Świat mi się zawalił :( Mój mąż odszedł

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Witam,
trafiłam na to forum przez przypadek, widzę że jest tu dużo takich osób ja ja.
Chciałam się podzielić z Wami swoim przypadkiem, chciałabym abyście może coś mi poradzili, czy ocenili sytuację z boku.

Na poczatku roku odszedł ode mnie mój mąż. Byliśmy małżeństwem ponad 5 lat, nasz związek trwał prawie 8 lat. Zawsze byliśmy zgraną parą, bardzo się kochalismy, wszyscy uważali nas za super małżeństwo. Wiadomo, nie zawsze było idealnie ale u kogo jest....
Zaczeło się od tego że w listopadzie tamtego roku przestaliśmy się dogadywać, ciągle mieliśmy do siebie pretensje. W grudniu zdecydowalam, że wyprowadzę się od męża, po tygodniu wróciłam, wtedy wyprowadził się On, Świąt już nie spędziliśmy razem :( a w styczniu powiedział, że odchodzi definitywnie.
Nic nie wskazywało wcześniej na taki finał. Głównym powodem odejscia mojego męża było to że "zniszczyłam go psychicznie", mówił że ciągle krzyczałam i wiecznie miałam do niego pretensje (co nie było do końca prawdą). Ostatnio to On ciągle miał do mnie wrogie nastawienie, każde moje zachowanie odbierał jako atak na siebie, rozmawialismy, ja starałam się zmienić, poprawić, a On i tak tego nie zauważał i ciągle czepiał się tego samego.... tak jakby nie zważał na to że chce poprawy, że chce walczyć o nasze małżeństwo. Założył sobie cos w głowie i już się tego trzymał. Jak było już źle, załatwił nam spotkanie w poradni małżeńskiej. ale to kompletnie nie miało sensu bo On poszedł tam z nastawieniem ze to i tak nic nie da. Potem stwierdził że na tym spotkaniu nawet nie dałam mu dojść do słowa tylko ciągle krzyczałam ! (szok! bo własnie starałam się nie odzywać, żeby On mogł mówić).

mój mąz bardzo mnie kochał i nigdy bym się czegoś takiego nie spowdziewała.... zawsze stał za mną, mówił że mnie nie zostawi.... rodzina i przyjaciele byli pod wrażeniem naszej miłości....
Po rozstaniu bardzo zmarniał, schudł, nie jadł, dużo dodatkowo pracował. Do mojej rodziny i znajomych naprawde podawał jakieś dość prozaiczne powody (każdy mówił że to nie są powody do odejścia, że to wszystko jest kwestia dogadania), zrobił ze mnie osobę krzykliwą, złośliwą, leniwą, mówił rzeczy które mijały się z prawdą. Czasem dzwonił do mojej cioci że się o mnie martwi, pytał o mnie znajomych, interesował się. Ale do mnie się nie odzywał. Tylko w jakiś codziennych sprawach. Po miesiącu gdzieś umówiliśmy się na rozmowe, ale mąż był nieugięty, powiedział że juz mu nie zależy na naszym małżenstwie i ze nie teskni itp... Prosiłam żebysmy spróbowali jeszcze raz, że przecież to nie może się tak skończyć, że wszystko się ułoży. Ale On na to spotkanie przyszedł z ustaloną regułką....
Tylko po co się mna interesował, po co się martwił, dlaczego mu było ciężko po rozstaniu (sam tam mówił), jeśli już mu nie zależy i nie tęskni ?

Ogólnie świat mi się zawalił, nie widzę sensu w kolejnych dniach, często mam strasznego doła :(mąż był dla mnie wszystkim.... odszedł On odeszło wszystko co miałam i kochałam....już nawet marzeń nie mam.... chętnie bym siedziała i ryczała....na szczęście mam wspaniałą rodzine i znajomych....każdy mnie wspiera....wszyscy są w szoku.... nikt nie rozumie decyzji mojego meża... nikt nie może się z tym pogodzić. Czas płynie a ja wcale nie czuje się lepiej... Ponoć nie ma w tym żadnej innej kobiety....

