olka8724
Nowicjusz
Chciałabym podzielic sie z wami moimi przezyciami...bo bardzo mi ciezko Postaram sie jakos w skrócie.
Otoz bylam z moim chlopakiem 1rok i 8 miesiecy..kurcze..ale w zyciu tak nikogo nie kochalam...on byl wspanialy..zmienil mnie...stalam sie lepsza osoba...Bylo na cudownie!!!!Nie da sie tego opisac!! bylam dla Niego najwazniejsza..był jak ksiaze z bajki..zakochalam sie w nIm na amen..i On we mnie tez...zylismy dla Siebie..
W pazdzierniku zamieszkalismy ze soba w lodzi..., zostawilm swoje miasto i poslzismy w nieznane..troszke nam nie wyszlo..ale to dlatego ze poszlismy do tej samej grupy, w mieszkaniu sami..chyba zjadla nas troche rutyna i zadecydowalismy ze zrezygnujmy z mieszkania..dla naszego dobra...ze to chyba jeszcze za wczesnie. Na dodatek ja troszke w tej Lodzi sie pogubilam...zaczelam tesknic za rodzina, za domem...jakos tak wkradla sie we mnie ciagla zla i nieszczesliwa mina...troszke sie klocilismy..ale nigdy nie ukrywalam przed nim co mnie gnebi...na dodatek grupa na studiach taka sie udala..ze nawet nie da sie z nikim wyjsc;/ szok..
I chyba przez to sie i miedzy nami zepsulo..
Po wyprowadzce...cos po prostu sie zmienilo...dla mnie to wrecz jak grom z jasnego nieba...On zaczal jakos tak mniej czasu ze mna spedzac...( Ja nie wiedzialam co sie dzieje...ciagle chodzilam za nim i mu trulam..co jest nie tak...ale caly czas sie chcial ze mna spotykac..dzownil..pisal...ze mnie kocha...ze jak mnie nie ma to za mna teskni..ale jak sie widzimy to jest dziwnie..ale ze chce aby Nas zwiazek znowu byl piekny...i ze to prawi...mimo iz ja go oskrazam o najgorsze...a tak wlasnie bylo zaczelam w tej desperacji mowic..ze mu sie znudzilam...robilam mu akcje..o to ze musial jchac do domu...zamiast ze mna siedzic..tak jak to bylo wczensiej..kiedy kazda chwile spedzalismy razem.
Oddalil sie ode mnie...czulam to...Nie rozumialam...tej calej sytuacji....co sie dzieje..ale z drugiej strony dzonil..chcial se spotykac..przyjechal na swieta....ale ciagle tez powtarzal ze narazie taki uklad niech zostanie...ze jakos sie to samo odbuduje..ale ja czulam ze on mnie oszukuje...ze ja nie chce takiego ukladu..ze albo chce byc ze mna alb nie
Pewnego dnia powiedzial mi jednak ze on chce chyba przerwy!!
Napisalam do nIego pewnego dnia list..bardzo dlugi..w ktorym wszystko opisalam..czekalam az sie cos odezwie..ale on czekal na spotkanie ze mna po zajeciach..ale ja z tego kropneo bolu nie poszlam na zajecia..ucieklam z lodzi do warszawy..bylam zaplakana...pojecalam z przyjaciolka porozmawiac..on dzwonil z 20 razy..ja mu tylko odpisywalam..ze mnie juz nie ma, zeby o mnie zapomnial, ze mi sie juz nie chce zyc...ze cierpie..ze znajdzie sobie lepsza...
Szukal mnie po dworcach..czekal pod akademikiem..ale ja mu pisalam..ze mnie juz tam nie znajdzie( BYlo mi tak ciezko(
Nastpengo dnia..przyjechal..i powiedzial...ze zle zrobilam..ze on juz jechal, ze chcial sprobowac...ale ze zrobilam go w konia..i ze sobie pojechalam...(ze on myslal ze z studiow zrezygnowalam... Ale ja naprawde tego dnia cierpilama..nie wiedzialam siebie jeszcze w takim stanie..wszystkie me emocje ktore skrywalam prysly( Nie chcialam rozmawiac z nikim(
Mam do Was pytanie dziewczyny..i prosze o jakas rade, bo nie umiem sobie naparde poradzic z moimi myslami...powiedzcie mi co o tym sadzicie...
