Dobry pomysł. Wiadomo jakie są nastroje społeczne i że większość Polaków uchodźców nie chce. Poza tym to już jakaś tarcza dla PiSu w oczach Parlamentu Europejskiego. Wiadomo że Bruksela nagle nie złapie się za głowę mówiąc: noo skoro tak wasi obywatele powiedzieli to sorry winnetou, damy wam spokój. Jednak. To wciąż klin w plany hurra-integracji. Tym bardziej że idzie wiosna, a z nią kolejne fale uchodźstwa. ALE...
Pytania powinny być sformułowane w prosty, klarowny sposób. Powiedzmy sobie szczerze. Większość ludzi nie rozumie np. treści aktów prawnych. Z tego powodu powstał taki projekt jak "plain language", czyli uproszczona wersja wykładni prawa. I takim odpowiednikiem powinno posługiwać się przy referendum. Po drugie, obecnie Polska nie robi nic w kierunku cyfryzacji wyborów. Częstym argumentem w sytuacjach jak ta, są koszty. Zorganizowanie referendum to przecież druk kart, komisje itp. Odciążenie tego na rzecz internetu pozwoliłoby zaoszczędzić i na pewno podbiłoby frekwencję. Oczywiście na dzień dzisiejszy to niemożliwe, bo nie posiadamy technicznego zaplecza, ale i z innego powodu. Internetowy elektorat to niezbadany, trudny do sklasyfikowania grunt. Większość partii dopiero poznaje internet; tweetowanie czy posługiwanie się portalami społecznościowymi są w polskiej polityce relatywnie nowym zjawiskiem.
Także koncepcja słuszna, przy czym pamiętajmy o jednym. Rząd sam dokona wyboru, zaś referendum będzie tylko narzędziem dla jego realizacji, nie decyzją samą w sobie.