hehehehehehe
Nowicjusz
- Dołączył
- 14 Lipiec 2012
- Posty
- 72
- Punkty reakcji
- 2
Niedługo będę miał osiemnaste urodziny. Chodzę do 2 klasy szkoły średniej. Problem jest taki, że dotychczas przez moje lata w szkole męczyłem się tam strasznie. Miałem wrażenie, że wszyscy są dziecinni. 2 kolesi gnębiło innych, nie miałem kolegów, może kilka osób z którymi przebywałem na przerwach, ale na pewno nie bliskich. Oni po prostu byli w podobnej sytuacji co ja, w sumie też nie przepadałem za nimi, no ale trzeba było z kimś się trzymać...
Znam te wszystkie osoby w sumie od dzieciństwa... Mieszkają niedaleko ode mnie, a ja i tak całkowicie zerwałem z nimi kontakty...
I tak całe życie samemu wszystko ;(...
Teraz do szkoły średniej chodzę z dala od tamtych osób, ale jakoś boję się nawiązywać nowych znajomości, z powodu faktu, iż wszyscy, z którymi się znam od zawsze, ciągle spędzają czas razem, najczęściej właśnie przy moim domu. Bardzo boli mnie fakt, że nie mam żadnych kolegów, ale niezbyt ich lubię i mam same złe wspomnienia z tamtego okresu. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
A ja całe dnie wszystko co robię to: gram na kompie, czytam książki, uczę się, przejdę się po sklepach i szkoła oczywiście. Tak spędzam czas. Póki co brak kontaktów społecznych staram się nadrabiać nauką. Jeśli znajomych wielu nie mam, to przynajmniej staram się po cichu robić swoje-próbuję uczyć się matmy, języków obcych i przygotowywać do matury. "Wierzę w lepsze jutro", to daje mi siłę, wierzę, że świetnie zdam maturę, będę dużo zarabiał i wyjeżdżał za granicę, poznam ludzi i będę spełniam swoje marzenia.
Tak więc odkąd zacząłem szkołę średnią, specjalnie wyrwałem się z dala od tamtych osób. Poznałem tu trochę ciekawych osób, ale boję się jakoś "zbliżyć" do nich, mam na myśli zaprosić do domu itp. (byle z dala od tamtych).
Kurde, już 18 lat ;( Ja ciągle sam i nawet nie mam na myśli dziewczyny, której z resztą nie miałem (a chciałbym bardzo), ale po prostu 1 czy 2 dobrych kumpli, którym bym ufał i którzy zawsze za mną staną... I tak całe dzieciństwo zleciało, niedługo życie dorosłe...
Nie wiem czy zrobić jakąś skromną osiemnastkę, czy nie. Skromna czyli zebrać ze 4 kumpli z nowej szkoły, ze dwóch, którzy mi mniej dokuczali ze starej i byli bardziej spoko i pójść na bilarda, a potem do restauracji.
Pierwsze w miarę dobre wspomnienia z życia w szkole to mam dopiero z zeszłego roku, było kilka fajnych, śmiesznych akcji na lekcjach. o wszystkich poprzednich latach wolałbym zapomnieć, miałem w życiu wiele naprawdę złych momentów...
Czuję, że tak jak w dzieciństwie inni wyśmiewali mnie i nie miałem kolegów, to teraz lata szkoły średniej mi uciekają... (fakt, tu przynajmniej mam spokój, mogę skupić się na nauce i nikt się ze mnie nie śmieje, ale też nie zbliżam się do nikogo i jeśli chodzi o życie społeczne, rozrywki stoję w miejscu.)
Nie mogę całe życie być w takiej sytuacji, trzeba coś ze sobą zrobić.
Ponoć najpiękniejsze lata to młodość, na dzień dzisiejszy sytuacja jest beznadziejna, nie będę ukrywał, pewnie nawet gorsza, niż tutaj opisałem, niektórzy mogliby napisać, że "przegrałem życie", ale ja chcę się w porę obudzić, a nie w wieku 30 lat albo jak niektórzy całe życie sami (pewnie znacie sporo takich ludzi z osiedla czy skądś, których widzicie tyle co z psem wyjdą albo do sklepu. Szkoda mi takich osób, oni są tak samo normalni jak inni, tylko pewnie zostali odrzuceni albo często są bez rodziny.)
