POwrót po czasie? Czy jest szansa?

olka8724

Nowicjusz
Dołączył
23 Wrzesień 2008
Posty
23
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Miasto
Łódź/ Kielce
Chciałabym podzielic sie z wami moimi przezyciami...bo bardzo mi ciezko:( Postaram sie jakos w skrócie.
Otoz bylam z moim chlopakiem 1rok i 8 miesiecy..kurcze..ale w zyciu tak nikogo nie kochalam...on byl wspanialy..zmienil mnie...stalam sie lepsza osoba...Bylo na cudownie!!!!Nie da sie tego opisac!! bylam dla Niego najwazniejsza..był jak ksiaze z bajki..zakochalam sie w nIm na amen..i On we mnie tez...zylismy dla Siebie..

W pazdzierniku zamieszkalismy ze soba w lodzi..., zostawilm swoje miasto i poslzismy w nieznane..troszke nam nie wyszlo..ale to dlatego ze poszlismy do tej samej grupy, w mieszkaniu sami..chyba zjadla nas troche rutyna i zadecydowalismy ze zrezygnujmy z mieszkania..dla naszego dobra...ze to chyba jeszcze za wczesnie. Na dodatek ja troszke w tej Lodzi sie pogubilam...zaczelam tesknic za rodzina, za domem...jakos tak wkradla sie we mnie ciagla zla i nieszczesliwa mina...troszke sie klocilismy..ale nigdy nie ukrywalam przed nim co mnie gnebi...na dodatek grupa na studiach taka sie udala..ze nawet nie da sie z nikim wyjsc;/ szok..
I chyba przez to sie i miedzy nami zepsulo..
Po wyprowadzce...cos po prostu sie zmienilo...dla mnie to wrecz jak grom z jasnego nieba...On zaczal jakos tak mniej czasu ze mna spedzac...:(( Ja nie wiedzialam co sie dzieje...ciagle chodzilam za nim i mu trulam..co jest nie tak...ale caly czas sie chcial ze mna spotykac..dzownil..pisal...ze mnie kocha...ze jak mnie nie ma to za mna teskni..ale jak sie widzimy to jest dziwnie..ale ze chce aby Nas zwiazek znowu byl piekny...i ze to prawi...mimo iz ja go oskrazam o najgorsze...a tak wlasnie bylo:( zaczelam w tej desperacji mowic..ze mu sie znudzilam...robilam mu akcje..o to ze musial jchac do domu...zamiast ze mna siedzic..tak jak to bylo wczensiej..kiedy kazda chwile spedzalismy razem.
Oddalil sie ode mnie...czulam to...Nie rozumialam...tej calej sytuacji....co sie dzieje..ale z drugiej strony dzonil..chcial se spotykac..przyjechal na swieta....ale ciagle tez powtarzal ze narazie taki uklad niech zostanie...ze jakos sie to samo odbuduje..ale ja czulam ze on mnie oszukuje...ze ja nie chce takiego ukladu..ze albo chce byc ze mna alb nie
Pewnego dnia powiedzial mi jednak ze on chce chyba przerwy!!:(
Napisalam do nIego pewnego dnia list..bardzo dlugi..w ktorym wszystko opisalam..czekalam az sie cos odezwie..ale on czekal na spotkanie ze mna po zajeciach..ale ja z tego kropneo bolu nie poszlam na zajecia..ucieklam z lodzi do warszawy..bylam zaplakana...pojecalam z przyjaciolka porozmawiac..on dzwonil z 20 razy..ja mu tylko odpisywalam..ze mnie juz nie ma, zeby o mnie zapomnial, ze mi sie juz nie chce zyc...ze cierpie..ze znajdzie sobie lepsza...
Szukal mnie po dworcach..czekal pod akademikiem..ale ja mu pisalam..ze mnie juz tam nie znajdzie:(( BYlo mi tak ciezko:((
Nastpengo dnia..przyjechal..i powiedzial...ze zle zrobilam..ze on juz jechal, ze chcial sprobowac...ale ze zrobilam go w konia..i ze sobie pojechalam...:((ze on myslal ze z studiow zrezygnowalam... Ale ja naprawde tego dnia cierpilama..nie wiedzialam siebie jeszcze w takim stanie..wszystkie me emocje ktore skrywalam prysly:(( Nie chcialam rozmawiac z nikim:((

