Wiem, że temat, który chcę poruszyć jest dosyć ciężki, ale myślę, że jest to mi przynajmniej trochę potrzebne. Po prostu czuję, że zaczynam tracić kontrolę. Jakieś pół roku temu (może trochę lepiej) wdałem się w bójkę z bandą kiboli. Nie zaczepili mnie, tylko jakiegoś chuderlawego chłopaczka. To, że stanąłem w jego obronie nie miało nic wspólnego z moją szlachetnością. Patrząc z obecnej perspektywy widzę, że potrzebowałem przemocy. Nigdy nie byłem agresywny. Każdy kto mnie zna wystarczająco długo potwierdzi te słowa. Miałem nadzieję, że rzucą się na mnie całą grupą. Miałem nadzieję, że któryś z nich wbije mi kosę. Irracjonalne pragnienie własnego zniszczenia. To właśnie czułem. Oni jednak uznali to za solówkę i tylko patrzyli jak ich ziomal dostaje po mordzie.
Tak naprawdę straciłem jakiekolwiek oparcie. Ze strony rodziny nie miałem nigdy, pomimo że wszyscy na około uważali inaczej. Tak naprawdę rodzina nigdy nie była mi bliska, dawni kumple w większości mają już swoje rodziny, ćpają po melinach, albo siedzą w kiciu. Nie wszyscy, to prawda, ale większość. Mam sporo koleżanek, ale ich „faceci” i tak będą dla nich ważniejsi. Mógłbym mieć też mieć dziewczyną, gdybym MÓGŁ. Kobietom nie ufam wyjątkowo. Pamiętam jeszcze jak pracowałem fizycznie. Widziałem zupełnie inne nastawienie kobiet do mojej osoby niż obecnie. Nie jestem bogaty, ale zarabiam znacznie więcej i prestiż wykonywanej przeze mnie pracy jest wyższy. Sama pracuje w Biedronce, a wypominała mi moja pracę. Doskonale pamiętam też czasy kiedy (kilka) kobiet mnie zwodziło, żeby potem okazało się, że przez cały czas miała chłopaka, albo żeby mogła mnie obsmarować przy swoich koleżankach (przepraszam, one po prostu normalnie rozmawiały o różnych sprawach). Dla mnie duma zawsze była na pierwszym miejscu. Wyobraźcie sobie, że chłopak obiecywał wam miłość, przespał się z wami i więcej się nie odezwał. Dokładnie tak się czułem... wielokrotnie. A skoro taka dziewczyna musi się pochwalić koleżankom kto się nią interesuje, to porównajmy to do sytuacji, gdy ktoś nie tylko zerwie z wami po upojnej nocy, ale nagra pornola ukrytą kamerą i zobaczą go wszyscy wasi znajomi. Mniej więcej tak się czułem, ale zawsze musiałem zachować kamienną twarz. Dlatego dosyć szybko zacząłem wybierać te kobiety, które wydawały się najbardziej porządne. Kierowałem się rozumem, nie sercem. Tak naprawdę nie ma większej różnicy. Jednak jeśli ktoś zawini wystarczająco, to musi ponieść konsekwencje. Zawsze dotrzymuję słowa, zawsze spłacam swoje długi (dlatego wolę od nikogo nie przyjmować pomocy), ale także wyrównuję rachunki z osobami, które zawinią najbardziej. Takich przypadków było tylko kilka. Moją starą metodą było wchodzenie na czyjegoś FB. Zawsze można tam znaleźć ciekawe rzeczy, kompromitujące. Raz nawet znalazłem nagie zdjęcia dziewczyny, na której fejsie się znajdowałem. Bądźmy ze sobą szczerzy. Równouprawnienie kobiet było błędem. Do tej pory spotkałem jedną kobietę godną szacunku. Byłem z nią prawie trzy lata. Dzisiaj moja sytuacja materialna jest znacznie lepsza i kobiety te postrzegają mnie w inny sposób. Samej nie chce się pracować, to musi znaleźć sobie faceta, który ma więcej kasy. Ja próbowałem, starałem się, zmieniałem prace, wyjeżdżałem do pracy za granice, zajmowałem się handlem w Internecie, prowadziłem komercyjne portale w Internecie. Podejmowałem wysiłek, podejmowałem ryzyko. Po co kobieta ma to robić, skoro może sobie pracować w biurze, pić kawę 3 x dziennie i znaleźć sobie faceta, który już coś osiągnął a potem powiedzieć, że świat ją dyskryminuje bo kobiety zarabiają (statystycznie) mniej. Pewnie większość chciałaby dostawać pensję za bycie kobietą. Okazywać szacunku głupiemu samcowi też nie musi, bo jest kobietą. Ją trzeba adorować, a jaśnie pani będzie wybierać. Teraz nie zamierzam nic robić. Dlaczego to ja mam udowadniać, że mnie zależy? Niech teraz to robi kobieta. Mnie i tak jest już wszystko jedno.
