Sesja

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
Czy obowiązkiem każdego wykładowcy jest przeprowadzenie egzaminu w sesji podstawowej (w czerwcu) i poprawki w sesji poprawkowej (we wrześniu)?? Czy to samo tyczy się zaliczenia, czy tylko egzaminu??

Czy wykładowczyni miała prawo zrobić pierwsze zaliczenie przed sesją, a poprawkę w sesji podstawowej (a w dodatku w środku tygodnia w godzinach porannych dla "studenta niestacjonarnego "), nie zgłaszając tego w dziekanacie ??


Znęca się nade mną i nie tylko mną wredna, podła baba. Mam już dość łykania tabletek na ból brzucha i picia rano meliski. Jak mam iść na jej zajęcia to robi mi się nie dobrze! Tego nie da się wyrazić w słowach, w życiu, ale to w życiu jeszcze nigdy nie bałam się tak żadnych zajęć. Po ćwiczeniach z nią człowiek jest wykończony (dosłownie) WYKOŃCZONY PSYCHICZNIE, bo siedzieć w stresie przez 3 godziny i pracować jak maszyna ciężko jest wytrzymać. Człowiek tylko siedzi i cierpliwie znosi jej krzyki :niepewny:


No dobra wytrzymałam 3 semestry, został jeszcze 1 (czyt. aż 1) i mam dość, na prawdę mam już dość....

Do rzeczy: chcę napisać skargę, opisać w/w sytuację i dodać do tego odp na powyższe pytania... tylko nie wiem, czy mogę....Czy ona złamała regulamin, robiąc nam zaliczenia "jak się jej podoba" ??


Proszę poradźcie coś :smutas:
 

justyna888

Nowicjusz
Dołączył
17 Marzec 2009
Posty
132
Punkty reakcji
2
Miasto
kraków
Nie złamała regulaminu , ma prawo ustalic egzamin kiedy chce.Radze nie pisac skargi bo bedziesz wieczna studentka z tego przedmiotu. U mnie too np egzaminy przeprowadzaja tak ze 2 terminy w pierwszy tydzien sesji i tak ze w poniedzialek i srode , a 3 termin juz ostateczny w 2 tydzien sesji w poniedzialek . A powinny byc wykorzystane 3 tygodnie sesji w czerwcu , lub 2 terminy w czerwcu i 1 we wrzesniu i jakos skarg nie piszemy
 

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
Trochę może się źle wyraziłam. Nie chcę napisać skargi, że robi nam w takich i takich terminach egzaminy. Chcę tylko opisać jak wyglądają nasze zajęcia i jak się ta osoba zachowuje względem nas. Jak my czujemy się na tych zajęciach, no bo jakby nie patrzyć płacimy za szkołę i czegoś od niej wymagamy. Nie chcę siedzieć jak idiotka i słuchać jak ktoś na mnie za przeproszeniem "mordę drze".Chcę tylko, by dyrektor głośnio i wyraźnie przeczytał jej to twarzą w twarz, by poczuła się upokorzona i być może zmieniła podejście do nas, ale w to drugie akurat wątpię.

Nie jestem na tyle głupia, by podpisać się własnym nazwiskiem pod skargą. Chce to zrobić anonimowo i wysłać pocztą nawet z innej miejscowości. Dużo osób jej się boi i nikt nie ma odwagi zgłosić tego w dziekanacie, wiadomo nikt nie chce być wiecznym studentem. Chcę napisać prawdę tyle.


A wracając do tych terminów, to czy studiujesz w systemie zaocznym, że ustalają Ci takie terminy? No chyba, że masz na godz 16,17 nie wiem 19?? to wtedy się nie dziwie, wiadomo dogadać zawsze się można. Ale o godz 9??? Nie każdy ma taką pracę, by się zwolnić lub wziąć w tym dniu urlop.
 

justyna888

Nowicjusz
Dołączył
17 Marzec 2009
Posty
132
Punkty reakcji
2
Miasto
kraków
Na dziennych jestem , ale ten przyklad tylko tak podalam ze taki profesor moze robic co chce i ustalic termin egzaminu odrazu na nastepny dzien .Kolezanka mi opowiadala jak sie jedna profesorka caly czas wydziera na nich wszystkich , jest jej promotorka i teraz az sie boji pojsc pokazac prace co sie nie wydrze jak zada jakies pytanie , ktore ona uzna sobie za oczywiste i nic nie moga zrobic. No ale widze, ze pracujesz w dodatku placisz im za to wiec to troche zmienia . Sa to studia wieczorowe? A to nie mozesz ten raz zabrac wolnego w pracy? Zaliczysz to sobie i bedziesz miec z nia spokoj :) Jesli wyslesz anonimowo to nie wiem czy podejda do tego powaznie . Co innego gdybyscie jakies pismo dali pod ktorym podpisalby sie caly rok i najlepiej jak to juz zdacie :D
 

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
Są to studia zaoczne tzn. piątki od godz. 16, soboty i niedziele co 2 tygodnie lub czasem częściej. Dlatego dziwię się, bo dotychczas żadnemu wykładowcy nawet nie przyszło na myśl, by egzaminować nas w środku tygodnia o takiej godzinie (a kończę 2 rok). Nie wiem, czy tylko u mnie tak wyjechała...

