Osoba chora która nie może pracować i nie pracuje z definicji jest darmozjadem... Problem "społeczny" (bo osoba chora już swój osobisty problem ma) pojawia się gdy inni muszą na niego płacić, chociaż nawet nie wiedzą o jego istnieniu...
Tak czyli pomijamy okres np. 25 lat pracy i pieniędzy oddanych do budżetu naszego kochanego państwa; po tych ciężkich latach pracy nazywamy taką osobę darmozjadem, gdyż dostaje ona w końcu pieniądze od państwa (po krętej drodze załatwiania tony papierów), które o dziwo sama tam wpłacała? I jej najbliżsi też płacą podatki. Możemy sobie tak spekulować, ale prawda jest taka, że wszyscy płacą do tej samej instytucji, a to ta instytucja decyduje co z naszymi pieniędzmi robić. Polska pod tym względem niestety kuleje... Raczej amputowano jej nogi i wkopano w ziemie, więc szkoda o tym gadać. Ale nie możesz sobie powiedzieć, że twoje czy kogoś pieniądze idą na tą osobę. Nie. To środki z budżetu państwa, a nie konkretnie akurat twoje pieniądze. Obowiązkiem obywateli jest utrzymywanie budżetu państwa (szkoda tylko, że nasz lubi te pieniądze tylko wchłaniać od obywateli).
Zastanawia mnie czy w sytuacji gdybyś Ty musiał skorzystać z tych pieniędzy skorzystać to uważałbyś siebie za darmozjada? Czy odmówiłbyś wzięcia tych pieniędzy?
I osobista sprawa:
Jeśli moje pieniądze miałyby iść na osobę, której życie dokopało i niestety nie może na siebie zarobić i musi korzystać z naszych podatków, to jestem jak najbardziej za. Życie go nie oszczędziło, ma taka osoba problem i nie nazwałbym jej darmozjadem. Tylko osobą, która cierpi i wolałaby sama na siebie zarabiać, ale niestety musi korzystać z pieniędzy danych z podatków. Większość ludzi nie przymuszona podatkami nie płaciłaby na takie cele. A tak dzięki przymusowi uczciwi ludzie mogą liczyć na tą znikomą pomoc, a Ci mniej wykorzystać niestety dla powiększenia swojej kieszeni.