Mam do Was pytanie dziewczyny..i prosze o jakas rade, bo nie umiem sobie naparde poradzic z moimi myslami...powiedzcie mi co o tym sadzicie...
Przerwa tlumaczona jest u Niego: tym, ze chce odpoczac...ze mial dosc troche klotni..moich humorow..o to ze bylam w tej lodzi nieszczesliwa..ze musi sobie wszystko poukladac...czy wejsc do tej rzeki raz jeszcze...zebym mu dala czas...ze on chce sie przekonac o tej milosci...chce zatesknic..

Ale ja tego ne rouzmiem..:(( Wiele razy rozmawialimy...mowilam mu, ze sie zmienie..ze kocham go nad zycie...i zeby nas tak nie przekreslal..i to co nas laczy...ze docenilam juz co moge stracic...przeprosilam..i powiedzialam..ze ja na Niego poczekam..powiedzialam wszystko...i postanowilam sie usunac...przestalam dzwonic..pisac..

Ale on sie odzywa...moze nie tak czesto jak kiedys..ale ja np nie pojde na uczelnie..to dzwoni...co sie ze mna dzieje...zaprasza mnie na obiad...pisze ciagle pierwszy na gg..
Postanowilam mu dac czas...w jednej rozmowie..powiedzialam mu, ze jezeli ma kogos albo sie z kims spotyka to niech mi o tym powie:( bo ja cierpie..i zeby mnie ne oszukiwal..ale on wiele razy zapewnial mnie, ze jakby kogos mial to by mi napewno powiedzial bo nie mogl by mnie oklamac...ze on nie szuka dziewczyny...ze narazie chce spokoju troszke..chce pomyslec..

Powiedzcie mi czy On do mnie wroci??? Czy jego milosc jest po prostu chwilowo uspiona i on potrzebuje troche czasu??? Czy mam czekac na Niego?? Bo kocham go nad zycie..nie wyobraza sobie innego zycia..nie chce innego!!!! Nie chce innego mezcyzyzny w swym zyciu... chce tylko zeby dal szasne naszemu zwiazkowi..
Osttanio jak mnie odwozil pod akademik...powiedzial..ze jak zmienie swoje male humorki..to ze bedzie :cenzura:icie miedzy nami...ze jego dziadek wysyla nas na wekedn majowy...zebysmy pojechali...bo jego rodzinka jest strasznie za mna...i powiedzial...ze mozemy jechac gdzies na 3 dni..zobaczymy jak bedzie miedzy nami..
Ale ja sie cholernie boje...:(( Boje sie...ze on mnie juz nie kocha!!:((( W tej desperacji...nie jem...ciagle czuje stres...jestem jednym wielkim strzepkiem nerwow:( przestalam chodzic za zajecia..zeby go nie widywac i nie cierpiec:(( Ciagle czekam..az przyjedzie i powie ze chce ze mna znowu sprobowac:((

KOCHAM GO i zawsze bede...ale ile czasu on potrzebuje?? Niby mamy przerwe juz 2 tyg ale czasem sie spotkamy bo albo on zadzwoni albo gdzies na uczelni:( Ja tak bardzo sie boje...ze go strace...ze on kogos moze poznal..mimo iz mi wiele razy tlumaczyl ze to nie o to chodzi..ale wiecie jaki jest czasami rozum...wszystko sobie wmawiasz:( Czy on po prostu mogl przestac mnie kochac tak nagle?? Jeszcze miesiac temu mi pisal ze mnie kocha...przyjechal na swieta...ciagle sie chcial spotykac...ale ja odbieralam to...troszke inaczej...bo to nie bylo to co kiedys..spotykalismy sie na pare godzin a nie jak kiedys...:(
Jestem gotowa na niego czekac...ale boje sie ze nie wytrzymam...ze po prostu wpadne w depresje..nie umiem sobie miejsca zanlezc...
Ciagle teraz mysle o tym wekendzie majowym...czy mnie gdzies zabierze czy nie...boje sie ze przezyje cios:(((