A jak myślisz justyna888 mogą sobie olać taką skargę anonimową?? Wczoraj miałam takiego nerwa, że w 5 min bym wszystko napisała <_< Dziś już mi trochę "troszeczkę" przeszło. U niej sukcesem jest zdać na 3.5 nawet, także nie wiem czy tak szybko będzie "z głowy" :niepewny:

Co innego gdybyscie jakies pismo dali pod ktorym podpisalby sie caly rok i najlepiej jak to juz zdacie :D

Sarkazm ?? :] Pisaliśmy na pierwszym roku o zmianę wykładowcy, ale jak stwierdził dyrektor to za dużo osób już ją zmieniło, i kogoś musi uczyć, bo nie mają więcej nauczycieli...

No niby mogę wziąć ten jeden dzień urlopu, ale co by było gdyby nam tak więcej dni wybrała? Prędzej, by mnie z pracy zwolnili lub urlopu by zabrakło, niż bym u niej to zaliczyła ehhh...
 
Q

quid pro quo

Guest
Prawda jest taka, że studia zaoczne... to studia, a więc albo praca, albo studia. Jeżeli wykładowca nie pójdzie na rękę, to macie pecha. Można kłócić się wówczas, kiedy np. zajęcia odbywałyby się w tygodniu, ponieważ na umowie z Uczelnią jest napisane, w jakie dni odbywają się zajęcia. Jak nie ma informacji, w jakich dniach mogą być przeprowadzane egzaminy, to już wszystko zależy od wykładowcy.
 

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
Czyli nic się nie da zrobić?? Nie no, nie wierzę przecież wybierając studia zaoczne, właśnie wychodzimy z takiego założenia, że nie "albo albo"..."albo studia albo praca", tylko to i to...chyba w końcu po coś jest ten system... Nie chodzi mi o napisanie skargi, ze Pani X zrobiła nam tak egzaminy, zależy mi na tym, by dać jej popalić, tak żeby ze wstydu się spaliła przed dyrektorem,a ta "przesunięta sesja" miała być tylko kolejnym argumentem na jej niekorzyść .... przecież tak nie może być...Myślicie, że to głupi pomysł? :przewraca:
 
Q

quid pro quo

Guest
Oczywiście, możesz pisać skargi itd., ale jak widzisz, nie jesteście pierwsi.
Nie wiem, czy jesteście zgraną grupą, ale jak np. na zajęciach wszyscy robią wszystko, tylko nie "udają", że uważają na zajęciach, to potem wykładowcy się wkurzają. To samo tyczy się ćwiczeń, kiedy nikt się odzywa. Warto więc "dzielić" się w grupie, aby na każdych zajęciach ktoś coś mówił.
Został Ci jeden semestr, więc radzę odpuścić, tym bardziej że nie widać inicjatywy grupy, a jedynie Twoją.
 

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
A dlaczego nie widać inicjatywy?? --> bo reszta po prostu się boi, cieszy się, że ma tą często niezasłużoną 3, bo stać ich na więcej. Nieliczni tylko walczą i nic to im nie daje, zazwyczaj kończy się słowami "idziemy do dyrektora" --> nie lubię tego słowa ale ŻAL, po prostu ŻAL. Jak można w taki sposób zwracać się do studenta. No okej rozumiem, mam te 22 lata, dla niej jestem gnojem, no ale sorry w naszej grupie są osoby po 30 parę lat. Zero, ale to zero szacunku!

Grupę mam bardzo zżytą, robimy wszystko. Ta baba to "terrorystka", jak można ciągle wrzeszczeć (i nie za to,że ktoś udaje, że się uczy) przecież to psychikę zdziera.Ja się jej po prostu boje. Nawet jak nie ma racji, nie przyzna się nigdy do błędu, trzeba kiwać głową i przytakiwać. Przed wejściem na salę padają słowa: "Pamiętajcie, tylko spokój nas uratuje!" no i działa, ale tylko czasami.

