Katie_1988
Nowicjusz
- Dołączył
- 17 Grudzień 2005
- Posty
- 370
- Punkty reakcji
- 1
- Wiek
- 36
Od roku jestem z Michałem (32 lata). Układa się nam - raz jest dobrze, raz źle, wiadomo, że każdy związek ma swoje złe i dobre strony. Wymiana zdań i lekkie sprzeczki się zdarzają, ale głównym tematem kłótni jest jego MAMA.
Na początku naszego związku umarł tata mojego mężczyzny. Nie moglismy się za często widywac, bo wiadomo - świeżo po śmierci męża, był silny smutek, żałoba, samotnośc - zrozumiałam, potrzebowała wsparcia, nie miałam nic przeciwko aby jechał do domu na noc.(mieszkają 7 km od mojego miasta)
Rozumiałam też to, że była marudna, dogryzała mi dośc często, ale pomyślałam sobie, że to przejdzie z czasem, tym bardziej, że Michał powtarzał mi, że jego mama kiedyś taka nie była i to co mówi i robi jest spowodowane śmiercią męża, a nie tym, że mnie nie lubi.
Opiszę parę sytuacji...
Po ok. 4 miesiącach mój chłopak zaczął coraz częściej do mnie przyjeżdżac, co przeszkadzało juz jego mamie. Mówiła, że boi się byc sama w domu na noc i prosiła, żebyśmy nocowali u nich, a nie u mnie. Ok - mówiłam sobie "od czasu do czasu można". -ROZUMIEM.
Jak zostawałam u nich na weekend, codziennie z rana tłukła sie garami w kuchni i mówiła głośno do siebie, abyśmy w końcu się obudzili i wstali, dotrzymywali jej towarzystwa., a jak chciała wejśc do nas do pokoju, pukała 2 razy, następnie łapała za klamkę i wchodziła bez pozwolenia.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie i do Michała o 8 rano w sobotę, że trzeba zakupy zrobic. Powiedziała, że już jedzie do miasta, a on niech się szykuje i niech za godzinę będzie na miejscu pod sklepem. Nie można było zadzwonic dzień wcześniej i uprzedzic? Nie obchodziło jej to, że możemy miec inne plany.
Zdarzyło się też parę razy, że sugerowała dla Michała, że ma sie kąpac w tej samej wodzie po niej! Co dziwne, on na to nie reagował, jakby nie słyszał tego co mówi.
Jak nam się fajnie rozmawialao, śmieliśmy się, to zawsze musiała wkroczyc między nas i np. prosi go, aby zaniósł jej szlafrok z pokoju do łazienki, albo z kolei karze nam przestac gadac i jeśc śniadanie.
Jak jemy kolację, przychodzi za każdym razem do kuchni i patrzyy uważnym okiem co jemy.
Gdy jego mama prosi mnie o ugotowanie czegoś, zawsze jest za słone, lub np za twarde czy za miękkie.
Oj, duzo by było pisania jakbym miała wszystko tu ując. To tylko niektóre sytuacje.
Odpowiada za niego w kwestiach planów życiowych. Ostatnio powiedziała bez jego obecności, że Michał nie wyjedzie z kraju, gdzie mamy takie plany. Chce za niego decydowac.
Wczoraj przeszła samą siebie: Będąc na działce ukąsiła ją pszczoła. Dokładnie wie, że ma uczulenie na jad pszczeli, mimo to nie poszła do szpitala od razu po zdarzeniu po zastrzyk. Myslała, że jej przejdzie - co jest dla mnie absurdem. Siedzieliśmy z Michałem u mnie w domu. Zadzwonił do matki i okazało się , że spuchła jej połowa głowy, opuchlizna schodziła ku dołowi szyi. Zadzwonił po karetkę, potem znowu do niej. Oburzona z fochem powiedziała, że nie wpuści lekarzy do domu! I co? Mój wspaniałomyślny mężczyzna się zerwał, zaangażował kolegę i pojechali do niej do domu. Co się okazało? Nie chciała jechac do szpitala. Doprowadziła się swoją głupota do takiej sytuacji i jeszcze fochy stroi. Ale jak się dowiedziała, że Michał już jedzie do domu, nagle cudownie zmieniła decyzję i grzecznie wsiadła do karetki.
Jaki z tego wniosek? Jak wy to widzicie? Chce nas rozdzielic takimi akcjami...że niby chora.
Nigdy jej nic nie powiedziałam, nie krzyknęłam, nie mówiłam, że mi się nie podoba w jaki sposób się zachowuje. Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie, że przestanę tam jeździc. Nie byłam u niej od Swiąt Bożego narodzenia, bo na dobitkę zadała mi w trakcie spokojnej, przyjemnej rozmowy " czy wiesz ile kobiet miał Michał" ??? z ironią i usmieszkiem. Zabiło mnie to. Wiem, że unikaniem jej nie naprawię problemu.
