Dawid_speed87
Nowicjusz
Cześć wszystkim dawno mnie nie było tutaj na forum. Postanowiłem napisać co mnie gryzie jakie mam problemy bo nie mam jakoś tak zaufanej osoby, z którą mógłbym porozmawiać o wszystkim, dlatego zrobię to tutaj w zasadzie anonimowo, ale łatwiej mi będzie przez to.
Ostrzegam, że post może się przerodzić w esej i sorki za to, że mogą się pojawić jakieś nieistotne szczegóły.
Od końca października tamtego roku złapałem depresję i to nie, że tam jakąś jesienną, tylko taką jak nigdy w życiu, bywały dni, że było ok a były takie, że mi było strasznie smutno, a bywało dość często, że chciało się płakać, a nie jestem facetem który łatwo się wzrusza, ale na szczęście udało mi się wyjść z tego gdzieś pod koniec stycznia i do dziś jest jak na razie bardzo doborze. Ogólnie od tego czasu to olałem zupełnie naukę w zasadzie to nic się nie uczyłem po za 2 przedmiotami które mnie interesowały, no ale się udało sesja prawie zaliczona, jeden przedmiot do zdania za tydzień dam radę . Ale, że w tym czasie olałem naukę, mnóstwo czasu myślałem nad swoim życiem, to co było, to co jest, to co chciałbym mieć w życiu, i o tym co będzie no ale tu nie potrafię sobie wyobrazić w realnym aspekcie jaką pacę będę wykonywać ale spoks nie dobija mnie to bo jakoś to tam zawsze będzie. Dobra ten długi wstęp mamy za sobą przejdę do rozwinięcia i zacznę od prawie początku.
Mam 25 lat jestem z Krk, studiuję fizykę techniczną i myślę że jednym z moich problemów jest to, że nie mogę zerwać tak jakby z przeszłością. Nakreślę troszkę ten okres z przeszłości.
Po ukończeniu technikum to był 2007 albo 2008 wybrałem się na studia, chciałem ukończyć studia jedno co wiedziałem to, że dzienne bo mnie nie stać było na zaoczne, drugie to na pewno jakiś kierunek techniczny, ale chęć studiowania to było 60% bo w mojej sytuacji bytowej powiedzmy, że tylko to zapewniało jakąś pracę dobrze płatną, pozostałe 40% motywacji stanowiło WKU, wtedy obowiązkowe jeszcze, a ja wiedziałem, że jak bym tam trafił to miałbym przej*****. Określiłem się, że Telekomunikacja lub budowa maszyn na AGH, no ale źle ułożyłem tą kolejność kierunków na rekrutacji i się nigdzie nie dostałem, no i jeszcze wyniki z matury nie byłe słabe no ale ja zdawałem matme podst. bo na rozszerzoną z jakimś średnim wynikiem nie było szans z powodu niskiego poziomu nauczania w moim tech, przez co po latach żałuję, że w ogóle tam poszedłem ale ok. Równolegle złożyłem na PK i dostałem się na transport, ale, że niestety ja mam ambicję i wewnętrzne jakies poczucie, które mówi mi żeby zawsze wymagał od siebie więcej niż mogę, stwierdziłem, że słabo i przeniosłem się na materiałoznawstwo na PK. Potem matka mi mówi w skrócie, że WTF co to za kierunek, że jest rekrutacja we wrześniu na wolne miejsca na AGH i tam było na MSE czyli energetykę. Złożyłem dostałem się piknie wszyscy zadowoleni włącznie z mamusią no bo to synuś na AGHu.
Nie szło mi tam najgorzej, miałem paru znajomych ale przyjaciół z roku to miałem ogólnie z 10 na jakieś 120osób no nie znałem wszystkich z roku co prawda no ale większość nie była z Krk ani z okolic to mieszkała w akademiku i tworzyli swoją grupę, i spotykałem się na piwie imprezkach z 2 osobami ale, że tak powiem nie byli z mojego świata, oni zawsze na wszystko mieli od rodziców a u mnie w domu od dziecka nie przelewało się i nie przelewa dalej, więc miało to duży wpływ na moje ukształtowanie psychiczne, światopoglądowe itd. No i dobra zdałem 1 semestr matma za 4 razem ale zdane. Stwierdziłem, pamiętam jak dziś; "No Dawidzie udało ci się zaliczyłeś 1 sem. pora teraz znaleźć sobie dziewczynę" no ale, że tak powiem do tego czasu nie licząc gimbazy i podstawówki nie byłem w związku bo w tech same chłopaki, a i też ja nie byłem zainteresowany laskami, bo nie było mnie stać, żeby zabrać do kina czy gdzieś coś zjeść, kieszonkowe miałem, tak żałosne, że tylko odkładałem zawsze, żeby kupić sobie jakieś dobra materialne, nigdy nie wydawałem na słodycze zapiekanki jak inne dzieci no ale to mi na szczęście starzy zapewniali czy tam wujkowie ciotki, mówiłem, wcześniej, że się nie przelewało, ale nie brakowało często wspominam dzieciństwo więc musiało być szczęśliwe i sam tak też uważam.
No ale dobra wróćmy do czasów studiów, nie miałem problemów z nawiązywaniem kontaktów z dziewczynami, no ale na naszym kierunku odpuściłem sobie bo albo nie z okolic Krk, albo mnie nie stać by było, bo dziewczyna nadziana no to swoje wymagania ma. No to co zrobił Dawidek?? Wykorzystałem do tego internet na Gumtree anons umieściłem, zamieściłem fotę, było parę odpowiedzi, ale prosiłem o zdjęcia bo oczywiście wiadomo jak to jest jak się ma 19 czy 20 lat to musi być za***ista. No to spotkałem się z jedyną która wysłała mi fotkę, no to Dawidek już zakochany. Spotkaliśmy się w końcu po miesiącu pisana na gg i smsowaniu, jak ją zobaczyłem w całej okazałości no po po prostu ideał no anioł nie kobieta. I tu zahaczamy o następny wątek więc rozwinę go teraz bo tu pojawia się mój kolejny życiowy problem.