To samo tyczy się ćwiczeń, kiedy nikt się odzywa. Warto więc "dzielić" się w grupie, aby na każdych zajęciach ktoś coś mówił.

Już ona nas nieźle podzieliła, praktycznie średnio co 4,5 min każdy się wypowiada. Działa to na zasadzie kolejki, nikt nie zostaje pominięty. Trzy minuty na zastanowienie się nad zadaniem, i jedziemy po kolei. Przerabianie książki na akord.Na pierwszym roku dostałam z egzaminu 4, ale wg niej i tak nie zasłużyłam.
Po prostu nie zasłużyłam, bolało, bo nawet nie ściągałam.

I co Twoim zdaniem jest to normalne zachowanie?
 
Q

quid pro quo

Guest
To jest dewaluacja szkolnictwa wyższego. Prawdziwi naukowcy byli w czasach dwudziestolecia międzywojennego.
No właśnie. Nie zgodzę się, wygląda na to, że nie jesteście zgraną grupą, gdyście byli, to wykładowcy nie tylko są mniej "ostrzy" wobec takich grup, ale po prostu na mniej sobie pozwalają. Często jest u mnie tak, że u tej samej osoby my mamy luz, a pozostali lipę totalną.
Widzę, że masz "charakterek", ale w takich sytuacjach trzeba mieć doświadczenie. Pamiętaj, że to bądź co bądź, ale jednak pracownik naukowy i umie odpowiednio sprowokować itd. Powiesz coś nie tak np. przy świadkach i będziesz miała problemy.
Na studiach nie mam takich problemów, ale już w szkołach "niższego rzędu" walczyłem o swoje prawa, kiedy inni odpuszczali i zawsze wychodziło na moje, więc wiem, o czym piszę :)
Ale w szkołach klasy są mniej zgrane, uczniowie "boją się" nauczyciela; na studiach jest już inaczej, jesteśmy dorośli, nie ma nad nami rodziców, którzy ciągle powtarzają "nie wychylaj się".

Niech ktoś ją nagra i wrzuci na YT :D, bo jestem ciekaw, jak to wygląda.

Nie, oczywiście, że jest to zachowanie, na jakie nie powinien sobie pozwolić żaden, podkreślam, żaden nauczyciel akademicki, ale nie takie cuda się u nas dzieją.

A tak poza tematem, co to za przedmiot?
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Eeetam. Luzu więcej.
Miałem mniej więcej taką wychowawczynie i nauczycielkę matematyki w liceum. Oberwało się 2-3 ciekawymi wyzwiskami, dostało "lufe" przy tablicy czy odpowiedzi ("spiewaniu") i tyle.
Jak szła korytarzem po dzwonku na zajęcia to podrzucała sobie kluczami. Trzeba było stać przed salą na bacznosć z wyjętymi zeszytami i książkami. Na początku to niemal wszystkim ręce się zaczynały trząsć na gdy było słychać jak idzie. Z biegiem czasu 99% się jednak niemal całkowicie uodporniło.
Pomysl sobie - niektórzy dla takiej dawki adrenaliny skaczą na bungee, uprawiają rozmaite sporty ekstremalne, a ty masz to za darmo :) Ja gdy tak sobie pomyslałem całkowicie przestałem się przejmować tym.

Na studiach z fizyki miałem takiego profesora, ale już uodporniony byłem całkowicie.


Co do jakis tam nieuczciwych zachowan, glupich i problematycznych terminach - zawsze takie mendy wsrod wykladowcow znajdują się niestety. Szczescie jak ma sie ich przez 1 semestr tylko.
Skargi - wszystko zalezy jak z władzami uczelni się taka osoba lubi. W zasadzie od niczego innego.
U mnie na uczelni nawet w gazetach o jednym wykladowcy pisano (2 artykuly chyba) i nic to nie dalo (pseudo - Szatan :) )

Ale gdy ja studiowałem to już paru wykładowców wyhamowało, paru władze utemperowały gdyż wystąpił pewien słynny epizod z siekierą (zaatakował profesora, jego ranil, chyba zabil jakiegos pracownika technicznego który mu pomóc chciał).

Generalnie - co cie nie zabije to wzmocni. Pamiętaj o tym.
 
