Taka karma?

marwoj1984

Nowicjusz
Dołączył
26 Czerwiec 2012
Posty
2
Punkty reakcji
0
Pisze bo potrzebuję jakiejs rady, obiektywnej oceny, niewiem.. Zacznę od tego, że byłem 10 lat w związku z pierwszą moją dziewczyną, pierwszą moją miłoscią i vice wersa. Poznalismy się nad morzem ona 17 ja 18 lat, bylismy z dwóch różnych miast, zwiazek na odległosc, wielka miłosć. Po jakims czasie przyjechala za mna do mojego miasta. Dla mnie opusciła rodzinne miasto, rodzine, zostawiła wszystko, by być ze mną. Zamieszkalismy razem, ogólnie ułozylismy sobie wspólnie życie, studia, dom, praca. Wszystko było dobrze. Jak to w związku były lepsze i czasem gorsze chwile. Z czasem jednak stopniowo przestało sie układać. Rutyna, coraz rzadszy seks, brak chęci/ochoty z jej strony, bardzo się frustrowałem. Tylko praca, dom, praca, dom. Czegos zaczęło mi brakować. Zaczełem coraz częsciej wychodzić w weekendy. Alkohol, imprezy.. Zdecydowanie przeginałem. Ona to wytrzymywała jednak. Oczywiscie była zła, nie gadalismy, nie spalismy razem. Było coraz gorzej i gorzej. Myslałem ze nie ma ochoty na mnie, że ma tak niski temperament, że nie ma potrzeb takich jak moje. Mówie sobie, kurcze młody jestem, chce korzystać z życia, seks, kiedy mam to robić jak nie teraz, jak jestem jeszcze młody, a mam duży temperament.

Moje uczucia zaczeły przysychać, obumierac, wypalać. Myslałem, że obustronnie. Poznałem inną dziewczynę. Ona mnie rozumiała. Poznała też dobrze. Seks z nią był/jest super. Zaszły mi też troche oczy wiadomo czym. Te uczucia które tam wyschły, mysle ze odżyły troche przy niej, w sensie że do niej. Mieszkałem cały czas z moją pierwszą, a po pracy spotykałem sie z drugą. Z pierwszą już praktycznie nie rozmawialismy. Choc ciężko było mi się jednoznacznie okreslić za jedną z nich. Byłem strasznie rozdarty. Ogolnie ciezki okres przezywałem. Straciłem prace, brakowało mi wsparcia. Miałem swiadomosc tego co mnie z pierwsza miłoscią łączyło, ile razem zbudowalismy, ile dla mnie poswiaciła. Jednak to ta druga pozwoliła mi w siebie uwierzyć, była przy mnie, wspierała itp. Nie byłem jednak pewny swoich uczuc ani czy straciłem tamte ani czy zyskałem nowe. Z czasem okazało się że jest ze mną w ciąży. Mówiła mi ze bierze srodki antykoncepcyjne. Zaufałem jej. Okazało się ze bierze je od niedawna, ze pierwszy raz je bierze, ze nie do konca wiedziała jak je brać a lekarz jej nie poinformował. Tak mi tłumaczyła. Załamałem się. Wiedziałem że musze cos zrobic w koncu, podjac jakas decyzje. Zawsze miałem problem z tym, jestem z pod znaku wagi, choc mnie to pewnie wcale nie tłumaczy. Wiedziałem że to wszystko nie powinno tak wygladać, że nie taka powinna być tego hronologia, że naważyłem niezlego piwa i teraz muszę je wypić. Wyprowadzenie się wiedziałem że to tylko kwestia czasu, jednak nie mogłem cały czas sie zebrać.