Bardzo bym chciala zeby zatesknil za mna...bylabym gotowastudia rzucic...zeby mnie wogole nie widzial i mnie docenil...bo jak ma to wygladac...jak nie ma bata...na uczelni na egzaminach czy jakis zajeciach sie i tak widzimy:(((
Tak bardzo go pragne...jego ust...jego ramion...marze o tym kazdego dnia...nie chce innego!!! chce zeby dal szanse naszemuz wiazkowi...

Sa dni kiedy mysle...ze on jednak wroci..ze zateskni...ze nie bez powodu do mnie dzwoni...pisze...ze jakis cien szansy widzi...ale zaraz potem nachodza mnie te okropne mysli...ze czemu nie wraca:(((

Prosze pomozcie mi jakos..bo nie wiem co ze soba zobic..przeprasza ze tak to chaotycznie napisalam..ale łzy mi same płyna...pierwszy raz w zyciu tak kogos kocham...dla mnie zycie bez Niego nie ma sensu:((((
 

verywell

Nowicjusz
Dołączył
17 Lipiec 2009
Posty
121
Punkty reakcji
5
Miasto
to tu,to tam :)
Mam do Was pytanie dziewczyny..i prosze o jakas rade, bo nie umiem sobie naparde poradzic z moimi myslami...powiedzcie mi co o tym sadzicie...
Przerwa tlumaczona jest u Niego: tym, ze chce odpoczac...ze mial dosc troche klotni..moich humorow..o to ze bylam w tej lodzi nieszczesliwa..ze musi sobie wszystko poukladac...czy wejsc do tej rzeki raz jeszcze...zebym mu dala czas...ze on chce sie przekonac o tej milosci...chce zatesknic..

