Piszę:) Poczytacie..?

Szklista

niekonwencjonalna
Dołączył
14 Marzec 2006
Posty
1 704
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
wieje wiatr?
Taki typowy harlekin :p oparty na faktach z elementami wymyślonymi :) dawno temu to napisałam, ale pomyślałam, że może to zamieścić... nie wiem czy dobrze zrobiłam... to się okaże...


Jechaliśmy właśnie na wycieczkę szkolną. Dawid i ja od zawsze trzymaliśmy się razem. Ja uważałam go za najlepszego przyjaciela i on mnie też, ale on nie wiedział jakim ja go uczuciem darzę... Widziałam w nim kogoś więcej niż przyjaciela. On był wspaniały, czasem nerwowy i zdarzało mu się kląć, kochał jazdę na rowerze i siatkówkę. W sporcie zaszedł już daleko, a rower, to było jego hobby. Byłam zawsze „Szirin” która pożyczyła zeszyty, nauczyła chemii, pocieszyła, jak było trzeba... Żył na luzie, bo jakoś to będzie. Lubił się śmiać i czasem był chamski, ale był też bardzo romantyczny, tylko musiał to ukrywać przed kolegami... Czasem zapraszał mnie na jakąś imprezę. Zdarzało się, że się upiliśmy... Ja byłam zawsze cichą, tajemniczą i zasadniczą osobą. Nigdy nie zdradzałam uczuć i starałam się nie płakać. Byłam bardzo wrażliwa i delikatna, jednak po kilku ostatnich miesiącach zatraciłam te cechy, zrobiłam się twarda i chamska. Życie mnie nauczyło wielu rzeczy. Jednak wciąż bałam się, nie wiem czego. Często miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną, budziłam się w nocy z krzykiem... Byłam na ogół outsiderem. Trzymałam się tylko koło Dawida. Teraz jechaliśmy do Wrocka na wystawę do muzeum fizycznego. Czekały na nas tam później jeszcze jakieś atrakcje. W autokarze nie siedzieliśmy obok siebie. Jemu chyba podobała się taka dziewczyna która jechała z nami na wycieczkę. Siedział obok niej i wyraźnie widać było zainteresowanie z obu stron. Ja siedziałam sama zaraz naprzeciw nich. Cieszę się z jego szczęścia... Jechaliśmy około dwie godziny. Gdy stanęliśmy, wszyscy pobiegli do WC. Toi-toi’e okupowane były przez około pół godziny. Kiedy już wszyscy załatwili swoje potrzeby, ruszyliśmy w stronę muzeum, gdzie mięliśmy spędzić dobre 3 godziny. Do mojej samotnej egzystencji dołączył się Dawid... Popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam. On zrobił to samo i spytał się:
-Na jaki my film idziemy do tego kina?
-Nie wiadomo, zobaczymy jakie filmy lecą i dopiero wtedy uzgodnimy-odpowiedziałam patrząc w drogę.
-Aha. A kiedy będziemy w domu?- spytał kolejny raz.
-Myślę, że około 17-18 powinniśmy już wrócić- rzekłam nieśmiało, nie wiem dlaczego...
Później szliśmy w milczeniu, widziałam jak spoglądał na tamtą dziewczynę z autokaru... Była taka pewna siebie i dużo ładniejsza ode mnie. Miała w sobie to „coś”. Było mi trochę przykro, ale wiedziałam, że ja nie zasługuje na niego, a on nigdy nie pokochałby takiej dziewczyny jak ja. Gdy doszliśmy do muzeum okazało się, że spóźniliśmy się na naszą turę. Wychowawcy oświadczyli nam, że mamy ponad 3 godziny wolnego czasu. Ja cieszyłam się, bo wiedziałam, że mogę spędzić z nim więcej czasu. Jednak on nie podzielał mojej euforii. Zdenerwował się...
-Po jaką cholerę ja tu przyjeżdżałem, żeby jeszcze czekać aż łaskawie otworzą to durne muzeum! Mogłem już przesiedzieć te siedem godzin w szkole, a nie czekać!- bulwersował się.
-Uspokój się, zaraz pójdziemy szukać sklepu rowerowego i może znajdziesz w końcu tą korbę-wiedziałam jak go uspokoić, bo przecież jego pasją było ciągłe restaurowanie swojego roweru.