Musiała mnie też w wczesniej dopasć jakas depresja. Pierwsza się dowiedziała że jestem z kims jednak, w sumie tego nie ukrywałem ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć. Kazała mi sie wyprowadzić. Stało się to co stac się musiało. Wreszcie się zmobilizowałem. Wiedziałem ze to nie uniknione i ze tak ma być, tak musi być. Pierwsza cały czas jednak miała nadzieje że jednak się miedzy nami wyprostuje. Kochała mnie i kocha cały czas. Myslała że wyprowadze sie do mamy zeby jedak przemysleć wszystko. Nie wiedziała i nie wie o dziecku. Ja jednak musiałem wyprowadzić się do drugiej majac na uwadze ciąze, to ze do pierwszej pewnie już nic nie czuje, byłem pewny ze ona do mnie też nie, to że druga mnie kocha. Sprawa okazała sie dosc jasna. Spakowałem się i zamieszkałem z drugą. Po tygodniu spotkałem sie z pierwszą, na rozmowę. Wiedziałem że będzie cieżka. Nie spodziewałem sie że aż tak. Oczywiscie miała do mnie pretensje, zreszta zupełnie słusznie. Źle zrobiłem, źle postępowałem, jestem swiadomy. Jednak szukałem czegos czego mi brakowało. Bliskosci, oddania, zaspokajania potrzeb. Znalazłem poniekąd. Podczas rozmowy okazało sie że to czego mi brakowało z pierwszą było wynikiem choroby, o której sie dowiedziała w czasie kiedy było miedzy nami źle. Nie powiedziała mi o tym, zabrakło nam rozmowy.

Wstydziła się, nie powiedziała nikomu. Nie wiem też wciąż co to było/jest. Nie chciała mi powiedzieć. Okazało się że to nie była jej wina, że była taka nie ze swojej winy, że miała na mnie ochote jednak nie mogła, a ja się zlosciłem tak długo, nic mi nie powiedziała. Efekt tego taki że wypadkową tego wszystkiego jest nowe życie, poczucie winy, że można bylo wiecej że tak nie niewiele trzeba było, wystarczyło porozmawiać a wiem że byłoby inaczej. Nie wydarzyłyby sie pewne rzeczy, jestem przekonany. Jednak zabrakło komunikacji i te rzeczy sie wydarzyły. Sam nie wiem, mam tak mieszane uczucia, momentami czuje ze jestem przeszczepiony w inne życie. Myslac o tym wszystkim, jak nigdy prawie nie płakałem, łzy lecą mi ciurkiem. Cieżko mi sie z tym wszystkim pogodzić. Wiem że ta pierwsza strasznie cierpi, też ma poczucie winy, wie że gdyby zrobila inaczej, powiedziała, miałaby mnie przy sobie. Ja też teraz pamietam tylko te dobre chwile, a było ich mnóstwo. Świadomosc tego wszystkiego, wspomniania, mieszaja sie z żalem i bólem oraz swiadomoscia tego że jest też ktos drugi kto też czuje i też mógłby cierpieć.

Sorki za ew. błędy, składnie itd skupiałem sie bardziej nad najlepszym przedstawieniem naszego problemu
 
B

Blancos

Guest
@Marwoj - witam Cię na forum w imieniu ekipy moderatorskiej!:) Miałbym do Ciebie taką prośbę, pozwolisz, że zacytuję regulamin działu:
2. AKAPITY
- jeżeli piszesz dłuższą wypowiedź - pamiętaj, by stosować akapity (rozdzielić odpowiednie wątki pisanego posta pustymi linijkami poprzez dwukrotne wciśnięcie Enter lub rozpoczęcie pisania nowego zdania od nowej linii, najlepiej z wstawieniem wcięcia). Czytanie dużej, jednolitej kolumny tekstu jest bardzo męczące i znacznie utrudnia zrozumienie tego, co masz do przekazania.​

http://www.forumowisko.pl/topic/191269-10-zasad-nt-pisania-postow-przeczytaj-zanim-napiszesz/
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
nie napisaleś ani jedngo zdania o tym co Ty czujesz do ktorejs z tych kobiet, efekt taki że nie kochasz żadnej. Pierwsza , kiedyś było fajnie, pewnie pierwsza poważna znajomość, przywiązanie ale czy miłość? Druga, seks, przywiązanie ale czy miłość?

rozmowa by coś zmieniła? nie wiem, jak dla mnei to poprostu do siebie nie pasowaliście, zabrakło wam zaufania w zwiazku, brak rozmowy, brak miłości. To że ona by Ci powiedziała że nie moze uprawiać z tobą seksu bo jest chora ( o ile to w ogole prawda bo na co jest chora niby ?) by coś zmieniło? nadal byłbyś sfrustrowany i probowal sie wyladować gdzieś indziej. Dvpa też z Ciebie że zamiast pogadać ze swoja kobietą, to bawiłeś się w jakieś uniki, awantury i imprezy a potem panienki na boku.