Czy myslicie, że decyzja mojego męża jest ostateczna ? Czy mogłabym jeszcze coś zrobić żeby go zatrzymać ? Próbowałam kilka razy jednocześnie nie chcąc być nachalna....
Dodam, że oboje mamy ciężkie charaktery.... dodatkowo moj mąż ma nerwice, wiem że częśc tego co mówi może być odebrane złym postrzeganiem przez niego....
Czy mam walczyć, czy już zostawić to tak jak jest ? Czy jest dla nas jeszcze jakaś szansa ? Chciałabym żebyście wyrazili swoje zdanie.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Wiem, ze to trudne, ale na Waszym miejscu dałabym obojgu trochę czasu na uspokojenie się i opadnięcie emocji. Nabrania dystansu. Wszystko jest świeże i boli. Do tego wiele niejasnych sytuacji. Później spróbować raz jeszcze ze sobą porozmawiać. Może uda się zrobić to w miarę spokojnie i poznać prawdziwą przyczynę tego, co się stało.
Gdybyś zauważała pojawienie się depresji, bądź ktoś ją u Ciebie, ze tak powiem zdiagnozuje - nie lekceważ jej i udaj się do lekarza.
Jeżeli z jakiś powodów nie wrócicie do siebie, to staraj się z tym pogodzić. Nic na siłę. To nie będzie łatwe, ale dobre dla obu stron.


Dobrze, że masz wsparcie bliskich, to z pewnością pomoże i to bardzo.
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Bluesia dzięki za odpowiedź... wiesz...ja wiem że teraz tylko czas może coś wyjąsnić i choc bardzo mi trudno chcę dać mojemu mężowi przestrzeń i nie chce być nachalna, z drugiej strony wiem, że jesli On coś powie to już tak łatwo decyzji nie zmieni.... obawiam się że nawet że jeśli by stwierdził że jednak chce być ze mną to się do tego nie przyzna :/

Tak jak mówisz jest wiele niejasnych sytuacji, wiele rzeczy które mi mówił że były źle, teraz nagle jak jest sam to już są ok... nie wiem kompletnie co On mysli.... chociaż Go dobrze znam i jak rozmawialiśmy to mówiłam co myśle że On myśli czy mówi i jak ja to widze i przyznawał mi racje....mówił że Go znam....
I dlatego że Go znam jakoś nie mogę się z tym pogodzić i to dla mnie jakaś abstrakcja .....
Mój mąż jak ode mnie odchodził powiedział mi tez coś w stylu że nie może ze mną być bo mnie zniszczy i zgnębi, a mojej babci powiedział że nie byłabym z nim szczęsliwa.... Ale dlaczego ? Czy to przez jego nerwice, czy faktycznie mu na mnie nie zależy i by się na mnie wyzywał ? sama nie wiem....

Co do mojego stanu....to myślałam że jestem silniejsza....ale nie jestem... moi bliscy widzą że nie jest ze mną najlepiej ale w miare mozliwości staram się funkcjonować dość normalnie.... troche jak robot...bo musze... Mam swoją działalnośc więc mam się czym zająć na szczęście....

Ja wiem, że jeśli mój mąż ma być ze mną jieszczęśliwy to muszę pozwolić mu odejść....niech będzie szczęśliwy beze mnie....tylko kompletnie mi sie to wszystko nie klei i nie mogę tego pojąć :(
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
To, co napiszę może zabrzmi dziwnie, ale tak naprawdę nie jesteśmy poznać samych siebie i do końca nie wiemy, jak zareagujemy w danej sytuacji. Tym bardziej nie znamy osób, z którymi jesteśmy blisko. Czasami nam się zwyczajnie wydaje i kiedy coś pęka jesteśmy w szoku i nie potrafimy się z niego otrząsnąć. Zwyczajnie nie rozumiemy co się stało i dlaczego.

Ponoć, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Staraj się zachować dystans i odpocząć. Nie zamykaj się w czterech ścianach. Poczekaj, chociaż wiem, że to trudne.
Może jeszcze nie wszystko stracone.Potrzebny jest "mały drobiazg" , a mianowicie chęć obu stron do dialogu, czego całego serca życzę.

Jeżeli się nie uda, to wiedz, że zawsze jeszcze możesz spotkać tego,z kim spędzisz miło życie. Pewnie to będzie w najmniej oczekiwanym momencie ;)
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Bluesia jesli to ma miec u mnie dobre rozwiazanie to niestety mój mąz musi tego chcieć .... oby tylko w miarę czasu chciał a nie pogłębiał się w swojej decyzji...
masz racje... wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono...