Przerwa tlumaczona jest u Niego: tym, ze chce odpoczac...ze mial dosc troche klotni..moich humorow..o to ze bylam w tej lodzi nieszczesliwa..ze musi sobie wszystko poukladac...czy wejsc do tej rzeki raz jeszcze...zebym mu dala czas...ze on chce sie przekonac o tej milosci...chce zatesknic..
Ale ja tego ne rouzmiem..( Wiele razy rozmawialimy...mowilam mu, ze sie zmienie..ze kocham go nad zycie...i zeby nas tak nie przekreslal..i to co nas laczy...ze docenilam juz co moge stracic...przeprosilam..i powiedzialam..ze ja na Niego poczekam..powiedzialam wszystko...i postanowilam sie usunac...przestalam dzwonic..pisac..
Ale on sie odzywa...moze nie tak czesto jak kiedys..ale ja np nie pojde na uczelnie..to dzwoni...co sie ze mna dzieje...zaprasza mnie na obiad...pisze ciagle pierwszy na gg..
Postanowilam mu dac czas...w jednej rozmowie..powiedzialam mu, ze jezeli ma kogos albo sie z kims spotyka to niech mi o tym powie bo ja cierpie..i zeby mnie ne oszukiwal..ale on wiele razy zapewnial mnie, ze jakby kogos mial to by mi napewno powiedzial bo nie mogl by mnie oklamac...ze on nie szuka dziewczyny...ze narazie chce spokoju troszke..chce pomyslec..
Powiedzcie mi czy On do mnie wroci??? Czy jego milosc jest po prostu chwilowo uspiona i on potrzebuje troche czasu??? Czy mam czekac na Niego?? Bo kocham go nad zycie..nie wyobraza sobie innego zycia..nie chce innego!!!! Nie chce innego mezcyzyzny w swym zyciu... chce tylko zeby dal szasne naszemu zwiazkowi..
Osttanio jak mnie odwozil pod akademik...powiedzial..ze jak zmienie swoje male humorki..to ze bedzie :cenzura:icie miedzy nami...ze jego dziadek wysyla nas na wekedn majowy...zebysmy pojechali...bo jego rodzinka jest strasznie za mna...i powiedzial...ze mozemy jechac gdzies na 3 dni..zobaczymy jak bedzie miedzy nami..
Ale ja sie cholernie boje...( Boje sie...ze on mnie juz nie kocha!!(( W tej desperacji...nie jem...ciagle czuje stres...jestem jednym wielkim strzepkiem nerwow przestalam chodzic za zajecia..zeby go nie widywac i nie cierpiec( Ciagle czekam..az przyjedzie i powie ze chce ze mna znowu sprobowac(
KOCHAM GO i zawsze bede...ale ile czasu on potrzebuje?? Niby mamy przerwe juz 2 tyg ale czasem sie spotkamy bo albo on zadzwoni albo gdzies na uczelni Ja tak bardzo sie boje...ze go strace...ze on kogos moze poznal..mimo iz mi wiele razy tlumaczyl ze to nie o to chodzi..ale wiecie jaki jest czasami rozum...wszystko sobie wmawiasz Czy on po prostu mogl przestac mnie kochac tak nagle?? Jeszcze miesiac temu mi pisal ze mnie kocha...przyjechal na swieta...ciagle sie chcial spotykac...ale ja odbieralam to...troszke inaczej...bo to nie bylo to co kiedys..spotykalismy sie na pare godzin a nie jak kiedys...
Jestem gotowa na niego czekac...ale boje sie ze nie wytrzymam...ze po prostu wpadne w depresje..nie umiem sobie miejsca zanlezc...
Ciagle teraz mysle o tym wekendzie majowym...czy mnie gdzies zabierze czy nie...boje sie ze przezyje cios((
Bardzo bym chciala zeby zatesknil za mna...bylabym gotowastudia rzucic...zeby mnie wogole nie widzial i mnie docenil...bo jak ma to wygladac...jak nie ma bata...na uczelni na egzaminach czy jakis zajeciach sie i tak widzimy((
Tak bardzo go pragne...jego ust...jego ramion...marze o tym kazdego dnia...nie chce innego!!! chce zeby dal szanse naszemuz wiazkowi...
