Hmm...wśród nas jest tylke osób nie majacych przy swoim boku drugiej, tej jedynej oosby...
Świadomy wybór czy przeznaczenie???
Jak to jest z wami smamotnymi???
Rezygnujecie z miłości z jakiegoś powodu???
A może bez powodu?? Po prostu tak wam jest łatwiej???
Moze nie pozwala wam na to tryb waszego życia???
A może jednak cos innego sie za tym kryje???
A jeżeli wybraliscie zycie singla to tesknicie czasami za plusami i minusami bycia w związku???
W moim przypadku miłosc do drugiej osoby (oczywiście nie mam tu na mysli moich najblizszych..rodziny itp)nigdy nie odgrywała wasznej roli w zyciu...
jakos nie potrawiłam znalesc tego jedynego...który warty był uczucia...
A moze po prostu...nie chciałam dostac tego, czego sama bałam sie dać???
Samotność zabijałam nauką...
I oczywiście rozrywką...na imprezach byłam adorowana przez płec przeciwną...wiec raczej czułam sie zawsze dowartościowana...nie było mi potrzebna do tego obecnośc''tego jedynego''
I tak czas szybko leciał...do momentu kiedy po prostu niespodziewanie sie zakochałam...
Hmm...kochałam naprawde szczerze...ale wybrałam wolnośc...
Nie potrawie przystosować się do bycia w związku...
Po prostu...czuje sie lepiej sama...
Czasami brakuje mi kogos przy swoim boku...
Ale tesknota szybko mija...
Mam swoje plany, marzenia....i dzięki nim zawsze odnajdę cel w zyciu...i to własnie spełnianie owych marzeń krok po kroku daje mi szczęście...
A jak jest z wami...z innymi singlami??
Świadomy wybór czy przeznaczenie???
Jak to jest z wami smamotnymi???
Rezygnujecie z miłości z jakiegoś powodu???
A może bez powodu?? Po prostu tak wam jest łatwiej???
Moze nie pozwala wam na to tryb waszego życia???
A może jednak cos innego sie za tym kryje???
A jeżeli wybraliscie zycie singla to tesknicie czasami za plusami i minusami bycia w związku???
W moim przypadku miłosc do drugiej osoby (oczywiście nie mam tu na mysli moich najblizszych..rodziny itp)nigdy nie odgrywała wasznej roli w zyciu...
jakos nie potrawiłam znalesc tego jedynego...który warty był uczucia...
A moze po prostu...nie chciałam dostac tego, czego sama bałam sie dać???
Samotność zabijałam nauką...
I oczywiście rozrywką...na imprezach byłam adorowana przez płec przeciwną...wiec raczej czułam sie zawsze dowartościowana...nie było mi potrzebna do tego obecnośc''tego jedynego''
I tak czas szybko leciał...do momentu kiedy po prostu niespodziewanie sie zakochałam...
Hmm...kochałam naprawde szczerze...ale wybrałam wolnośc...
Nie potrawie przystosować się do bycia w związku...
Po prostu...czuje sie lepiej sama...
Czasami brakuje mi kogos przy swoim boku...
Ale tesknota szybko mija...
Mam swoje plany, marzenia....i dzięki nim zawsze odnajdę cel w zyciu...i to własnie spełnianie owych marzeń krok po kroku daje mi szczęście...
A jak jest z wami...z innymi singlami??