radzę dojrzeć , i zacząć probować drugi związek, rozmawiając i szanując kobiete z którą jesteś bo tamtej nie sznaowaleś i nie kochałeś skoro tak postąpiłeś,a przede wszystkim nie byłeś dojrzały do poważnego związku.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Reasumując - czując się sfrustrowany w związku, ruszyłeś w tango. Chlałeś i imprezowałeś, sądzę, że także zaliczałeś laski. Następnie związałeś się z kobieta, cały czas mieszkając z tą pierwszą. Z obiema łączyła cię niesamowita więź - tak mocna, że pierwsza nie czuła się z tobą na tyle bezpiecznie, żeby pogadać o swoich problemach zdrowotnych. Z drugą jakoś się nie zgadało o wątpliwościach dot. antykoncepcji (w poważnym związku rozmowa taka nie wygląda "bierzesz coś? - tak, spoko"). Zrobiłeś drugiej dziecko, o którym nadal nie wie ta pierwsza. Ty pozwalasz, żeby pierwsza "żyła z poczuciem winy". Nie szanujesz ani siebie, ani żadnej z dwóch swoich partnerek. Zachowaj się uczciwie - powiedz pierwszej o dziecku i zacznij być przyzwoitym ojcem dla potomka. Płać, odwiedzaj, współpracuj, pomagaj.
 

Mroczny Ktoś

Nowicjusz
Dołączył
25 Czerwiec 2012
Posty
56
Punkty reakcji
2
Wiek
34
Zrobiłeś drugiej dziecko, o którym nadal nie wie ta pierwsza. Ty pozwalasz, żeby pierwsza "żyła z poczuciem winy".
Skąd taka pewność że życie z małą dawką poczucia winy jest czymś gorszym aniżeli życie ze sporym poziomem frustracji?

Przecież niektórzy szybciej zapominają o krzywdach, które wyrządzają innym, aniżeli o tych krzywdach, które inni im wyrządzili...
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Skąd taka pewność, że dawka poczucia winy u tej dziewczyny jest mała?
Skąd taka pewność, że dobrym lekiem na frustrację jest zdrada i kłamstwo? Nie pasowało - ok. Mówi się - bez seksu nie da rady, kotku, rozstajemy się, zabieram manatki, pa.
 

Mroczny Ktoś

Nowicjusz
Dołączył
25 Czerwiec 2012
Posty
56
Punkty reakcji
2
Wiek
34
Wybacz ja tylko zadałem pytanie... ;)
Po prostu nie jestem przekonany że ta idealna rada w jakikolwiek sposób pomoże tej dziewczynie, którą tak ubóstwiał autor tematu :p
 

marwoj1984

Nowicjusz
Dołączył
26 Czerwiec 2012
Posty
2
Punkty reakcji
0
Dzięki za odpowiedzi. Dobrze jest przeczytać spojrzenie kogos innego na sprawę. Z pewnej perspektywy czasu żałuje swoich niektórych czynów i nie jestem z nich dumny. Wiem, że mogłem więcej w pewnych aspektach, a że pewnych rzeczy na pewno bym nie zrobił. "Mądry Polak po szkodzie". Poza tym pare innych przysłów też pasuje. Nieważne.. Ważne, że teraz to wydaje sie dosc proste: mogłes tak, powinienes tak, a tego nie, teraz musisz to.. Jedak takie nie było. Do tego dochodzą różne stany emocjonalne, w których człowiek się znajduje lub też ich brak. Różne odczucia które targają człowiekiem albo jakas piep.. znieczulica, egoizm.. Wszystko to powoduje, że podejmowanie rozsądnych decyzji staję sie trudniejsze i czasem postępujemy nieracjonalnie. Z czasem podjęcie takiej jednej decyzji, nie przemyslenie, działanie pod wpływem pewnych emocji, czy też czasem poprostu kierowanie się narządem powoduje ze jestesmy w takim punkcie że cieżko znalesć najlepsze wyjscie lub też że poprostu wyjscia nie ma.

