Hmm...to co opisze moze nie jest rodzinna tragedia,ale moja, przez ktora bardzo długo nie moglam dojsc do siebie... A bylo to tak ze od "piaskownicy" kumplowałam sie z dwoma dziewczynami.. (nie chce pisac prawdziwych imion wiec bedzie to Aska i Kaska-dla rozroznienia) Były siostrami - jedna w moim wieku a druga rok starsza. Bylysmy bardzo zzyte i spedzalysmy ze soba duuzo czasu. Po kilku latach (mialam wtedy ok 14 lat) one zaczeły gustować w starszych (duuzo) mezczyznach, umawiac sie z nimi ,wyciagac od nich pieniadze itd. Mi to sie nie podobalo..mowilam im otwarcie co o tym sadze,ale one mowily,ze to nic zlego,ze maja takie powodzenie (bo sa rzeczywiescie ładne) i ze nalezy to wykorzystac. Zaczeto mowic o nich,ze sa dzw***mi wszyscy znajomi sie od nas odsuneli, nawet ci z klasy. Wiec mogłysmy liczyc tylko na siebie. Chcialam odejsc od nich bo bylo coraz gorzej..nawet ich mama robiła "to" za pieniadze (a ma meza) Mialam problemy w domu , bo mama w ogole nie chciala ze mna rozmawiac,ze mam takie towarzystwo,brat i siostra wysmiewali sie ze mnie... Czulam sie strasznie i odtracona, bo słyszalam tylko krytyke na swoj temat od mamy..mialam do niej zal,ze mowi o mnie takie rzeczy, a nie wie co dokladnie sie dzieje, ze chcialam od nich odejsc.. i ze nie probowala pomoc.. ;( Kilka razy probowalam sie otruc, przestalam jesc... Meczylam sie z tym rok..wiedzialam,ze musze cos z tym zrobic, a nie mialam na kogo liczyc... We wakacje powiedzialam im ze nie chce z nimi gadac (pomyslalam ze wole siedziec sama w domu niz z nimi gadac) kiedy wszyscy sie o tym dowiedzieli zaczeli odzywac sie do mnie ... czulam sie kochana,potrzebna... Znalazlam duzo znajomych, chlopaka, ktorego kocham za to ze jest a nie za to,ze cos ma. Minelo juz 3 lata i jest dobrze
Z rodzinka ok sie dogaduje i jest fajnie
I stalo sie cos jeszcze, jak kumplowalam sie z nimi, ale pozniej opisze...
To bylo jeszcze jak sie kumplowalam z Aska i Kaska. Kaska- rok starsza umowila sie z takim kumplem, ktory mieszkał od nas 18 km. Mialam wtedy 14-15 lat. Byla juz godz 23 wiec wiedzialam,ze mama mnie nie pusci o tej godzinie nigdzie. Bardzo zalezalo mi na tym, bo Kaska powiedziala mi ze tam bedzie Arek-chlopak, ktorego kochalam (i to bardzo dluugo) Postanowilam isc do domu, isc do pokoju udawac ze spie i pozniej w nocy po cichu uciec z domu..I tak zrobilam...Do ich miasta mial zawiesc nas chlopak Aski (ona miala 14-15lat a jej chlopak 21) a pozniej mieli nas odwiesc chlopacy Arek i ten co sie z nim umowila Kaska. Pojechalismy... chlopak Aski wysadzil nas koło pewnego hotelu i odjechał.. My czekałysmy na naszych "kochanych kolegow" Mineło juz 2 godz a oni nie pojawiali sie i nawet nie odbierali tel.. Nie wiedzialysmy co robic..srodek nocy,nie bylo czym wrocic.. a ja musialam byc na 6 rano w domu,bo tata szedl do pracy i zobaczyłby ze mnie nie ma.. Wiec szłysmy poboczem dosc ruchliwej ulicy do domu... Zatrzymal sie samochod..a wnim 4 chlopakow.. Spanikowalam i ucieklam w krzaki (bo w poblizu nie bylo domow) Pamietam..zielone BMW-nie zapomne do konca zycia.. ;( Wyszed chlopak..wysoki..nawet ladny usmiechniety... zapytal podrzucic?Gdzie tak same po nocy chodzicie?? Wsiadajcie, podzuce Was przeciez strach tak chodzic droga po nocy!? Kaska wsiadla..Aska tak samo..a ja poszlam za nimi... A w srodku zobaczyłam jeszcze 3 innych kolegow.. Bylam wszoku... Ruszylismy....a usmiech kierowcy zamienil sie w ryczacy smiech.... jego slowa slysze jeszcze dzis...
"Ogladałyscie 997?? bedziecie sławne" albo :W bagazniku mamy sprzet,łopatki i te sprawy...ale najpierw sie zabawimy!" ..i ten okropny smiech... Zaczelam plakac i krzyczec "Dlaczego ja mamy nie słuchalam,ze nie jezdzi sie z obcymi" W koncu skrecili w mala uliczke do lasu... kiedy jechalismy ja otworzylam drzwi i powiedzialam ze skacze... jeden z nich ( pasazer) zlapal mnie za reke i zaczal krzyczec na kierowce ze ma zatrzymac sie..ale on tylko smial sie..Pasazer zlapal za kierownice i on zwolnil..... Wtedy ja wyskoczylam i zaczelam uciekac...Nie pamietam jak one wyszły..wiem tylko tyle z opowiadan Aski,ze jeden (ten co siedzial z tyłu) zlapal ja za kurtke i nie chcial puscic wiec kurtke sciagla... i szłysmy przemokniete polami..nie wiedzac gdzie droga do domu... Kaska raz prawie zemdlala, bo cos poruszylo sie w krzakach..Szlysmy torami..polami...lezalysmy na jakiejz\s zgniliznie (bo co samochod jechal to kladlysmy sie) Bylam pocieta od kukurydzy.przemoknieta i rozczesiona. O ok 5 byłysmy 3 km od domu uradowane i wtedy zjawili sie oni..tzn Kaska zauwazyla i weszłysmy w rzepak.... Wiedzieli gdzie mieszkamy bo Aska im mowila gdzie maja nas zawi9esc.. Przed 6 bylam w domu...nie moglam spac..balam sie przez tydz wyjsc z domu,bo wiele razy widzialam ten samochod jak jezdzil...przestrzegam was..nie robcie tego bledu co ja..mozecie pozniej zalowac..ja juz to wioem... ;(
Teraz zdaje sobie z tego sprawe,ze moglo sie stac najgorsze i ze zycie zawdzieczam pasazerowi..chociaz on okazal troche litosci i dzieki niemu udalo mi sie uciec...Opowiedzialam mamie o tym dopiero w tym roku,bo bardzo sie balam o tym mowic,ale zrozumiala mnie i wie,ze rozumie swoj blad..