Rodzinne Tragedie

Alexisss

Nowicjusz
Dołączył
3 Sierpień 2006
Posty
107
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Happyland
Tak, chowamy je głęboko w sobie. To nas strasznie męczy, chodzimy z problemami i tłumimy w sobie... Ale jestem zdania, że trzeba o tym mówić, szczególnie zaufanym osobom. Ja też się zdobędę na to, by powiedzieć mojemu chłopakowi co przeszłam. Myślę, że będzie mi lepiej, ale boję się Jego reakcji :(
 

motylek99

naćpana marzeniami.
Dołączył
13 Lipiec 2006
Posty
4 203
Punkty reakcji
0
Wiek
32
alexisss ja np. nie mam az takich tajemnic rodzinnych tak skrywanych gdzies gleboko gdzie nikt o niczym nie wie itp...jedynie brat mojego ojca byl alkoholikiem rodzina od niego odeszla i zostal sam pewnego dnia mial wypadek przycinal galezie przy jabloni i spadl z wozu i wtedy jego "koledzy" zaczeli go szarpac a sami tez pijani byli(zamiast zadzwonic po karetke to chcieli go przeniesc) gdyw koncu erka przjechala wujek byl w b. ciezkim stanie..mial naderwane uszy itp. w srode zaczelo mu sie poprawiac juz mogl normalnie jest itd.pamietam ze w ten dzien strasznie chcialo mi sie spac a na drugi dzien mialam jakis wazzny sprawdzian i jak ja zasnelam to byl telefon ze on nie zyje...ja nic nie wiedzialam normalnie poszlam do szkloy jak wrocilam babcia kazala mi wylaczyc radio bo mowi ze skoro jest zaloba w rodzinie to nie powinno sie az tak glosno sluchac itp. i ja wtedy ze jaka zaloba i ona mi o tym nie powiedziala....wujek byl mlody mial kolo 45lat strasznie mi smutasno :(
 

Rokita

rawwwwrrr.. xD
Dołączył
4 Marzec 2006
Posty
3 053
Punkty reakcji
0
Wiek
17
Miasto
stąd.
motylek99 bardzo mi przykro z powodu wujka :(
Ja niedawno straciłam dziadka. :( Był on chory na raka krtani,
nie chciał podjąc sie operacji i zmarł. Tez dowiedziałam sie o tym przypadkiem, ze zmarł. :( Nikt mi nie powiedział, dopiero pozniej
się wygadali :( .
 

Wolf of Desert

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2006
Posty
113
Punkty reakcji
0
Wiek
38
Miasto
Wolfenstein ==> Wilcza obok Gliwic
:niepewny: :)
Mówiłem, Ci Najdroższa, że nie musisz sie bać mojej reakcji, znam ten świat i nic co ludzkie nie jest mi obce. A moja miłość do Ciebie jest prawdziwa i nie zmieni sie pomimo dramatycznej historii. Lecz obawiałem sie, ze ta historia nałoży na moje barki "cień odpowiedzialności". I tak też się stało, ale się na to zgadzam i traktuje to jako kolejne wyzwanie, które poprowadzi mnie do szczęscia z Tobą. :p
Ja też mam w mojej rodzinie może nie tragedie, ale problem rodzinny, który sie ciągnie od samego początku. Nadmierne spozycie alkoholu i palenie papierosów :zly: <_< przez mojego ojca spowodowało we mnie radykalny sprzeciw wobec jakichkolwiek używek. A to z powodu, ze te substancje niszczą to co piękne w rodzinie. <_<
 