Przykro mi to mówić, ale wnioskuję z Twojego opisu, że Wasz związek nie cechował się tzw. dojrzałością :/ Może te wszystkie pytania, jakie kierujesz na forum, powinnaś zadać swojemu chłopakowi? Nie przyszło Ci to do głowy?!
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Jedna z moich ulubionych piosenek zaczyna się tak: "chociaż chcesz, choćbyś kochała, dobrze wiesz - jesteś za mała". Jesteś za mała, a twój chłopak najwyraźniej - chwała mu za to - ma zamiar poczekać, aż dorośniesz. Z twojego postu wyłania się obraz osoby reaktywnej, kierującej się wyłącznie emocjami, bardzo dziecinnej. Ja nie byłabym w stanie być w związku z osobą, ktora tak niesamowicie obciąża mnie swoimi emocjami. Ta akcja "mnie już nie ma" była żenująca i dziecinna. "Studia rzucić, żeby mnie nie widział i docenił" - "genialny" pomysł. Autorko wątku - znalazłaś fajnego faceta, któremu najwyraźniej na tobie zależy, ale jest tylko czlowiekiem. Oboje studiujecie, więc jestescie dorośli. I twoj pan chce byc w związku z dorosłą partnerką a nie rozhisteryzowanym dzieckiem. Chce mieć w swojej partnerce oparcie w trudnych chwilach. Chce mieć - oprócz "waszego" życia -swoje życie i swoje sprawy i nie mieć poczucia, ze gdy wyjedzie na dwa dni na giełdę znaczków albo turniej rycerski to po powrocie zastanie ciebie skulona w kącie i calą we łzach, bo "całe twoje zycie" wyjechało i ty jestes cala nieszczęśliwa. A co ma? Uzależniasz całe swoje zycie od emocji. Zawalasz studia, nie chodzisz na zajęcia bo nie możesz na niego patrzeć, bo urządza cię tylko "wszystko albo nic". Facet zachowuje się jak należy - interesuje się tobą, dopytuje, jest zyczliwy i przyjazny - bo co ma robić? Mamy przerwę więc udaję, ze cię nie znam? A ciebie nachodzą "te okropne myśli, czego nie wraca" - a po co ma wracać? Zmieniło się coś? Przerwa nie jest po to, zeby pobyc osobno dokładnie dwa miesiące i trzy dni tylko dlatego, że on nie jest w stanie znosic takich dawek szalejących emocji, jakimi go obdarzasz i ma nadzieję, ze uspokoisz sie, wyciszysz, dorośniesz i będziesz zachowywac się jak studentka, a nie gimnazjalistka.
A ty masz zamiar rzucić studia "żeby zobaczył". Wiesz, co zobaczy? Chimeryczną dziewczyneczkę w calej okazałości. Wnioski: nie ma na kogo czekać, bo ona jest jeszcze bardziej dziecinna niż myślałem.
Nie możesz stworzyć dobrego, dorosłego związku z kimś, kto jest całym twoim zyciem i bez kogo twoje zycie nie ma sensu. Najpierw musisz wiedzieć kim jestes ty sama, jako osoba - a potem do świadomego "ja" dokooptować partnera. A ty czepiasz się rozpaczliwie swojego chłopaka, nic sie dla ciebie nie liczy, studia, plany ma przyszłość, wszytsko jest pod niego. Jasne - sytuacja trudna, niekomfortowa, niepewna - ale ty dorosła jesteś do licha cięzkiego, posiadasz mózg...
Zapytaj go po prostu, czy ma jakieś plany dla was na ten weekend, a jeśli nie, zaplanuj cos sama. zapakuj plecak, kup bilet weekendowy na PKP, wsiądź do nocnego pociągu, jedź nad morze albo w gory, albo rozbij sie z namiotem nad jeziorem i naucz się robic na szydełku. I wyślij mu pocztówkę, co podniesie twoje akcje u niego bardziej niż rozpaczliwe smsy, listy i jęki.
Weź się szybko i porządnie za siebie i swoje emocje. Nie potrafisz żyć bez niego, ale z nim też nie (dwójkę dwudziestolatków mieszkających ze sobą przez kilka miesięcy zjadła rutyna? zjadła was niegotowość do podjęcia takiego zobowiązania jak wspólne mieszkanie). Parę, jaka uchodzi z ciebie uszami wpakuj w jakiś pożyteczny gwizdek (tak, łatwo mi mówić, pomyślisz - a łatwo, osobiście maksymalnie wkurzona na byłego objechałam pół Polski stopem, skończyłam studia podyplomowe i nauczyłam się zbędnego mi języka obcego, wyłącznie jemu na zlość). A jeśli się spotkacie na długim weekendzie nie jęcz, nie "rozmawiaj poważnie" tylko przedstaw w punktach nad czym masz zamiar popracować.
Jejku, ale suka ze mnie, zero empatii...
 

olka8724

Nowicjusz
Dołączył
23 Wrzesień 2008
Posty
23
Punkty reakcji
1
Wiek
36
Miasto
Łódź/ Kielce
Avior....zadna suka...tylko bardzo madra i inteligentna dziewczyna...i chwala ci za to!!!Bo chyba potrzebne mi byly takie slowa;P nie potrebuje wspolczucia.. a rady...pare przykrych niestety słów na swoj temat..tez sie przyda...bo moze dzieki temu cos zrouzmiem..

Ale taka akcja z tym listem..wtedy co ucieklam...zdarzyla sie tylko i wylacznie raz..przeprosilam go nastonego dnia za to..wytlumaczylam..ze bylo mi bardzo ciezko..i dlatego nie odebieralam...powiedzialam co wtedy czulam..i ze po porstu tego dnia emocje we mni te co sie tyle kumulowaly po porstu wybuchly...powiedzialam..ze zaczekam na niego..i ze jezeli da nam szasne..sprawie by byl szczesliwy..i ze znow beda ta ola, co kiedys.
Wczoraj sam z siebie zadzwonil do mnie...i zapytal czy przyjechalam do lodzi..bo chcial mnie odebrac z dworca a przy okazji sie spotkac...
Jejku...tak bardzo sie ucieszylam..wiem ze to jeszcze nic nie znaczy..ale sam ten gest...tak mi sie cieplutko zrobilo na serduszku..