Na to pierwsze spotkanie byłem zestresowany jak ona się zachowa jak mnie zobaczy na żywo. Bo niestety mając zaledwie 20 lat już miałem małe zakola i jakieś tam prześwity, no powiedzmy sobie szczerze proces ten zaczął sie w wieku 17 lat stosowałem tam Propecie miesięcznie 150zł co było dużym wydatkiem w naszym domu i tak matka w tajemnicy przed ojcem kupowała bo on by wyśmiał bo jego tam :cenzura:ało już jak był łysy od 20 lat no i dobre działało to niby proces się zatrzymał, no ale tak w zasadzie trzeba to stosować do śmierci albo powiedzieć se w wieku 50 lat a walić to nie zależy mi już ;d. Przejdę trochę do teraźniejszości, lek stosowałem przez 3 lata jeszcze na początku jak studiowalem dostałem socjalne było z tego ze 400zl wiec matka mi kupowała a resztę brała no bo dziadowaliśmy, potem zacząłem sprzedawać antyki na allegro od babci więc kasa była do roboty też chodziłem. Pominę tu trochę, nawiążę potem, no po 3 latach stosowania nie było mnie już stać na to, wiec proces łysienia postępował, także teraz to mam sytuacje z włosami jak Jaeson Stetham tylko, że ja mam dłuższe. Łysienie to największy mój problem życiowy obniżajacy mi drastycznie samo ocenę. W ogólnie biorąc swój wygląd po za włosami podobam się sobie trochę narcystycznie ;/. Gdzieś od momentu gdy wypadło mi wiecej włosów stwierdziłem, że trzeba zacząć chodzić w czapce, i tak do dziś chodzę postawiłem na full Cap.Jak wychodzę przeglądam się w lustro i się akceptuję, no ale nie wszędzie da się siedzieć w czapce. Najwieksze stresy z tego powodu, jak muszę ściągnąć czapkę i napiętnować się tym cholernym brzmieniem mojego rodu mam jak zapoznam jakąś śliczną dziewczynę, co prawda żadna mi nie powiedziała wprost, ale ja wiem, że czar pryska, no niestety w dzisiejszych czasach jest wykreowany model piękna zarówno typ męski jak i damski. Proszę o jakieś nie wyśmiewanie się, że ja tak przeżywam to łysienie, ale co ja czuje może wiedzieć tylko ktoś kto ma podobny wiek do mojego i taki sam problem, to nie jest łatwe, a na pewno nie jest łatwe dla mnie, ma to ogromny wpływ u mnie na nawiązywanie kontaktów głównie z dziewczynami, czuję się brzydki, gorszy, jestem peszę się, wszystko jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów w aspekcie przyszłej partnerki, bo między koleżankami mam looz totalny. Dobra tyle o tym wracam do pierwszego spotkania z dziewczyną.
Było cudownie, w ogóle jej to nie przeszkadzało, rozmawiało się super dużo wspólnych tematów. Teraz rozwinę wątek miłosny. Oczywiście pierwsze spotkanie ja płacę oczywiście. Miałem wtedy 1200zł które mi zostały z pieniędzy, które dostałem od babci na ukończenie tech, Jestem jej wdzięczny bo tylko dzięki niej mam prawo jazdy , a było to dla mnie ogromnie ważne bo motoryzacja to moja największa pasja życiowa, a prowadzenie auta to dla mnie obok seksu największa przyjemność życiowa.
Dobra miałem te 1200zł ale, że Dawidek jest jednak szarmancki, w miarę swoich możliwości finansowych starał się, żeby jego dziewczynie nie brakowało niczego to płacił za wszystko. Przełom w moim życiu nastąpił, zawsze byłem ten krakowski centuś, żyła a tu na swą dziewczynę nie szczędzi. I jak tu się okazało 1200zł skonczyło się w moment prawie, no ale, że od starych to nie miałem co liczyć, to Dawidek dzięki swojemu znajomemu z tech poszedł do pierwszej pracy w życiu zostałem Pomocnikiem "Drukorza" i ogólnie przynieś, załaduj, poukładaj, posprzątaj, ale spoks potrzebowałem robiłem, szef był ok. 3 razy w tyg, po 10H i było z 200zł na tydzień bo szef zaokrąglał, do dziś mi przypomina o tym mój zegarek z bransoletą bo kupiłem porządny taki jak chciałem nie dziadowałem. Ogólnie robiło się 3 razy w tyg handlowało się na allegro antykami jeszcze lepsza kasa była z tego, no aż żal d*pę ściska this is fu****ing awesome. No po prostu w swoim sensie dziad panem się stał High Life kasa, dziewczyna, studia, i prawko było ojciec auto dawał. ;d. No i tak jak kiedyś szanowałem kase, tak teraz nie szanowałem już tak, jakieś tam parę rzeczy mateialnych sobie kupilem jakieś pierdy elektroniczne, ciuchy, ale co najgorsze kasa w wiekszosci szła na dziewczynę no jej się podobało prawda, mi też, no trzeba dodać pierwszy raz w życiu tak byłem zakochany i jednak miałem te "różowe okulary" i pewnych spraw nie widziałem, zawsze tam róża była, ona ucieszona, to jakiś lokal fajny, obiadki na mieście, no sponsoring to był niestetey, uczucia były ale jadnak ja byłem bardziej zakochany niż ona. Teraz dalej w miedzy czasie dostałem z mbanku karte kredytową, bo że mam dobre obroty kasy na koncie, i to było złe, bo już po pewnym czasie to coś miałem odłożone na koncie, gówniane kwoty w zasadzie, a już nie starczało, i pod koniec związku jechałem na kredycie, w między czasie z roboty odszedłem, bo kuzwa stosunki miedzy pracownikami się popsuły, i podkładali mnie i kumplowi świnie, także została tylko karta kredytowa i sporadycznie kasa wpadała z aukcji, ale już się znów zaczynało dziadowanie powoli, dodam, że swoje, życie jeśli chodzi o aspekt zarobkowy, to z 25lat przez 4 nie dziadowałem a tak to cały czas, tyle o tym
