęła. Spakowaliśmy się, ja, mama i siostra 3lata młodsza ode mnie poszliśmy do poprzedniego mieszkania, najmłodsza siostra została (nie chcieliśmy jej narażac na stres związąny z przeprowadzką).
Od tego czasu w tamtym domu nie byłem ani razu, bo nie mam po co tam wracac, jest tylko jeden problem, bo nadal tam mieszka moja siostra (mówiła, że nie chce tam iśc, bo ma złe wspomnienia gdy ostatnio z tamtąd się przeprowadzaliśmy). Teraz jestem razem z rodziną w Niemczech i spędzę tutaj ferie zimowe, są wszyscy oprócz najmłodszej. Psycholodzy mówili żeby nie próbowac brac ja na siłę, ale oni ją po prostu tam buntują! Przychodzi do nas po szkole, bawi się, rozmawia, a na drugi dzień nie chce przyjśc i szuka wymówek. Dlaczego tak jest? Pewne jest, że ktoś jej nagadał głupot! Babka grozi, że będzie chciała zabrac moją siostrę mojej mamie. Jest jedno ale. Musiała by zabrac wszystkie dzieci razem ze mną, a wtedy by tego pożałowała.... bo przecież sąd nie może zabrac opieki nad jednym dzieckiem?!
W każdym razie cieszę się, że wróciłem do swojego starego mieszkania, mam teraz o wiele więcej miejsca i swój własny pokój. Więcej czasu poświęcam nauce, bo mam na to w końcu warunki.
Martwię się tylko o moją siostrę, powiem rodzicom żeby ją tutaj zabrali, bo to już trwa zbyt długo, a później może byc za późno. Znowu tamci nagadają jej głupot i będzie problem. Jak do nas wróci na pewno szybko się oswoi, bo przecież czego ma się bac? Zrozumie, że teraz jest inaczej i wszystko będzie dobrze.
Ale to, że jej synowie i mąż narąbali się wódką i jeden obżygał kuchnię i łazienkę w pierwszy dzień Bożego Narodzenia to nie pamięta.
Gdy moja siostra zgubiła portfel na początku roku (było tam ponad 100zł) to oddała dopiero 2tyg temu gdy się o to upomnieliśmy, a ona się przyznała (kto tu jest złodziejem?).
To, że dostawała 1000zł miesięcznie też nie pamięta, a na rachunki powinno wystarczyc.
Mówiła, że mój tata nam pieniędzy nie wysyła, a dlaczego tak mówiła? Bo pieniędzy nie było w jej kieszeni! Rodzice mają wspólne konto w banku, a ona zarządza kontem młodszego syna i starszy też dał jej kartę do bankomatu choc sie wyprowadził.
Oczywiście wszystko ma byc pod jej dyktando, to jest chore. Mogę tak wymieniac przykłady co oni robili źle, ale co to da?
Przepraszam, że napisałem tak dużo, ale krócej się nie dało. Dzięki jeśli przeczytaliście to koniecznie proszę o wasze opinie.
Mieszkałem u babki już drugi rok (wyprowadziliśmy się z domu z powodu mojego taty). Na co dzień niby wszystko wyglądało normalnie, ona dostawała od mamy pieniądze na życie, mieliśmy swój pokój, moja mama robiła obiady i sprzątała, a czasami babka robiła obiady. Ale głównie domem zajmowała się moja mama, bo babka po 3-4 godziny rano musiała 'robić zakupy'. Później moja mama zaczęła odzywac sie do taty gdy wrócił z odwyku. Gdy wszystko już wróciło do normy pojechaliśmy z nim nawet w ostatnie wakacje na wakacje do Niemiec. Moja mama pojechała z nim też ze dwa razy do pracy żeby trochę zarobić na życie. Wszystko już było OK, ale nadal mieszkaliśmy u babki.
Wszystko diametralnie obróciło się prawie miesiąc temu (było to dzień przed WOŚP). Były ferie w woj. pomorskim więc do mojego wujka przyjechała jego dziewczyna z bratem. Postanowiłem pójść z nimi na dyskotekę. Wszystko było w porządku tylko zdziwiłem się dlaczego mama nie dzwoniła, że spóźniam się już godzinę (miałem być w domu o określonej godzinie). Wróciłem, zobaczyłem babkę stojącą w drzwiach swojego pokoju(miała zwyczaj sprawdzac kiedy wraca jej syn- mój wujek) i położyłem się spac. Rano, w niedzielę, mama opowiedziała mi co się stało w nocy, że gdy usypiała moją najmłodszą siostrę (ma 9 lat, wcześniej spała sama, nie wiem dlaczego ostatnio bała się sama spac i wołała mamę) wyszła z pokoju, powiedziała, że zaraz wróci, a ta zaczęła płakac, bo mamy za długo nie było. Wstała wtedy babka, wyzywała i biła moją mamę, nie wiem dlaczego, dostała jakiegoś szału. To co usłyszałem bardzo mną wstrząsnęło, nie pamiętam żebym kiedyś coś takiego poczuł, bo to co ona zrobiła to była gruba przesada. Mama powiedziała, że w tygodniu się wyprowadzamy, a ja w sumie z tego powodu się cieszyłem, bo miałem dośc mieszkania w 8 osób w jednym mieszkaniu, a czasem nawet 10 jak ktoś był na weekend. Ale powiedziała, żeby zachowywac się normalnie.
