Proszę o jakąś radę..

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Witam..
Jestem tu nowym użytkownikiem i ogólnie nie bywam na forach. Jestem osobą raczej zamkniętą w sobie i zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam.. aż do teraz. Jestem z rasy, która już wymiera.. Nie myślę penisem i potrafię kochać bardzo mocno..całym sobą. Nie wskakuje do łóżka pierwszej lepszej, żeby się tylko zaspokoić. Może ktoś nazwie mnie ciotą lub czymś podobnym.. Nie obchodzi mnie to. Taki już jestem i nic z tym nie mogę zrobić.

Mam 21 lat.. W życiu kochałem dwa razy. Byłem w związku 4,5 roku z dziewczyną, która kompletnie do mnie nie pasowała. Wiele wysiłku musiałem włożyć, żeby to skończyć. Ale tu nie o niej. Od ponad roku czekam na kobietę.. Jest trochę starsza ode mnie i ma męża. Jej małżeństwa już nie było kiedy ja się pojawiłem. Zakochałem się po prostu.. po jakimś czasie Ona we mnie też. Po 3 miesiącach powiedziała o mnie mężowi. Ten zabronił się jej ze mną kontaktować i zmienił jej numer telefonu. Zobaczył jak bardzo był głupi i pod presją zagrożenia z mojej strony zaczął się starać. Ona dała mu drugą szansę ze względu na syna. Nie chciała burzyć dziecku rodziny. Zrozumiałem to i odsunąłem się na bok. Tak od roku się męczymy. Ja nie dotknąłem nawet innej. Mało tego. Byłem tak zamknięty w sobie, że odwróciłem się od wszystkich.. Z nikim nie rozmawiałem, nigdzie nie wychodziłem. Leżałem w cierpieniu z nadzieją, że będzie lepiej. Gdy mnie potrzebowała, udawałem silnego, żeby dać jej siłę i nie chciałem, żeby obwiniała siebie za to, co się ze mną dzieje.

Mąż po tym roku czasu, poczuł się pewniej. Przestał już udawać cudownego męża i znów popełnił te same błędy, co na początku. Ona wykrzyczała mu, że go nie kocha, że nie chce z nim być i że nie chce już dłużej ograniczać kontaktu ze mną.. Miałem nadzieję, że to będzie już koniec. Nie potrafiłem się cieszyć, bo wiedziałem, że jest jej ciężko.. Ale w sercu myślałem, że nie będzie już cierpienia. On oczywiście zgodził się na rozwód, lecz po kilku dniach znów zaczął grać na jej uczuciach. Płakał, zasłaniał się dzieckiem i mówił, że zrobi wszystko, żeby go znów pokochała. Na początku nie chciała tego słuchać ale po kilku godzinach mącenia w głowie powiedziała mu, że może z nim być.. ale tylko z litości. On się na to zgodził.. Mówił, żeby była a On będzie robił swoje. Sama kiedyś mówiła, że każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę.. A teraz dała mu trzecią, po tych samych błędach. Nie wiem czy potrafię być tylko przyjacielem. Nie mam już na nic siły! W głowie mam pustkę.. Nie umiem sobie niczego logicznie wytłumaczyć i czuję się z tym jak psychicznie chory.. Nie mam wsparcia od nikogo. Nawet od rodziny.. Wszyscy tylko wymagają.. to praca, to studia, a ja nie mam siły rano wstać z łózka. Nie potrafię się na niczym skupić.. i zawodzę wszystkich dookoła.

Nie wiem co mam zrobić. Męczę się tu strasznie. planuję wyjechać gdzieś za granicę do pracy. Żeby po prostu tu nie być. Tracę nadzieję, że jeszcze z nią będę. A tak przynajmniej nikt by na mnie nie narzekał.. i miałbym czas żeby zamknąć te wszystkie uczucia w środku. Tylko sam nie dam rady za granicą.. Co mogę zrobić, żeby nie cierpieć?

Proszę, nie oceniajcie ani mnie, ani jej. Wiem, że zrobiłem źle wchodząc w małżeństwo.. Nie panowałem nad tym. I teraz mam za to kare.
 

yesmer

Nowicjusz
Dołączył
12 Maj 2011
Posty
350
Punkty reakcji
17
Witaj,

Jestem z rasy, która już wymiera.. Nie myślę penisem i potrafię kochać bardzo mocno..całym sobą. Nie wskakuje do łóżka pierwszej lepszej, żeby się tylko zaspokoić. Może ktoś nazwie mnie ciotą lub czymś podobnym.. Nie obchodzi mnie to. Taki już jestem i nic z tym nie mogę zrobić.
Taaa. Wiemy, że to najbardziej boli właśnie, prawda? Koledzy podrywają dziewczynę za dziewczyną, "cieszą się życiem", a tu człowiek ma zasady, za które siebie czasem przeklina. Nic tylko się cieszyć, że jesteś własnie taki chociaż to boli bardzo. Świadomość, że wstajesz rano i patrząć w lustro widzisz człowieka, a nie świnię jest cenniejsza od jakiejkolwiek innej rzeczy.