Teraz odnośnie samej dziewczyny, dzięki niej poznałem, życie którego dotąd nie znałem tzn, praca, imprezy, ogólnie takie spotykanie się, bycie w związku, itp, ona miała bardzo silną osobowość, była spontaniczna, zaskakująca, kochana, słodka, czuła, inteligentna, mógłbym tak jeszcze wymieniać;d, zmieniła mnie, zmieniłem się będąc z nią i to mi się podoba, z w zasadzie pierdoły życiowej (byli gorsi o ode mnie) stałem się normalnym młodym człowiekiem który przez ponad 2 lata zwiazku przeżył coś ciekawego. Niestety za bajkowo było, dziewczyna lubiała sobie wypić, była też jazdowiczką, ja byłem dość spokojny potem się to zmieniło trochę ale jednak byliśmy w pewnym sensie przeciwieństwami i teoretycznie nie "bangla to" ale jednak byliśmy 2 lata ze sobą. Pomimio ze z jej jazdowiczego już pod koniec zwiazku życia bywało, że się nie raz wstydziłem sie za nią, różnie tam bywało zniknęła raz bez słowa na 3 miechy, zniknęła w styczniu wróciła w kwietniu bo przypomniała sobie, że w lutym miała egzaminy, że rozstaliśmy się na 3 miesiące i wrocilismy do siebie byłem z nią kochałem, ale jednak te różowe okulary zakrywały wszystko co powinienem widzieć. Pod koniec zwiazku to ona już codziennie była w kitschu jeszcze tym na wielopolu od kuzwa otwarcia do rana, w zasadzie spotykała się, ze mną jak nie miała już nic ciekawszego do roboty no stoczyła się trochę, chciałem ją jakoś wyciągnąć ale nic nie wyszło, więc pewnego pięknego dnia wziąłem ostatnią wypłatę z roboty, spotkałem się i w skrócie sory byłem głupi, młody, było miło i bywało nie miło ale się skończyło.
Już wtedy byłem w d*pie u murzyna i po kawie, bo ona studiowała na UJ prawo a tam jest system ekstremistyczny czyli wystarczy chodzić na egz. tylko, to ona miała za dużo czasu ja tak nie mogłem, ale i tak stałem się gościem na uczelni, byłm juz na 2 roku, tam parę warunków z 2 semestru 1 roku, ale musiałem powtarzać, 4 semestr 2roku, to wziąłem dziekankę, ponad pół roku nic nie robiłem jakaś kasa wpadała z aukcji z 1600zl na karcie zostało 300 i sie spłacało, wtedy byłem po rozstaniu, mimo, że ja skończyłem ten związek byłem rozbity strasznie, nie mogłem się odnaleźć, nic mi się nie chciało, żyłem z dnia na dzień taka egzystencja, no i stało się wyleciałem bo nie zaliczyłem. To już lipa była bo to był pazdziernik więc nie dało się przenieść nigdzie, WKU juz nie było obowiazkowe na całe szczęście. Kolejny rok w plecy, składałem CV do roboty nic nie siadło na dłuzej, kasa zaczynała się kończyć to ciągnąłem z kredytowej. Starzy nic nie wiedzieli, Dawidek wychodził z domu na uczelnie niby, a nie trafiał tam, tu jest kolejny watek poboczny, dodam tylko tyle, że u mnie w domu nie rozmawiało się nigdy o problemach, ogólnie dziwny dom, starzy są ok i nowoczesni w poglądach co prawda i nie zachowują się jak dziady stare ale swoje dziwactwa mają.
Zadałem sobie pytanie co ja będę robił. trzeba cos zmienić a nie umartwiać się tyle nad sobą czasu. Miałem wtedy 23 lata i stwierdziłem, że ostatnia szansa na studia. postudiujesz do inż, potem się zobaczy. I złożyłem papiery na AGH. Teraz trzeba dodać matura podstawowa zdana na (92%) z przed 3 lat tu już nie było to samo, ja miałem więcej, rzeczy a poziom zleciał i o ile 3 lata temu z moim wynikiem można było się dostać na coś w miarę z zakresu moich zainteresowań, tak teraz to już nie Ale dostałem się na metalurgię. Ale we wrześniu tradycyjnie była rekrutacja na wolne miejsca, złozyłem na PK na fizykę tech. oczywiście dostałem się do dziś studiuję z dobrymi wynikami w tym roku inż. jest spoko, na AGH nie szła fiza bo braki z tech. a na PK spoko. Takie to już te moje wybory. Najpiękniejsze jest to, że na fizyce, cała grupa mogę ich określić, że są przyjaciółmi, nie dość, że parę osób też potraktowała jako ostatnią szansę to fizykę bo mieli przeżycia z dziewczynami, tak z każdą dziewczyną u nas i chłopaki można gadać o wszystkim, spotkać się zabawić się, nie ma jakiś cholernych nadzianych ludzi którzy nie rozumieją pewnych rzeczy które dotyczą ludzi biednych. Szkoda tylko, że najlepszych przyjaciół i znajomych to ja poznałem dopiero na fizyce, co ja bywało ciężko to mnie wspierały, a na AGH to nie miał kto. Sytuacja finansowa śednia teraz obecnie, na 1 roku miałem stypndium wysokie, złożyłem, sobie rower i zacząłem jeździć w AZS w MTB i tak samo poznałem za***istych ludzi co mi pomogło wyjsc do końca ze smutku po rozstaniu i ogólnie bezsensu życiowego. Co prawda chciałem być zawsze kierowcą wyścigowym/rajdowym ale nie było kasy na to w domu to chociaż kolarzem zostałem, bo ja bardzo lubiłem jeździć na rowerze, trudno człowiek nigdy nie ma w życiu to co chciałby mieć.