Łukasz789

Nowicjusz
Dołączył
29 Sierpień 2005
Posty
439
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
Kraków
No to kolej na mnie , w mojej rodzinie w sumie poczawszy od mojego ojca ( czyli dośc krotko), jeździ się na poczatku brawurowo az do pierwszego wypadku, niestety, zawsze ktos musi ucierpiec .Mój ojciec zawsze ostrzegal mnie żebym nie jeździl za szybko.Jego kilku kolegów zginęlo przez to osieracając dzieci i zostawiając zony .Ponieważ , teraz to jakieś 30 lat temu mial wypadek gdy przejechal po lezacym na jezdni pijaku. Nic temu pijakowi złegio sie nie stalo mial tylko peknieta miednice i chyba zlamane kilak zeber. Ja go nie sluchalem , jak to mlody.Ojciec wyjechal na pół roku do Stanów zostałem tylko ja , matka i mój brat.prawo jazdy nie mialem dlugo , kilka miesięcy.Matka z bratem wyjechala na kilak dnii do rodzinny.Ja mailem wolny dom i samochód w garazu.Nie potrafie napisac co bylo dalej ...Wziolem go i pojechalem po owczesna dziewczyne, potem pojechalismy do znajomych .spędzilismy tam kilka godzin było juz dobrze po pólnocy , więc postanowilismy wrocic do domu . Jechalismy w nocy po drodze gdzie rosly topole. Nagle przedemna zobaczyłem inny samochod na moim pasie , wyjechala zaraz za zakrętu gdzie wyprzedzał inny samochód Bylo to bardzo blisko mnie jakieś 10-20 metrów a do tego bylo zaraz po deszczu. Gdybym nie odbil kirownica to poszlibysmy na czołówke. Nie mialem szans wychamowac bo prędkośc mialem za duzą ( ok 80-90km/h, w tej odleglości nie wyhamowalbym i jeszcze na sliskiej na wierzchnii, oczywiście zaczolem hamowac ale jedynym wyjściem w tej sytuacji był powrot tego samochodu na jego pusty pas. Ja nie moglem wjechac na niego bo bym sie zderzyl z samochodem ktory on wyprzedzał). Strzelilem w drzewo , auto bylo doszczetnie skasowane. Tamci nawet nie zahamowali , pruli caly czas , krotko mowiąc uciekli .A Basia bo tak miala na imie zginęla na miejscu. Byłem trzeźwy, to jedyne pocieszenie, nigdy nie siadam pijany za kierownica zwlaszcza po tym.Nie potrawie sobie tego wybaczyć.To wszysko moja wina , moglem nie brac tego samochodu , ale ja poprostu chcialem zaszpanować. Byłem tylko trochę poobijany , nawet wstrząsnienia mózgu nie mialem. A ona zginęla na miejscu , wedlug policji nie miala żadnych szans, aja postapilem slusznie robiąc ten manewr, bo inaczej zginelibysmy obydwoje.Przez wiele miesięcy nie wiedzialem jak mam zyć, zastanawialem się czy nie popelnic samobojstwa. to co mnie spotkalo niech bedzie przestroga dla innych , nie robcie glupstw. Życie ma się tylko jedno a tak łatwo je mozna stracic. Jesli chodzi wam , czy udalo sie zlapać tego pirata drogowego , to niestety nie.niektorzy mowią ,ze był to syn jakiegos radnego z Wieliczki razem z kolegami .niestety nic mu się nie udalo udowonic , wyparl sie tego że wogóle gdziekolwiek tego dnia wyjezdzal , a w ogólnym przerażeniu nikt nie zapisał jego numerow rejestracyjnych. Wtedy najbardziej bolał mnie smiech tego faceta , ktory smial sie ze wszystkich i nie mail żadnych wyrzutów. Niewiele osob do tej pory wie o tym do czego doszło tamtej nocy.Nawet nie wiem czy moj ojciec wie dokładnie o wszyskim , najchetniej to nawet matce nie chcialem o tym mówic , ale musialem. Rodzice Basi na poczatku chcieli mnie zabic , ale później zaczeli rozumiec ,że to nie byla do konca moja wina. zaczeli mi pomagac , zebym się potym otrząsnoł.
 