-No dobrze gadasz, pójdziemy.-uspokoił się nieco i poszliśmy...
Szliśmy główną drogą i pytaliśmy się co chwila przechodniów którędy do najbliższego rowerowego. Przy okazji weszliśmy do centrum handlowego. Robiliśmy bardzo dużo zdjęć, często śmiesznych. Kilka razy zgubiliśmy się, ale po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Na drzwiach był wywieszony szyld „sklep nieczynny do godziny 17” a była dopiero dziesiąta... Myślałam, że wpadnie w furie, ale on zaczął się... Śmiać! Skierowaliśmy się do centrum handlowego i obeszliśmy parę sklepów, obiecał mi kiedyś, że pójdziemy do obuwniczego żeby mi kupić bardziej kobiece buty. Z reguły chodziłam w glanach i zwlekałam z decyzją kupna innych butów, aż razem ze mną nie pójdzie i nie kupi. Weszliśmy do jednego z większych, od razu dało się poczuć specyficzny zapach skóry. Z miejsca wypatrzył cos dla mnie.
-Popatrz, w tych wyglądałabyś świetnie!- podał mi jednego, czarnego kozaka na szpilce, z klamrą na łydce i w szpic.
Oglądnęłam go wokół i jakoś nie bardzo widziałam się w takich butach, ale może to z przyzwyczajenia. Przymierzyłam, oglądnęłam się w lustrze... Dawid był zachwycony.
-Wreszcie wyglądasz jak kobieta, a nie ciągle w glanach...
-No są całkiem niezłe- chociaż nie bardzo przypadły mi do gustu. Ale cena była szokująca.
Poszedł poszperać jeszcze w innych i tym razem przyniósł trzy pary. Jedne brązowe z kożuszkiem, kolejne czarne, również w szpic, ale marszczone i trzecie bardzo wysokie naturalnie na szpilce czarne, ścięte w kwadrat. Najbardziej podobały mi się te ostatnie, chociaż były bardzo wysokie. Zaczęłam przymierzać... No i najlepiej wyglądałam w tych ostatnich, ale cena zwaliła mnie z nóg... Wyszliśmy z niczym, ale za to Dawid był szczęśliwy, że mógł zobaczyć mnie z nieco innej perspektywy. Był dużo wyższy ode mnie, dlatego zawsze patrzył na mnie z góry, teraz prawie mu dorównywałam do ramienia.
Skierowaliśmy się do parku, był nieopodal skrzyżowania przez które musieliśmy przejść. Namówiłam go, żeby wszedł ze mną i poczuł zapach żywicy... Zgodził się i weszliśmy. Spacerowaliśmy w ciszy, mijało nas wiele par... Myślałam wtedy „jak tu romantycznie”. Patrzyłam na rozłożyste drzewa i zieloną, świeżą trawę. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że on mnie obserwuje. Popatrzyłam się na niego.
-No co?- wykrztusiłam zdezorientowana.
-A nic, nie mogę się patrzeć na ciebie?- odparł z uśmiechem.
-Jeśli chcesz, to się patrz-powiedziałam udając, że dla mnie to nic nie znaczy...
Przechodziliśmy obok ławeczki na której siedzieli chłopak i dziewczyna, wpatrzeni w siebie... Jak to pięknie wyglądało... Wpatrzyłam się w nich i rozmarzyłam. Do rzeczywistości sprowadziła mnie ręka Dawida, która spoczywała na moim biodrze. Popatrzyłam się na niego pytająco.
-Tego chciałaś?- zapytał spokojnie z uśmiechem.
Nie, nie chciałam tego, wystraszyłam się i zaczęłam biec ile sił w nogach, nie potrafiłam zatrzymać łez... Mówiłam mu zawsze wszystko, ale nie powiedziałam, że zostałam skrzywdzona...Jak bardzo nie potrafiłam się z tym pogodzić, jak bardzo cierpiałam, jak czułam się upokorzona, brudna... Nie powiedziałam mu też jak bardzo go kocham, bo to mogło by zniweczyć naszą przyjaźń. Mógłby uznać mnie za głupią smarkule, która miota uczuciami. Nie chciałam tego, wolałam, żeby zostało tak jak jest, tak było najlepiej. Wciąż biegłam i krajobraz wokół mnie zaczął się zmieniać. Zrobiło się ciemno i gęsto od drzew, panował prawdziwy mrok, pod osłoną koron drzew. Nie miałam już siły biec dalej, dlatego zatrzymałam się... Kucnęłam pod drzewem i zaczęłam łkać... Siedziałam i płakałam, tak dawno mi się to nie zdarzało... W końcu dobiegł do mnie Dawid. Przykucnął obok mnie i nic nie mówiąc dotknął mojego ramienia. Ani drgnęłam, teraz wszystko mogłoby się wydać... Siedzieliśmy tak jakiś czas, w końcu położył dłoń na mojej dłoni. Wstał.
