Witam. Jako, że stoję przed pewnym dylematem i nie bardzo wiem co z tym zrobić zwracam się do Was o wyrażenie opinii na ten temat.
Od października chciałbym rozpocząć studia zaoczne. Aktualnie jestem bezrobotny i widzę, że bez studiów nie ma szans na jakąś godną pracę za godne wynagrodzenie. A więc postanowiłem iść na studia mimo że nie bardzo wiem co chcę robić, ale jednego jestem pewny. Interesują mnie tylko kierunki techniczne. Powszechnie wiadomo, że inne studia to w większości "fabryki bezrobotnych",a w moich rejonach jest bardzo dużo zakładów które biją się o inżynierów i studentów kierunków technicznych. Aktualnie zastanawiam się nad kierunkiem Zarządzanie i Inżynieria Produkcji.
Jest tylko jeden problem. Jestem raczej humanistą, słabym z matmy, a jak wiadomo wszystkie studia techniczne opierają się w dużej mierze na matematyce i fizyce. W szkole nie najlepiej sobie z nią radziłem. Na maturze zdałem ją na 48% i to było dwa lata temu (chociaż muszę przyznać, że całkiem ją olałem i wcale się do niej nie przygotowywałem). Od tego czasu moja wiedza pewnie jeszcze bardziej się zmniejszyła. Jak myślicie czy jest sens rozpoczynania takich studiów? Jest możliwe, że jeśli się postaram to nadrobię zaległości i dam sobie radę? Jednego jestem pewny. Mam już prawie 22 lata i to jest ostatni dzwonek na naukę. Z jednej strony chcę studiować, ale nie byle jaki kierunek. Wiem, że albo pójdę na studia techniczne, albo wcale. Taka jest moja decyzja.
Co o tym myślicie? Warto mimo wszystko spróbować czy lepiej nie marnować czasu i kasy?
Od października chciałbym rozpocząć studia zaoczne. Aktualnie jestem bezrobotny i widzę, że bez studiów nie ma szans na jakąś godną pracę za godne wynagrodzenie. A więc postanowiłem iść na studia mimo że nie bardzo wiem co chcę robić, ale jednego jestem pewny. Interesują mnie tylko kierunki techniczne. Powszechnie wiadomo, że inne studia to w większości "fabryki bezrobotnych",a w moich rejonach jest bardzo dużo zakładów które biją się o inżynierów i studentów kierunków technicznych. Aktualnie zastanawiam się nad kierunkiem Zarządzanie i Inżynieria Produkcji.
Jest tylko jeden problem. Jestem raczej humanistą, słabym z matmy, a jak wiadomo wszystkie studia techniczne opierają się w dużej mierze na matematyce i fizyce. W szkole nie najlepiej sobie z nią radziłem. Na maturze zdałem ją na 48% i to było dwa lata temu (chociaż muszę przyznać, że całkiem ją olałem i wcale się do niej nie przygotowywałem). Od tego czasu moja wiedza pewnie jeszcze bardziej się zmniejszyła. Jak myślicie czy jest sens rozpoczynania takich studiów? Jest możliwe, że jeśli się postaram to nadrobię zaległości i dam sobie radę? Jednego jestem pewny. Mam już prawie 22 lata i to jest ostatni dzwonek na naukę. Z jednej strony chcę studiować, ale nie byle jaki kierunek. Wiem, że albo pójdę na studia techniczne, albo wcale. Taka jest moja decyzja.
Co o tym myślicie? Warto mimo wszystko spróbować czy lepiej nie marnować czasu i kasy?