a co do zajec...to wiem, ze to glupie..ale wtedy sie nie widzimy...i on moze za mna naprawde zateskni...odrabiam zajecia w drugiej grupie wiec nie jest tak ze olewam wszystko:)

A co do wyjazdu..to zapytalam sie wczoraj na gg jak napisal czy jest on aktualny,,czysto teoretycznie..bo nie wiem..czy odlozyc pieniazki..i napisal ze prawdopodobnie pojedziemy...bo powiedzial ze przyda nam sie tak pare dni..ze zobaczymy jak nam bedzie razem..
Ale sie cholernie boje...ze zmieni zdanie..nie wiem czemu..chyba juz po porstu glupieje;/ Bo dla mnie ten wyjazd to ogromna szansa..codziennie o nim mysle..i planuje..chce go zaskoczyc..chce pokazac mu jak bardzo mi na ni zalezy..i chce zeby zobaczyl we mnie znowu ta ole co kiedys..wiem ze odrazu w amiona tez mi nie skoczy...ale chce mu pokazac..
Dlatego Avior poradz mi jak sie zachowywac na tym wyjezdzie/? Czy poruszac nasz temat/? czy dac spokoj???
Wiem..ze wydaje sie byc niedojrzala osoba..ale po porstu nigdy sie tak nie zachowywalam...doopki nie spotkalam tego jedynego..i perpsektywa zycia bez Niego kest dla mnie straszna...i po porstu sobie nie radze...nie radze sobie psychicznie..
PO prostu chcialabym miec wiare...ze sie ulozy...
 

Julka89

Bywalec
Dołączył
14 Luty 2010
Posty
2 342
Punkty reakcji
79
Miasto
mój kawałek podłogi
osobiście maksymalnie wkurzona na byłego objechałam pół Polski stopem, skończyłam studia podyplomowe i nauczyłam się zbędnego mi języka obcego, wyłącznie jemu na zlość).


he, jak kiedyś na złość dla byłego schudłam 10 kg. uczyłam się zawzięcie i miałam przez długi czas najwyższe średnie w klasie i szkole... tak na mnie dobrze jego kop podziałał... :)

Do autorki:
Wiem, że jest Ci ciężko, ale ja myślę, że on wróci tylko boi się, że owiniesz go jak bluszcz.... wiesz co tą swoją rozpacz ukierunkuj raczej na gniew, że on Cie nie chce to nie... kochasz go, ale nic na siłę, najgorsze co może być to zmuszanie kogoś do miłości! Miej swoje życie, ja za każdym razem jak z chłopakiem mi nie wyjdzie, coś zmieniam w swoim życiu w sobie! Ostatnio choć miałam chwile słabości, ktoś mi na nowo zaczął mieszać w głowie, załamałam się i oto tu jestem... znalazłam pierwsze lepsze forum i wywalam wszystkie swoje emocje.... pomogło! dziś nawet do niego napisałam i chce porozmawiać o tym co było... bo źle się działo... no i dowiedziałam się, że ma dziewczynę i jakoś nie jestem z tego powodu dobita, czyli jest już dobrze..... nawet cieszę się, że jest szczęśliwy, w końcu fajny z niego młody facet.....
 

melostupro

Nowicjusz
Dołączył
22 Luty 2009
Posty
133
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Miasto
Springfield
błąd ludzki tkwi w tym, ze szukamy wiatru w polu, w momencie gdy mierzwi nam on włosy.
byliście w dośc zaawansowanym stadium związku. czy wróci? nikt tego nie wie, tylko on sam. jedyne co mogę ci popradzic, to abys nie narzucala się mu. zeby nie odczuwal tego , że w jakikolwiek sposob mu ciązysz. wtedy na 100 % nie wróci.
skup się na zajęciach dnia codziennego. i czekaj aż szczęście cię znajdzie.
 
Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Co prawda mogą wrócić chwile, można powtarzać historię nawet nieświadomie.

