ja tam ile by tego materiału nie było to uczę się najwyżej 2 dni przed egzaminem. w liceum nawet jak było dużo na klasówkę to jedynie wieczór wcześniej. po prostu nie umiem uczyć się na raty bo jak bym zaczęła tydzień wcześniej to potem nic bym już nie pamiętała
jakoś zawsze udawało mi się opanować materiały na klasówki. a nauka tylko i wyłącznie około godziny 22. nie wiem czemu ale wcześniej nie da rady. od 22 aż się nauczę :]
a na studiach oprócz wiedzy trzeba tez mieć cholernie dużo szczęścia. bo gdy wykładowca bawi się w "motylki" to wiedza nic nie pomoże.
u mnie jest podobnie.. ale przewaznie sa to 4 albo 5 dni (chociaz taki jedno/dwu dniowy freestyle tez mi sie zdarzal
) przed egzaminem. Rozkladanie w czasie i systematyczna nauka partiami zupelnie sie w moim przypadku nie sprawdzaja.
najlepszy sposob na ogarniecie duzego materialu? (na moim kierunku studiow sie sprawdza idealnie..nie wiem jak tam z naukami przyrodniczymi czy technicznymi - raczej watpie
)
1.biore ksiazke, otwieram spis tresci, staram sie zapamietac systematyke ksiazki.
2.czytam od deski do deski,zaznaczajac/podkreslajac fragmenty w ktorych nie ma wodolejstwa, na marginesach robiac 'naglowki' albo hasla okreslajace w kilku slowach tresc akapitu/strony, a szczegolnie istotne fragmenty tresci (w tym wszelkie wazne liczby, terminy, ulamki, nazwy itd) zaznaczam koleczkiem albo zacieniowuje, badz zakreslam.
3.ponownie czytam od poczatku, ale tylko te fragmenty ktore sobie wczesniej zaznaczylem/podkreslilem - jak czegos nie rozumiem to doczytuje to co wczesniej uznalem za wodolejstwo, ewentualnie szukam wyjasnien w innych partiach ksiazki (wczesniejsze rozeznanie w spisie tresci i uwazna lektora ksiazki ulatwia powiazanie roznych fragmentow porozsiewanych po calosci ksiazki w sensowna calosc). Szczegolnie wazne/trudne tematy rozpisuje sobie na kartce w formie konspektu, skrotow myslowych.
4.po raz trzeci i ostatni lece z ksiazka od poczatku, czytajac tylko naglowki/hasla ktore zapisalem na marginesach + zaznaczenia/zakreslenia - jesli ktores haslo brzmi obco lub nie do konca wiem o co w nim chodzi to czytam calosc.
wydaje sie ze wszystko trwa dosc dlugo, ale w rzeczywistosci tylko pkt 2 pochlania sporo czasu... w zaleznosci od rozmiaru ksiazki (trzeba liczyc na kazdy dzien po 250str - wiecej to juz psychoza
)
jak ktos zamierza testowac moja metode to radze nie zapominac o takich naturalnych wspomagaczach jak wysilek fizyczny i cztery pory roku vivaldiego lecace z glosnikow