Nie wiem co mam zrobić. Męczę się tu strasznie. planuję wyjechać gdzieś za granicę do pracy. Żeby po prostu tu nie być. Tracę nadzieję, że jeszcze z nią będę. A tak przynajmniej nikt by na mnie nie narzekał.. i miałbym czas żeby zamknąć te wszystkie uczucia w środku. Tylko sam nie dam rady za granicą.. Co mogę zrobić, żeby nie cierpieć?

Powinineś zacząć od sklasyfikowania Waszej relacji. Z tego co piszesz, to ona nigdy nie została zrealizowana, więc jesteś ciągle w fazie zauroczenia i oczekiwania na ruch ze strony Twojej wybranki. Na ruch którego ona nie wykonuje i prawdopodobnie nigdy nie wykona. Zobacz jak dużo czasu już mineło, podczas gdy cierpiliwie czekasz. Oczywiście kwestia dziecka, może się tutaj wydawać dobrym argumentem na problemy w dokonaniu zmian, ale przecież to jest arguemnt który zawsze będzie aktualny, niezależnie od tego czy dziecko ma lat 3 czy 13 dalej będzie potrzebować obojga rodziców i dalej będzie się Wam wydawać, że właśnie o to chodzi. Największą ulgę daje zawsze zrozumienie trgo dlaczego ona się w ten sposób zachowuje i dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Chętnie bym tutaj postawił pewną tezę, ale myślę, że możesz nie być jeszcze gotowy na tak radykalnie obiektywne spojrzenie na Waszą relację. Wyjazd- czyli ucieczka od problemów, nie sprawia, że problemy znikają. Nie można sprawić, że część naszego życia przestanie być częścią naszego życia. Potrzbujesz dystansu. Jeśli chcesz i masz siłę żeby spróbować spojrzeć na to z zupełnie innej strony zapraszam na priv.
 

esklavin

Nowicjusz
Dołączył
11 Maj 2011
Posty
91
Punkty reakcji
2
Wiek
14
Miasto
dywanik u stóp Pana
tkwisz w zawieszeniu.W najtrudniejszym momencie przed podjęciem decyzji.Wiem z doświadczenia ze nie ma gorszych chwil. Kazde podjęcie decyzji jest lepsze od takiego tkwienia w prózni. Nadaje kierunek dzialaniu. W sumie do konca nigdy nie wiemy jaka decyzja była tą sluszną.
Porozmawiaj z nia i podejmijcie decyzję.. Knkretną.I trzymac sie jej konsekwentnie..Wyjazdu bym nie traktowała jako ucieczki kotra nic nie zmieni ale własnie jako czas dla nabrania dystansu do sprawy. W tym przypadku nie bezie to ucieczka od problemów.Problem pojdzie za nim ale będzie miec dystans żeby spojrzeć na niego inaczej...
Zgadzam się z przedmowcą ze dziecko będzie argumentem dla niej,skoro raz juz go uzyła, niezaleznie od wieku...
Na forach nie znajdziesz dopowiedzi na swoje problemy i zrozumienia. Masz szczęscie i tak ze odezwał się do Ciebie ktos wywazony emocjonalnie , nie kots wylewający tu swoje frustracje czy domorosły psycholog co zjadł wszystkie rozumy..
Zycze powodzenia i madrosci w podejmowaniu decyzji..
 

Predictable

Bywalec
Dołączył
7 Grudzień 2008
Posty
1 739
Punkty reakcji
60
Miasto
Wielkopolska
Byłem w związku 4,5 roku z dziewczyną, która kompletnie do mnie nie pasowała. Wiele wysiłku musiałem włożyć, żeby to skończyć.


Po co być z kimś kto do Ciebie nie pasuje ? Z samotności, poczucia, że nie znajdziesz jeszcze kogoś odpowiedniego dla siebie czy tylko pod względem jej wyglądu, żeby zaimponować kolegom ?

Od ponad roku czekam na kobietę.. Jest trochę starsza ode mnie i ma męża. Jej małżeństwa już nie było kiedy ja się pojawiłem.