Ale pewnie z czasem przejrzysz na oczy. Faceci to świnie. Po ślubie często przestają się interesować żoną, na dziecko nie zwracają wielkiej uwagi. Są wielce zmęczeni po pracy jak po ogromnym wysiłku, zaczynają chlać piwo, tym bardziej przy swoich meczykach.

Sporo się nasłuchałem opinni innych kobiet/dziewczyn tak więc możesz mi wierzyć, po pewnym czasie znów będzie to samo, on wejdzie w rutynę, będzie mówił że kocha i będzie wiele obiecywać ale to już bez znaczenia. Jak z nim zerwałaś to dobrze zrobiłaś. Im wcześniej tym lepiej, tyum mniej bólu dla Ciebie.
Mógłbym nawet kilka osób z tego forum wskazać które cierpią lub cierpiały przez faceta, oprócz tego to jeszcze ze 2 osoby z gg także. Najpierw wielka miłość, że och ach, a potem wielkie rozczarowanie, ból, nienawiść. Z pewną koleżanką rozmawiam i się pytam jak tam związek... to mi pisze już tylko skromnie i bez uśmiechu >> istnieje...
A tyle razy się rozczarowywała i nie potrafi zakończyć...

Tobie też radzę, nie dawaj jemu szansy, jak raz tak zrobił to i kolejny...
Choć pewnie i tak wrócisz do niego.
Jakby co to możesz napisać
 

kierowiec

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2010
Posty
47
Punkty reakcji
1
Powiem taki zawsze warto spróbować. Ja wróciłem do mojej ukochanej po roku rozstania. Ona miała kogoś w między czasie, ale strawiłem to. Bo wiem, że bez niej życie nie ma sensu. Jesteśmy razem od 3 lat, rok temu wróciliśmy do siebie. Nie żałuję tego. Trzeba obalić stereotyp, że nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Nie wejdziemy drugi raz bo ona wciąż płynie.
 

Julka89

Bywalec
Dołączył
14 Luty 2010
Posty
2 342
Punkty reakcji
79
Miasto
mój kawałek podłogi
Powiem taki zawsze warto spróbować. Ja wróciłem do mojej ukochanej po roku rozstania. Ona miała kogoś w między czasie, ale strawiłem to. Bo wiem, że bez niej życie nie ma sensu. Jesteśmy razem od 3 lat, rok temu wróciliśmy do siebie. Nie żałuję tego. Trzeba obalić stereotyp, że nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Nie wejdziemy drugi raz bo ona wciąż płynie.


Twój przypadek jest jeden na milion.... jak ludzie żywią do siebie jakiś uraz to ich powrót to początek klęski! Jeśli ludzie nie są ze sobą silnie związani, nie są małżeństwem, nie mają dzieci to taki powrót chyba nie ma sensu... więcej zachodu niż przyjemności... po co cokolwiek wyjaśniać? niech będzie tak jak jest!
 

kierowiec

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2010
Posty
47
Punkty reakcji
1
Powiedzmy, że masz rację. Ale nas nie łączyło ani małżeństwo, ani dziecko. teraz owszem, ale wtedy nie. Znasz kogoś kto nie żywi urazy do drugiej osoby? W związkach też tak jest. Bywają różne sytuacje, ale ludzie są dalej mimo jakiejś wielkiej przykrości.
 

zielona_oliwka

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2010
Posty
21
Punkty reakcji
0
Miasto
Boat City
Za wcześnie zdecydowaliście się na zamieszkanie razem. Gdybym zamieszkała ze swoim, pewnie też by się to wszystko posypało.

Wg mnie nie ma co włazić 2 razy do tej samej rzeki. Chyba, że obie strony pragną odbudowy i zapominają o wzajemnych urazach, ale jest to cholernie ciężkie. Najlepiej zrobić "bilans" zysków i strat. Ja tego nie zrobiłam i cierpiałam.
 
