A jeśli moge spytać to jak u Ciebie Jenndor sprawy sercowe??? ale jeśli niechcesz pisać to ok rozumiem ;-) i za wszystko wielkie Dzięki ;-)
Po raz kolejny mówię Ci, że nie masz mi za co dziękować
Mi jest miło, że mogłam w jakikolwiek sposób pomóc...
Pewnie, że mogę Ci napisać, jak to jest i było u mnie... Obecnie jestem w szczęśliwym związku, 20 maja miną 3 lata, odkąd jesteśmy razem. Mieliśmy jeden, malutki kryzys, ale wszystko wróciło do normy. Mój ukochany miał małe wątpliwości, czy jest gotowy na poważny związek i poważne plany na przyszłość, po tygodniu separacji zmądrzał
i doszedł do wniosku, że nie może beze mnie żyć. Od tamtej pory znów jesteśmy wzorową parą. Ale On wie, że jeśli jeszcze raz wytnie mi taki numer, to choćbym miała zapłakać się na śmierć - odejdę, bo lubię jasne sytuacje i nie chcę być z kimś, kto ma takie a nie inne wątpliwości. Jestem szczęśliwa i na tym się skupiam.
Ale nie zawsze, rzecz jasna, było tak różowo. Ale właśnie dzięki mojemu poprzedniemu związkowi wiem, na co już sobie pozwalać nie będę i wiem, że po rozstaniu można żyć na nowo. Byłam z kimś wcześniej niemalże 2,5 roku. Bywało różnie, choć dziś myślę, że na pewnym etapie związku stało się jasne, że do siebie nie pasujemy, a mimo to brnęliśmy w to dalej. Rozstawałam się z nim 2 razy. Za pierwszym dałam sobie czas na przemyślenia i wróciłam... bo płakał, bo się zarzekał. Zmiękczył mnie. Drugi i ostatni raz zerwałam niecały rok później. Już nie protestował. To było na początku lipca, a w wakacje miał już nową dziewczynę. Kiedy już opadły emocje po rozstaniu zaczęłam czuć się samotna i chyba wmówiłam sobie, że powinniśmy znów być razem. Długo by opowiadać. Ostatecznie, chciałam powrotu, on nie chciał. Miałam doła i z pewnością wyglądałam wtedy jak jedna z Was, cierpiąca z miłości. Po jednej z rozmów z nim popukałam się w czoło i zapytałam samą siebie - po co Ci to?
Wiesz, to był naprawdę fajny koleś. Byłby idealnym przyjacielem pewnie. Ale jako facet... Miał tak okropny charakter, gwałtowny, choleryczny. I był strasznym zazdrośnikiem - o chłopaków, o przyjaciół. Nie mogłam z nim być. Zresztą, dość prędko pocieszył się w ramionach innej. I dopiero, kiedy sobie to wszystko uświadomiłam, dotarło do mnie, że ON NIE JEST I NIGDY NIE BYŁ DLA MNIE!
Stąd wiem, jak to jest. jak to jest, kiedy człowiek szuka winy w sobie, choć niesłusznie. jak to jest, gdy nie ma się nikogo (w sensie: drugiej połówki) i z tej samotności myśli się o tym, co bylo. A trzeba się skupiać NA TYM, CO JEST
Kiedy byłam sama, odżyłam. Mogłam robić tyle rzeczy, byłam niezależna, swobodna i miałam tyle spokoju. Moglam poznawać nowych ludzi i poznawałam, bawić się - więc się bawiłam. A kiedy spotkałam go parę miesięcy później, to wiem, że mu żal d... ściskał
Najlatwiej jest uwić sobie kokon z własnej rozpaczy i bólu, zamiast spojrzeć na wszystko racjonalnie i przeć do przodu. Nie wolno sobie wmawiać, że jest nam potrzebny ktoś, z kim nie byliśmy szczęśliwi albo kto pokazał, że nie jest naszej miłości wart.
Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, gdy byłam singlem;
NAJPIĘKNIEJSZE W BYCIU SAMEMU JEST TO, ŻE MOŻNA SIĘ ZNÓW ZAKOCHAĆ
i znów przeżywać te wszystkie emocje, czuć motylki w brzuchu i czerwienić się na widok interesującej nas osoby.
No i czy tak nie jest?
Moja recepta jest taka: trzeba spojrzeć na siebie, na swoje życie i jasno określić priorytety. Ja zrozumiałam, że szkoda czasu na płacz i wspominanie. Trzeba żyć dalej i robić wszystko, by być z tego życia zadowolonym;-)
Czego oczywiście Wam - Pumo, Piotrusiu i lesslis, a także wszystkim innym "miłosnym nieszczęśliwcom" życzę z całego serducha
k:
Buziaki dla Was :*