Q

quid pro quo

Guest
Tak, tylko że ktoś skacze na bangee raz na jakiś czas. Zbyt duża ilość stresu czy adrenaliny szkodzi zdrowiu. Największe nadużycia są właśnie poniżej studiów. Oj, jakby na mnie jakiś nauczyciel nakrzyczał, to przeprosiny na piśmie :D by na pewno miał gwarantowane. Miałem podobną sytuację, że pewna nauczycielka na mnie nakrzyczała. Wysłuchałem pokornie i wyszedłem z klasy. Poszedłem do znajomego psychiatry i napisał mi, że takie zachowanie zachwiało mój ład osobowościowy, że straciłem zaufanie wobec autorytetu nauczyciela itd., później poszedłem do rodzinnego i zwolnienie na powyżej 7 dni. Później napisałem pismo do dyrektora o to, aby zbadano tą sprawę, w tym "zdolności nauczycielki do wykonywania zawodu". A ta nauczycielka to była straszna cholera, stara panna i takie tam, więc jakby ją zbadano, to mogłaby być lipa. Jak się sprawa zakończyła? Ugodą, gdzie na piśmie otrzymałem przeprosiny :D To były czasy. Tak stałem się bohaterem w pieszych miesiącach w nowej szkole. A koledzy z klasy mi dziękowali, bo w innych klasach nadal miała jazdy. Trochę takich akcji miałem, ale zawsze kończyło się na moją korzyść. Gdyby więcej osób tak postępowało, to może w końcu nauczyciele zrozumieliby, że to nie jest łatwy kawałek chleba i nie każdy nadaj się na nauczyciela. Nie mam jakiś większych żalów do nauczycieli w ogóle, ale niektórzy nauczyciele doprowadzali innych wręcz do załamań nerwowych (nawet autorka tematu brała leki...), a to już jest wg mnie zachowanie poniżej poziomu i takie osoby nie mogą nazywać się nauczycielami.
Ale cóż, taki już jestem :D Tylko że ja do takich spraw podchodziłem na luzie :) i tu jest różnica.
Ale wrzucenie "luzu" jest najlepszą metodą.
Nie ma się co za bardzo zamartwiać.
Np. nie przejmowałem się ocenami na świadectwie ukończenia liceum, mimo że nawet interweniowano u moich rodziców (cóż, to, co powiedzieli było najlepsze: "przecież ma 18 lat", a mina nauczycieli była bezcenna) za bardzo w ogóle się nie przejmowałem - 60% obecności na zajęciach itd., a wynik z matury najlepszy chyba w historii szkoły :D więc luz.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Ej no, bez przesady. Ja tej nauczycielce jestem wdzięczny (już wtedy swiadomie tak podania skierowałem zeby na nia trafić). Była wymagająca, a trochę takiej zaprawy na pewno każdemu dobrze zrobi. Drugi raz również jak najbardziej do niej bym poszedł.
A donosy to cos stanowczo nie w moim stylu. Jak żyje nie musiałem jeszcze na nikogo donosic.

A krzyki są niczym wartym uwagi. Dobrze jest w życiu trafić na takiego nauczyciela (jak nei do wojska) żeby to sobie uswiadomic. Jak już się uswiadomi, to stres mija i stajemy sie mocniejsi psychicznie.
Nie licząc sytuacji w której wybierane były osoby do odpowiedzi, a sie nic nie umialo, czy sprawdzala zadanie domowe, a sie nie zrobilo 10 z 50 zadan, za co groziło nawet 10 jedynek (a czegos zawsze brakowalo). Taki stres również jednak wzmacnia pod warunkiem, że uswiadomimy sobie, że to nas wzmacnia. Miło to dzisiaj wspominam.
 
Q

quid pro quo

Guest
A ja wolę inne sposoby nauki. Najlepiej sam się motywuję. Irytuje mnie to, że ktoś mi mówi nie tyle, co mam robić, ale jak. Mam się nauczyć na sprawdzian? Ok, nie chodzę na zajęcia, ale na sprawdzian będę umiał. W czym problem?
Ponadto istniała nierównowaga - ona mogła na mnie krzyczeć, a ja nie. Donos nie donos, ale gdybym zrobił to samo, to ja bym oberwał u dyrektora, bo w takich sytuacjach "daje się wiarę" nauczycielowi, więc obrałem taką strategię, bo musiałem mieć dowody.

Z dzisiejszego punktu widzenia, nie żałuję :) Walczenie o swoje prawa pozwoliło mi wiele w życiu osiągnąć.
Niemniej na swojej drodze edukacyjnej trafiłem na kilku świetnych pedagogów i dla takich osób mam szacunek, nawet jeżeli nie zgadzałem się z ich oceną mojej wiedzy, to szanowałem ich ocenę i nawet nie starałem się "podwyższać" oceny.

Według mnie nauczyciela nie powinno się ani lubić, ani bać, ale szanować jako osobę, która przekazuje nam wiedzę. Od wychowywania są rodzice, ale to tylko moje zdanie, bo jak widać szkoła óczy i wyhowóje :D
 

dihenbahen

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2009
Posty
63
Punkty reakcji
1
O rany żeście się rozpisali,od czego ja mam teraz zacząć ? :] Ok po kolei...