Jeżeli się nie uda, to wiedz, że zawsze jeszcze możesz spotkać tego,z kim spędzisz miło życie. Pewnie to będzie w najmniej oczekiwanym momencie
myslałam że już spotkałam tą osobę :( tak naprawde to nie wyobrażam sobie życia z kimś innym...
nie wiem czy będę w stanie jeszcze komuś zaufać i uwierzyć w jego słowa....
bo jeśli ktoś kto Cię tak mocno kochał i składał przysięgę że nie opusci Cię aż do śmierci.... zawiódł.... to jaki sens ufać innym ?

nie wyobrażam sobie siebie w innym związku..... wiem że życie jest przewrotne.... ale... wiem też że będe teraz bardzo zdystansowana i chłodna w kontaktach z facetami... zresztą nie chcę narazie nikogo poznawać
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Bluesia jesli to ma miec u mnie dobre rozwiazanie to niestety mój mąz musi tego chcieć .... oby tylko w miarę czasu chciał a nie pogłębiał się w swojej decyzji...
masz racje... wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono...


myslałam że już spotkałam tą osobę :( tak naprawde to nie wyobrażam sobie życia z kimś innym...
nie wiem czy będę w stanie jeszcze komuś zaufać i uwierzyć w jego słowa....
bo jeśli ktoś kto Cię tak mocno kochał i składał przysięgę że nie opusci Cię aż do śmierci.... zawiódł.... to jaki sens ufać innym ?

nie wyobrażam sobie siebie w innym związku..... wiem że życie jest przewrotne.... ale... wiem też że będe teraz bardzo zdystansowana i chłodna w kontaktach z facetami... zresztą nie chcę narazie nikogo poznawać

To, co piszesz jest oczywiście prawdą, ale na ten moment, na tę chwilę. Zobaczysz, ze życie zweryfikuje Twoje dzisiejsze obawy. Zawsze gdzieś tam w środku pozostanie żal i smutek. Nie zapomnisz tego, co się stało. Z upływem czasu nabierzesz do tego dystansu i wtedy zobaczysz jak diametralnie wszystko może się zmienić.
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
nigdy czlowiek nie bedzie odporny na takie wydarzenie. 8 lat to kawal czasu, ta druga osoba "zrasta" sie z nami i nagle odejscie to jak strata nogi w wypadku - szok. ojciec mi mawia, ze nie mozna nikogo zmusic do milosci. swieta prawda. fajnie by bylo moc kontrolowac uczucia innych. teraz pewnie czujesz sie jak we wrzatku zanurzona. napady paniki, co teraz bedzie?, jak zyc?, czy to ma sens?, co on czuje?, jak moze nie tesknic? etc. metlik. najgorszy okres - poczatek. oparcia szukaj u znajomych, w rodzinie, hobby, pracy. moja rzucila mnie przed Sylwestrem. ostatni dzien starego roku spedzilem calutki z rodzicami - przegadany. byl to najlepszy Sylwek. nastepnego dnia przyjechal kumpel, nie do konca trzezwy jeszcze. glupie, ale docenione poswiecenie. potem nowa, lepsza kobieta i jestem gdzie jestem. twardszy, madrzejszy i szczesliwy. tamta chciala wrcacac :). po zimie zawsze jest wiosna.
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
ojciec mi mawia, ze nie mozna nikogo zmusic do milosci. swieta prawda
oczywiscie....zgadzam sie z tym .... i chociaz to bardzo boli nie mozna nic zrobic...

teraz pewnie czujesz sie jak we wrzatku zanurzona. napady paniki, co teraz bedzie?, jak zyc?, czy to ma sens?, co on czuje?, jak moze nie tesknic? etc. metlik. najgorszy okres
i wieeele innych negatywnych uczuc :( niestety trzeba przez to przejsc..... kiepsko mi to wychodzi ale musze

tamta chciala wrcacac
po długim okresie czasu ? dlaczego odeszła ?