A

Aulelia

Guest
Na początek chciałabym Ci powiedzieć, iż sama nie jestem idealna, więc nie będę Cię oceniać, gdyż nie uważam siebie po moim zachowaniu za osobę w 100% dojrzałą. Po jego czynach można stwierdzić, że zależy mu i to bardzo. Ty się boisz, uciekasz. Widocznie nie jesteś gotowa na konfrontację z nim więc... jaki powrót, jaki związek? Daj sobie czas, nie myśl o nim. Pozwól sobie oczyścić swoje wnętrze, emocje, uzyskać stabilizację. Nawet nie wiesz jak wiele Ci da odizolowanie się na pewien czas od niego. Chyba to bardziej on czeka na Ciebie, nie Ty na niego. Przemyśl sobie to wszystko. Na pewnym etapie ludzkich relacji, rozmowa nie pomaga. Po co w nerwach, w smutku, w przerażeniu rozmawiać ze sobą? Targają Tobą naprawdę silne emocje i nie możesz ich w sobie tłamsić. Pora, byś skupiła się na swoim zdrowiu psychicznym. Powiem Ci, że mam taki sam problem jak Ty. A może już go pokonałam? Tego na razie nie mogę jednoznacznie stwierdzić. Rozumiem Cię. Gdybyś miała postawione czarno na białym co on do Ciebie czuje, byłabyś spokojniejsza. A tak- żyjesz w stresie, z dnia na dzień. Powiem Ci coś ważnego teraz. Jesteś od niego uzależniona. On przysłania Ci cały świat, nie widzisz niczego poza nim. Doskonale wiem jak to jest. Jednak wiedz, że nie postępujesz właściwie, musisz zmienić sposób myślenia. Powinnaś mu dać więcej swobody. I samej sobie też. Dlatego daj sobie czas na przemyślenia. On nie jest Twoim powietrzem.
 

Julka89

Bywalec
Dołączył
14 Luty 2010
Posty
2 342
Punkty reakcji
79
Miasto
mój kawałek podłogi
Powiedzmy, że masz rację. Ale nas nie łączyło ani małżeństwo, ani dziecko. teraz owszem, ale wtedy nie. Znasz kogoś kto nie żywi urazy do drugiej osoby? W związkach też tak jest. Bywają różne sytuacje, ale ludzie są dalej mimo jakiejś wielkiej przykrości.


że co, że niby to miłość jest? A Wy dlaczego rozeszliście się, a później zeszliście? Jak to wyglądało? opisz
 

kierowiec

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2010
Posty
47
Punkty reakcji
1
że co, że niby to miłość jest? A Wy dlaczego rozeszliście się, a później zeszliście? Jak to wyglądało? opisz
Dlaczego? Nie da się tego określić w paru zdaniach. Kinga była w ciąży i poroniła, załamałem się. Zacząłem grać, oszukiwałem ją, nie chciałem robić tego dalej więc odszedłem. Powiedziałem dlaczego, nie chciałem by cierpiała. Ale nie potrafiłem bez niej żyć, nie miałem celu w życiu. Wciąż o niej myślałem, płakałem za nią. W pracy kumple chcąc mi pomóc wpędzili mnie w alkoholizm, ale wyszedłem z tego. Przebudzeniem była dla mnie informacja, że jest w szpitalu. Pojechałem, jeździłem tam codziennie. Pytałem o nią, ale nie wiedziałem czy mogę do niej wejść. Nie wiedziałem, czy chce. Pewnego razu natknąłem się na nią w windzie. I tak od spotkania do spotkania, potem zabrałem ją na urodziny do baru. Dzień później do Cieszyna. Ona też mnie wciąż kochała. Starała się być z kimś innym, ale nie umiała. Nie umiała oszukiwać siebie i jego. Uciekła w pracę. Ale to nic nie dało. Szczera rozmowa nam pomogła. I tak powoli zeszliśmy się. Teraz tworzymy szczęśliwą rodzinę. Jeżeli można to tak nazwać, bo otacza nas toksyczna rodzina, ale to całkiem co innego.
 

kierowiec

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2010
Posty
47
Punkty reakcji
1
Nie wydaje mi się by był to powód do dumy, czy też komplementacji, no ale skoro tak uważacie.
 
Do góry