Szkoła- miejsce gdzie się rozwijamy, czy raczej marniejemy?

fiaga

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2009
Posty
179
Punkty reakcji
1
Jest ogromna ilość systemów edukacyjnych. Może słyszeliście o placówkach waldorfskich, przedszkolach Montessori? Ja nawet słyszałam o leśnych przedszkolach, bez budynku , sal dla dzieci, a w razie mrozu lub mocnego deszczu za schronienie służy np. jurta. Szkoła jest dla nas czymś tak naturalnym, że zdumienie budzi w nas, gdy ktoś (legalnie) pragnie uczyć swoje dzieci w domu. Jak to? Bez szkoły?
Jednak spotkałam się z taka opinią o szkole:
„Kiedy rozpoczynamy szkołę, nie wstępujemy wcale na ścieżkę osiągnięć naukowych i osobistego rozwoju (jak próbują nas przekonać liberałowie i teoretycy edukacji), lecz raczej poddajemy się indoktrynacji, której celem jest wdrożenie nas w praktyki kulturowe mające zabezpieczać i podtrzymywać kapitalistyczny system”. /Robert Smith Podróże z Platonem/
I ciężko mi się z tym nie zgodzić. Choć oczywiście zamiast systemu kapitalistycznego można wpisać dowolny inny. A Wy jak uważacie?
 

okurcze

Nowicjusz
Dołączył
30 Listopad 2010
Posty
44
Punkty reakcji
0
Miałam spore, jak na dziewczynkę, problemy z zaaklimatyzowaniem się w szkole.Nauczycielka mnie nudziła, wiec organizowałam sobie różne zajęcia, zazwyczaj przeszkadzające w prowadzeniu lekcji. Byłam tym elementem, który trzeba mocno nagiąć, by mógł stać się trybikiem w systemie. To było okropne. Choć mówiąc szczerze wtedy było mi tylko smutno, że pani mnie nie lubi... Ale tak, szkoła jest instytucją mocno indoktrynująca.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Wiele zależy od konkretnej szkoły, a także od poziomu edukacji (szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum). Generalna tendencja jest taka, że nie zwraca się uwagi na indywidualne zainteresowania i umiejętności, zamiast tego próbując dokonać standaryzacji. W zadaniach z prawdopodobieństwa i statystyki możemy napotkać sformułowania takie, jak: Automat produkuje elementy o wartości oczekiwanej pewnej cechy równej x oraz odchyleniu standardowym równym y. Obliczyć procent odrzucanych elementów, jeśli dupuszcza się wartości z przedziału (x-a, x+a), a cecha ma rozkład normalny.

Szkoła jest takim właśnie automatem, który co prawda dopuszcza pewne odchylenia od normy, ale przy zbyt dużej wartości odrzuca jednostkę od życia w społeczeństwie - np. poprzez niedopuszczenie do następnej klasy i pozbawienie możliwości otrzymania papierka (świadectwa), będącego przepustką do dalszego życia. Taka jednostka mogłaby świetnie sprawdzić się np. w informatyce, ale zostanie niedopuszczona z powodu nieznajomości stolic krajów trzeciego świata. Nie będzie mogła przez to studiować i zapewnić sobie przyszłości w wybranym obszarze zainteresowań.

Zakładając dobrą wolę osób kształtujących system edukacji (wszak żyjemy w idealnym świecie, a politycy są obrońcami interesów obywateli), trudno jest pominąć fakt, że przyłożyli oni wielką wagę do pojęcia wartości oczekiwanej. Oczekują od wszystkich uczniów gimnazjów, aby interesowali się w równym stopniu geografią, historią, chemią. Jednakże autorzy tych wytycznych zapomnieli o czymś takim, jak odchylenie standardowe. Nie wzięli pod uwagę, że jedna osoba może wiązać swoją przyszłość z matematyką, a inna z medycyną. Tak oczywiście jest wtedy, gdy założymy ich dobrą wolę. Gdyby jednak pominąć to założenie, doszlibyśmy do wniosku, że ktoś zadziałał przeciwko społeczeństwu.

Dwanaście lat edukacji często jest czasem zmarnowanym. Okres ten jest potrzebny po to, by napisać maturę podstawową z języków oraz matematyki (co przy odpowiedniej organizacji czasu udałoby się bez udziału szkoły), oraz maturę rozszerzoną z wybranych kierunków studiów (pomijam tu akurat fakt, że nawet matura rozszerzona wiąże się z koniecznością przyswojenia wiedzy, która na studiach jest niepotrzebna). Dopiero wtedy można zająć się zgłębianiem swojej pasji lub obranej (często parę lat wcześniej) ścieżki zawodowej. A później trzeba wziąć kredyt na mieszkanie.
 