Oj tak pomoc rodziny i znajomych jest niezastąpiona
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
agapaga, coz moge Ci rzec poza banalami oklepanymi. u mnie bylo inaczej. dwa lata zwiazku i poltorej mieszkania razem. najpierw trzy razy ja sie pakowalem, potem ona kazala mi sie spakowac. rozstalismy sie w moje urodziny definitywnie. ja postawilem wszystko na jedna karte, zwiazalem sie z kolezanka z pracy, z ktora bylem na stopie kolezenskiej. zaraz po rozstaniu. co wiecej, rzucila faceta dla mnie. na poczatku byly wyrzuty sumienia i obawy czy nie topie smutkow w nowym zwiazku. jestem z nia juz ponad dwa lata i zmienilem sie na lepsze. chce z nia jezdzic wszedzie, zwiedzac, bawic sie, wziac slub i miec dzieci. jest kobieta lepsza w kazdym calu i to nie czcze gadanie. teraz widze, ze tamto bylo okropna pomylka. a byla? chciala jeszcze wrocic jak sie wyszalala. robila sceny, ale juz posmakowalem Ambrozji, wiec woda skusic mnie nie mogla. po wielu partnerach zostala z dzieckiem, podobno nie wiedzac nawet kto jest ojcem. czasami myslimy, ze dalej nic nie ma, wsiadamy do lodki (bols;)) i odkrywamy, ze malo o swiecie wiedzielismy. mi pomogl Jezus, muzyka (hemp gru - droga; moj hymn), praca, przyjaciel. badz dzielna. przetrzymaj syf i do boju. wiosna idzie! rodzi sie nowe, lepsze...
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
szawi faktycznie u Ciebie bylo inaczej.... teraz sobie wyobraz ze jestes z ta kobietą z którą jesteś z którą chcesz spedzic cale życie, mieć dzieci i po 8 latach Ona nagle odchodzi... to jest straszne :(
chciałabym to jakoś rozwiązać ale nie potrafie, nie mogę znaleść sposobu....
Mam przeczucie że mój mąż nadal mnie kocha tylko najzwyczajniej w swiecie sie pogubil.... mysli ze to dobre rozwiązanie a wcale tak nie jest....

Nie mieliśmy dzieci, mieliśmy problemy, straciliśmy dwie ciąze w I trymestrze, leczyliśmy się miałam przeróżne zabiegi, mysle że to też zniszczyło mojego męża. Starałam się nie naciskać na niego ale jak się okazało czuł się osaczony.... nie chciałam tego :(
zreszta wielu rzeczy dowiedziałam się teraz przy rozstaniu, mąż wracał do rzeczy ktore dla mnie byly wyjaśnione, przegadane i zamknięte, a dla niego jak się okazało wcale takie nie były chociaż wcześniej o tym zapewniał.... poczułam się tak jakbym przez te lata zyła w oszustwie, w świecie który nie był do końca prawdziwy.... ciężko jest to zrozumieć i się z tym pogodzic :(
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
z tamta takze mialem takie plany i mogly sie spelnic. mialem male doswiadczenie w zwiazkach, wydawala sie idealem pomimo ogromu wad. jak to kumpel okreslil: oczy Ci p.zda zarosly. cos w tym jest. a w porownaniu do mej obecnej Ksiezniczki, z ktora rozumiem sie naprawde bez slow, byla cienka jak gil letni.

problemy czasami scalaja jeszcze bardziej. to nie licytacja, ale moja byla miala okropna nadzerke. rezygnowalem z seksu, by mogla sie spokojnie leczyc. zmuszalem ja do wizyt. mama zalatwila lepsze traktowanie po znajomosci u lekarza. wozilem ja nawet po rozstaniu, bo czulem, ze to moj obowiazek jej pomoc, opiekowac sie. strasznie mi zalezalo i udalo sie. bycie w zwiazku to transakcja wiazana. jest problem, trza go rozwiazac, a nie czuc sie osaczonym. moja byla miala agresywnego ojca alkoholika. z tym takze razem sie mierzylismy. jak sie kocha, to sie nie chowa glowy w piasek. moze wraca do starych spraw, zeby sie usprawiedliwic i szukac dziury w calym. stworzyc w Tobie poczucie winy.

ps. ile masz lat? jestes samodzielna finansowo?
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
moze wraca do starych spraw, zeby sie usprawiedliwic i szukac dziury w calym. stworzyc w Tobie poczucie winy.
tylko zeby co usprawiedliwić ? to że przestał mnie kochać i teraz szuka wymówki ??