Jak ją podejśc? Co zrobic? Proszę o opinie.
Na początku naszego związku umarł tata mojego mężczyzny. Nie moglismy się za często widywac, bo wiadomo - świeżo po śmierci męża, był silny smutek, żałoba, samotnośc - zrozumiałam, potrzebowała wsparcia, nie miałam nic przeciwko aby jechał do domu na noc.(mieszkają 7 km od mojego miasta)
Rozumiałam też to, że była marudna, dogryzała mi dośc często, ale pomyślałam sobie, że to przejdzie z czasem, tym bardziej, że Michał powtarzał mi, że jego mama kiedyś taka nie była i to co mówi i robi jest spowodowane śmiercią męża, a nie tym, że mnie nie lubi.
Opiszę parę sytuacji...
Po ok. 4 miesiącach mój chłopak zaczął coraz częściej do mnie przyjeżdżac, co przeszkadzało juz jego mamie. Mówiła, że boi się byc sama w domu na noc i prosiła, żebyśmy nocowali u nich, a nie u mnie. Ok - mówiłam sobie "od czasu do czasu można". -ROZUMIEM.
Jak zostawałam u nich na weekend, codziennie z rana tłukła sie garami w kuchni i mówiła głośno do siebie, abyśmy w końcu się obudzili i wstali, dotrzymywali jej towarzystwa., a jak chciała wejśc do nas do pokoju, pukała 2 razy, następnie łapała za klamkę i wchodziła bez pozwolenia.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie i do Michała o 8 rano w sobotę, że trzeba zakupy zrobic. Powiedziała, że już jedzie do miasta, a on niech się szykuje i niech za godzinę będzie na miejscu pod sklepem. Nie można było zadzwonic dzień wcześniej i uprzedzic? Nie obchodziło jej to, że możemy miec inne plany.
Zdarzyło się też parę razy, że sugerowała dla Michała, że ma sie kąpac w tej samej wodzie po niej! Co dziwne, on na to nie reagował, jakby nie słyszał tego co mówi.
Jak nam się fajnie rozmawialao, śmieliśmy się, to zawsze musiała wkroczyc między nas i np. prosi go, aby zaniósł jej szlafrok z pokoju do łazienki, albo z kolei karze nam przestac gadac i jeśc śniadanie.
Jak jemy kolację, przychodzi za każdym razem do kuchni i patrzyy uważnym okiem co jemy.
Gdy jego mama prosi mnie o ugotowanie czegoś, zawsze jest za słone, lub np za twarde czy za miękkie.
Oj, duzo by było pisania jakbym miała wszystko tu ując. To tylko niektóre sytuacje.
Odpowiada za niego w kwestiach planów życiowych. Ostatnio powiedziała bez jego obecności, że Michał nie wyjedzie z kraju, gdzie mamy takie plany. Chce za niego decydowac.
Wczoraj przeszła samą siebie: Będąc na działce ukąsiła ją pszczoła. Dokładnie wie, że ma uczulenie na jad pszczeli, mimo to nie poszła do szpitala od razu po zdarzeniu po zastrzyk. Myslała, że jej przejdzie - co jest dla mnie absurdem. Siedzieliśmy z Michałem u mnie w domu. Zadzwonił do matki i okazało się , że spuchła jej połowa głowy, opuchlizna schodziła ku dołowi szyi. Zadzwonił po karetkę, potem znowu do niej. Oburzona z fochem powiedziała, że nie wpuści lekarzy do domu! I co? Mój wspaniałomyślny mężczyzna się zerwał, zaangażował kolegę i pojechali do niej do domu. Co się okazało? Nie chciała jechac do szpitala. Doprowadziła się swoją głupota do takiej sytuacji i jeszcze fochy stroi. Ale jak się dowiedziała, że Michał już jedzie do domu, nagle cudownie zmieniła decyzję i grzecznie wsiadła do karetki.
Jaki z tego wniosek? Jak wy to widzicie? Chce nas rozdzielic takimi akcjami...że niby chora.
Nigdy jej nic nie powiedziałam, nie krzyknęłam, nie mówiłam, że mi się nie podoba w jaki sposób się zachowuje. Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie, że przestanę tam jeździc. Nie byłam u niej od Swiąt Bożego narodzenia, bo na dobitkę zadała mi w trakcie spokojnej, przyjemnej rozmowy " czy wiesz ile kobiet miał Michał" ??? z ironią i usmieszkiem. Zabiło mnie to. Wiem, że unikaniem jej nie naprawię problemu.
Jak ją podejśc? Co zrobic? Proszę o opinie.