Witam
Po krótce opiszę temat. Przyjaznilem sie z jednym gosciem okolo 2 lat (może przyjazn to zbyt dużo powiedziane, kumplowalismy się i to dosyć dobrze). W czasie tego wszystkiego on pozyczał ode mnie pieniądze na życie itp prosił, błagał, mówił, że odda jak najszybciej, a wiedziałem, że ma kiepską sytuacje materialną w domu, to zlitowałem się i pomagałem...to był mój wielki błąd. Okazał się niezłym, dwulicowym fałszywcem, który jak tylko dostał kasę - wydawał na różne przyjemności w tym narkotyki (jest nałogowym cpunem), nie szanował wogóle mojej pomocy a wręcz wyśmiewał mnie za plecami do wspólnych znajomych i obrabiał mi tyłek gdzie i jak tylko mógł. Zerwałem tą toksyczną znajomość, bo już za daleko to wszystko zaszło, ale pozostała jeszcze kwestia pieniędzy. Nie zamierzam mu tego darować, chce żeby zwrócił mi co do grosza to, co mu pożyczyłem (tak ja mu to pożyczałem, obiecał oddać i w sumie oddał póki co 100 zł zostało jeszcze 500 zł). Miga się od tego jak tylko może, a to udaje, że nie widzi co piszę do niego jak upominam się o dług, albo zaraz stara się załagodzić sytuacje, przepraszajac, obiecujac poprawe i myśląc w ten sposób, że odpuszcze sobie ten dług, po czym znowu mu odwala na nowo. Nie rozumiem człowieka, sam przyczynił się do rozwalenia naszej znajomości i jeszcze ma czelność unikać odpowiedzialności za swoje zachowanie i pożyczki...nie mówię, że ja byłem święty, ale robiłem wszystko, żeby nasze relacje były dobre i opierały się na wzajemnym zrozumieniu i akceptacji...tylko, że za każdym razem jak wytykałem mu ewidentny błąd - on zaraz fochał się, twierdził, że tak nie jest, obraza/płacz/lamenty podkreśl dowolne po czym robił to samo dalej. Ja chciałbym tylko odzyskać moje pożyczone mu pieniądze, radziłem się już znajomego prawnika jak to załatwić, ale nie chciałbym żeby od razu sprawa trafiala do sądu...jego rodzina jest wporzadku tylko on jeden taka czarna owca.
Będę wdzięczny za wszelką pomoc i poradę bo obecnie jestem w kropce.
Po krótce opiszę temat. Przyjaznilem sie z jednym gosciem okolo 2 lat (może przyjazn to zbyt dużo powiedziane, kumplowalismy się i to dosyć dobrze). W czasie tego wszystkiego on pozyczał ode mnie pieniądze na życie itp prosił, błagał, mówił, że odda jak najszybciej, a wiedziałem, że ma kiepską sytuacje materialną w domu, to zlitowałem się i pomagałem...to był mój wielki błąd. Okazał się niezłym, dwulicowym fałszywcem, który jak tylko dostał kasę - wydawał na różne przyjemności w tym narkotyki (jest nałogowym cpunem), nie szanował wogóle mojej pomocy a wręcz wyśmiewał mnie za plecami do wspólnych znajomych i obrabiał mi tyłek gdzie i jak tylko mógł. Zerwałem tą toksyczną znajomość, bo już za daleko to wszystko zaszło, ale pozostała jeszcze kwestia pieniędzy. Nie zamierzam mu tego darować, chce żeby zwrócił mi co do grosza to, co mu pożyczyłem (tak ja mu to pożyczałem, obiecał oddać i w sumie oddał póki co 100 zł zostało jeszcze 500 zł). Miga się od tego jak tylko może, a to udaje, że nie widzi co piszę do niego jak upominam się o dług, albo zaraz stara się załagodzić sytuacje, przepraszajac, obiecujac poprawe i myśląc w ten sposób, że odpuszcze sobie ten dług, po czym znowu mu odwala na nowo. Nie rozumiem człowieka, sam przyczynił się do rozwalenia naszej znajomości i jeszcze ma czelność unikać odpowiedzialności za swoje zachowanie i pożyczki...nie mówię, że ja byłem święty, ale robiłem wszystko, żeby nasze relacje były dobre i opierały się na wzajemnym zrozumieniu i akceptacji...tylko, że za każdym razem jak wytykałem mu ewidentny błąd - on zaraz fochał się, twierdził, że tak nie jest, obraza/płacz/lamenty podkreśl dowolne po czym robił to samo dalej. Ja chciałbym tylko odzyskać moje pożyczone mu pieniądze, radziłem się już znajomego prawnika jak to załatwić, ale nie chciałbym żeby od razu sprawa trafiala do sądu...jego rodzina jest wporzadku tylko on jeden taka czarna owca.
Będę wdzięczny za wszelką pomoc i poradę bo obecnie jestem w kropce.