Asiunia 16
Nowicjusz
- Dołączył
- 22 Wrzesień 2005
- Posty
- 254
- Punkty reakcji
- 2
- Wiek
- 34
Studiuję drugi rok. Nieważne co, w każdym bądź razie ten kierunek, który chciałam .
Za niedługo mój facet jedzie za granicę do pracy. Teraz widujemy się raz w tygodniu (studiuję 100km od niego). Pierwszy rok jakos minął, jednak ten... juz nie mogę. Niby jest ok, ale gdy sobie pomyslę, jak wiele czasu mija, który moglibyśmy spędzić razem. Czuję, że życie, albo raczej szczęście, przecieka mi między palcami. Nie jestem szczęśliwa. Najchętniej porzuciałabym to wszystko i pojechała z nim. Jedyne, co mnie tu trzyma, to rodzina, która jest nastawiona na edukację (wszyscy ukończyli studia, albo obecnie studiują). Wiem, że nie zrozumieliby mojej decyzji... Na dodatek studiując jestem na ich utrzymaniu, a chciałabym móc sama na siebie zarabiać. Niestety, dzienne studia i beznadziejnie ułożony plan nie daja mi tej możliwości. Mój facet jest dość powściągliwy - kocha mnie, ale taka rozłąka jakoś do niego nie przemawia, tzn. twierdzi, że szybko minie, że ja muszę skończyć studia itp. (sam nie studiował). Nie znalazł w Polsce pracy, dlatego jedzie za granicę. Nie namawia mnie, zebym jechała z nim, dlatego decyzja byłaby tylko i wyłącznie moja.
Z jednej strony mam ochotę porzucić to wszystko i spróbować szukać szczęścia z nim, z drugiej strony boję się reakcji innych, tzn. bliskich i tego, czy się uda...
Stąd moje pytanie - czy porzuciłyście/porzuciliście kiedyś swoje dotychczasowe, ustabilizowane zycie dla faceta/kobiety albo dla szczęścia i jak na tym "wyszłyście/wyszliście"? I co mi radzicie...?
Pozdrawiam
Za niedługo mój facet jedzie za granicę do pracy. Teraz widujemy się raz w tygodniu (studiuję 100km od niego). Pierwszy rok jakos minął, jednak ten... juz nie mogę. Niby jest ok, ale gdy sobie pomyslę, jak wiele czasu mija, który moglibyśmy spędzić razem. Czuję, że życie, albo raczej szczęście, przecieka mi między palcami. Nie jestem szczęśliwa. Najchętniej porzuciałabym to wszystko i pojechała z nim. Jedyne, co mnie tu trzyma, to rodzina, która jest nastawiona na edukację (wszyscy ukończyli studia, albo obecnie studiują). Wiem, że nie zrozumieliby mojej decyzji... Na dodatek studiując jestem na ich utrzymaniu, a chciałabym móc sama na siebie zarabiać. Niestety, dzienne studia i beznadziejnie ułożony plan nie daja mi tej możliwości. Mój facet jest dość powściągliwy - kocha mnie, ale taka rozłąka jakoś do niego nie przemawia, tzn. twierdzi, że szybko minie, że ja muszę skończyć studia itp. (sam nie studiował). Nie znalazł w Polsce pracy, dlatego jedzie za granicę. Nie namawia mnie, zebym jechała z nim, dlatego decyzja byłaby tylko i wyłącznie moja.
Z jednej strony mam ochotę porzucić to wszystko i spróbować szukać szczęścia z nim, z drugiej strony boję się reakcji innych, tzn. bliskich i tego, czy się uda...
Stąd moje pytanie - czy porzuciłyście/porzuciliście kiedyś swoje dotychczasowe, ustabilizowane zycie dla faceta/kobiety albo dla szczęścia i jak na tym "wyszłyście/wyszliście"? I co mi radzicie...?
Pozdrawiam