To naprawdę troche wyglądało tak jakby chciał wszystko zwalić na mnie :( rodzinie i znajomym opowiadał tylko to co mu nie pasowało u mnie... tylko mi powiedział, że On nie nadaje sie do związków.... ze jakby ze mną był teraz to by mnie zniszczył.... że to rozstanie to też jego wina itp itd.... ale nikt inny oprócz mnie tego nie usłyszał....
W ogóle dużo rzeczy się u niego nie klei....
nasze ostatnie rozmowy to tak jakbym rozmawiała z obcym człowiekiem....

bycie w zwiazku to transakcja wiazana. jest problem, trza go rozwiazac
też tak uważam, ale jak widać mój mąż ma z tym problem.... teraz przy rozstaniu czułam się tak jakby On te wszystkie złe chwile skrzętnie notował w głowie i ze wszystkim teraz mi "wyjechał", ja już nawet nie pamietałam niektórych rzeczy albo zostały one naprawione a On znowu wracał do stanu wcześniejszego....
Tylko mam wrażenie że jego niemożność radzenia sobie z problemami może być związane z jego nerwicą.,...

On poprostu wiele rzeczy przekręca, wyolbrzymia.... rozmawiałam o tym z psycholog, powiedziała, że być może ma to podłoże w dzieciństwie.... troche sobie to poukładałam i być może tak jest....
tylko o tą całą nerwicę to On mnie posądza a pierwszy poważny atak nerwicy miał niecały rok po ślubie.... więc to nie ja jestem tym czynnikiem.

ps. ile masz lat? jestes samodzielna finansowo?
w tym roku 27, tak jestem niezależna finansowo....
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
szuka powodow, by nie wyjsc na drania. mysli, ze jak sypnie kilkoma przykladami z przeszlosci, to usprawiedliwi swoje odejscie. ze niby staral sie wytrzymac, ale nie dal rady, a Ty mu w tym nie pomoglas... znany chwyt.

moze nie chodzi o notowanie, ale tak dziala daystem obronny czlowieka. gdy juz nie ma argumentow, wyszukuje sie starocie - ktore juz dawno nie maja znaczenia, ale byly bolesne i blizna pozostala - by czymkolwiek uderzyc.

nerwica nie ma tu nic do rzeczy. to nie choroba typu: pedofilia, seksoholizm czy alkoholizm, ktore naprawde wyniszczaja zwiazek. nie oszukujmy sie, probuje wzbudzic w Tobie poczucie winy, a sam sie wybielic.

rozpatrywalbym takze opcje innej kobiety jednak. facet to taka gnida (wiem, bo nia nomen omen jestem), ze potrzebuje fizycznosci, seksu. kobiety potrafia odpoczac od zwiazku, zrobic przerwe by przemyslec, odnalezc siebie. my - nie. musimy miec parujaca wagine na zawolanie. brutalne, lecz prawdziwe. przyklad. po co idziesz na dyskoteke:
kobieta - musze sie odstresowac. troche potancze, wypije drinka. porozmawiam z psiapsiolami, bo w zyciu kazdej z nas tyle sie wydarzylo. poza tym mam napiety okres w pracy i potrzebuje rozrywki, by kompletnie nie sfiksowac. rodzina tez mnie nie rozumie. a moj chiuaua dostal sraczki.
facet - ide wyrwac fajna dupe na dymanie.
tacy jestesmy.
jestes niezalezna i mloda (30 to najlepszy czas dla kobiety), masz plny na swoje utrzymanie, zatem gitara. nie rozdzieraj szat. bedzie Ci ciezko, ale czas to swietny balsam. zacznij robic cos dla siebie. zajmij sie soba. i poznaj innych mezczyzn. niekoniecznie do celow seksualnych. tak po prostu, aby uzmyslowic sobie, ze jest duzo fajnych facetow, a on byl jeno sredniakiem.

to koniec. albo sie z tym pogodzisz, albo stracisz reszte zycia.
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
szawi nie powiem .... to co mi powiedziałeś zabolało.... ale możesz mieć racje :(