Hanadai

Nowicjusz
Dołączył
17 Kwiecień 2012
Posty
801
Punkty reakcji
15
Tylko widzisz, Chromosom, niektóre rzeczy każdy przeciętny obywatel musi wiedzieć. Najpierw przyswajasz sobie informacje ogólne, a dopiero potem zagłębiasz się w jakiś temat, to po to funkcjonuje coś takiego jak na przykład studia. A jak możesz się w jakiś temat zagłębić, jeżeli nie będziesz znał podstaw każdej z dziedzin?

Zresztą ja rozumiem, że ktoś może na przykład być humanistą i czuć się słabo w matematyce, ale jeżeli doprowadza do tego, że ma zagrożenie z tego przedmiotu, świadczy to po prostu o jego olewce. Ja nie wyobrażam sobie potem olewającego pacjentów lekarza. Wszystkiego wbrew pozorom da się nauczyć, a przynajmniej nauczyć do tego stopnia, by zaliczyć. Brutalna prawda.

Ja na przykład szczerze nienawidzę historii. Jak otwieram podręcznik i widzę więcej niż dziesięć linijek czysto historycznego tekstu, opiewającego dodatkowo w dwadzieścia różnych dat, dostaję szału. Dlatego przyznam, że szczerze mam ją w poważaniu... ale się jej uczę, bo nawet jeżeli nie zostanę sławnym matematykiem, takie rzeczy jak kiedy była bitwa pod Grunwaldem powinno się zwyczajnie wiedzieć. Zresztą historia i tak ma być teraz okrojona.

Poza tym po gimnazjum nikt nie jest zmuszany do dalszej nauki-nauki. Zawsze można pójść do zawodówki i po sprawie.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Najpierw przyswajasz sobie informacje ogólne, a dopiero potem zagłębiasz się w jakiś temat, to po to funkcjonuje coś takiego jak na przykład studia. A jak możesz się w jakiś temat zagłębić, jeżeli nie będziesz znał podstaw każdej z dziedzin?

Nie powiedziałbym, żeby wiedza na temat ptaków i ryb leżała w zakresie podstaw niezbędnych dla lekarza. Podaj proszę przykłady z życia, w których Twoim zdaniem można zastosować tę wiedzę ogólną. Tylko niech będą to praktyczne przykłady.

Zresztą ja rozumiem, że ktoś może na przykład być humanistą i czuć się słabo w matematyce, ale jeżeli doprowadza do tego, że ma zagrożenie z tego przedmiotu, świadczy to po prostu o jego olewce. Ja nie wyobrażam sobie potem olewającego pacjentów lekarza.

Błąd w tym rozumowaniu polega na nieuwzględnieniu faktu, iż medycyna jest dla dobrego lekarza główną dziedziną, której poświęca najwięcej uwagi. Jego zainteresowanie medycyną jest nieporównywalnie większe, niż innymi dziedzinami nauki. Niedbałość w tematach leżących poza jego ścieżką zawodową nie przekłada się na niedokładność wewnątrz tej ścieżki. Oczywiście, mówimy tutaj o dobrym lekarzu.

Poza tym po gimnazjum nikt nie jest zmuszany do dalszej nauki-nauki. Zawsze można pójść do zawodówki i po sprawie.

Jest zmuszany, ale nie wprost. W przeważającej części ofert pracy warunkiem koniecznym jest wykształcenie średnie. Brak dalszej nauki doprowadzi do braku środków do życia.
 

mag77

Nowicjusz
Dołączył
2 Luty 2009
Posty
163
Punkty reakcji
0
Pamiętam, że na śmietniku przy szkole ktoś farba napisał "SZKOŁA ZABIJA TWÓJ MÓZG!!!". Wtedy, gdy podczas lekcji w liceum patrzyłam na ten napis, zgadzałam się z nim w stu procentach. Dziś mam zrównoważoną opinię. Otóż jestem świadoma tego, że każdy kij ma dwa końce - szkoła moze się stać dla niektórych potężną procą w życie, dla innych zapadnią. Dlatego zacytowane zdanie („Kiedy rozpoczynamy szkołę, nie wstępujemy wcale na ścieżkę osiągnięć naukowych i osobistego rozwoju (jak próbują nas przekonać liberałowie i teoretycy edukacji), lecz raczej poddajemy się indoktrynacji, której celem jest wdrożenie nas w praktyki kulturowe mające zabezpieczać i podtrzymywać kapitalistyczny system”) jest kontrowersyjne. Nie jestem aż tak radykalna w ocenie szkoły.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
mag77:
Tak jak napisałem w pierwszej wypowiedzi, istnieją szkoły, które rzeczywiście mogą pomóc w życiu - jak np. licea akademickie. Niestety, i tak nie zapewnią one w pełni racjonalnego kształcenia - dlatego, że takie są wytyczne ministerstwa edukacji.