Teraz coś powiem jeszcze o moim problemie w znalezieniu dziewczyny. Jak już byłem na 1 roku fizyki okazało się, że jest u nas dużo fajnych dziewczyn. No i trochę się tam zakręciłem koło takiej jednej ale nie miałem kasy, żeby gdzieś powyskakiwać na samo piwko, i kumpel mnie ubiegł. Potem jak już poznaliśmy się wszyscy no to były wypady na rynek (streszczam się już) i byliśmy kiedyś chyba w ministerstwie, i wpadła taka dziewczyna z naszej grupy, no była szczupła, ale jakoś tak się dziwnie ubierała no i nie "banglała" mi ona się tam do mnie coś przymilała a ja nie, bo i tak w sumie byłem średnio zainteresowany związki po mojej byłej dziewczynie. Stało się najgorsze, ona się tak wyrobiła, tak mi się podoba, no masakra, kurde mogła być moja, no a teraz się ceni no zna swoją wartość i ja tam kminie kminie a i nic z tego nie wynika bo nie jest zainteresowana wiązaniem się, no a ja przez ten swój kompleks wyglądu jak wcześniej pisałem, czyli włosy, to się peszę trochę, i oczywiście podbijam zawsze jak jak gdzieś wyjdziemy na maicho grupą, tylko jak już jestem "chycony" no nie pijany ale już poziom wzrasta o 2 prom. i nie traktuje mnie poważnie. No jestem zły na siebie z koleżankami to looz żarty wszystko, tańce, a do jakiejś potencjalnej partnerki wymiękam jednak. Ze mnie to jest ewenement, bo cholera jest tak twarzyczkę to ja mam gówniarza, w sklepie to się o dowód pytają jak kupuje alkohol, no a jak jestem bez czapeczki no to już wiadomo, że jak łysieje to starszy. Właśnie ostatnio doszedłem do wniosku, w czapce jak podbijam do dziewczyny z 87r. to se myśli ale gówniarz jeszcze jak się ogolę to skóra jak pupcia niemowlaka, a bez czapki, to nara! czar pryska nie dotknęłabym cię 2 metrową zadzeiwała dzidą, nie wiem czy tak jest ale ja sie tak czuje, masakra, no obsesja jakaś. Ale ja to nie mogę mieć prosto w życiu, jeśli już udałoby mi się oderwać jakaś od stada, no to nie mam kasy, spłacam tą nieszczęsną kratę kredytową już 3 lata,dlatego nie bedę się prowadzał po knajpach,a że jestem jedynakiem umiem, ugotować różne pyszne rzeczy, ale moi starzy to się tak ustawili w życiu,że ani nie mają mieszkania własnościowego, a mój pokój to średnio zapewnia intymność, no to odpada, no mógłbym niby do babci na apartamenty w starej kamienicy, no mieszkanie jest komunalne, czyli nie należy do Babci, no ale ona to si uważa za głowna lokatorkę, pomijam to, miejsce ok pokoje są a 4, ale tam nie remontowane od 20 lat więc dziadownia trochę, także kolacja odpada. No jednym słowem to chciałbym mieć dziewczynę a mnie nie stać, no bo taka z przedziału 21-25 lat to się kuźwa nie częstuję chipsami, albo kupuje lody w kauflandzie najtańsze rożki, albo nie oferuję rozrywek rodem z gimbazy i nie mówię tu o słoneczku, z moich czasów nie było tego.
No trochę mi zostało z nieśmiałości niestety, mój kompleks nie pomaga mi w tym, i często jest, ze sobie mówię, przecież wyglądasz jak przez okno na co ty liczysz, że ona się popatrzy na ciebie??? no to nawet wtedy nie startuje. Albo jak się już zbioreę bo powiem sobie, a ch*** nie spróbujesz to się nie przekonasz, to oczywiście zagadam, postawie drinka, pogadam nawet miło, lubi być duszą towarzystwa, to słysze, że się nie spotkamy, albo nie odpisują jak sie wymienimy tel, proponuję spotkanie, a nie związek czy ruchanie od razu, ale problem to tkwi w tym, że ja to zawsze wybieram akie dziewczyny bo chyba chcę podświadomie usłyszeć takie coś, no sam już nie wiem.
Dobra zadam zasadnicze pytanie, co wy dziewczyny sądzicie o młodych chłopakach którzy no są nie brzydcy, ale niestety łysieją, bo ja to mam odczucia jednak, że ten aspekt w wyglądzie odgrywa może nie dużą ale też nie małą rolę, a na pewno znaczącą obniża samo ocenę, a przecież to wszystko geny, testosteron nas zabija od środka. Powtarzam się, no ale mam problem z tym.
No i powstał esej, streściłem najważniejsze rzeczy z ostatnich prawie 6 lat mojego życia, może niektóre rzeczy są śmieszne, ale mi się przydarzyły, i może jak komuś uda się wszystko przeczytać, a ma tam jakieś zdolności psychoanalityczne albo psychologiczne doszuka się czegoś i powie mi coś, czemu mam tak zryty beret.