W sprawie antykoncepcji zaufałem drugiej. Nie bylismy wtedy jeszcze w zwiazku, bardziej kochankami. Fakt młodą jest dziewczyną i powinienem być mądrzejszy. Zaufałem jej jednak, była pewna. Stało się. Raz, później drugi itd. Układało sie między nami bardzo dobrze, spędzalismy ze sobą coraz wiecej czasu. Ona wiedziała o pierwszej. Nie naciskała na nic. Wiedziała że mi sie nie układa z pierwszą i że to tylko kwestia czasu. Im lepiej było z drugą tym gorzej z pierwszą. Coraz lepsze relacjie, coraz większe uczucia z druga i odwrotnie z pierwszą. Choć z pierwszą chyba nie było już wtedy niczego, może poza przyzwyczajeniem, pamięcią o tym co było - wspomniania, przynajmniej z mojej strony. Poźniej okazuje sie że ciąża z drugą, gdzie ona mówi że bierze całą winę niby na siebie, że wie że dużo zepsuła tym że była tak nie odpowiedzialna a było u nas coraz lepiej i lepiej. A tu takie cos.. Ja w szoku bo jeszcze sam nie dokońca przekonany, pewny czego tak naprawdę chce, ona młoda przed maturą, w planch studia.. Mówi mi, że jeżeli nie jestem pewny, nic nie muszę, ona się wszystkim zajmie itd. Wiem tylko tak mówiła.. Jednak decyduje się być z nią. Wciąż jednak mieszkam z pierwszą, ciężko mi sie zebrać żeby sie wyniesc. Poza tym narazie brak perspektywy gdzie, jak i za co, sytuacja finansowa moja nie była najlepsza krótko mówiąc a ona jak pisałem wczesniej - matura, bez pracy..

Tkwimy jakis czas w takim stanie. W końcu jednak pierwsza dowiaduje się ze z kims sie spotykam. Karze sie wyprowadzić natychmiast, choć wczesniej też mówiła żebym to zrobił jedak sama tego pewnie do końca nie chciała. Udaje sie zorganizowac mieszkanie, wyprowadzam się i zamieszkuje z drugą. Pierwsza mysli jednak ze wyprowadzam sie do mamy, zeby wszystko przemysleć o czym dowiaduje sie na spotkaniu. Na nim dowiaduję sie o tej chorobie, ze ona mnie kocha bardzo, że jestem jedyny którego potrzebuję, że wszystko robiła dla nas itp.. Łzy spływaja po policzku. Zaczynam pojmować pewne rzeczy, zdawać sobie z nich sprwawe, odczuwać rzeczy, które wczesniej przyschły. Widok cierpiacej pierwszej, z którą spędzilem tyle czasu, z którą łaczyła mnie pierwasza i prawdziwa miłosć rozebrała mnie na czynniki pierwsze. Świadomosc tego ze to co tak mnie irytowało, frustrowało, doprowadzilo do pewnych rzeczy, czynów, utraty pewnych uczuć było winikiem choroby a nie jej samej czy też poprostu tak małym temperamentem nie daje mi spokoju. Do tego jeszcze mysl że ta osoba cierpi bo ja ją skrzywdziłem nie wiedząc o tym wszystkim i że mogła mi powiedzieć wczesniej co na pewno zmieniłoby moje myslenie, de fakto czyny... Po tych przeżyciach cos sie we mnie obudziło jednak do pierwszej. Zaczynam mysleć ze "co by było gdyby?". Życie ze swiadomoscia tego wszystkiego dobija mnie. Sam nie wiem już nic, choć cieżko powiedzieć że wczesniej wiedziałem...
 

