Mam pytanie, glupie, denne ale potrzebuje kogos innego niz samej siebie i wole zapytac tutaj. Internetowa znajomosc, coz takie czasy a nie zawsze czas pozwala na nawiazywanie znajomosci w inny sposob.
To miala byc nasza pierwsza randka, wszystko ustawione, codzienne rozmowy, coraz lepiej sie rozmawia, zaczyna sie wydawac, ze mamy ze soba duzo wspolnego no ale...pasowaloby sie spotkac bo ilez mozna rozmawiac, nie znajac sie tak naprawde. Noc przed zaplanowanym tydzien wczesniej spotkaniem, nagle okazuje sie, ze nie moze sie spotkac, przeklada na za tydzien, bez podania konkretnego powodu ale podobno jakas prywatna sprawa, o ktorej nie moze powiedziec teraz i wyjasni przy spotkaniu. Niby pisal, prosil o spotkanie, rozmawialismy codziennie a tu nagle nie ma chwili, zeby sie spotkac? bo ma cos wazniejszego, moze inna randke??
Nawet nie chodzi tu o niego ale o sam fakt, co mezczyznom siedzi w glowach, ze tak jakby czegos chcieli ale sie bali, rezygnowali, watpili. Po co umawiaja sie na spotkanie jesli (przypuscmy) wiedza ze do niego nie dojdzie? po co pisza, dzwonia, daja niepotrzebne zludzenia? Jestem glodna waszych odpowiedzi. Chodzi mi o takie bardziej doglebne, psychologiczne podejscie do rozumowania mezczyzny. Jesli czytaja to jacys mezczyzni, co o tym sadzicie? czy ustalona randka jest sprawa priorytetowa, jesli wam zalezy czy zdarza wam sie przelozyc, zeby dodac pikanterii? czekam na odpowiedzi
To miala byc nasza pierwsza randka, wszystko ustawione, codzienne rozmowy, coraz lepiej sie rozmawia, zaczyna sie wydawac, ze mamy ze soba duzo wspolnego no ale...pasowaloby sie spotkac bo ilez mozna rozmawiac, nie znajac sie tak naprawde. Noc przed zaplanowanym tydzien wczesniej spotkaniem, nagle okazuje sie, ze nie moze sie spotkac, przeklada na za tydzien, bez podania konkretnego powodu ale podobno jakas prywatna sprawa, o ktorej nie moze powiedziec teraz i wyjasni przy spotkaniu. Niby pisal, prosil o spotkanie, rozmawialismy codziennie a tu nagle nie ma chwili, zeby sie spotkac? bo ma cos wazniejszego, moze inna randke??
Nawet nie chodzi tu o niego ale o sam fakt, co mezczyznom siedzi w glowach, ze tak jakby czegos chcieli ale sie bali, rezygnowali, watpili. Po co umawiaja sie na spotkanie jesli (przypuscmy) wiedza ze do niego nie dojdzie? po co pisza, dzwonia, daja niepotrzebne zludzenia? Jestem glodna waszych odpowiedzi. Chodzi mi o takie bardziej doglebne, psychologiczne podejscie do rozumowania mezczyzny. Jesli czytaja to jacys mezczyzni, co o tym sadzicie? czy ustalona randka jest sprawa priorytetowa, jesli wam zalezy czy zdarza wam sie przelozyc, zeby dodac pikanterii? czekam na odpowiedzi