motylek
^CzArNa MaMbA^
Jednak wydaje mi się, ze to następny temacik wprowadzony dla sciemy, bo jakoś gospodarza nie ma wogóle.
Zjawisko występuje we wszystkich krajach. Pod względem częstotliwości odwiedzania stron pornograficznych przoduje Hiszpania. Zaraz za nią plasują się Niemcy, W. Brytania, Dania i Francja. Miesięcznie najwięcej czasu na internetowych stronach pornograficznych spędzają Niemcy, bo aż 70 minut. Drugie miejsce, z 45 minutami
, zajmuje Francja.
Jeszcze inna statystyka przeprowadzona na 15 tys. internautów wykazała, że w 2004 roku 32 proc. kobiet i 13 proc. mężczyzn obawiało się, że internet ułatwia zdradę.
Ta obawa potwierdza się w innych amerykańskich badaniach, opublikowanych na stronie BBC News, według których 30 proc. respondentów przyznało się do poznania swoich partnerów w przestrzeni wirtualnej.
W internecie funkcjonuje 400 tysięcy płatnych stron pornograficznych. Seks przez internet dotyczy przede wszystkim mężczyzn (80 proc. korzystających ze stron "dla dorosłych"). Jednakże, według firmy "NetValue", zajmującej się internetową statystyką, systematycznie wzrasta liczba kobiet odwiedzających strony tego typu.
I zasadnicze pytanie dla Was: czy uważacie, że cyberseks to zdrada? Jaka byłaby Wasza reakcja, gdybyście odkryli, że Wasza druga połówka uprawia seks przez Internet?
Jaka reakcja? Przede wszystkim żal by mi było faceta, bo jak chciał zdradzić to mógł to już zrobić z jakimś rozmachem, z najlepszą laską w mieście, a nie przed ekranem z marnym substytutem kobiety. Bo z seksem to to nic nie ma wspólnego. Zastanawiam się czy to zdrada. W jakimś stopniu na pewno.I zasadnicze pytanie dla Was: czy uważacie, że cyberseks to zdrada? Jaka byłaby Wasza reakcja, gdybyście odkryli, że Wasza druga połówka uprawia seks przez Internet?
Zastanowiłam się nad tym, po poście Monique19 i stwierdzam jednak, że to nie zdrada. Robiąc to, nawet będąc w związku, tak naprawdę nie mamy kontaktu z żywą osobą. Przynajmniej dopóki pozostaje ona po drugiej stronie ekranu. I jest kimś obcym, anonimowym. Bo czy oskarżylibyśmy kogoś o zdradę dlatego, że powiedzmy, ulżył sobie przy jakimś słabym pornosie albo zdjęciom z internetu? To chyba działa na takiej samej zasadzie.