katja22

...
Dołączył
29 Październik 2008
Posty
2 434
Punkty reakcji
68
Miasto
far far away... Jurassic Park
Zastanawia mnie czy pierwsza dalej twierdziłaby, że jesteś "jedynym, którego potrzebuje", gdyby znała całą prawdę a nie tylko część. Ok... wydało się, że miałeś kogoś na boku, o tym już wie, ale dalej żyje w nieświadomości, że zostaniesz ojcem. Być może myśli, że sprawa z tą drugą jest zakończona. Jesteś wobec niej nieuczciwy. Oboje zawiniliście, że nie próbowaliście ratować tego związku kiedy działo się źle. Nie było rozmowy, zaufania... Ale za dalszy rozwój wydarzeń moim zdaniem winę ponosisz Ty. Nic nie usprawiedliwia tego, że ją zdradziłeś, oszukiwałeś. Do tego już po wszystkim nie powiedziałeś jej wszystkiego i pozwalasz, żeby czuła się winna. Najwyraźniej nie dorosłeś do związku i nie powinieneś być z żadną z nich skoro nawet nie wiesz, co właściwie do każdej z nich czujesz. Gdybyś kochał pierwszą nie wydarzyłoby się to wszystko, druga wg mnie była tylko odskocznią i nadal zbyt wiele dla Ciebie nie znaczy. Szkoda tylko tego dziecka... Jedno jest pewne. Należy brać odpowiedzialność za swoje czyny. Będziesz ojcem i przynajmniej tego nie zepsuj.
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
Gdybyś uznał, że nabałaganiłeś z własnej winy, gdybyś uznał, że musisz wszystko zmienić w swoim podejsciu do innych ludzi i że dasz to radę zrobić, to powinieneś wyjechać daleko i zacząć nowe życie, a matce swojego dziecka przysyłać pieniądze jako pomoc materialną w utrzymaniu i wychowaniu dziecka.

Ale sądzę, że to nie nastąpi. Jednak rzeczywistość Cię przyciśnie i będziesz się wywijał jak piskorz i jak on polegniesz.
Jesteś beznadziejnym przypadkiem.

Tylko w żartach :
Rzekła róża do motyla :
- Niech pan zapyla
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Nie obraź się, ale zachowałeś się jak podręcznikowa męska c*pa. A w życiu trzeba ponosić skutki takiego zachowania.

Mam nadzieję, że Twoja historia będzie przestrogą dla wszystkich: "brak komunikacji" w związku oznacza owego związku koniec. Ot tak, tyle. Jeśli masz problemy z drugą osobą, jak możesz liczyć, że naprawią się one bez informowania jej o tym? W praktyce wygląda to mniej więcej tak: http://kwejk.pl/obra...e-najpierw.html I najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że 95% (o ile nie 100%) problemów w związkach można rozwiązać poprzez szczerą rozmowę. Tekst do przeczytania: http://www.eioba.pl/...-bycie-uczciwym

Cóż, mleko rozlane, na rozmowę już obecnie za późno. Obwinianie się czy myślenie "co by było, gdyby" też Ci nie pomoże, bo przeszłości nie zmienisz. Co zatem zrobić? Przestań zachowywać się jak męska c*pa i weź się w garść.

Po pierwsze, powiedz swojej pierwszej dziewczynie o tym, że zostaniesz ojcem. Nieinformowanie jej o tak ważnej kwestii jest zwykłym kłamstwem. Ona wciąż może myśleć, że do siebie wrócicie, że przyjmie Cię w swoje ramiona. I choć po przekazaniu informacji o ciąży , której jesteś współautorem, raczej nie możesz liczyć na happy end, zarówno Ty jak i ona będziecie mieli klarowność sytuacji. Z drugiej strony, "wina" leży tej po stronie tej dziewczyny - czemu ona nic Ci nie powiedziała o swoich uczuciach czy nawet chorobie, gdy zaczął się kryzys w Waszym związku? Oto idealna metoda na rozwiązanie problemów - żaden z partnerów nic nie mówi w nadziei, że ten drugi "się domyśli". Niezwykle to dojrzałe i efektywne.

Po drugie, zastanów się, co czujesz do drugiej dziewczyny. Daj jej szansę, pomieszkajcie razem, jeśli macie taką możliwość. Może się okazać, że czeka Was szczęśliwa przyszłość. A nawet jeśli już teraz czujesz, że nie, pomóż tej dziewczynie, aby miała szczęśliwe życie, żeby mogła skończysz studia czy robić to, co zawsze chciała. Jeśli data w Twoim nicku jest Twoją datą urodzenia, jesteś od niej sporo starszy, więc "z urzędu" to na Tobie spoczywa obowiązek pomocy, choćby materialnej. Poza tym już wcześniej powinieneś jej pomóc, bo dziewczyny osiemnastoletnie, dopiero wkraczające w świat seksu, rzadko kiedy są obeznane z metodami antykoncepcji. No ale o tym nie ma już co myśleć, było minęło, może będzie to przestrogą dla innych.