Prosiłbym, o nie kopiowanie, tego postu na demoty czy kwejka, bo nie chcę zostać taką gwiazdą jak ojciec syna wędkarza, bo to co tutaj opisałem nie jest dla mnie śmieszne, a ni dobija mnie tylko dlatego że mam jakiś dystans do życia.
Ostrzegam, że post może się przerodzić w esej i sorki za to, że mogą się pojawić jakieś nieistotne szczegóły.
Od końca października tamtego roku złapałem depresję i to nie, że tam jakąś jesienną, tylko taką jak nigdy w życiu, bywały dni, że było ok a były takie, że mi było strasznie smutno, a bywało dość często, że chciało się płakać, a nie jestem facetem który łatwo się wzrusza, ale na szczęście udało mi się wyjść z tego gdzieś pod koniec stycznia i do dziś jest jak na razie bardzo doborze. Ogólnie od tego czasu to olałem zupełnie naukę w zasadzie to nic się nie uczyłem po za 2 przedmiotami które mnie interesowały, no ale się udało sesja prawie zaliczona, jeden przedmiot do zdania za tydzień dam radę . Ale, że w tym czasie olałem naukę, mnóstwo czasu myślałem nad swoim życiem, to co było, to co jest, to co chciałbym mieć w życiu, i o tym co będzie no ale tu nie potrafię sobie wyobrazić w realnym aspekcie jaką pacę będę wykonywać ale spoks nie dobija mnie to bo jakoś to tam zawsze będzie. Dobra ten długi wstęp mamy za sobą przejdę do rozwinięcia i zacznę od prawie początku.
Mam 25 lat jestem z Krk, studiuję fizykę techniczną i myślę że jednym z moich problemów jest to, że nie mogę zerwać tak jakby z przeszłością. Nakreślę troszkę ten okres z przeszłości.
Po ukończeniu technikum to był 2007 albo 2008 wybrałem się na studia, chciałem ukończyć studia jedno co wiedziałem to, że dzienne bo mnie nie stać było na zaoczne, drugie to na pewno jakiś kierunek techniczny, ale chęć studiowania to było 60% bo w mojej sytuacji bytowej powiedzmy, że tylko to zapewniało jakąś pracę dobrze płatną, pozostałe 40% motywacji stanowiło WKU, wtedy obowiązkowe jeszcze, a ja wiedziałem, że jak bym tam trafił to miałbym przej*****. Określiłem się, że Telekomunikacja lub budowa maszyn na AGH, no ale źle ułożyłem tą kolejność kierunków na rekrutacji i się nigdzie nie dostałem, no i jeszcze wyniki z matury nie byłe słabe no ale ja zdawałem matme podst. bo na rozszerzoną z jakimś średnim wynikiem nie było szans z powodu niskiego poziomu nauczania w moim tech, przez co po latach żałuję, że w ogóle tam poszedłem ale ok. Równolegle złożyłem na PK i dostałem się na transport, ale, że niestety ja mam ambicję i wewnętrzne jakies poczucie, które mówi mi żeby zawsze wymagał od siebie więcej niż mogę, stwierdziłem, że słabo i przeniosłem się na materiałoznawstwo na PK. Potem matka mi mówi w skrócie, że WTF co to za kierunek, że jest rekrutacja we wrześniu na wolne miejsca na AGH i tam było na MSE czyli energetykę. Złożyłem dostałem się piknie wszyscy zadowoleni włącznie z mamusią no bo to synuś na AGHu.
Nie szło mi tam najgorzej, miałem paru znajomych ale przyjaciół z roku to miałem ogólnie z 10 na jakieś 120osób no nie znałem wszystkich z roku co prawda no ale większość nie była z Krk ani z okolic to mieszkała w akademiku i tworzyli swoją grupę, i spotykałem się na piwie imprezkach z 2 osobami ale, że tak powiem nie byli z mojego świata, oni zawsze na wszystko mieli od rodziców a u mnie w domu od dziecka nie przelewało się i nie przelewa dalej, więc miało to duży wpływ na moje ukształtowanie psychiczne, światopoglądowe itd. No i dobra zdałem 1 semestr matma za 4 razem ale zdane. Stwierdziłem, pamiętam jak dziś; "No Dawidzie udało ci się zaliczyłeś 1 sem. pora teraz znaleźć sobie dziewczynę" no ale, że tak powiem do tego czasu nie licząc gimbazy i podstawówki nie byłem w związku bo w tech same chłopaki, a i też ja nie byłem zainteresowany laskami, bo nie było mnie stać, żeby zabrać do kina czy gdzieś coś zjeść, kieszonkowe miałem, tak żałosne, że tylko odkładałem zawsze, żeby kupić sobie jakieś dobra materialne, nigdy nie wydawałem na słodycze zapiekanki jak inne dzieci no ale to mi na szczęście starzy zapewniali czy tam wujkowie ciotki, mówiłem, wcześniej, że się nie przelewało, ale nie brakowało często wspominam dzieciństwo więc musiało być szczęśliwe i sam tak też uważam.
No ale dobra wróćmy do czasów studiów, nie miałem problemów z nawiązywaniem kontaktów z dziewczynami, no ale na naszym kierunku odpuściłem sobie bo albo nie z okolic Krk, albo mnie nie stać by było, bo dziewczyna nadziana no to swoje wymagania ma. No to co zrobił Dawidek?? Wykorzystałem do tego internet na Gumtree anons umieściłem, zamieściłem fotę, było parę odpowiedzi, ale prosiłem o zdjęcia bo oczywiście wiadomo jak to jest jak się ma 19 czy 20 lat to musi być za***ista. No to spotkałem się z jedyną która wysłała mi fotkę, no to Dawidek już zakochany. Spotkaliśmy się w końcu po miesiącu pisana na gg i smsowaniu, jak ją zobaczyłem w całej okazałości no po po prostu ideał no anioł nie kobieta. I tu zahaczamy o następny wątek więc rozwinę go teraz bo tu pojawia się mój kolejny życiowy problem.