-Wstań-powiedział szorstko. Wystraszyłam się tego tonu.
-Nie-odparłam cicho.
-Szirin... Proszę- oniemiałam. Nigdy wcześniej nie zwracał się do mnie w taki sposób, byliśmy tylko kumplami, nigdy nie było między nami tak oficjalnie...
Popatrzyłam się na niego i posłusznie wstałam.
-Powiesz mi co się stało?- nie wiem dlaczego się tak zmienił... Był taki miły...
-Nie- stwierdziłam, spuszczając głowę w dół.
Przytulił mnie, tylko teraz mocniej, żebym mu nie uciekła... Jak mi dobrze było... Jednak bałam się, bo to wszystko wróciło do mnie z niewyobrażalną siłą... Byliśmy w parku zupełnie sami, najwidoczniej nikt tędy nie chodził... Puścił mnie i popatrzył mi się głęboko w oczy, odwróciłam wzrok, żeby nie czuć jak próbuje odgadnąć co się kryje za moimi łzami... Jednak on był zawzięty. Podniósł moją twarz, tak abym patrzyła na niego. Udało mi się opanować emocje, jednak nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa. Zamknęłam oczy. Czułam jak głaszcze mnie po policzku. Tak mi dobrze było... Nie mogłam uśmiechnąć się, bo to byłoby jednoznaczne. Przytulił mnie jeszcze raz... Później pocałował, tak delikatnie... Nie potrafiłam nie odwzajemnić tego pocałunku. Było mi tak dobrze, czułam się jak w niebie... Kiedy skończył, popatrzył się na mnie...
-Powiedz mi co cię tak wystraszyło, kiedy cię objąłem?- spytał po raz kolejny.
-Nic takiego...- próbowałam się wykręcić.
-Nie oszukasz mnie, wiem, że coś się stało, tylko jak zwykle nie chcesz powiedzieć- zgadnął.
-Nie chcę o tym mówić...- wydusiłam z siebie, zanosząc się płaczem.
-Jeśli nie chcesz o tym mówić...-powtórzył ze smutkiem...-Mogę zrobić coś jeszcze?- dodał.
-Co?- zapytałam.
Ale on już nic nie odpowiedział. Zaczął mnie całować... Tak delikatnie... Położył mnie na świeżej, zielonej trawie. Wiedziałam o co mu chodzi. Domyślił się już że zostałam skrzywdzona i chciał, abym mu się wyrwała, żebym potwierdziła jego domysły. Nie mogłam ponieść się emocjom. Bałam się, wszystko do mnie wracało... Rozpiął mi kurtkę, zdjął bluzkę... Całował po szyi, ramionach, brzuchu... Wszystko robił bardzo delikatnie... Nie udało mi się wytrzymać, nie potrafiłam powstrzymać płaczu, wyrwałam mu się i rozpłakałam... On nic nie powiedział, jeszcze raz pocałował mnie w szyję i trwaliśmy tak jakiś czas, na zimnej trawie w ciepły, wietrzny dzień...
-Dlaczego nie powiedziałaś?- zapytał, ubierając mnie, kiedy już trochę się uspokoiłam.
-Myślisz, że tak łatwo jest powiedzieć o takiej rzeczy?!- wypaliłam- Że to takie proste? Nie zdajesz sobie sprawy jakie to jest trudne i jak bardzo boli, jak bardzo źle się z tym czuję, nie rozumiesz tego! Nie rozumiesz ja bardzo mi źle...-krzyczałam przez łzy. On tylko słuchał. Kiedy skończyłam, zabrał głos.
-Wiem, że ci źle, ale uwierz, to minie z biegiem czasu, przestaniesz się bać, jeśli znajdziesz prawdziwą miłość. To minie, tylko ktoś musi cię nauczyć kochać.- to powiedziawszy przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego ramiona.-Stało się coś?- spytał z przejęciem-Tak mnie ściskasz...
