Mam problem ze swoim zwiazkiem. Jestem z facetem od kilku miesiecy, zawsze byl dla mnie czuly, zapewnial ze kocha, czasem nie mial czasu, ale ja tez nie zawsze go mialam. Wspieralam go gdy byl powaznie chory, gdy tragicznie stracil bliskich. Z drugiej strony cenie sobie niezaleznosc i ostatnio pod wplywem impulsu powiedzialam mu, ze nie potrzebuje go do szczescia bo sama sobie je daje (rozwijam sie duchowo i wiem, ze to prawda, kazdy czlowiek ma zrodlo swojego szczescia w samym sobie). On sie obrazil, ja go w koncu przepraszalam za swoje poglady. Pozniej dowiedzialam sie, ze jakis czas temu zwierzal sie kolezance, ze nie moze przestac myslec o swojej bylej. Kiedy dzis go o to zapytalam zaprzeczyl, czyli mnie oklamal. Naskoczyl na mnie i stwierdzil ze potrzebujemy tygodniowej przerwy na przemyslenie i sprawdzenie czy ten czas bedzie tesknotą czy tez nie. Co mam o tym myslec? Wydaje mi sie ze to koniec, ale dalej karmie sie zludną nadzieją. Mowi ze kocha ale nie ufam mu juz chyba