Na to pierwsze spotkanie byłem zestresowany jak ona się zachowa jak mnie zobaczy na żywo. Bo niestety mając zaledwie 20 lat już miałem małe zakola i jakieś tam prześwity, no powiedzmy sobie szczerze proces ten zaczął sie w wieku 17 lat stosowałem tam Propecie miesięcznie 150zł co było dużym wydatkiem w naszym domu i tak matka w tajemnicy przed ojcem kupowała bo on by wyśmiał bo jego tam :cenzura:ało już jak był łysy od 20 lat no i dobre działało to niby proces się zatrzymał, no ale tak w zasadzie trzeba to stosować do śmierci albo powiedzieć se w wieku 50 lat a walić to nie zależy mi już ;d. Przejdę trochę do teraźniejszości, lek stosowałem przez 3 lata jeszcze na początku jak studiowalem dostałem socjalne było z tego ze 400zl wiec matka mi kupowała a resztę brała no bo dziadowaliśmy, potem zacząłem sprzedawać antyki na allegro od babci więc kasa była do roboty też chodziłem. Pominę tu trochę, nawiążę potem, no po 3 latach stosowania nie było mnie już stać na to, wiec proces łysienia postępował, także teraz to mam sytuacje z włosami jak Jaeson Stetham tylko, że ja mam dłuższe. Łysienie to największy mój problem życiowy obniżajacy mi drastycznie samo ocenę. W ogólnie biorąc swój wygląd po za włosami podobam się sobie trochę narcystycznie ;/. Gdzieś od momentu gdy wypadło mi wiecej włosów stwierdziłem, że trzeba zacząć chodzić w czapce, i tak do dziś chodzę postawiłem na full Cap.Jak wychodzę przeglądam się w lustro i się akceptuję, no ale nie wszędzie da się siedzieć w czapce. Najwieksze stresy z tego powodu, jak muszę ściągnąć czapkę i napiętnować się tym cholernym brzmieniem mojego rodu mam jak zapoznam jakąś śliczną dziewczynę, co prawda żadna mi nie powiedziała wprost, ale ja wiem, że czar pryska, no niestety w dzisiejszych czasach jest wykreowany model piękna zarówno typ męski jak i damski. Proszę o jakieś nie wyśmiewanie się, że ja tak przeżywam to łysienie, ale co ja czuje może wiedzieć tylko ktoś kto ma podobny wiek do mojego i taki sam problem, to nie jest łatwe, a na pewno nie jest łatwe dla mnie, ma to ogromny wpływ u mnie na nawiązywanie kontaktów głównie z dziewczynami, czuję się brzydki, gorszy, jestem peszę się, wszystko jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów w aspekcie przyszłej partnerki, bo między koleżankami mam looz totalny. Dobra tyle o tym wracam do pierwszego spotkania z dziewczyną.
Było cudownie, w ogóle jej to nie przeszkadzało, rozmawiało się super dużo wspólnych tematów. Teraz rozwinę wątek miłosny. Oczywiście pierwsze spotkanie ja płacę oczywiście. Miałem wtedy 1200zł które mi zostały z pieniędzy, które dostałem od babci na ukończenie tech, Jestem jej wdzięczny bo tylko dzięki niej mam prawo jazdy , a było to dla mnie ogromnie ważne bo motoryzacja to moja największa pasja życiowa, a prowadzenie auta to dla mnie obok seksu największa przyjemność życiowa.
Dobra miałem te 1200zł ale, że Dawidek jest jednak szarmancki, w miarę swoich możliwości finansowych starał się, żeby jego dziewczynie nie brakowało niczego to płacił za wszystko. Przełom w moim życiu nastąpił, zawsze byłem ten krakowski centuś, żyła a tu na swą dziewczynę nie szczędzi. I jak tu się okazało 1200zł skonczyło się w moment prawie, no ale, że od starych to nie miałem co liczyć, to Dawidek dzięki swojemu znajomemu z tech poszedł do pierwszej pracy w życiu zostałem Pomocnikiem "Drukorza" i ogólnie przynieś, załaduj, poukładaj, posprzątaj, ale spoks potrzebowałem robiłem, szef był ok. 3 razy w tyg, po 10H i było z 200zł na tydzień bo szef zaokrąglał, do dziś mi przypomina o tym mój zegarek z bransoletą bo kupiłem porządny taki jak chciałem nie dziadowałem. Ogólnie robiło się 3 razy w tyg handlowało się na allegro antykami jeszcze lepsza kasa była z tego, no aż żal d*pę ściska this is fu****ing awesome. No po prostu w swoim sensie dziad panem się stał High Life kasa, dziewczyna, studia, i prawko było ojciec auto dawał. ;d. No i tak jak kiedyś szanowałem kase, tak teraz nie szanowałem już tak, jakieś tam parę rzeczy mateialnych sobie kupilem jakieś pierdy elektroniczne, ciuchy, ale co najgorsze kasa w wiekszosci szła na dziewczynę no jej się podobało prawda, mi też, no trzeba dodać pierwszy raz w życiu tak byłem zakochany i jednak miałem te "różowe okulary" i pewnych spraw nie widziałem, zawsze tam róża była, ona ucieszona, to jakiś lokal fajny, obiadki na mieście, no sponsoring to był niestetey, uczucia były ale jadnak ja byłem bardziej zakochany niż ona. Teraz dalej w miedzy czasie dostałem z mbanku karte kredytową, bo że mam dobre obroty kasy na koncie, i to było złe, bo już po pewnym czasie to coś miałem odłożone na koncie, gówniane kwoty w zasadzie, a już nie starczało, i pod koniec związku jechałem na kredycie, w między czasie z roboty odszedłem, bo kuzwa stosunki miedzy pracownikami się popsuły, i podkładali mnie i kumplowi świnie, także została tylko karta kredytowa i sporadycznie kasa wpadała z aukcji, ale już się znów zaczynało dziadowanie powoli, dodam, że swoje, życie jeśli chodzi o aspekt zarobkowy, to z 25lat przez 4 nie dziadowałem a tak to cały czas, tyle o tym
