Powtarzanie starych błędów, oczekiwanie nowych rezultatów

Pagan

Nowicjusz
Dołączył
3 Październik 2011
Posty
22
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Witam - na wstępie może przeproszę za dziwaczny tytuł, ale nie miałem pomysłu jak ten temat nazwać :)

Otóż zainspirował mnie fragment książki Luke'a Rhineharta "Księga est". Pozwólcie, że najpierw go przytoczę, żebyście zrozumieli, czemu czuję się czasem jak szczur w klatce... Bardzo głupi szczur.

Patrzcie — jeśli wpuścimy szczura do labiryntu o czterech tunelach i zawsze będziemy kłaść ser w czwartym, po pewnym czasie zwierzę nauczy się zawsze iść właśnie tam, aby zdobyć ser. Człowiek też się tego nauczy. Chcesz zjeść ser? Dreptu, dreptu, dreptu do czwartego tunelu i tam jest. Następnego dnia też chcesz zjeść? Dreptu, dreptu, dreptu do czwartego tunelu!

A po jakimś czasie Wielki Bóg w białym kitlu przenosi ten ser do innego tunelu. Dreptu, dreptu, dreptu, idzie szczur do czwartego tunelu. Nie ma sera. Szczur wychodzi. Znowu idzie czwartym tunelem. Nie ma sera. Wychodzi. I znowu idzie i ponownie nie ma tam sera. Wychodzi. W końcu szczur skończy iść czwartym tunelem i zacznie szukać gdzie indziej.

I teraz różnica między szczurami i ludźmi jest prosta: LUDZIE BĘDĄ IŚĆ TYM CZWARTYM TUNELEM ZAWSZE! ZAWSZE! LUDZIE ZACZNĄ WIERZYĆ W CZWARTY TUNEL! Szczury nie wierzą w nic, są zainteresowane serem. Jednak człowiek wytwarza sobie WIARĘ w czwarty tunel i zrobi tak, że PÓJŚCIE CZWARTYM TUNELEM BĘDZIE SŁUSZNE, CZY TAM JEST SER, CZY NIE. Człowiek raczej woli mieć słuszność, niż dostać swój ser.

Czy wy też tak macie? Powtarzacie te same błędy i oczekujecie, że tym razem się uda? Że ser się pojawi? Jak można zdać sobie sprawę z tego, że znajdujemy się w takim labiryncie? Czy zawsze potrzebny jest ktoś, kto nami potrząśnie, krzyknie i powie, żebyśmy wzięli sprawy we własne ręce, bo inaczej nic się nigdy nie zmieni?

Osobiście odnoszę wrażenie, że (przynajmniej tak było do tej pory) co roku przychodzą te same fazy, te same myśli, te same wzorce. Mogę określić, w jakich miesiącach będę miał doła, a w jakich będę ciągle podekscytowany i radosny. Kiedy nadejdzie sceptycyzm, a kiedy otwarcie na nowe idee. Już trzeci raz pod koniec sierpnia przydarzyła mi się taka sama niemiła przygoda (mniejsza o szczegóły), chociaż starałem się, żeby było inaczej. Do tej pory moje życie zataczało kręgi, miało swój cykl: pozorne "odrodzenie" (tak! już teraz się zmienię! będę lepszym człowiekiem, będę realizował marzenia i spełniał cele!), ostygnięcie emocji, marazm, kryzys ocierający się o deprechę, i wreszcie... kolejne odrodzenie z popiołów! Taki Feniks na fast-forward.

Chooociaż muszę powiedzieć, że od pewnego czasu mam wrażenie, że jednak TYM RAZEM jest inaczej.... Obym się nie mylił.

A jak to jest z wami, drodzy forumowicze? Jak sobie z tym radzicie?
 

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
Ja tak zawsze miałem wieczorami, pewne siebie słowa, myśli... "od jutra ja wam pokażę". A co na następny dzień? strach przeradzający się w lenistwo i dalej ta sama "bieda".

Jak szczur? chyb tak. Tyle że szczur idzie gdzie indziej po "3 nieudanej próbie".

Wiesz czemu tak jest że wracasz w to samo g... wiedząc ze 10000 razy lepiej by Ci było w gdybyś tego nie robił? bo boisz się zmian, tego że będziesz musiał "coś robić" aby zmienić sytuację. Ale lenistwo bierze górę nad rozsądkiem i uważa że lepiej jest siedzieć w tym co znasz mimo że to ściąga Cie na dno.

Prosty przykład, nie wiem czy Ciebie dotyczy ale dużej części ludzi tak.

Masz marną pracę, mieszkasz z rodzicami którzy praktycznie CIę utrzymują. Wiesz że było by super gdybyś miał wiecej grosza, może nawet pomagał byś rodzicom, ulżył byś im lub poprostu wyprowadził byś się i pokazał wszystkim a przedewszystkim sobie że jesteś czegoś wart. Dlaczego tego nie robisz? bo wolisz klepać biedę niż się wychylić i coś robić, tak jest bezpieczniej, mimo że chodzisz niespełniony, smutny i bez grosza wolisz w tym tkwić bo... tu jest bezpieczniej, mama da jeść, tata da z 100zł, jakoś to będzie.
Zwalasz winę na system, pracodawcę... a czy na siebie|? nie, przecież nie moja wina że szef mnie wykorzystuje, że mam tylko 900zł miesiecznie płacone w ratach, czy to moja wina? nie.... a prawda jest taka że Twoja, w 99%, ba nawet 100% Twoja. Bo nie masz wykształcenia? ha, komu to dziś potrzebne? chyba lekarzom, prawnikom i naukowcom.
Gówno robisz, gówno otrzymujesz. Że tyrasz po 10 godzin w robocie? jest słynny cytat "Gdyby ciężka praca prowadziła do bogactwa, to najbogatsi byliby niewolnicy". Znajdź pracę co będzie przyjemnością to nawet nie będziesz chciał wracać do domu.

