Witam mam 16 lat.
Podoba mi sie dziewczyna jest o rok ode mnie starsza . Znam ja od okolo 2 lat , ale jakos nie mam smialosci powiedziec co do nie czuje . Mysle ze boje sie odtracenia albo wysmiania.... Nie wiem co mam robic.
Prosze o pomoc
z gory thx
Pozdro.
nie masz czego się bać. tylko na początku wygląda to strasznie, pierwsze parę chwil rozmowy jest "najgorsze" z perspektywy nieśmiałej osoby. później strach i stres opada. uwierz mi, wiem co mówię.
Stosunki raczej dobrze wygladaja. Widuje sie z nia dosc czesto bo jezdzimy jednym autobusem do szkoly i raczej mamy o czym rozmawiac(jako tako). Jakos tak nie mam smialosci tak prosto z mostu...
ps.
To jest kuzynka mojego najlepszego kumpla.
no to dobrze. wszystko na dobrej drodze.
ehh
łapiesz głeboki oddech i ruszasz do niej.. pamietaj lepiej podejsc niz pozniej zalowac.. przeciez ona Cie nie zje nie wysmieje, ona czeka na swojego ksiecia i spraw bys ty byl nim. Jesli nie bedzie zainteresowania nie zalamuj sie tylko szukaj dalej korzystaj z zycia.. jedynie ze chcesz na lozu smierci pytac siebie samego czemu ja bylem taki glupi czemu nie zrobilem tego i tamtego? Zdobac ja to Ty jestes facetem i to Ty musisz do niej podejsc.. nie czekaj na tzw LadyLuck tylko lap chwie
true, true.
Ja preferuje "bezpośrednie starcia". Po prostu nie myślisz zupełnie nic tylko podchodzisz na "spontonie" i robisz co trzeba. Dwie do czterech sekund i najgorsze już masz za sobą.
dokładnie, jak się nie uda to trudno, nie traktuj tego jako jedyną niepowtarzalną szansę w życiu.
Master2248 coś ci powiem: miałem podobny problem jak ty. zacząłem się przełamywać, najpierw spróbowałem zagadać kilka innych dziewczyn przed "tą właściwą". wiadomo, trochę paraliżu było, ale czyż to nie ekscytujące? w niektórych przypadkach była to krótka rozmowa, w innych udało mi się ponadto wyciągnąć jakiś kontakt (np. maila). heh, do dziś nie zapomnę jak np. po kilka razy przechodziłem obok budki z lodami, zanim się odważyłem. to idiotyczne uczucie, masz ochotę zrezygnować, dać sobie spokój, ale z 2 strony jakiś głos podpowiada: jeśli nie teraz to kiedy?
ostatnio nadarzyła się szansa zagadać wreszcie do tej właściwej. i wiesz co: zachowałem się całkiem podobnie. znów dłuższy czas nogi odmawiały posłuszeństwa. kiedy byłem już całkiem blisko pomyślałem, że to bez sensu. przeszedłem obojętnie, jak gdyby nigdy nic. ale powiedziałem sobie nie, muszę to zrobić. i wiesz co? po prostu podszedłem. pierwsze chwile, pierwsze spojrzenie, pierwsze słowa były okropne. miałem przygotowany "tekst na otwarcie", ale nie dałem rady utrzymać kontaktu wzrokowego. wyszło trochę sztucznie, zresztą ona się uśmiała
czułem się beznadziejny :bag: ale co tam, walić to, przecież oboje wiedzieliśmy o co chodzi :bag: po krótkiej chwili poczułem się swobodniej. pogadaliśmy sobie i dała mi swój numer. a w perspektywie mamy spotkanie
morał jest taki, że warto spróbować, bo nie masz nic do stracenia, a wiele do zyskania.
i powiem ci coś na koniec: nie warto czekać. dała mi do zrozumienia, że jeszcze kilka dni i już bym jej nie widywał. pewnie już nigdy byśmy się nie spotkali.
tak więc uderzaj. i nie zastana wiaj się. idź na żywioł i przyj do przodu. najtrudniejszy jest pierwszy krok.
pozdrawiam