Teraz odnośnie samej dziewczyny, dzięki niej poznałem, życie którego dotąd nie znałem tzn, praca, imprezy, ogólnie takie spotykanie się, bycie w związku, itp, ona miała bardzo silną osobowość, była spontaniczna, zaskakująca, kochana, słodka, czuła, inteligentna, mógłbym tak jeszcze wymieniać;d, zmieniła mnie, zmieniłem się będąc z nią i to mi się podoba, z w zasadzie pierdoły życiowej (byli gorsi o ode mnie) stałem się normalnym młodym człowiekiem który przez ponad 2 lata zwiazku przeżył coś ciekawego. Niestety za bajkowo było, dziewczyna lubiała sobie wypić, była też jazdowiczką, ja byłem dość spokojny potem się to zmieniło trochę ale jednak byliśmy w pewnym sensie przeciwieństwami i teoretycznie nie "bangla to" ale jednak byliśmy 2 lata ze sobą. Pomimio ze z jej jazdowiczego już pod koniec zwiazku życia bywało, że się nie raz wstydziłem sie za nią, różnie tam bywało zniknęła raz bez słowa na 3 miechy, zniknęła w styczniu wróciła w kwietniu bo przypomniała sobie, że w lutym miała egzaminy, że rozstaliśmy się na 3 miesiące i wrocilismy do siebie byłem z nią kochałem, ale jednak te różowe okulary zakrywały wszystko co powinienem widzieć. Pod koniec zwiazku to ona już codziennie była w kitschu jeszcze tym na wielopolu od kuzwa otwarcia do rana, w zasadzie spotykała się, ze mną jak nie miała już nic ciekawszego do roboty no stoczyła się trochę, chciałem ją jakoś wyciągnąć ale nic nie wyszło, więc pewnego pięknego dnia wziąłem ostatnią wypłatę z roboty, spotkałem się i w skrócie sory byłem głupi, młody, było miło i bywało nie miło ale się skończyło.
Już wtedy byłem w d*pie u murzyna i po kawie, bo ona studiowała na UJ prawo a tam jest system ekstremistyczny czyli wystarczy chodzić na egz. tylko, to ona miała za dużo czasu ja tak nie mogłem, ale i tak stałem się gościem na uczelni, byłm juz na 2 roku, tam parę warunków z 2 semestru 1 roku, ale musiałem powtarzać, 4 semestr 2roku, to wziąłem dziekankę, ponad pół roku nic nie robiłem jakaś kasa wpadała z aukcji z 1600zl na karcie zostało 300 i sie spłacało, wtedy byłem po rozstaniu, mimo, że ja skończyłem ten związek byłem rozbity strasznie, nie mogłem się odnaleźć, nic mi się nie chciało, żyłem z dnia na dzień taka egzystencja, no i stało się wyleciałem bo nie zaliczyłem. To już lipa była bo to był pazdziernik więc nie dało się przenieść nigdzie, WKU juz nie było obowiazkowe na całe szczęście. Kolejny rok w plecy, składałem CV do roboty nic nie siadło na dłuzej, kasa zaczynała się kończyć to ciągnąłem z kredytowej. Starzy nic nie wiedzieli, Dawidek wychodził z domu na uczelnie niby, a nie trafiał tam, tu jest kolejny watek poboczny, dodam tylko tyle, że u mnie w domu nie rozmawiało się nigdy o problemach, ogólnie dziwny dom, starzy są ok i nowoczesni w poglądach co prawda i nie zachowują się jak dziady stare ale swoje dziwactwa mają.
Zadałem sobie pytanie co ja będę robił. trzeba cos zmienić a nie umartwiać się tyle nad sobą czasu. Miałem wtedy 23 lata i stwierdziłem, że ostatnia szansa na studia. postudiujesz do inż, potem się zobaczy. I złożyłem papiery na AGH. Teraz trzeba dodać matura podstawowa zdana na (92%) z przed 3 lat tu już nie było to samo, ja miałem więcej, rzeczy a poziom zleciał i o ile 3 lata temu z moim wynikiem można było się dostać na coś w miarę z zakresu moich zainteresowań, tak teraz to już nie Ale dostałem się na metalurgię. Ale we wrześniu tradycyjnie była rekrutacja na wolne miejsca, złozyłem na PK na fizykę tech. oczywiście dostałem się do dziś studiuję z dobrymi wynikami w tym roku inż. jest spoko, na AGH nie szła fiza bo braki z tech. a na PK spoko. Takie to już te moje wybory. Najpiękniejsze jest to, że na fizyce, cała grupa mogę ich określić, że są przyjaciółmi, nie dość, że parę osób też potraktowała jako ostatnią szansę to fizykę bo mieli przeżycia z dziewczynami, tak z każdą dziewczyną u nas i chłopaki można gadać o wszystkim, spotkać się zabawić się, nie ma jakiś cholernych nadzianych ludzi którzy nie rozumieją pewnych rzeczy które dotyczą ludzi biednych. Szkoda tylko, że najlepszych przyjaciół i znajomych to ja poznałem dopiero na fizyce, co ja bywało ciężko to mnie wspierały, a na AGH to nie miał kto. Sytuacja finansowa śednia teraz obecnie, na 1 roku miałem stypndium wysokie, złożyłem, sobie rower i zacząłem jeździć w AZS w MTB i tak samo poznałem za***istych ludzi co mi pomogło wyjsc do końca ze smutku po rozstaniu i ogólnie bezsensu życiowego. Co prawda chciałem być zawsze kierowcą wyścigowym/rajdowym ale nie było kasy na to w domu to chociaż kolarzem zostałem, bo ja bardzo lubiłem jeździć na rowerze, trudno człowiek nigdy nie ma w życiu to co chciałby mieć.