Ciężko mi narazie robić coś dla siebie chociaż się staram.... ale jakoś nie widzę w tym sensu narazie....

co do innych facetów, to mam ich dość narazie....nie chce nikogo poznawać. po co ? skoro facet którego kochałam i wiązałam z nim życie i ponoć On tez mnie bardzo kochał....a tak mnie zranił to jak mam zaufać komuś innemu ? nawet w zwykłej rozmowie czy znajomości będę uważała facetów za kłamców i oszustów.... niestety

plany na życie .... miałam...już ich za bardzo nie mam, ale musze coś robić żeby się utrzymać. Mam własną działalnośc więc troszkę mi może łatwiej... ale żyje z dnia na dzień....nie mam planów, nie mam marzeń.... wszystko odeszło razem z moim mezem.... nie wiem kiedy to wszystko do mnie dotrze i kiedy się pozbieram...

z drugiej strony nie potrafię uwierzyć w to, że On chce we mnie wzbudzić poczucie winy.... za co ? nie rozumiem kompletnie jego zachowania....
nie mogę się pozbierac do kupy....
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
wybacz agapaga, nawet nie znajac sytuacji w 99%, zawsze jestem osoba spoza zwiazku i moge bardziej obiektywnie spojrzec i doradzic. a chyba nie chodzi o slodzenie i teksty typu: "bedzie dobrze, nie martw sie". im dluzej bedziesz zyc przeszloscia, iluzja - tym wiecej czasu stracisz. cennego czasu!

ago, nie mysl tak, ze teraz zwiazki nie maja sensu i faceci to uje. czy pijany lekarz reprezentuje cala sluzbe zdrowia? nie, sa inni, ktorzy zyja tylko dla pacjentow. kazdy ma - niestety - prawo kochac i przestac. mamy wolna wole. jesli zamkniesz sie w sobie, za 20 w jednej rece bedziesz trzymac spalony wibrator, w drugiej - wypchanego kotka.

czemu chce wzbudzic? zeby poczuc sie lepiej. wyprzec wine z podswiadomosci. dupnie sie zyje z poczuciem krzywdy wyrzadzonej drugiej osobie. chce tego uniknac.

powiem Ci cos ciekawego. mam w sobie olbrzymie poklady pokory wzgledem Boga. wiem, ze niezle zarabiam, jestem (prawie) zdrowy, mam kobiete, rodzine etc. za to mu dziekuje codziennie. i doceniam co mam. ogladam programy o chorych dzieciach, ludzkich tragediach i ogolnie zle rzeczy, zeby sie otrzezwic gdy narzekam na zycie. i wtedy doceniam co mam. mysle: debilu, nie masz tak zle w zyciu. oni maja problemy. polecam taka terapie. i na litosc boska! masz pieniazki, jestes kobieta, zrob cos dla siebie. jak to kobiety! zakupy, sztringi-pongi, kosmetyki i te inne. badz aktywna. jak osoba po wypadku: nie mozesz zasnac...
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
a chyba nie chodzi o slodzenie i teksty typu: "bedzie dobrze, nie martw sie".
pewnie ze nie o to chodzi.... ale człowiek (w sensie ja) to taki durny właśnie jest ze żyje złudzeniami ...

czy pijany lekarz reprezentuje cala sluzbe zdrowia? nie, sa inni, ktorzy zyja tylko dla pacjentow. kazdy ma - niestety - prawo kochac i przestac.
zgadzam się z Tobą.... ale trudno mi myśleć inaczej skoro wyrządził mi krzywdę człowiek który kiedyś oddałby za mnie życie.... nie mieści mi się w głowie że mógł przestać mnie kochać...

wypchanego kotka.
wolę żywego :)

zeby poczuc sie lepiej. wyprzec wine z podswiadomosci. dupnie sie zyje z poczuciem krzywdy wyrzadzonej drugiej osobie. chce tego uniknac.
to bardzo egoistyczne podejście

zeby sie otrzezwic gdy narzekam na zycie. i wtedy doceniam co mam. mysle: debilu, nie masz tak zle w zyciu. oni maja problemy
masz tu sporo racji, też często tak próbuje myśleć.... ale ja też na swój sposób przeżywam swoją życiową tragedię z którą nie mogę się pogodzić

masz pieniazki, jestes kobieta, zrob cos dla siebie. jak to kobiety! zakupy, sztringi-pongi, kosmetyki i te inne. badz aktywna.
spoko, były i zakupy i wizyty u kosmetyczki... nie odmawiam sobie tego.... ale jakoś narazie to wszystko wydaje mi się bez sensu... przyćmiewa ból tylko na króciutką chwile....