Nie powinieneś wchodzić w ich wzajemne relacje małżeńskie nawet jak nie układało się między nimi dobrze... to straszne świństwo jak psujesz komuś rodzine, bo spodobała Ci się już zamężna kobieta.


Nie wiem co mam zrobić. Męczę się tu strasznie. planuję wyjechać gdzieś za granicę do pracy. Żeby po prostu tu nie być. Tracę nadzieję, że jeszcze z nią będę. A tak przynajmniej nikt by na mnie nie narzekał.. i miałbym czas żeby zamknąć te wszystkie uczucia w środku. Tylko sam nie dam rady za granicą.. Co mogę zrobić, żeby nie cierpieć?

Przestać się z nią spotykać, nie kontaktować się, zacząć układać sobie życie na nowo..
 

E-kwiaty

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2011
Posty
415
Punkty reakcji
5
Jeżeli ta kobieta daje mu 3 szansę, to znaczy że nie widzi tego jak ja oszukuje i tak już zostanie. Jesteś bardzo silny że to wytrzymujesz i dajesz sobie rade. Za to duże brawa,ale nie zamykaj się na świat i na innych ludzi bo ograniczasz sobie pole manewru. Nie możesz całego życia poświęcić jednej osobie bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Musisz z czasem zacząć żyć normalnie.
 

marioKnZ

Nowicjusz
Dołączył
27 Lipiec 2009
Posty
215
Punkty reakcji
10
Wiek
37
Miasto
Milton Keynes, UK
Rodzina to rodzina...
Co innego przelotny romans, ale co innego wkraczanie w rodzinę z miłością... To co was spotkało jest tragiczne i nie będę Cię pocieszał bo właściwie to myślę, że sam znasz finał tej historii - ona nie odejdzie od męża - kobiety nie rozwiązują rodzin - raczej tkwią w chorej sytuacji, ale są gotowe do poświęceń - nawet największych...
Moim zdaniem wyjazd za granicę to całkiem niezłe rozwiązanie.
Dodać mogę tylko tyle, żebyś nie próbował zapomnieć - powinieneś zachować wszystko co najcenniejsze z tego związku, a nie gorycz rozstania. Uważam, że teraz zdrowe byłoby dla Ciebie właśnie takie "wyszumienie" - nie mówię o "myśleniu penisem" tylko podejściu nieco bardziej na luzie. Prawdziwej miłości nic nie zastąpi, ale to zawsze sposób na złagodzenie cierpienia. Czasem jest tak, że trzeba nawet na siłę zająć znękany umysł czym innym po prostu żeby przetrwać.
Pielęgnuj w sobie dobre myśli o tym co was łączyło, nie rozpamiętuj rozstania i dramatyzmu - uśmiechnij się do tego co było i dopisuj kolejne rozdziały swojego życia już osobno. Niesprawiedliwe jak cholera i boli jak diabli. Pociechą niech będzie to, że czujesz jak już zauważyłeś coś więcej niż otoczenie i poprzez swoje szczere cierpienie też stałeś się bardziej KIMŚ.
Życzę Ci powodzenia w tym ciężkim czasie. Wyjazd dobrze Ci zrobi. Czas rozpocząć nową przygodę życia...
 

trawka13

Bywalec
Dołączył
10 Luty 2009
Posty
1 319
Punkty reakcji
41
kobiety nie rozwiązują rodzin - raczej tkwią w chorej sytuacji, ale są gotowe do poświęceń - nawet największych...
tylko słabe, nieszanujące się, nieznające swojej wartości, bojące się, że nic ich już dobrego nie spotka, bo "stare", bo dzieci ...
Silne, szanujące się kobiety, to one często mówią do gogusia "wyp...aj z mego życia"
Zazwyczaj facetom jest nie na rękę rozstanie, bo fajnie jest sobie poimprezować, skoczyć gdzieś z boku i mieć dom do którego się wróci przespać, zjeść itp.
Oczywiście mowa tu o parze, gdzie facet jest tym powodem do rozstania.
Statystyk nie przeglądałem, ale mam wrażenie, że częściej kobiety składają pozwy o rozwód

Do autora: jedź do pracy zagranicą
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Witam..
Jestem tu nowym użytkownikiem i ogólnie nie bywam na forach. Jestem osobą raczej zamkniętą w sobie i zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam.. aż do teraz. Jestem z rasy, która już wymiera.. Nie myślę penisem i potrafię kochać bardzo mocno..całym sobą. Nie wskakuje do łóżka pierwszej lepszej, żeby się tylko zaspokoić. Może ktoś nazwie mnie ciotą lub czymś podobnym.. Nie obchodzi mnie to. Taki już jestem i nic z tym nie mogę zrobić.