Przede wszystkim jednak zostaniesz ojcem, co może stać się najlepszą rzeczą w Twoim życiu i za co być może będziesz Życiu za ileś tam lat dziękował. Absolutnie nie przelewaj swoich żali na niewinne dziecko, przytrafiło się, ano, trzeba z tym żyć i zrobić dla niego wszystko, aby było mu jak najlepiej na tym ziemskim padole. Ach, i nie bądź też z jego matką "z obowiązku" czy z przymusu "żeby dziecko miało ojca". Dzieci to piekielnie mądre istoty i widzą, kiedy między ich rodzicami brakuje miłości czy choćby szacunku. Dlatego czasem lepiej jest się rozstać. Możesz przecież być cudownym ojcem nawet jeśli nie będziesz mieszkał z matką swojego dziecka. A jeśli jednak zdecydujesz się na bycie z nią mimo braku jakichkolwiek uczuć, historia może się powtórzyć: "brak komunikacji" w związku, Twoja samotność i depresja, szukanie przygodnego seksu, być może kolejna ciąża. Dlatego zanim się w to wplączesz, zastanów się, czy gra jest warta świeczki.

Odpowiem jeszcze na Twoje pytanie "taka karma?" w temacie wątku. Otóż nie, "taka karma" nie istnieje. To Ty jesteś odpowiedzialny za to, co dzieje się tu i teraz. A teraz jesteś odpowiedzialny za to, co będzie się działo jutro. Dlatego skup się na obecnej chwili, bo tylko nad nią masz władzę, tylko nad nią panujesz, tylko w niej możesz coś zmienić. Nie wybiegaj ani w przeszłośc, ani w teraźniejszość. Poczuj swoją obecność na tym świecie, skup się na wszystkich swoich emocjach. Poczuj, jak wibruje i tętni w Tobie Życie. Nie myśl o problemach, po prostu trwaj, wycisz się. Zrozum swoje działania. Znajdź odpowiedź na swoje rozterki we własnym wnętrzu, ona tam będzie. Życie daje nam wszystko, czego potrzebujemy. Tylko my czasem nie umiemy z tych narzędzi korzystać.

Powodzenia!
 
B

Blancos

Guest
Mam nadzieję, że Twoja historia będzie przestrogą dla wszystkich: "brak komunikacji" w związku oznacza owego związku koniec. Ot tak, tyle. Jeśli masz problemy z drugą osobą, jak możesz liczyć, że naprawią się one bez informowania jej o tym? W praktyce wygląda to mniej więcej tak: http://kwejk.pl/obra...e-najpierw.html I najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że 95% (o ile nie 100%) problemów w związkach można rozwiązać poprzez szczerą rozmowę. Tekst do przeczytania: http://www.eioba.pl/...-bycie-uczciwym
Cytuję ku potomności, bo to bardzo mądre słowa. Naprawdę - więcej rozmowy, dystansu do siebie, mniej obrażania się i strzelania fochów, a większość problemów związkowych przestanie istnieć.
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
Nie przypuszczam, że urodzi się murzynek, bo to by wiele wyjaśniło. Ale badanie DNA ...

Tobie potrzebne jest uznanie kobiety i jej ciało. Ciało na drugim miejscu ale też obowiązkowe.
Chyba sobie nie dasz rady w życiu bez kobiety wiodącej (licówki za przeproszeniem) Ta pierwsza byłaby dla Ciebie odpowiednia, sądzę, ze wszystko Ci gotowa wybaczyć z płaceniem alimentów włącznie. Tylko, że Ty dla niej ...
Potrafisz dotrzymać wierności w dobrych i złych okolicznościach? Słyszałeś o "pracach ręcznych" w związku?
Zwierz się pierwszej ze wszystkiego, poza tym, co czułeś do tej drugiej - raczej mów czym Cię zwiodła, może o fizjologii męskiego układu moczowo-płciowego.
Trochę mnie wzrusza Twój żal za grzechy. Dbaj o tę pierwszą - ona Ci może pomóc
ę
 
Do góry