Tak naprawdę jak na swój wiek osiągnełam już wiele pod względem kariery, pracy, ambicji... a od mojego męża usłyszałam że byłam leniwa i nie chciało mi się chodzić do pracy, że nie chciało mi się rozreklamowywać mojej firmy... (to specyficzna branża w której reklama raczej nie działa). Jakiś czas temu skończyłam studia, już w trakcie studiów pracowałam, potem (też w trakcie studiów) znalazłam pracę w zawodzie, potem pracowałam na 2 etaty jednocześnie, potem kolejna praca i cenne doświadczenie zawodowe aż w końcu mąż "popchnął" mnie do otwarcia własnej firmy.... udało się...
A teraz słyszę, że nic nie robiłam i narzekałam że nie mamy pieniędzy :( przykro się słucha takich słów.... szczególnie, że nie raz słyszałam od innych że to co osiągnęłam to naprawdę wiele jak na moj wiek....

W ogóle usłyszałam wiele rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała.....
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
nawet papiez ma egoistyczne momenty, z ktorych musi sie tlumaczyc przed Bogiem. jestesmy ludzmi. prawda jest taka, ze napotkasz wiele osob, ktore beda chcialy Ci pomoc. niestety, od nich zalezy tylko 1%, mimo najszczerszych checi. reszta to tylko Ty. w zaleznosci jakie decyzje podejmiesz obecnie, albo bedziesz smiac sie z tego za 5 lat, albo pograzysz sie w ciemnosci. dajesz dowody, ze nie byl taki dobry. na tym krysztale wiele pekniec... kiedys zrobisz rozsadny rachunek i wyldzie, ze rycerzem to on byl. ale na osiolku, a nie bialym rumaku.
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
szawi dzięki za pomoc i opinię.... wiem, że sama muszę obrać drogę, którą chce iść....tylko narazie tak bardzo trudno mi się podnieść po upadku....

wiem, że On nie był idealny, ja też nie byłam.... nie sądziłam jednak że małżeństwo może się skończyć z takich powodów.... wiem, że miał On swoje zalety i wady... ale kochałam go razem z Jego wadami.... On mnie jednak chyba nie.....
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
sa gorsze rozstania. wpada kobiecina na chate z dziecmi, a tu maz w lozku z kolega ze szkoly. okazuje sie, ze koniec, bo byl krypto-gejem i lubil od zawsze "kielbaski". zyjemy w czasach innych niz 30 lat temu, gdy w dobrym tonie byl szybki slub i dzieci (30-letnia singielka byla niemal czarownica). teraz natomiast ludzie zbyt luzacko podchodza do zwiazkow. ida na latwizne. problemy? cos zgaslo? no to nara, znajde cos innego. zero walki, rzucenie recznika. bez skrupulow. trzymaj sie dzielnie. na koniec dedykacja. obiecaj, ze posluchasz: pih - biegnij, nie ogladaj sie. smutna piosenka z iskierka w refrenie.
 

agapaga

Nowicjusz
Dołączył
19 Kwiecień 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
problemy? cos zgaslo? no to nara, znajde cos innego. zero walki,
to jest właśnie przerażające :(

obiecaj, ze posluchasz: pih - biegnij, nie ogladaj sie
obiecuje, że posłucham... :) jak tylko będę miała gorszy dzień....bo odpluć odpukać od wczoraj czuje się w miarę dobrze...
miałam wczoraj mnóstwo spraw do załatwienia na mieście... potem zabieg u kosmetyczki, szukanie prezentu dla taty i jakoś dzień mi zleciał....nie miałam zbyt dużo czasu by myśleć... dzisiaj też mam już małe plany zakupowe... ehhh żeby to trwało jak najdłużej....bo wiem, że to tylko kwestia czasu aż znowu się rozsypie
 
Do góry