Mam 21 lat.. W życiu kochałem dwa razy. Byłem w związku 4,5 roku z dziewczyną, która kompletnie do mnie nie pasowała. Wiele wysiłku musiałem włożyć, żeby to skończyć. Ale tu nie o niej. Od ponad roku czekam na kobietę.. Jest trochę starsza ode mnie i ma męża. Jej małżeństwa już nie było kiedy ja się pojawiłem. Zakochałem się po prostu.. po jakimś czasie Ona we mnie też. Po 3 miesiącach powiedziała o mnie mężowi. Ten zabronił się jej ze mną kontaktować i zmienił jej numer telefonu. Zobaczył jak bardzo był głupi i pod presją zagrożenia z mojej strony zaczął się starać. Ona dała mu drugą szansę ze względu na syna. Nie chciała burzyć dziecku rodziny. Zrozumiałem to i odsunąłem się na bok. Tak od roku się męczymy. Ja nie dotknąłem nawet innej. Mało tego. Byłem tak zamknięty w sobie, że odwróciłem się od wszystkich.. Z nikim nie rozmawiałem, nigdzie nie wychodziłem. Leżałem w cierpieniu z nadzieją, że będzie lepiej. Gdy mnie potrzebowała, udawałem silnego, żeby dać jej siłę i nie chciałem, żeby obwiniała siebie za to, co się ze mną dzieje.

Mąż po tym roku czasu, poczuł się pewniej. Przestał już udawać cudownego męża i znów popełnił te same błędy, co na początku. Ona wykrzyczała mu, że go nie kocha, że nie chce z nim być i że nie chce już dłużej ograniczać kontaktu ze mną.. Miałem nadzieję, że to będzie już koniec. Nie potrafiłem się cieszyć, bo wiedziałem, że jest jej ciężko.. Ale w sercu myślałem, że nie będzie już cierpienia. On oczywiście zgodził się na rozwód, lecz po kilku dniach znów zaczął grać na jej uczuciach. Płakał, zasłaniał się dzieckiem i mówił, że zrobi wszystko, żeby go znów pokochała. Na początku nie chciała tego słuchać ale po kilku godzinach mącenia w głowie powiedziała mu, że może z nim być.. ale tylko z litości. On się na to zgodził.. Mówił, żeby była a On będzie robił swoje. Sama kiedyś mówiła, że każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę.. A teraz dała mu trzecią, po tych samych błędach. Nie wiem czy potrafię być tylko przyjacielem. Nie mam już na nic siły! W głowie mam pustkę.. Nie umiem sobie niczego logicznie wytłumaczyć i czuję się z tym jak psychicznie chory.. Nie mam wsparcia od nikogo. Nawet od rodziny.. Wszyscy tylko wymagają.. to praca, to studia, a ja nie mam siły rano wstać z łózka. Nie potrafię się na niczym skupić.. i zawodzę wszystkich dookoła.

Nie wiem co mam zrobić. Męczę się tu strasznie. planuję wyjechać gdzieś za granicę do pracy. Żeby po prostu tu nie być. Tracę nadzieję, że jeszcze z nią będę. A tak przynajmniej nikt by na mnie nie narzekał.. i miałbym czas żeby zamknąć te wszystkie uczucia w środku. Tylko sam nie dam rady za granicą.. Co mogę zrobić, żeby nie cierpieć?

Proszę, nie oceniajcie ani mnie, ani jej. Wiem, że zrobiłem źle wchodząc w małżeństwo.. Nie panowałem nad tym. I teraz mam za to kare.


Tak, źle zrobiłeś wchodząc w czyjeś małżeństwo.... ale dodatkowo ranisz sam SIEBIE. Właściwie to co dzieję się u nich w domu wiesz tylko z jej relacji, a może tak naprawdę ona jest kolejną pustą kobietą szukającą "atrakcji" poza swoim małżeństwem.. Ona nie wie czego chce. Skoro to trwa już rok i ona nie podjęła żadnych kroków, by być właśnie z Tobą, to nie licz na cud. Ja rozumiem , że ona ma zobowiązania, ale rok to wystarczająco długo by coś z tym zrobić. Gdyby kochała Cię prawdziwie, to nie trzymałaby Ciebie tyle czasu w zawieszeniu.
Cieszę się, że jesteś chłopakiem, któremu zaliczy na prawdziwej miłości i to się chwali, lecz źle ulokowałeś swoje uczucia.
 

vikiable

Nowicjusz
Dołączył
28 Maj 2011
Posty
28
Punkty reakcji
0
Wiek
43
Witam..
Jestem tu nowym użytkownikiem i ogólnie nie bywam na forach. Jestem osobą raczej zamkniętą w sobie i zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam.. aż do teraz. Jestem z rasy, która już wymiera.. Nie myślę penisem i potrafię kochać bardzo mocno..całym sobą. Nie wskakuje do łóżka pierwszej lepszej, żeby się tylko zaspokoić. Może ktoś nazwie mnie ciotą lub czymś podobnym.. Nie obchodzi mnie to. Taki już jestem i nic z tym nie mogę zrobić.