So_Sad

I luf ya : (
Dołączył
11 Sierpień 2006
Posty
1 234
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
z Serca
lol ;] ja nie bede pisal o swojej sytuacji tutaj. powiem tylee ze nie kazdy moze byc tak otwarty i pisac co czuje. i wcale mnie to nie dziwi po tym jak pare osob bylo niemile nastawionych ( mowie tu o sprawie Kataryny bodajrze gdy vsb1910 napisal slowo szczere ale w dwoch zdaniach... ) i takich ludzi moze byc wiecej, napisza po:cenzura:any jestes to niemozliwe czy cos. dlatego watpie by kazdy chcial sie wypowiadac tutaj, sam nie chce wlasnie dlatego ;/
 

Victoriia

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2006
Posty
86
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Z mojego pokoiku ;)
Hmm...to co opisze moze nie jest rodzinna tragedia,ale moja, przez ktora bardzo długo nie moglam dojsc do siebie... A bylo to tak ze od "piaskownicy" kumplowałam sie z dwoma dziewczynami.. (nie chce pisac prawdziwych imion wiec bedzie to Aska i Kaska-dla rozroznienia) Były siostrami - jedna w moim wieku a druga rok starsza. Bylysmy bardzo zzyte i spedzalysmy ze soba duuzo czasu. Po kilku latach (mialam wtedy ok 14 lat) one zaczeły gustować w starszych (duuzo) mezczyznach, umawiac sie z nimi ,wyciagac od nich pieniadze itd. Mi to sie nie podobalo..mowilam im otwarcie co o tym sadze,ale one mowily,ze to nic zlego,ze maja takie powodzenie (bo sa rzeczywiescie ładne) i ze nalezy to wykorzystac. Zaczeto mowic o nich,ze sa dzw***mi wszyscy znajomi sie od nas odsuneli, nawet ci z klasy. Wiec mogłysmy liczyc tylko na siebie. Chcialam odejsc od nich bo bylo coraz gorzej..nawet ich mama robiła "to" za pieniadze (a ma meza) Mialam problemy w domu , bo mama w ogole nie chciala ze mna rozmawiac,ze mam takie towarzystwo,brat i siostra wysmiewali sie ze mnie... Czulam sie strasznie i odtracona, bo słyszalam tylko krytyke na swoj temat od mamy..mialam do niej zal,ze mowi o mnie takie rzeczy, a nie wie co dokladnie sie dzieje, ze chcialam od nich odejsc.. i ze nie probowala pomoc.. ;( Kilka razy probowalam sie otruc, przestalam jesc... Meczylam sie z tym rok..wiedzialam,ze musze cos z tym zrobic, a nie mialam na kogo liczyc... We wakacje powiedzialam im ze nie chce z nimi gadac (pomyslalam ze wole siedziec sama w domu niz z nimi gadac) kiedy wszyscy sie o tym dowiedzieli zaczeli odzywac sie do mnie ... czulam sie kochana,potrzebna... Znalazlam duzo znajomych, chlopaka, ktorego kocham za to ze jest a nie za to,ze cos ma. Minelo juz 3 lata i jest dobrze ;) Z rodzinka ok sie dogaduje i jest fajnie ;) I stalo sie cos jeszcze, jak kumplowalam sie z nimi, ale pozniej opisze...

