- Dołączył
- 3 Maj 2007
- Posty
- 8 989
- Punkty reakcji
- 206
Niby mogłoby się zdawać, że nie jest to jakaś ważka kwestia, ale moim zdaniem warto temat poruszyć. Otóż, jak każdy wie w Polsce obowiązuje bezwzględny zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Czy to słabe piwko czy gorzała, nie można i już. I choć widok per meneli robiących flaszkę gdzieś pod blokiem już by mnie mierził, to nie widzę nic złego jak grupa studentów wchłonie parę browarów na zielonych terenach miasteczka akademickiego. Tym bardziej, że sam studia kończę, a w niejednym miejscu się imprezowało i moim zdaniem problem nie leży w alkoholu a zachowaniu ludzi. Bo jeśli ktoś nie umie się kontrolować i nawali się jak stodoła w barze, to przecież jego agresja i tak może ,,przelać" się na ulicę, bo chociażby do domu musi jakoś wrócić, a już w drodze na ulicy może coś zmajstrować. Natomiast człowiek spokojny, ułożony, ale przede wszystkim dojrzały nie zrobi nikomu krzywdy, ani nie zdeprawuje społeczeństwa otwierając piwo pod chmurką, może niekoniecznie ludziom pod nosem, lecz na fragmencie większego trawnika, terenach pod ogniska, ławce w parku etc. Moim zdaniem prawo obecnie jest conajmniej irracjonalne, ponadto zakłada że każdy pijący obywatel stanowi zagrożenie dla moralności. Jedynym problemem są tak naprawdę ludzi agresywni po alkoholu, ale ci przecież zawsze byli i będą. W każdym większym mieście jeśli przejść się po centrum w wieczorny weekend można tego uświadczyć. Zatem dlaczego ich problemem dyktowane jest prawo, które obejmować powinno (moim zdaniem) w pierwszym rzędzie tych racjonalnych obywateli, a zachowania aspołeczne pozostawiać policji? Także moja konkluzja: powinno się przynajmniej pozwolić na spożywanie niskoporcentowego alko (do, pi przez drzwi 8%) w specjalnie wyznaczonych temu miejscach jak te, które wymieniłem na grubo.