Ale to taki przykład.

Tak jak feniks? tyle że sam sie karmisz kłamstwami. "Tym razem będzie inaczej, ja im pokaże że stać mnie na wiele", g... z tego będzie! Tylko łechtasz swoje ego i uspokajasz się wmawiając sobie że KIEDYŚ będziesz super. Tyle że to KIEDYŚ może być lub nie byc.

Sprecyzuj, dziś, jutro w piątek 13-nastego, kiedy? a najlepiej już. Nie zwlekaj. Nie uda się? walić to, spróbuj jeszcze raz, ale też natychmiast a nie za 3 dni, bo musisz odpocząć, niby po czym jak nic nie robiłeś? :)

Nie ważne czy upadasz, nikt nie był doskonały od 1 razu, byle by się podnosić i pokazać ze da się radę.
Z czasem wejdzie Ci to w "krew" :)

Stary, jeśli wiesz kiedy będziesz miał doła to co za problem wtedy unikac takich sytuacji?

Każdy ma swój sposób, może spróbuj małymi krokami? wyznaczaj sobie na każdy dzień inne cele.

Powiem Ci mój sposób jak sobie poradziłem z stanami depresyjnymi i lenistwem, mimo że nadal walczę to widzę WIELKIE postępy. Walić niepowodzenia, każdy je ma.

Ale to właśnie te niepowodzenia hartują Cię.

++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Zawsze miałem wielkie marzenia, plany itp, jak byłem młody to w większości je spełniałem. Później, tzn po szkole (liceum) olałem wszystko, sam widziałem że brak jakiejkolwiek nauki, czytania, powoli mnie rozleniwia, oglądałem głównie TV. Znalazłem jakąś tam pracę (dla wielu to marzenie). Dostawałem marne 1300zł na początek. Dobrze mi tam było ale nic się tam nie uczyłem. Zauważyłem niepokojące rozkojarzenie, wielkie lenistwo, większe niż to co zawsze było. Wstawałem do roboty tylko po to aby sobie z koleżankami w pracy pogadać. Rzuciłem robotę, po jakimś czasie się zmieniłem: wieczne zmęczenie, taka bezsilnośc, to doprowadziło do lekkiej depresji, zero znajomych, zero przyjaciół.
Wiedziałem ze to złe ale winiłem innych, że to oni mnie olali że to ja jestem pokrzywdzony.
Nie miałem celu w życiu i chyba tu tkwił największy błąd. Jak nie masz celu to co chcesz robić? żyć z dnia na dzień przed TV.

Moim skromnym zdaniem to cel jest najważniejszy. Ja zaczynałem od małych, zwykła kartka spisana wieczorem z celami na następny dzień. Normalne cele, takie dosyć łatwe na początek bo nie ma co szaleć.

Z tego co pamiętam to było tam:

* intensywne na 100% ćwiczenia na siłowni, barki....
* umyć akwarium w 100%
* uśmiechnąć się do 5 nieznanych dziewczyn (nie ważne czy sztucznie czy nie).

Może i durne cele ale lepsze takie niż żadne, wyznaczać dobre cele też trzeba umieć, ale to wymaga doświadczenia, ja na poczatek robiłem krótkoterminowe, później długoterminowe.

Zauważ że ludzie bogaci, sławni, dyrektorzy itp zawsze mają ustalone priorytety na każdy dzień, nic nie pozostawiają przypadkowi.

Niechce Ci się ? popatrz na kartkę, to tylko 3 rzeczy, czy to tak wiele? nie. Skumuluj siłę na te 3 rzeczy, zrób je na 100% dokładności. Nie myśl wtedy o d.. marynie tylko o konkretnym celu.

Wieczorem usiądź i popatrz że jednak się dało :)

Walcz z smutnymi i złymi myślami, one Ci nic nie dadzą, bo tak logicznie... ci Ci da że się zamartwiasz? no co? nic, to po co się niszczyć? jak się zamartwiasz to same Ci do głowy wchodzą głupoty, przemyśl to. Sam zobaczysz, ja się tak kiedys nad tym zastanawiałem... zobaczysz że zaczniesz się zamartwiac nad sprawą X, zaraz sam zaczniesz dopowiadać inne rzeczy a po godzinie wyjdą takie cuda że byłeś w kosmosie i zapomniałeś termosu mimo że chodziło o to że sprawdzian Ci CHYBA źle poszedł. Rozumiesz? sam będziesz sobie dopowiadał niestworzone historie bez poparcia w rzeczywistości. Warto walczyć z problemami ale na spokojnie, emocjami możesz tylko szkodzi w tym przypadku.

Spróbuj z tymi celami. Ważne by były realne i na początek takie proste, jeśli się coś nie uda? trudno, nie wszystko da się przewidzieć, ważne abyś próbował. Bo olać to każdy potrafi.

Ja się przekonywałem do takiej LISTY chyba z 4 miesiące. Ale pierwszą listę wspominam jako jeden z najlepszych dni w życiu :) serio, miałem tak około 5 celi (3 wymieniłem wyżej) i wszystkie spełniłem. Siedziałem nad nimi cały dzień ale dałem radę. W przyszłości wejdzie Ci to w krew i te cele z karki będą a sam jeszcze będziesz ustalał inne w głowie i robił tak jak z listy.

NIE MA NIC ZA DARMO I NIKT NIGDY NIE BYŁ DOSKONAŁY OD URODZENIA.

To co zasiejesz, to zbierzesz, prosta zasada, nie zrobisz nic? to na co liczysz? zrobisz coś byle jak? to byle co dostaniesz.
 
Do góry