To bylo jeszcze jak sie kumplowalam z Aska i Kaska. Kaska- rok starsza umowila sie z takim kumplem, ktory mieszkał od nas 18 km. Mialam wtedy 14-15 lat. Byla juz godz 23 wiec wiedzialam,ze mama mnie nie pusci o tej godzinie nigdzie. Bardzo zalezalo mi na tym, bo Kaska powiedziala mi ze tam bedzie Arek-chlopak, ktorego kochalam (i to bardzo dluugo) Postanowilam isc do domu, isc do pokoju udawac ze spie i pozniej w nocy po cichu uciec z domu..I tak zrobilam...Do ich miasta mial zawiesc nas chlopak Aski (ona miala 14-15lat a jej chlopak 21) a pozniej mieli nas odwiesc chlopacy Arek i ten co sie z nim umowila Kaska. Pojechalismy... chlopak Aski wysadzil nas koło pewnego hotelu i odjechał.. My czekałysmy na naszych "kochanych kolegow" Mineło juz 2 godz a oni nie pojawiali sie i nawet nie odbierali tel.. Nie wiedzialysmy co robic..srodek nocy,nie bylo czym wrocic.. a ja musialam byc na 6 rano w domu,bo tata szedl do pracy i zobaczyłby ze mnie nie ma.. Wiec szłysmy poboczem dosc ruchliwej ulicy do domu... Zatrzymal sie samochod..a wnim 4 chlopakow.. Spanikowalam i ucieklam w krzaki (bo w poblizu nie bylo domow) Pamietam..zielone BMW-nie zapomne do konca zycia.. ;( Wyszed chlopak..wysoki..nawet ladny usmiechniety... zapytal podrzucic?Gdzie tak same po nocy chodzicie?? Wsiadajcie, podzuce Was przeciez strach tak chodzic droga po nocy!? Kaska wsiadla..Aska tak samo..a ja poszlam za nimi... A w srodku zobaczyłam jeszcze 3 innych kolegow.. Bylam wszoku... Ruszylismy....a usmiech kierowcy zamienil sie w ryczacy smiech.... jego slowa slysze jeszcze dzis...:( "Ogladałyscie 997?? bedziecie sławne" albo :W bagazniku mamy sprzet,łopatki i te sprawy...ale najpierw sie zabawimy!" ..i ten okropny smiech... Zaczelam plakac i krzyczec "Dlaczego ja mamy nie słuchalam,ze nie jezdzi sie z obcymi" W koncu skrecili w mala uliczke do lasu... kiedy jechalismy ja otworzylam drzwi i powiedzialam ze skacze... jeden z nich ( pasazer) zlapal mnie za reke i zaczal krzyczec na kierowce ze ma zatrzymac sie..ale on tylko smial sie..Pasazer zlapal za kierownice i on zwolnil..... Wtedy ja wyskoczylam i zaczelam uciekac...Nie pamietam jak one wyszły..wiem tylko tyle z opowiadan Aski,ze jeden (ten co siedzial z tyłu) zlapal ja za kurtke i nie chcial puscic wiec kurtke sciagla... i szłysmy przemokniete polami..nie wiedzac gdzie droga do domu... Kaska raz prawie zemdlala, bo cos poruszylo sie w krzakach..Szlysmy torami..polami...lezalysmy na jakiejz\s zgniliznie (bo co samochod jechal to kladlysmy sie) Bylam pocieta od kukurydzy.przemoknieta i rozczesiona. O ok 5 byłysmy 3 km od domu uradowane i wtedy zjawili sie oni..tzn Kaska zauwazyla i weszłysmy w rzepak.... Wiedzieli gdzie mieszkamy bo Aska im mowila gdzie maja nas zawi9esc.. Przed 6 bylam w domu...nie moglam spac..balam sie przez tydz wyjsc z domu,bo wiele razy widzialam ten samochod jak jezdzil...przestrzegam was..nie robcie tego bledu co ja..mozecie pozniej zalowac..ja juz to wioem... ;(

Teraz zdaje sobie z tego sprawe,ze moglo sie stac najgorsze i ze zycie zawdzieczam pasazerowi..chociaz on okazal troche litosci i dzieki niemu udalo mi sie uciec...Opowiedzialam mamie o tym dopiero w tym roku,bo bardzo sie balam o tym mowic,ale zrozumiala mnie i wie,ze rozumie swoj blad..
 

Gandzia666

Zbanowany
Dołączył
24 Sierpień 2006
Posty
186
Punkty reakcji
0
Wiek
33
przepraszam Was,że ja nic nie piszę o swoich sprawach,ale niestety jakoś nie potrafię, sorki :(
 

Alexisss

Nowicjusz
Dołączył
3 Sierpień 2006
Posty
107
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Happyland
przepraszam Was,że ja nic nie piszę o swoich sprawach,ale niestety jakoś nie potrafię, sorki :(

Każdy tutaj pisze dobrowolnie, to nie żaden przymus ;). Nie przejmuj się.

Victoriia, to naprawdę straszne co Cię spotkalo. Ludzie są bardzo nietolerancyjni i naprawdę takie zamykanie w sobie może bardzo źle się odbić na psychice. Cieszę się, że już jest wszystko ok ;).

So_Sad, masz rację, niektórzy ludzie są okropni i kompletnie nie rozumieją drugich :(...
 
Do góry