Teraz coś powiem jeszcze o moim problemie w znalezieniu dziewczyny. Jak już byłem na 1 roku fizyki okazało się, że jest u nas dużo fajnych dziewczyn. No i trochę się tam zakręciłem koło takiej jednej ale nie miałem kasy, żeby gdzieś powyskakiwać na samo piwko, i kumpel mnie ubiegł. Potem jak już poznaliśmy się wszyscy no to były wypady na rynek (streszczam się już) i byliśmy kiedyś chyba w ministerstwie, i wpadła taka dziewczyna z naszej grupy, no była szczupła, ale jakoś tak się dziwnie ubierała no i nie "banglała" mi ona się tam do mnie coś przymilała a ja nie, bo i tak w sumie byłem średnio zainteresowany związki po mojej byłej dziewczynie. Stało się najgorsze, ona się tak wyrobiła, tak mi się podoba, no masakra, kurde mogła być moja, no a teraz się ceni no zna swoją wartość i ja tam kminie kminie a i nic z tego nie wynika bo nie jest zainteresowana wiązaniem się, no a ja przez ten swój kompleks wyglądu jak wcześniej pisałem, czyli włosy, to się peszę trochę, i oczywiście podbijam zawsze jak jak gdzieś wyjdziemy na maicho grupą, tylko jak już jestem "chycony" no nie pijany ale już poziom wzrasta o 2 prom. i nie traktuje mnie poważnie. No jestem zły na siebie z koleżankami to looz żarty wszystko, tańce, a do jakiejś potencjalnej partnerki wymiękam jednak. Ze mnie to jest ewenement, bo cholera jest tak twarzyczkę to ja mam gówniarza, w sklepie to się o dowód pytają jak kupuje alkohol, no a jak jestem bez czapeczki no to już wiadomo, że jak łysieje to starszy. Właśnie ostatnio doszedłem do wniosku, w czapce jak podbijam do dziewczyny z 87r. to se myśli ale gówniarz jeszcze jak się ogolę to skóra jak pupcia niemowlaka, a bez czapki, to nara! czar pryska nie dotknęłabym cię 2 metrową zadzeiwała dzidą, nie wiem czy tak jest ale ja sie tak czuje, masakra, no obsesja jakaś. Ale ja to nie mogę mieć prosto w życiu, jeśli już udałoby mi się oderwać jakaś od stada, no to nie mam kasy, spłacam tą nieszczęsną kratę kredytową już 3 lata,dlatego nie bedę się prowadzał po knajpach,a że jestem jedynakiem umiem, ugotować różne pyszne rzeczy, ale moi starzy to się tak ustawili w życiu,że ani nie mają mieszkania własnościowego, a mój pokój to średnio zapewnia intymność, no to odpada, no mógłbym niby do babci na apartamenty w starej kamienicy, no mieszkanie jest komunalne, czyli nie należy do Babci, no ale ona to si uważa za głowna lokatorkę, pomijam to, miejsce ok pokoje są a 4, ale tam nie remontowane od 20 lat więc dziadownia trochę, także kolacja odpada. No jednym słowem to chciałbym mieć dziewczynę a mnie nie stać, no bo taka z przedziału 21-25 lat to się kuźwa nie częstuję chipsami, albo kupuje lody w kauflandzie najtańsze rożki, albo nie oferuję rozrywek rodem z gimbazy i nie mówię tu o słoneczku, z moich czasów nie było tego.
No trochę mi zostało z nieśmiałości niestety, mój kompleks nie pomaga mi w tym, i często jest, ze sobie mówię, przecież wyglądasz jak przez okno na co ty liczysz, że ona się popatrzy na ciebie??? no to nawet wtedy nie startuje. Albo jak się już zbioreę bo powiem sobie, a ch*** nie spróbujesz to się nie przekonasz, to oczywiście zagadam, postawie drinka, pogadam nawet miło, lubi być duszą towarzystwa, to słysze, że się nie spotkamy, albo nie odpisują jak sie wymienimy tel, proponuję spotkanie, a nie związek czy ruchanie od razu, ale problem to tkwi w tym, że ja to zawsze wybieram akie dziewczyny bo chyba chcę podświadomie usłyszeć takie coś, no sam już nie wiem.
Dobra zadam zasadnicze pytanie, co wy dziewczyny sądzicie o młodych chłopakach którzy no są nie brzydcy, ale niestety łysieją, bo ja to mam odczucia jednak, że ten aspekt w wyglądzie odgrywa może nie dużą ale też nie małą rolę, a na pewno znaczącą obniża samo ocenę, a przecież to wszystko geny, testosteron nas zabija od środka. Powtarzam się, no ale mam problem z tym.
No i powstał esej, streściłem najważniejsze rzeczy z ostatnich prawie 6 lat mojego życia, może niektóre rzeczy są śmieszne, ale mi się przydarzyły, i może jak komuś uda się wszystko przeczytać, a ma tam jakieś zdolności psychoanalityczne albo psychologiczne doszuka się czegoś i powie mi coś, czemu mam tak zryty beret.
Prosiłbym, o nie kopiowanie, tego postu na demoty czy kwejka, bo nie chcę zostać taką gwiazdą jak ojciec syna wędkarza, bo to co tutaj opisałem nie jest dla mnie śmieszne, a ni dobija mnie tylko dlatego że mam jakiś dystans do życia.