Było już o tym na forum - tylko poszukaj w innym dziale.
Chciałam dodać podobny temat, ale niestety nie znalazłam
a potem jakoś o tym zapomniałam
Tak, że już w sumie nie wiem...
W każdym bądź razie techniki stosowane w wypadku 'świadomego snu' stały się ostatnimi czasy bardzo popularne ze względu na "Incepcję" - Fajna sprawa.
Na początku skutkuje autosugestia - Coś jak "Będę miała sen" i masz. Niestety później technika ta nie jest już tak skuteczna i trzeba sięgnąć głębiej.
Osobiście zaczęłam ćwiczyć świadomy sen ładnych parę lat temu. Obecnie mam zapisanych kilka zeszytów, gdyż jest to sposób najbardziej efektowny. Przy łóżku zawsze mam parę czystych kartek i długopis - zaraz po przebudzeniu zapisuję wpierw te szczegóły, które pamiętam najlepiej, a w miarę tego przypominają mi się rzeczy mniej istotne. W taki oto sposób zapamiętuję sny z niemalże każdej nocy, a wyjątki stanowią takie dni, kiedy jestem naprawdę bardzo zmęczona, co powoduje wielkie dziury w pamięci (alkohol daje dokładnie taki sam efekt
).
Świadomy sen wymaga wielu lat praktyki. Każdej nocy miewamy około 5 snów - zależy od czasu, który na sen poświęcamy. Ja zapamiętuję obecnie maksymalnie dwa sny (ewentualnie trzy, kiedy to w wolne od pracy dni zaraz po tym, jak zapiszę sny z nocy idę spać dalej
), a przypomnę, że ćwiczę już kilka lat!
A tak trochę z innej beczki, ale również o snach. Sen ten powtarza się cyklicznie (raz na pół roku przynajmniej).
Posłuchajcie...
Jako dziecko mieszkałam na zwyczajnym blokowisku. Ot tak stojące sześć prostokątów pomalowanych na beżowy kolor. Pięć klatek schodowych, a w odstępach między blokami 'Podwórko'.
Sen zaczyna się od tego, jak spaceruję sobie po swoim osiedlu. Ładne, słoneczna pogoda. Ciepło i ogólnie pogodnie, jak w piękny późnowiosenny czas. Przechodzę jakby przez bramę. Jest ona powyginana, brudna i jakby zniekształcona pod wpływem bardzo gorącego powietrza. Przechodzę na drugą stronę ogrodzenia. Jest to lustrzane odbicie mojego osiedla z tą jednak różnicą, iż aura tam panująca nie należy di najprzyjemniejszych - coś jak czas przed burzą. Robi się chłodniej, ciemniej, bardziej pochmurno, a w powietrzu unosi się strach. Ja idę w zaparte i wchodzę do drugiej klatki (do tej, w której mieszkałam jako dziecko).
Na dole zauważam dokładnie taką samą konfigurację ustawienia drzwi, jak normalnie. Nie ma tam jednak wizytówek z nazwiskiem lokatora. Jest jednak numer drzwi oraz data - dzień miesiąc rok. Niektóre drzwi posiadają więcej niż jedną datę, jedna pod drugą.
Na samym dole numery są jakby przybrudzone i matowe. Parter opiewa w takie daty jak 1925, 1929, 1939, 1941 itd... Im wyżej wchodzę tym świeższe są daty. Nie ma tam nazwisk ani imion, ja jednak wiem, czyja jest owa data - raz obudziłam się zlana potem, kiedy zobaczyłam 21.06.1991r. Jest to data śmierci mojej mamy. Nigdy jakoś nie przywiązywałam do tego większej wagi, ale poszłam na cmentarz i zobaczyłam to na własne oczy... Nigdy nie potrafiłam zapamiętać daty śmierci swojego dziadka. Teraz już pamiętam zaraz po tym, jak zobaczyłam datę na nagrobku - Była dokładnie taka sama jak w moim śnie...
Im wyżej tym mniej wyraźne są te daty... Moje drzwi mają numer 97. Mimo wielkich wysiłków nie mogę zobaczyć dat na drzwiach bliskich mi osób, ani na swoich...
Cóż, budzę się w momencie, kiedy spoglądam na swoje drzwi. Za każdym razem wydaje mi się, że jednak coś tam zobaczyłam...
Nie jest to żadna historia z cyklu "Pomóżcie mi". Przestrzegam jedynie, iż świadomy sen to nie tylko latanie w przestworzach i wyobrażanie sobie pięknych i niewyobrażalnych kształtów. Niesie to za sobą pewne ryzyko... Przykładowo, wyszłam z przyjaciółką na rower. Nie miałam jakiejś konkretnej potrzeby zawołania jej, ale zrobiłam to, gdyż podświadomie wiedziałam, że zaraz przejedzie ją samochód - przyśniło mi się. Nie wiem jak i dlaczego, ale musiałam to zrobić...
Lepiej z tym uważać, gdyż po każdym takim przytpadku mam wrażenie, że jestem bardzo nienormalna...