Poza tym to co obecnie dostaje konsument w worze nie jest tym produktem o którym wielu mądrych uczonych pisało książki, nad którym spuszcza się masa polityków i celebrytów. To zwykła chemia nie mająca za wiele wspólnego z konopiami. Squn to nośnik do serwowania dzieciakom twardych dragów i nic więcej. I nie ma już nic takiego jak "eco" i innych tego typu pierdół.
Jeśli hodujesz sobie sam, masz do tego większe zaufanie niż do tego, co kupisz od kogoś. Sam się zajmujesz swoją roślinką, sam ją trzymasz, nie handlujesz i masz w d*pie to, co ludzie powiedzą. Z tego względu jestem za legalizacją - niech sobie każdy robi, co chce. Zajara sobie w domu i tyle, raczej nie będzie napier*alał współlokatorów. Druga sprawa, konopie mają w sobie związki korzystnie wpływające na człowieka. Nie będę tutaj kreował się na mędrca w tej dziedzinie, bo te osławione slogany już i tak wszyscy znają. Ale to nie jest tak, że marihuana jest narkotykiem, który na początku będzie wprawiał Cię w genialny nastrój, a później będziesz go brać, bo musisz. Bo aż całe ciało Ci się trzęsie, jesteś cholernie wychudzony i czujesz, że zaraz przez to umrzesz. Konopie to nie heroina. I niestety, jeśli sam sobie wyhodujesz, to nie będzie prawdopodobnie nafaszerowana chemią, o ile sam do tego nie doprowadzisz. Oczywiście, negatywne skutki też ma - ale jeśli łykasz dwie paczki rutinoscorbinu dziennie, to też Ci wątroba wysiądzie, nieważne jak genialny byłby to lek.
Kolejną sprawą jest mit o tym ze zielsko nie uzależnia. Fizycznie może i nie ale psychicznie to już zupełnie inna bajka. THC osadza się w tłuszczu(m.in. w mózgu) gdzie powoduje nieodwracalne zmiany. Kto zna osoby regularnie jarające ten wie jak oni się zachowują. Ciągle opóźnieni, kilkusekundowa przerwa na przemielenie każdej informacji, problemy z pamięciom i inne tego typu kwiatki.
Uzależnić się możesz od wszystkiego. Jak Ci picie krwi posmakuje, to i od niej się uzależnisz. Chodzi o to, że konopie nie uzależniają z taką łatwością, jak alkohol czy nikotyna i nie prowadzą do takich skutków, jak kokaina czy amfetamina. Luki w pamięci, to rzeczywiście solidny argument. Ubolewam tylko, że jedyny wartościowy, na jaki oponenci legalizacji się zdobywają w trakcie dyskusji, jednak nadal uważają, że przewyższa on pozytywy. Skoro te zaniki są takie straszne, to może zdelegalizujmy alkohol. W stu procentach. On sieje spustoszenie, pojawiają się problemy w rodzinach, wypadki. Nie mówię, że zawsze, ale jednak występują i z tego względu, może powinniśmy go zakazać. Tak samo jak papierosów, bo niszczą płuca. A marihuanę za to, że może pogorszyć pamięć. Bo pieprzyć resztę, nie?
I niech sobie jarają co chcą pod warunkiem ze za ich zniszczone ciała i umysły nie będą leczone za moje pieniądze w państwowych placówkach opieki medycznej.
A gdybyś miał wypadek i potrzebował jakiegoś organu, to pewnie chętnie byś go sobie wziął od takiego człowieka, prawda? Ty byś na niego nie płacił, a on raczej nie mógłby sobie gdzieś tam wpisać "oddam organy, ale tylko i wyłącznie zwolennikom legalizacji konopii".