Problem jest jeszcze jeden. Moja matka jest chora. Nie śmiertelnie, ale za jakieś trzy lata będzie kaleką. Nie leczy się w ogóle, ponieważ jest zajęta swoimi „romansami”. Nawet jeśli choroba jest nieuleczalna to być może dałoby się ją jakoś spowolnić, złagodzić jej późniejsze skutki. Nie mam nic do tego, ze się z kimś spotyka, ale później to ja będę miał problem i to jest już moja sprawa.
Nie uważam, żeby moje życie było wiele warte i pewnie niedługo się zakończy. Tyle ode mnie.
Tak naprawdę straciłem jakiekolwiek oparcie. Ze strony rodziny nie miałem nigdy, pomimo że wszyscy na około uważali inaczej. Tak naprawdę rodzina nigdy nie była mi bliska, dawni kumple w większości mają już swoje rodziny, ćpają po melinach, albo siedzą w kiciu. Nie wszyscy, to prawda, ale większość. Mam sporo koleżanek, ale ich „faceci” i tak będą dla nich ważniejsi. Mógłbym mieć też mieć dziewczyną, gdybym MÓGŁ. Kobietom nie ufam wyjątkowo. Pamiętam jeszcze jak pracowałem fizycznie. Widziałem zupełnie inne nastawienie kobiet do mojej osoby niż obecnie. Nie jestem bogaty, ale zarabiam znacznie więcej i prestiż wykonywanej przeze mnie pracy jest wyższy. Sama pracuje w Biedronce, a wypominała mi moja pracę. Doskonale pamiętam też czasy kiedy (kilka) kobiet mnie zwodziło, żeby potem okazało się, że przez cały czas miała chłopaka, albo żeby mogła mnie obsmarować przy swoich koleżankach (przepraszam, one po prostu normalnie rozmawiały o różnych sprawach). Dla mnie duma zawsze była na pierwszym miejscu. Wyobraźcie sobie, że chłopak obiecywał wam miłość, przespał się z wami i więcej się nie odezwał. Dokładnie tak się czułem... wielokrotnie. A skoro taka dziewczyna musi się pochwalić koleżankom kto się nią interesuje, to porównajmy to do sytuacji, gdy ktoś nie tylko zerwie z wami po upojnej nocy, ale nagra pornola ukrytą kamerą i zobaczą go wszyscy wasi znajomi. Mniej więcej tak się czułem, ale zawsze musiałem zachować kamienną twarz. Dlatego dosyć szybko zacząłem wybierać te kobiety, które wydawały się najbardziej porządne. Kierowałem się rozumem, nie sercem. Tak naprawdę nie ma większej różnicy. Jednak jeśli ktoś zawini wystarczająco, to musi ponieść konsekwencje. Zawsze dotrzymuję słowa, zawsze spłacam swoje długi (dlatego wolę od nikogo nie przyjmować pomocy), ale także wyrównuję rachunki z osobami, które zawinią najbardziej. Takich przypadków było tylko kilka. Moją starą metodą było wchodzenie na czyjegoś FB. Zawsze można tam znaleźć ciekawe rzeczy, kompromitujące. Raz nawet znalazłem nagie zdjęcia dziewczyny, na której fejsie się znajdowałem. Bądźmy ze sobą szczerzy. Równouprawnienie kobiet było błędem. Do tej pory spotkałem jedną kobietę godną szacunku. Byłem z nią prawie trzy lata. Dzisiaj moja sytuacja materialna jest znacznie lepsza i kobiety te postrzegają mnie w inny sposób. Samej nie chce się pracować, to musi znaleźć sobie faceta, który ma więcej kasy. Ja próbowałem, starałem się, zmieniałem prace, wyjeżdżałem do pracy za granice, zajmowałem się handlem w Internecie, prowadziłem komercyjne portale w Internecie. Podejmowałem wysiłek, podejmowałem ryzyko. Po co kobieta ma to robić, skoro może sobie pracować w biurze, pić kawę 3 x dziennie i znaleźć sobie faceta, który już coś osiągnął a potem powiedzieć, że świat ją dyskryminuje bo kobiety zarabiają (statystycznie) mniej. Pewnie większość chciałaby dostawać pensję za bycie kobietą. Okazywać szacunku głupiemu samcowi też nie musi, bo jest kobietą. Ją trzeba adorować, a jaśnie pani będzie wybierać. Teraz nie zamierzam nic robić. Dlaczego to ja mam udowadniać, że mnie zależy? Niech teraz to robi kobieta. Mnie i tak jest już wszystko jedno.
Problem jest jeszcze jeden. Moja matka jest chora. Nie śmiertelnie, ale za jakieś trzy lata będzie kaleką. Nie leczy się w ogóle, ponieważ jest zajęta swoimi „romansami”. Nawet jeśli choroba jest nieuleczalna to być może dałoby się ją jakoś spowolnić, złagodzić jej późniejsze skutki. Nie mam nic do tego, ze się z kimś spotyka, ale później to ja będę miał problem i to jest już moja sprawa.
Nie uważam, żeby moje życie było wiele warte i pewnie niedługo się zakończy. Tyle ode mnie.