Jakie potrafisz wskazać inne przykłady na to, że szkoła może pomóc w życiu?
 

okurcze

Nowicjusz
Dołączył
30 Listopad 2010
Posty
44
Punkty reakcji
0
Oczywiście, że wielu rzeczy nauczyłam sie w szkole i nawet bez straszliwego bólu, ale, jak pisze Chromosom... Poco mi ta cała wiedza o całkach, różniczkach, chemii organicznej, fizyce ciała stałego? Jestem uzdolniona w zupełnie innym kierunku. I nie byłoby problemu, gdyby nauczyciele do swojego przedmiotu podchodzili na luzie, ale przecież każdy z nich uważa, ze jego jest najważniejszy. A wracając jeszcze do szkoły jako takiej. Czy znacie jakieś naprawdę głupie dziecko (i nie mówię o chorych dzieciach), nieciekawe świata? Bo ja nie. Ale znam całe mnóstwo uczniów niższych klas podstawówki którzy tacy są. Co sie stało z naszą klasą????!!!
 

mag77

Nowicjusz
Dołączył
2 Luty 2009
Posty
163
Punkty reakcji
0
<p>&quot;Jakie potrafisz wskazać inne przykłady na to, że szkoła może pomóc w życiu? &quot;</p>
<p>Wciąż podkreślam, że nie jestem zwolennikiem, ani przeciwnikiem szkoły. Mój stosunek jest... neutralny- uważam, że każde dziecko jest inne i rodzice bądź kuratorzy (nie wiem) powinni mieć prawo decydować, jaką formę nauki zastosować w każdym indywidualnym przypadku. Mój były mąż był w dzieciństwie rozpieszczany, wyręczany we wszystkim&nbsp; przez matkę, nie potrafił samodzielnie sznurować sobie butów. Dopiero jego pierwsze szkolne doznania sprawiły, że zaczął się przystosowywać do społeczeństwa, stawał się samodzielny i zrozumiał, że jest odrębnym tworem, nie jest scalony z matką. Są inni dorośli, równie mądrzy, a jednak się z nim nie cackają. Nie jest też pępkiem świata. Zatem jego szkoła nauczyła adaptacji, przystosowania i samodzielności. Czasem dzieci w domu nie maja możliwosci zdobyć, przyswoić nalezytej wiedzy, ponieważ ich rodzice mają (ujmijmy to delikatnie) inne priorytety. Dla takich dzieci wyjście z domu do szkoły, możliwość wykorzystywania swoich możliwości intelektualnych, jest bardzo istotne. zatem, wynika z mojej wypowiedzi, ze szkoła moze pomóc tym dzieciom, których rodzice nie dorośli do zapewnienia dziecku dostępu do należytej wiedzy, bądż są niedojrzali emocjonalnie.</p>
<p>&nbsp;</p>
 

fiaga

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2009
Posty
179
Punkty reakcji
1
Mag, ale nie wszystkie dzieci musza pobierac nauki do 18 roku życia. A w naszym kraju jest taki wymóg. Uważam, że nic by sie nie stało jakby ktoś, kto jest uzdolniony np. rekodzielniczo mógł isć do terminu, bez prób zrobienia z niego jednostki wykształconej. Moim zdaniem szewc czy krawiec powinien znac się na technologii swojego zawodu i na trendach w modzie. A wiedza o tym, że Słowacki napisał Balladynę, a układ równań się liczy w następujący sposób to już zbytek. Zakuty, zaliczony zapomniany. A i na studiach były takie przedmioty, co do których do dziś nie wiem czemu (prócz indoktrynacji) miały służyc.
 

okurcze

Nowicjusz
Dołączył
30 Listopad 2010
Posty
44
Punkty reakcji
0
Fiaga, to uważasz, że np. po szkole podstawowej (6 klas), dziecial miałby iść do tego terminu i już nawet nie zajrzeć do książek?
 