Sa dni kiedy mysle...ze on jednak wroci..ze zateskni...ze nie bez powodu do mnie dzwoni...pisze...ze jakis cien szansy widzi...ale zaraz potem nachodza mnie te okropne mysli...ze czemu nie wraca((
Prosze pomozcie mi jakos..bo nie wiem co ze soba zobic..przeprasza ze tak to chaotycznie napisalam..ale łzy mi same płyna...pierwszy raz w zyciu tak kogos kocham...dla mnie zycie bez Niego nie ma sensu(((
Otoz bylam z moim chlopakiem 1rok i 8 miesiecy..kurcze..ale w zyciu tak nikogo nie kochalam...on byl wspanialy..zmienil mnie...stalam sie lepsza osoba...Bylo na cudownie!!!!Nie da sie tego opisac!! bylam dla Niego najwazniejsza..był jak ksiaze z bajki..zakochalam sie w nIm na amen..i On we mnie tez...zylismy dla Siebie..
W pazdzierniku zamieszkalismy ze soba w lodzi..., zostawilm swoje miasto i poslzismy w nieznane..troszke nam nie wyszlo..ale to dlatego ze poszlismy do tej samej grupy, w mieszkaniu sami..chyba zjadla nas troche rutyna i zadecydowalismy ze zrezygnujmy z mieszkania..dla naszego dobra...ze to chyba jeszcze za wczesnie. Na dodatek ja troszke w tej Lodzi sie pogubilam...zaczelam tesknic za rodzina, za domem...jakos tak wkradla sie we mnie ciagla zla i nieszczesliwa mina...troszke sie klocilismy..ale nigdy nie ukrywalam przed nim co mnie gnebi...na dodatek grupa na studiach taka sie udala..ze nawet nie da sie z nikim wyjsc;/ szok..
I chyba przez to sie i miedzy nami zepsulo..
Po wyprowadzce...cos po prostu sie zmienilo...dla mnie to wrecz jak grom z jasnego nieba...On zaczal jakos tak mniej czasu ze mna spedzac...( Ja nie wiedzialam co sie dzieje...ciagle chodzilam za nim i mu trulam..co jest nie tak...ale caly czas sie chcial ze mna spotykac..dzownil..pisal...ze mnie kocha...ze jak mnie nie ma to za mna teskni..ale jak sie widzimy to jest dziwnie..ale ze chce aby Nas zwiazek znowu byl piekny...i ze to prawi...mimo iz ja go oskrazam o najgorsze...a tak wlasnie bylo zaczelam w tej desperacji mowic..ze mu sie znudzilam...robilam mu akcje..o to ze musial jchac do domu...zamiast ze mna siedzic..tak jak to bylo wczensiej..kiedy kazda chwile spedzalismy razem.
Oddalil sie ode mnie...czulam to...Nie rozumialam...tej calej sytuacji....co sie dzieje..ale z drugiej strony dzonil..chcial se spotykac..przyjechal na swieta....ale ciagle tez powtarzal ze narazie taki uklad niech zostanie...ze jakos sie to samo odbuduje..ale ja czulam ze on mnie oszukuje...ze ja nie chce takiego ukladu..ze albo chce byc ze mna alb nie
Pewnego dnia powiedzial mi jednak ze on chce chyba przerwy!!
Napisalam do nIego pewnego dnia list..bardzo dlugi..w ktorym wszystko opisalam..czekalam az sie cos odezwie..ale on czekal na spotkanie ze mna po zajeciach..ale ja z tego kropneo bolu nie poszlam na zajecia..ucieklam z lodzi do warszawy..bylam zaplakana...pojecalam z przyjaciolka porozmawiac..on dzwonil z 20 razy..ja mu tylko odpisywalam..ze mnie juz nie ma, zeby o mnie zapomnial, ze mi sie juz nie chce zyc...ze cierpie..ze znajdzie sobie lepsza...
Szukal mnie po dworcach..czekal pod akademikiem..ale ja mu pisalam..ze mnie juz tam nie znajdzie( BYlo mi tak ciezko(
Nastpengo dnia..przyjechal..i powiedzial...ze zle zrobilam..ze on juz jechal, ze chcial sprobowac...ale ze zrobilam go w konia..i ze sobie pojechalam...(ze on myslal ze z studiow zrezygnowalam... Ale ja naprawde tego dnia cierpilama..nie wiedzialam siebie jeszcze w takim stanie..wszystkie me emocje ktore skrywalam prysly( Nie chcialam rozmawiac z nikim(
Mam do Was pytanie dziewczyny..i prosze o jakas rade, bo nie umiem sobie naparde poradzic z moimi myslami...powiedzcie mi co o tym sadzicie...
Przerwa tlumaczona jest u Niego: tym, ze chce odpoczac...ze mial dosc troche klotni..moich humorow..o to ze bylam w tej lodzi nieszczesliwa..ze musi sobie wszystko poukladac...czy wejsc do tej rzeki raz jeszcze...zebym mu dala czas...ze on chce sie przekonac o tej milosci...chce zatesknic..