Jak co tydzień w niedzielę poszedłem do kościoła, przyjechał mój drugi wuj z żoną (starszy syn mojej babki), poszedłem na WOŚP, nudziło mi się więc postanowiłem wrócic do domu. Chciałem wejśc do domu gdy wyszła z tamtąd moja mama, cała roztrzęsiona, poszliśmy na krótki spacer, powiedziała, że znowu była kłótnia(chodziło o wysokie rachunki, że to niby przez nas, o to, że niby moja mama pije po nocach(a ona wtedy uczyła się do egzaminów) itp.). Wróciliśmy do domu. Gdy kierowałem się po gazetę, wyskoczyła do mnie babka z tekstem "kiedy ja Ci się kompac nie pozwoliłam?!" ja zdziwiony powiedziałem, że takiego czegoś nie pamiętam (trochę zmieniła kontekst, bo w czasie poprzedniej kłótni z tego co wiem chodziło o co innego, że po treningach biorę długo prysznic 3-4x w tyg. No tak- rachunki). Przeglądałem gazetę gdy obok zaczęła się kłótnia. Ona wyrzucała jej wszystko po kolei, że niby w nocy była pijana i w ogóle. Ja się ostro wkurzyłem i powiedziałem "spójrzcie najpierw na siebie, co wy robicie, a nie kogoś niewinnego osądzacie" przy tym mówiłem do babki, zrobiłem jeden krok do przodu i rozłożyłem ręce na boki. Wuj, który przyjechał, ostro zareagował, że w tym domu nikt nie będzie ręki podnosił na jego matkę i był gotowy aby mnie uderzyc. Obróciłem się w jego stronę, podszedłem i powiedziałem spokojnie, że nic nie zrobiłem, a jeśli ja uderzyłem jego matkę, to niech mi teraz odda. W tym momencie się zamknął. Babka powiedziała w prost "to jest moja córka i mam prawo ją uderzyc" wuj powiedział, że mam się odnosic z szacunkiem do jego matki i ze my tutaj mieszkamy, ale to nie jest nasz dom. Odpowiedziałem, że jeśli nie będą mieli szacunku dla mojej matki to im się ten szacunek nie należy i będę traktował ich jak śmieci. Ostro ich wkurzyłem, babka kazała mi się wynosic, ja powiedziałem, że chętnie, bo wszędzie indziej będzie lepiej. Później szliśmy się pakowac , ona jeszcze za mną łaziła i chciała wkurzac. Wygarnąłem jej wprost, że taka z niej chrześcijanka, a przykazań nie zachowuje i wszystko robi na przekór, ona do mnie, 'kim ja dla Ciebie jestem, że tak do mnie mówisz?' odpowiedziałem 'niczym, po prostu niczym dla mnie nie jesteś'. Znowu ich wkurzyłem, bo wuj usłyszał to z sąsiedniego pokoju i znowu chciał się do mnie rzucic. Później się pakowałem, a ona znowu gadała, że taki mądry to ja mogłem byc w szkole żebym szedł do tych złodzieji, odpowiedziałem, żeby pilnowała swoich spraw, bo nie jest wcale lepsza i się zamknęła. Spakowaliśmy się, ja, mama i siostra 3lata młodsza ode mnie poszliśmy do poprzedniego mieszkania, najmłodsza siostra została (nie chcieliśmy jej narażac na stres związąny z przeprowadzką).
Od tego czasu w tamtym domu nie byłem ani razu, bo nie mam po co tam wracac, jest tylko jeden problem, bo nadal tam mieszka moja siostra (mówiła, że nie chce tam iśc, bo ma złe wspomnienia gdy ostatnio z tamtąd się przeprowadzaliśmy). Teraz jestem razem z rodziną w Niemczech i spędzę tutaj ferie zimowe, są wszyscy oprócz najmłodszej. Psycholodzy mówili żeby nie próbowac brac ja na siłę, ale oni ją po prostu tam buntują! Przychodzi do nas po szkole, bawi się, rozmawia, a na drugi dzień nie chce przyjśc i szuka wymówek. Dlaczego tak jest? Pewne jest, że ktoś jej nagadał głupot! Babka grozi, że będzie chciała zabrac moją siostrę mojej mamie. Jest jedno ale. Musiała by zabrac wszystkie dzieci razem ze mną, a wtedy by tego pożałowała.... bo przecież sąd nie może zabrac opieki nad jednym dzieckiem?!
W każdym razie cieszę się, że wróciłem do swojego starego mieszkania, mam teraz o wiele więcej miejsca i swój własny pokój. Więcej czasu poświęcam nauce, bo mam na to w końcu warunki.
Martwię się tylko o moją siostrę, powiem rodzicom żeby ją tutaj zabrali, bo to już trwa zbyt długo, a później może byc za późno. Znowu tamci nagadają jej głupot i będzie problem. Jak do nas wróci na pewno szybko się oswoi, bo przecież czego ma się bac? Zrozumie, że teraz jest inaczej i wszystko będzie dobrze.
Ale to, że jej synowie i mąż narąbali się wódką i jeden obżygał kuchnię i łazienkę w pierwszy dzień Bożego Narodzenia to nie pamięta.
Gdy moja siostra zgubiła portfel na początku roku (było tam ponad 100zł) to oddała dopiero 2tyg temu gdy się o to upomnieliśmy, a ona się przyznała (kto tu jest złodziejem?).
To, że dostawała 1000zł miesięcznie też nie pamięta, a na rachunki powinno wystarczyc.
Mówiła, że mój tata nam pieniędzy nie wysyła, a dlaczego tak mówiła? Bo pieniędzy nie było w jej kieszeni! Rodzice mają wspólne konto w banku, a ona zarządza kontem młodszego syna i starszy też dał jej kartę do bankomatu choc sie wyprowadził.
Oczywiście wszystko ma byc pod jej dyktando, to jest chore. Mogę tak wymieniac przykłady co oni robili źle, ale co to da?
Przepraszam, że napisałem tak dużo, ale krócej się nie dało. Dzięki jeśli przeczytaliście to koniecznie proszę o wasze opinie.