A właśnie nie napisałam o jaki przedmiot chodzi- język angielski, ale nie do końca można tak go nazwać.... Kobieta jest rodowitą Rosjanką i niektóre słowa muszą być czytane tak, jak ona sobie tego życzy, bo jak twierdzi przez tyle lat nas nikt porządnie nie nauczył...pfff....szkoda gadać. Mało tego potrafi nieźle wypowiadać się na temat Polaków, ostatnio stwierdziła,że jesteśmy fałszywym narodem, no ale dobra szkoda miejsca na forum. Takich ludzi nie powinno się słuchać.
Jesteśmy zgraną grupą, a zazwyczaj obrywamy za to,że jeden staje w obronie drugiego...to jest taki główny powód.

No właśnie opisujecie podobne sytuacje ze szkół "niższego rzędu", ale na studiach nikt z Was podobnie nie miał. A dlaczego? Nie mogę zrozumieć dlaczego nic, ale to nic nie można zrobić w tym kierunku. Przecież to nie jest normalne zachowanie,a kobieta sama powinna poczuć się chociaż raz tak jak my (w sumie to wątpię żeby dyrektor się na nią darł :/, ale sam wstyd i upokorzenie by wystarczyły).

Jednak daliście mi trochę do myślenia i po głębszych namysłach stwierdzam, że nie warto "brudzić sobie rąk" tą babą. Nie zapomnę o niej na pewno na ostatnim roku, po wystawieniu ocen i upewnieniu się,że nie mogą ulec już zmianie podejdą i powiem jej spokojnie parę słów w twarz. Opowiem jak czułam się na jej zajęciach...Chociaż nie wiem, czy po czwartkowym egzaminie nie wytrąci mnie z równowagi. A czuję,że jest gotowa nie zaliczyć mi tym razem przedmiotu. I na co mi taki beznadziejny warunek :niepewny:
W dodatku z 1 pkt ECTS !
Niech ktoś ją nagra i wrzuci na YT :D, bo jestem ciekaw, jak to wygląda.
Miałam taki zamiar, ale stchórzyłam :kropla:

Pomysl sobie - niektórzy dla takiej dawki adrenaliny skaczą na bungee, uprawiają rozmaite sporty ekstremalne, a ty masz to za darmo :)
Addam... zdanie Ci wyszło świetne :D ,ale wystarczy,że mam stresującą pracę i na prawdę nie potrzebuję dodatkowej adrenaliny...

" Wrzucenie luzu jest najlepszą metoda" ,ale dużo też zależy od psychiki człowieka, bo ja dla przykładu stresuje się o byle co i na prawdę ciężko traktować mi to w formie luzu. Nie lubię jak ktoś na mnie krzyczy.

quid pro quo
szanuje ją, bo gdyby tak nie było już dawno odpyskowałabym lub trzasnęła drzwiami, ale nie tak mnie rodzice wychowali.


Miałem podobną sytuację, że pewna nauczycielka na mnie nakrzyczała. Wysłuchałem pokornie i wyszedłem z klasy. Poszedłem do znajomego psychiatry i napisał mi, że takie zachowanie zachwiało mój ład osobowościowy, że straciłem zaufanie wobec autorytetu nauczyciela itd., później poszedłem do rodzinnego i zwolnienie na powyżej 7 dni. Później napisałem pismo do dyrektora o to, aby zbadano tą sprawę, w tym "zdolności nauczycielki do wykonywania zawodu". A ta nauczycielka to była straszna cholera, stara panna i takie tam, więc jakby ją zbadano, to mogłaby być lipa. Jak się sprawa zakończyła? Ugodą, gdzie na piśmie otrzymałem przeprosiny :D To były czasy.
Nie no niezły agent :)

Dzięki za rady! Ok zobaczymy, co będzie się działo w ten czwartek :niepewny:
 
Q

quid pro quo

Guest
Cóż, często uczelnie "trzymają" zagranicznych wykładowców, aby pokazać, że są "międzynarodowe" itd. :D
Ale gdyby Ci starczyło odwagi po skończeniu studiów, aby iść i jej powiedzieć spokojnie po prostu, że bardzo się stresowałaś na jej zajęciach, to myślę, że to byłoby bardzo dyplomatyczne podejście. Dałoby jej do myślenia, no chyba że to jakaś ruska agentka :D i wykańcza psychicznie Polaków.
 

anihc

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2009
Posty
177
Punkty reakcji
10
A czy ta Pani czasem nie ma na imię Natalia? :niepewny:
 
Do góry