Ale ja tego ne rouzmiem..( Wiele razy rozmawialimy...mowilam mu, ze sie zmienie..ze kocham go nad zycie...i zeby nas tak nie przekreslal..i to co nas laczy...ze docenilam juz co moge stracic...przeprosilam..i powiedzialam..ze ja na Niego poczekam..powiedzialam wszystko...i postanowilam sie usunac...przestalam dzwonic..pisac..
Ale on sie odzywa...moze nie tak czesto jak kiedys..ale ja np nie pojde na uczelnie..to dzwoni...co sie ze mna dzieje...zaprasza mnie na obiad...pisze ciagle pierwszy na gg..
Postanowilam mu dac czas...w jednej rozmowie..powiedzialam mu, ze jezeli ma kogos albo sie z kims spotyka to niech mi o tym powie bo ja cierpie..i zeby mnie ne oszukiwal..ale on wiele razy zapewnial mnie, ze jakby kogos mial to by mi napewno powiedzial bo nie mogl by mnie oklamac...ze on nie szuka dziewczyny...ze narazie chce spokoju troszke..chce pomyslec..
Powiedzcie mi czy On do mnie wroci??? Czy jego milosc jest po prostu chwilowo uspiona i on potrzebuje troche czasu??? Czy mam czekac na Niego?? Bo kocham go nad zycie..nie wyobraza sobie innego zycia..nie chce innego!!!! Nie chce innego mezcyzyzny w swym zyciu... chce tylko zeby dal szasne naszemu zwiazkowi..
Osttanio jak mnie odwozil pod akademik...powiedzial..ze jak zmienie swoje male humorki..to ze bedzie :cenzura:icie miedzy nami...ze jego dziadek wysyla nas na wekedn majowy...zebysmy pojechali...bo jego rodzinka jest strasznie za mna...i powiedzial...ze mozemy jechac gdzies na 3 dni..zobaczymy jak bedzie miedzy nami..
Ale ja sie cholernie boje...( Boje sie...ze on mnie juz nie kocha!!(( W tej desperacji...nie jem...ciagle czuje stres...jestem jednym wielkim strzepkiem nerwow przestalam chodzic za zajecia..zeby go nie widywac i nie cierpiec( Ciagle czekam..az przyjedzie i powie ze chce ze mna znowu sprobowac(
KOCHAM GO i zawsze bede...ale ile czasu on potrzebuje?? Niby mamy przerwe juz 2 tyg ale czasem sie spotkamy bo albo on zadzwoni albo gdzies na uczelni Ja tak bardzo sie boje...ze go strace...ze on kogos moze poznal..mimo iz mi wiele razy tlumaczyl ze to nie o to chodzi..ale wiecie jaki jest czasami rozum...wszystko sobie wmawiasz Czy on po prostu mogl przestac mnie kochac tak nagle?? Jeszcze miesiac temu mi pisal ze mnie kocha...przyjechal na swieta...ciagle sie chcial spotykac...ale ja odbieralam to...troszke inaczej...bo to nie bylo to co kiedys..spotykalismy sie na pare godzin a nie jak kiedys...
Jestem gotowa na niego czekac...ale boje sie ze nie wytrzymam...ze po prostu wpadne w depresje..nie umiem sobie miejsca zanlezc...
Ciagle teraz mysle o tym wekendzie majowym...czy mnie gdzies zabierze czy nie...boje sie ze przezyje cios((
Bardzo bym chciala zeby zatesknil za mna...bylabym gotowastudia rzucic...zeby mnie wogole nie widzial i mnie docenil...bo jak ma to wygladac...jak nie ma bata...na uczelni na egzaminach czy jakis zajeciach sie i tak widzimy((
Tak bardzo go pragne...jego ust...jego ramion...marze o tym kazdego dnia...nie chce innego!!! chce zeby dal szanse naszemuz wiazkowi...
Sa dni kiedy mysle...ze on jednak wroci..ze zateskni...ze nie bez powodu do mnie dzwoni...pisze...ze jakis cien szansy widzi...ale zaraz potem nachodza mnie te okropne mysli...ze czemu nie wraca((
Prosze pomozcie mi jakos..bo nie wiem co ze soba zobic..przeprasza ze tak to chaotycznie napisalam..ale łzy mi same płyna...pierwszy raz w zyciu tak kogos kocham...dla mnie zycie bez Niego nie ma sensu(((