Nie odpowiedziałam. Wstałam, on też. Przeszliśmy kawałek i usiedliśmy na ławce, nieopodal tamtego drzewa.
-Opowiedz-powiedział.
-Przecież już wszystko wiesz...-odparłam sucho
-Gdzie to się stało?
-W naszym parku.
-Kiedy?
-Kilka miesięcy temu.
-Jak?
-Normalnie.
-Opowiedz-poprosił.
Wiedziałam, że jeśli nie teraz mu opowiem, to ilekroć będzie poruszony między nami ten temat, będę musiała się wymigiwać od odpowiedzi. Co mam do stracenia?- pomyślałam. Opowiem mu... Po chwili ciszy zebrałam się w sobie i zaczęłam...
-Szłam dróżką starego parku. Byłam zła, przygnębiona i smutna, chciałam odreagować wszystko i ukoić mój gniew w tak spokojnym miejscu jakim jest park. Chodziłam bardzo długo, kiedy...-zamknęłam oczy i przetarłam je-kiedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki i jakiś mężczyzna, może w wieku 27 lat przystawił mi do gardła scyzoryk. Byliśmy sami... W parku panował mrok, zaczęłam się szarpać, bo nie mogłam krzyknąć. Ale on tylko ścisnął mi mocniej ręce i powiedział „jeśli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie” wtedy już wiedziałam o co chodzi, tak bardzo się bałam-popłynęła mi łza po policzku, ale kontynuowałam- zaciągnął mnie na działki, weszliśmy do jednej z altanek, rzucił mnie na łóżko, chciałam jeszcze uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. On zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie. Uśmiechnął się zaborczo, chwycił mnie za ręce, podniósł i rzucił się ze mną na łóżko. Zaczął rozbierać, mnie i siebie... Dotknął mojej piersi, później niżej i niżej.-opowiadając cała się trzęsłam- rozpiął rozporek spodni... Tak bardzo się bałam... Czułam go w sobie, zaczęłam się szarpać, uderzył mnie w twarz, później jeszcze raz... Robił swoje, a ja płakałam, krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał, znów próbowałam się wyrwać, ale dostałam znowu w twarz i kolejny raz i kolejny... Zakręciło mi się w głowie. Później pamiętam, że się obudziłam się ubrana i pod kocem, nadal w tej chacie... Było już ciemno, nie miałam zegarka i nie wiedziałam która jest godzina... Szybko zerwałam się i chciałam wstać, dopiero wtedy przypomniałam sobie co się stało. Bardzo bolały mnie uda... Usiadłam i zaczęłam płakać... Kiedy uświadomiłam sobie, co się stało, włączyłam światło i ujrzałam karteczkę, na której pisało „dziękuję za rozkosz, moja mała” potargałam ją i uciekłam...-skończyłam.
Dawid popatrzył się na mnie ze smutkiem...
-Bardzo mi przykro...- szepnął, przytulając mnie. Wtuliłam się w niego i siedzieliśmy tak milcząc. Popłynęło mi jeszcze kilka łez, ale na szczęście tego nie zauważył. Głaskał mnie po włosach... Minęło już sporo czasu w ciszy...
-Coś ci jest? Czemu nic nie mówisz?- spytał.
-Nie, nic...-westchnęłam.
-Aha... Czyli mam zacząć wszystko od początku?- powiedział znużonym głosem.
-Nie musisz...- zebrałam się na odwagę- tylko, pocałuj mnie tak jeszcze raz...
Dawid uśmiechnął się do mnie, po czym pocałował... Długo, przeciągle, namiętnie... Rozpięłam jego kurtkę... Przestał na chwilę i popatrzył się na mnie.
-Chcesz tego?- zapytał delikatnie.
