Witam.
Jestem w związku na odległość już 15 miesięcy. Raz jest dobrze, raz jest źle.. Ale ostatnio jest coraz gorzej. Nie widzę chłopaka już od miesiąca, bo akurat ma taki wyjazd, który wiąże się z jego pracą. Zobaczymy się dopiero za 2 tygodnie.
Prawie zawsze jak dzwoni to się kłócimy o jakąś głupotę. Potem się to uspokaja, jest dobrze... i nie mija kilka dni, a znów jakieś kłótnie.
I wiem, że teraz mnie potępicie za to co napisze, sama tego żałuję i nie wiem co mnie podkusiło, ale.. przeczytałam jego mejla, którego wysłał do przyjaciela. I po prostu mnie zamurowało..
Praktycznie 2/3 wpisu dotyczyło mnie. Pisał, jak do niego mam pretensje, że często nie dzwoni, że nie pisze smsów.. O to, że jak był na urlopie to wszystko było dobrze, a teraz co chwilę jakieś kłótnie PRZEZE MNIE, bo już coś mi nie pasuje.. O to, że mi kupował kwiaty, zabierał na wycieczki i dlatego było mi dobrze, i że mnie to nie interesuje że to wszystko przecież kosztuje. On pochodzi z biednej rodziny, u mnie w sumie nie brakowało na chleb, czy podstawowe potrzeby, ale w luksusach też nie żyłam. To mu napisał, że mi się powodziło, i przyzwyczaiłam się do takiego życia, a że on musi zarabiać to ja nie mogę tego zrozumieć. Na koniec, że dusi się w tym wszystkim i nie wie co będzie dalej.
Jeszcze nigdy w życiu nie zrobiło mi się tak przykro.. płakałam chyba z godzinę, nie mogąc się uspokoić. Tak mnie to zabolało.
Po pierwsze, mógł mi szczerze powiedzieć o tym wszystkim, a nie pisać o mnie takie rzeczy które nie do końca są prawdą. Bo ani mu nie robię wyrzutów, że nie dzwoni ani że nie pisze. Przecież wiadome jest, że tęsknię za nim. Może zdarzyło się parę razy, że mu powiedziałam, że mógłby już wrócić, że mógłby czasem zadzwonić na dłużej. A on uważa, że mu o to wyrzuty robię. Najbardziej mi sie przykro zrobiło, jak przeczytałam o tych pieniądzach. On mnie ma za materialistkę.. Ani nie oczekiwałam od niego żeby mi tak często kwiaty kupował, ani żeby te wycieczki on sponsorował, bo gdy chciałam się dokładać to mówił "pozwól mi sprawić ci przyjemność". A teraz takie wypominanie z jego strony.
W nerwach napisałam mu że to koniec, że nie ma sensu tego ciągnąć, skoro tak się ciągle kłócimy. A on, "żebym nie przesadzała, że przecież jest dobrze." Tak, jest dobrze, a koledze pisze, że się dusi i nie wie co będzie dalej. Najgorsze jest to, że nie możemy porozmawiać osobiście i tego wytłumaczyć. A ja nie mam sił czekać na jego powrót. Boję się też mu powiedzieć, że przeczytałam jego mejla, bo jeszcze odwróci kota ogonem (co w sumie jest uzasadnione, bo naprawdę zachowałam się bardzo źle).Jest mi tak bardzo smutno. Nie wiem czy jak przyjedzie, mam mu powiedzieć, że przeczytałam jego mejla, czy się nie przyznawać. Moje dobre koleżanki, i kolega doradzają, żebym nic mu nie mówiła. Mam mętlik w głowie.
Jestem w związku na odległość już 15 miesięcy. Raz jest dobrze, raz jest źle.. Ale ostatnio jest coraz gorzej. Nie widzę chłopaka już od miesiąca, bo akurat ma taki wyjazd, który wiąże się z jego pracą. Zobaczymy się dopiero za 2 tygodnie.
Prawie zawsze jak dzwoni to się kłócimy o jakąś głupotę. Potem się to uspokaja, jest dobrze... i nie mija kilka dni, a znów jakieś kłótnie.
I wiem, że teraz mnie potępicie za to co napisze, sama tego żałuję i nie wiem co mnie podkusiło, ale.. przeczytałam jego mejla, którego wysłał do przyjaciela. I po prostu mnie zamurowało..
Praktycznie 2/3 wpisu dotyczyło mnie. Pisał, jak do niego mam pretensje, że często nie dzwoni, że nie pisze smsów.. O to, że jak był na urlopie to wszystko było dobrze, a teraz co chwilę jakieś kłótnie PRZEZE MNIE, bo już coś mi nie pasuje.. O to, że mi kupował kwiaty, zabierał na wycieczki i dlatego było mi dobrze, i że mnie to nie interesuje że to wszystko przecież kosztuje. On pochodzi z biednej rodziny, u mnie w sumie nie brakowało na chleb, czy podstawowe potrzeby, ale w luksusach też nie żyłam. To mu napisał, że mi się powodziło, i przyzwyczaiłam się do takiego życia, a że on musi zarabiać to ja nie mogę tego zrozumieć. Na koniec, że dusi się w tym wszystkim i nie wie co będzie dalej.
Jeszcze nigdy w życiu nie zrobiło mi się tak przykro.. płakałam chyba z godzinę, nie mogąc się uspokoić. Tak mnie to zabolało.
Po pierwsze, mógł mi szczerze powiedzieć o tym wszystkim, a nie pisać o mnie takie rzeczy które nie do końca są prawdą. Bo ani mu nie robię wyrzutów, że nie dzwoni ani że nie pisze. Przecież wiadome jest, że tęsknię za nim. Może zdarzyło się parę razy, że mu powiedziałam, że mógłby już wrócić, że mógłby czasem zadzwonić na dłużej. A on uważa, że mu o to wyrzuty robię. Najbardziej mi sie przykro zrobiło, jak przeczytałam o tych pieniądzach. On mnie ma za materialistkę.. Ani nie oczekiwałam od niego żeby mi tak często kwiaty kupował, ani żeby te wycieczki on sponsorował, bo gdy chciałam się dokładać to mówił "pozwól mi sprawić ci przyjemność". A teraz takie wypominanie z jego strony.
W nerwach napisałam mu że to koniec, że nie ma sensu tego ciągnąć, skoro tak się ciągle kłócimy. A on, "żebym nie przesadzała, że przecież jest dobrze." Tak, jest dobrze, a koledze pisze, że się dusi i nie wie co będzie dalej. Najgorsze jest to, że nie możemy porozmawiać osobiście i tego wytłumaczyć. A ja nie mam sił czekać na jego powrót. Boję się też mu powiedzieć, że przeczytałam jego mejla, bo jeszcze odwróci kota ogonem (co w sumie jest uzasadnione, bo naprawdę zachowałam się bardzo źle).Jest mi tak bardzo smutno. Nie wiem czy jak przyjedzie, mam mu powiedzieć, że przeczytałam jego mejla, czy się nie przyznawać. Moje dobre koleżanki, i kolega doradzają, żebym nic mu nie mówiła. Mam mętlik w głowie.