Mam 21 lat.. W życiu kochałem dwa razy. Byłem w związku 4,5 roku z dziewczyną, która kompletnie do mnie nie pasowała. Wiele wysiłku musiałem włożyć, żeby to skończyć. Ale tu nie o niej. Od ponad roku czekam na kobietę.. Jest trochę starsza ode mnie i ma męża. Jej małżeństwa już nie było kiedy ja się pojawiłem. Zakochałem się po prostu.. po jakimś czasie Ona we mnie też. Po 3 miesiącach powiedziała o mnie mężowi. Ten zabronił się jej ze mną kontaktować i zmienił jej numer telefonu. Zobaczył jak bardzo był głupi i pod presją zagrożenia z mojej strony zaczął się starać. Ona dała mu drugą szansę ze względu na syna. Nie chciała burzyć dziecku rodziny. Zrozumiałem to i odsunąłem się na bok. Tak od roku się męczymy. Ja nie dotknąłem nawet innej. Mało tego. Byłem tak zamknięty w sobie, że odwróciłem się od wszystkich.. Z nikim nie rozmawiałem, nigdzie nie wychodziłem. Leżałem w cierpieniu z nadzieją, że będzie lepiej. Gdy mnie potrzebowała, udawałem silnego, żeby dać jej siłę i nie chciałem, żeby obwiniała siebie za to, co się ze mną dzieje.

Mąż po tym roku czasu, poczuł się pewniej. Przestał już udawać cudownego męża i znów popełnił te same błędy, co na początku. Ona wykrzyczała mu, że go nie kocha, że nie chce z nim być i że nie chce już dłużej ograniczać kontaktu ze mną.. Miałem nadzieję, że to będzie już koniec. Nie potrafiłem się cieszyć, bo wiedziałem, że jest jej ciężko.. Ale w sercu myślałem, że nie będzie już cierpienia. On oczywiście zgodził się na rozwód, lecz po kilku dniach znów zaczął grać na jej uczuciach. Płakał, zasłaniał się dzieckiem i mówił, że zrobi wszystko, żeby go znów pokochała. Na początku nie chciała tego słuchać ale po kilku godzinach mącenia w głowie powiedziała mu, że może z nim być.. ale tylko z litości. On się na to zgodził.. Mówił, żeby była a On będzie robił swoje. Sama kiedyś mówiła, że każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę.. A teraz dała mu trzecią, po tych samych błędach. Nie wiem czy potrafię być tylko przyjacielem. Nie mam już na nic siły! W głowie mam pustkę.. Nie umiem sobie niczego logicznie wytłumaczyć i czuję się z tym jak psychicznie chory.. Nie mam wsparcia od nikogo. Nawet od rodziny.. Wszyscy tylko wymagają.. to praca, to studia, a ja nie mam siły rano wstać z łózka. Nie potrafię się na niczym skupić.. i zawodzę wszystkich dookoła.

Nie wiem co mam zrobić. Męczę się tu strasznie. planuję wyjechać gdzieś za granicę do pracy. Żeby po prostu tu nie być. Tracę nadzieję, że jeszcze z nią będę. A tak przynajmniej nikt by na mnie nie narzekał.. i miałbym czas żeby zamknąć te wszystkie uczucia w środku. Tylko sam nie dam rady za granicą.. Co mogę zrobić, żeby nie cierpieć?

Proszę, nie oceniajcie ani mnie, ani jej. Wiem, że zrobiłem źle wchodząc w małżeństwo.. Nie panowałem nad tym. I teraz mam za to kare.

Wiem co czujesz, cierpisz, dziecko nie jest niczemu winne, ale jak dwoje ludzi będące w związkach się pokocha to jednak ono dzieli. Jest taką cichą i tajną bronią, którą każda skrzywdzona osoba (w Twoim przypadku jej mąż) wykorzysta. Bardzo bym chciała coś Tobie doradzić, ale ja sama nie potrafię sobie pomóc.
 
Do góry