W odpowiedzi pocałowałam go. Wiedziałam już, że mogę. Ulżyło mi, kiedy opowiedziałam mu o wszystkim... Byłam gotowa i czułam się przy nim bezpieczna, a poza tym... Kochałam go... Był bardzo delikatny, bo wiedział, że dużo przeszłam i każdy dotyk bardzo wiele dla mnie znaczy. Że jest to mój prawdziwy „pierwszy raz”. Jego z resztą też. Rozbierał mnie i całował, bardzo namiętnie i delikatnie... Był bardzo czuły. Dbał o to bym się nie bała, abym nie czuła niepokoju... Dotykał mnie i pieścił... Delikatnie całował moją twarz. Byłam tylko jego. Pozwolił mi kierować swoją ręką po moim ciele... Sprawił, że czułam się bezpieczna i oboje czerpaliśmy przyjemność z seksu. Odgonił wszystko co mogło sprawić, że się bałam. Kochaliśmy się... Naprawdę się kochaliśmy... Kiedy nasze ciała złączyły się, odważyłam się...
-Kocham cię- szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie też- odrzekł i pocałował mnie...
Dopiero wtedy zrozumiałam ile on dla mnie znaczy. Wiedziałam, że go kocham, lecz teraz... To nie było już kochanie, to była prawdziwa miłość, która nas połączyła. Uczucie niewyobrażalnie silne i najpiękniejsze, które zdołało mnie omotać. Chciałam, aby już tak pozostało na zawsze...
Wracaliśmy tą ścieżką, którą jeszcze niedawno uciekałam przed nim. Tylko, że teraz szliśmy objęci, a on wciąż powtarzał:
-Jak ja mogłem cię nie zauważyć wśród tych wszystkich sztucznych lasek? Gdzie ty się chowałaś?
-Byłam wciąż obok ciebie, tylko potrzebowałeś czasu, żeby dostrzec mnie-odpowiadałam.
-Ale teraz jesteś już tylko moja! Nie wypuszczę cię!- mówił i razem się śmialiśmy.
-Tak, teraz jestem twoja, Skarbie- uśmiechałam się.
Minęło już sporo czasu od naszego odejścia od grupy. Spóźniliśmy się do muzeum. Ale nie przejmowaliśmy się tym, przecież się kochaliśmy...Gdy byliśmy już pod muzeum, naszej grupy już nie było. Poprosiliśmy więc gościa, który stał i pilnował drzwi, aby nas wpuścił, bo zgubiliśmy się we Wrocku i dopiero teraz dotarliśmy. Wpuścił nas bez problemu i pobiegliśmy szukać naszych. Po chwili znaleźliśmy ich i wtopiliśmy się w tłum. Jak się później dowiedzieliśmy, nikt nie zauważył naszej nieobecności i nie będziemy mieć przypału.
-Jest mała zmiana planów-szepnęła mi do ucha Olka-koleżanka z klasy. Odwróciłam się.
-To znaczy?- spytałam.
-To znaczy, że nie idziemy teraz do centrum, tylko do kina.-odparła.
-A wiesz może na jaki film idziemy?- zapytałam po raz kolejny.
-Nie pamiętam, ale to będzie jakiś romantyczny- powiedziawszy uśmiechnęła się do mnie i popatrzyła na Dawida.
Wszyscy już wiedzą-myślałam. Ale co tam. I tak niebawem wszystko by się wydało. Wcale nie interesowała mnie wystawa fizyczna, więc rozmawiałam ze znajomymi. Przypadkiem dowiedziałam się jak oni nas musieli kryć i zagadywać nauczycieli, żeby nie zauważyli, że nas nie ma. Jak liczyli sami, żeby było nas tyle ile miało być, jak oszukiwali. Nie myślałam, że nas tak lubią, a jeśli nie nas to Dawida. Wypytywali się gdzie byliśmy, to kłamałam, że szukaliśmy rowerowego i straciliśmy rachubę czasu. Dawid cały czas szedł obok mnie. W końcu nie wytrzymał i oświadczył wszystkim, że jesteśmy razem. Ja zaczerwieniłam się i potwierdziłam. Zaraz zbiegały się pojedynczo dziewczyny, żeby pogratulować i życzyć szczęścia. Dawidowi też gratulowali. Wystawa się już kończyła, ale nie żałowaliśmy, że nie obejrzeliśmy jej całej. Teraz ruszaliśmy w stronę kina. Dawid wziął mnie za rękę i szliśmy tak na samym końcu, ale było nam dobrze...
 

ema87

Nowicjusz
Dołączył
30 Październik 2005
Posty
722
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Białystok
takie "bajki" są fantastyczne, dobrze jest tak chociaż na chwilę oderwać się od wszystkiego... ale czas wrócić do szarej rzeczywistości, w której trzeba w samotności kroczyć ścieżką życia:/
 
Do góry