Hanadai

Nowicjusz
Dołączył
17 Kwiecień 2012
Posty
801
Punkty reakcji
15
Chromosom napisał:
Nie powiedziałbym, żeby wiedza na temat ptaków i ryb leżała w zakresie podstaw niezbędnych dla lekarza. Podaj proszę przykłady z życia, w których Twoim zdaniem można zastosować tę wiedzę ogólną. Tylko niech będą to praktyczne przykłady.

Człowiek w wieku czternastu lat często sam nie potrafi jeszcze określić, co tak naprawdę zamierza robić w życiu (nie mówię tu o wszystkich, oczywiście). Do pewnego momentu należy rozwijać go we wszystkich kierunkach, żeby potem, mając te szesnaście lat, mógł z czystym sercem stwierdzić "nie lubię biologii, kocham języki, wiec wezmę sobie z nich rozszerzenia i potem pójdę na językoznawstwo".

Aha, co do tych ptaków. Wiadomo, że na poziomie gimnazjalnym wiedzy tej nie będzie można zastosować w praktyce, ale okazuje się ona NIEZBĘDNA do późniejszego rozwijania się w tej dziedzinie. Ja w pierwszej gimnazjum nie bardzo interesowałam się zwierzętami i gdybym już wtedy miała decydować o tym, czy się o nich uczyć, czy też nie - na pewno byłabym na nie. Teraz w trzeciej klasie wiem, że naprawdę lubię czytać o tych gadach i ssakach. Gdyby nie obowiązek nauki biologii, w życiu nie doszłabym do takiego wniosku.
Dlatego uważam, że do pewnego etapu młodzi ludzie powinni się uczyć O WSZYSTKIM. W mniejszym lub większym zakresie, ale i tak o wszystkim.


Ale jest jedna rzecz, która mi się faktycznie nie podoba. Obowiązkowa nauka niektórych przedmiotów w liceum. O ile w gimnazjum to jak najbardziej na miejscu, o tyle nie rozumiem, czemu stuprocentowy humanista jest w lo zmuszany do dalszej nauki matematyki... I odwrotnie. Osobiście ubolewam, że będę musiała się przez trzy lata męczyć z polskim, skoro wiadomo, że napiszę maturę międzynarodową i na studia i tak wyjadę za granicę... To jako jedyne mi się nie podoba.

Chromosom napisał:
Błąd w tym rozumowaniu polega na nieuwzględnieniu faktu, iż medycyna jest dla dobrego lekarza główną dziedziną, której poświęca najwięcej uwagi. Jego zainteresowanie medycyną jest nieporównywalnie większe, niż innymi dziedzinami nauki. Niedbałość w tematach leżących poza jego ścieżką zawodową nie przekłada się na niedokładność wewnątrz tej ścieżki. Oczywiście, mówimy tutaj o dobrym lekarzu.

Ale my tu mówimy o uczącej się młodzieży, a nie o lekarzach. Młodzi ludzie się rozwijają i nawet takie na pierwszy rzut oka bezsensowne wkuwanie dat historycznych ćwiczy pamięć i rozwija mózg.

Zresztą nawet lekarz nie może być ograniczony jedynie do swojej profesji. Chyba że tylko ja nie wyobrażam sobie medyka używającego takich słów jak "zmietłem", "idźta" czy "upierę".

Radzę zapoznać się z takim terminem jak "człowiek renesansu".

Chromosom napisał:
W przeważającej części ofert pracy warunkiem koniecznym jest wykształcenie średnie.

Do bycia fryzjerem potrzebne na przykłąd nie jest. Liczy się fach w ręku.
Chyba że mówisz o takich pozycjach jak bankowiec czy ekonomista, wtedy faktycznie trzeba d*pę ruszyć i szkoły i studia pokończyć. Ale o to pretensji mieć nie możesz.
 

fiaga

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2009
Posty
179
Punkty reakcji
1
Ale...
Czy nie jest tak, że szkoła stawia (bo w sumie nie bardzo może inaczej- wytyczne MEN, liczne klady, różny poziom dzieci) na grzeczność i średniactwo. Nie ma metod kanalizowania czasem bardzo zdolnych ale niezdyscyplinowanych dzieci, nie ma też metod wyłapywania dzieci zdolnych. Mówie o szkole podstawowej i nawet gimnazjum.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
fiaga:
Ja mówię nawet o liceum. W najbliższym czasie zamieszczę w tym dziale parę informacji nt. mojej już byłej szkoły, która w jakimś rankingu jest na drugim miejscu w województwie śląskim.

Zresztą nawet lekarz nie może być ograniczony jedynie do swojej profesji. Chyba że tylko ja nie wyobrażam sobie medyka używającego takich słów jak "zmietłem", "idźta" czy "upierę".
Czym innym jest język polski, a czym innym wiedza o ptakach.

Dlatego uważam, że do pewnego etapu młodzi ludzie powinni się uczyć O WSZYSTKIM. W mniejszym lub większym zakresie, ale i tak o wszystkim.
Z takiego systemu jest więcej strat, niż korzyści - choćby wydatki na edukację oraz czas zmarnowany przez osoby, które wiedzą, co chcą robić w życiu. Zakres uczenia się o wszystkim jest zbyt duży.
 

Hanadai

Nowicjusz
Dołączył
17 Kwiecień 2012
Posty
801
Punkty reakcji
15
Szkoda, że nie potrafisz wybronić się dobrymi argumentami ...

Chromosom napisał:
Z takiego systemu jest więcej strat, niż korzyści - choćby wydatki na edukację oraz czas zmarnowany przez osoby, które wiedzą, co chcą robić w życiu. Zakres uczenia się o wszystkim jest zbyt duży.
I widzisz, tu się fundamentalnie nie zgadzamy. Według ciebie ogólny rozwój dzieciaków do któregośtam roku życia to strata czasu, a dla mnie świetne rozwiązanie, umożliwiające skonkretyzowanie swoich pasji i zainteresowań, a także wstęp do poważniejesz nauki.

W ogóle to zaczynam odnosić wrażenie, że jesteś / byłaś uczniem o wielkich ambicjach i marnych ocenach i, zdołowana tym faktem, doszłaś do cudownego wniosku, że to wszystko wina systemu edukacji, który po prostu postawił ci zbyt wysokie wymagania.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Strata czasu dla tych osób, które już wiedzą, czym chciałyby się zajmować. Tacy ludzie wbrew pozorom istnieją. W większości zawodów wiedza ze szkoły jest niepotrzebna.

W ogóle to zaczynam odnosić wrażenie, że jesteś / byłaś uczniem o wielkich ambicjach i marnych ocenach i, zdołowana tym faktem, doszłaś do cudownego wniosku, że to wszystko wina systemu edukacji, który po prostu postawił ci zbyt wysokie wymagania.

Zgadza się, moje oceny były niskie. Z fizyki byłby dopuszczający, ale był celujący - ze względu na tytuł finalisty. Oprócz tego niemal same dopuszczające i dostateczne.

Zbyt wysokie wymagania? Jeśli chodzi o zakres np. geografii, odpowiadam: tak.

W profilu każdego użytkownika znajduje się pole opisane jako płeć. Prosiłbym o zwrócenie na nie uwagi.
 

mag77

Nowicjusz
Dołączył
2 Luty 2009
Posty
163
Punkty reakcji
0
Mag, ale nie wszystkie dzieci musza pobierac nauki do 18 roku życia. A w naszym kraju jest taki wymóg. Uważam, że nic by sie nie stało jakby ktoś, kto jest uzdolniony np. rekodzielniczo mógł isć do terminu, bez prób zrobienia z niego jednostki wykształconej. Moim zdaniem szewc czy krawiec powinien znac się na technologii swojego zawodu i na trendach w modzie. A wiedza o tym, że Słowacki napisał Balladynę, a układ równań się liczy w następujący sposób to już zbytek. Zakuty, zaliczony zapomniany. A i na studiach były takie przedmioty, co do których do dziś nie wiem czemu (prócz indoktrynacji) miały służyc.
A co z dziećmi, które kończą edukację- maja mimo niepełnoletności rozpoczynać pracę lub praktykę zawodową- za wynagrodzeniem? To byłby wyzysk...
 

fiaga

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2009
Posty
179
Punkty reakcji
1
A co z dziećmi, które kończą edukację- maja mimo niepełnoletności rozpoczynać pracę lub praktykę zawodową- za wynagrodzeniem? To byłby wyzysk...
Kiedyś dzieci nie dostawały zapłaty, ale dostawały świetne opanowanie tajników zawodu. Oglądałam wczoraj program o 86 letnim, wybitnym francuskim cukierniku, który dziś jest marką samą w sobie (nie powtórze nazwiska), a nauke szkolną skończył mając 14 lat. Jego brat także. nie maja zadnego wiecej wykształcenia formalnego. Kiredy poszli do terminu, nie zarabiali, ale nie byli głodni. a majac lat 16 juz zaczeli zarabiać i żyłka w d... im nie pękła. Wiem,że wielu młodych ludzi wolałoby coś konkretnego robić niz uczyc sie logarytmów i deklinacji słowa hrabia.
 
Do góry