Mam nadzieję, że w wieku 19 czy 20 lat znajdę pierwszą dziewczynę, pierwszych przyjaciół, będę chodził na imprezy, wyjeżdżał z nimi, będziemy trzymali się razem. Przez 18 lat brakuje mi czegoś takiego, ale staram się nie załamywać, tylko powiedzieć sobie, że chociaż nie jestem dzieckiem, to ciągle mam całe życie przed sobą. Wierzę, że to nowy start dla mnie i najlepsze lata dopiero przyjdą Wierzmy w siebie i róbmy wszystko, aby polepszyć sytuację, choćby nie wiem jak źle było...
Znam te wszystkie osoby w sumie od dzieciństwa... Mieszkają niedaleko ode mnie, a ja i tak całkowicie zerwałem z nimi kontakty...
I tak całe życie samemu wszystko ;(...
Teraz do szkoły średniej chodzę z dala od tamtych osób, ale jakoś boję się nawiązywać nowych znajomości, z powodu faktu, iż wszyscy, z którymi się znam od zawsze, ciągle spędzają czas razem, najczęściej właśnie przy moim domu. Bardzo boli mnie fakt, że nie mam żadnych kolegów, ale niezbyt ich lubię i mam same złe wspomnienia z tamtego okresu. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
A ja całe dnie wszystko co robię to: gram na kompie, czytam książki, uczę się, przejdę się po sklepach i szkoła oczywiście. Tak spędzam czas. Póki co brak kontaktów społecznych staram się nadrabiać nauką. Jeśli znajomych wielu nie mam, to przynajmniej staram się po cichu robić swoje-próbuję uczyć się matmy, języków obcych i przygotowywać do matury. "Wierzę w lepsze jutro", to daje mi siłę, wierzę, że świetnie zdam maturę, będę dużo zarabiał i wyjeżdżał za granicę, poznam ludzi i będę spełniam swoje marzenia.
Tak więc odkąd zacząłem szkołę średnią, specjalnie wyrwałem się z dala od tamtych osób. Poznałem tu trochę ciekawych osób, ale boję się jakoś "zbliżyć" do nich, mam na myśli zaprosić do domu itp. (byle z dala od tamtych).
Kurde, już 18 lat ;( Ja ciągle sam i nawet nie mam na myśli dziewczyny, której z resztą nie miałem (a chciałbym bardzo), ale po prostu 1 czy 2 dobrych kumpli, którym bym ufał i którzy zawsze za mną staną... I tak całe dzieciństwo zleciało, niedługo życie dorosłe...
Nie wiem czy zrobić jakąś skromną osiemnastkę, czy nie. Skromna czyli zebrać ze 4 kumpli z nowej szkoły, ze dwóch, którzy mi mniej dokuczali ze starej i byli bardziej spoko i pójść na bilarda, a potem do restauracji.
Pierwsze w miarę dobre wspomnienia z życia w szkole to mam dopiero z zeszłego roku, było kilka fajnych, śmiesznych akcji na lekcjach. o wszystkich poprzednich latach wolałbym zapomnieć, miałem w życiu wiele naprawdę złych momentów...
Czuję, że tak jak w dzieciństwie inni wyśmiewali mnie i nie miałem kolegów, to teraz lata szkoły średniej mi uciekają... (fakt, tu przynajmniej mam spokój, mogę skupić się na nauce i nikt się ze mnie nie śmieje, ale też nie zbliżam się do nikogo i jeśli chodzi o życie społeczne, rozrywki stoję w miejscu.)
Nie mogę całe życie być w takiej sytuacji, trzeba coś ze sobą zrobić.
Ponoć najpiękniejsze lata to młodość, na dzień dzisiejszy sytuacja jest beznadziejna, nie będę ukrywał, pewnie nawet gorsza, niż tutaj opisałem, niektórzy mogliby napisać, że "przegrałem życie", ale ja chcę się w porę obudzić, a nie w wieku 30 lat albo jak niektórzy całe życie sami (pewnie znacie sporo takich ludzi z osiedla czy skądś, których widzicie tyle co z psem wyjdą albo do sklepu. Szkoda mi takich osób, oni są tak samo normalni jak inni, tylko pewnie zostali odrzuceni albo często są bez rodziny.)
Mam nadzieję, że w wieku 19 czy 20 lat znajdę pierwszą dziewczynę, pierwszych przyjaciół, będę chodził na imprezy, wyjeżdżał z nimi, będziemy trzymali się razem. Przez 18 lat brakuje mi czegoś takiego, ale staram się nie załamywać, tylko powiedzieć sobie, że chociaż nie jestem dzieckiem, to ciągle mam całe życie przed sobą. Wierzę, że to nowy start dla mnie i najlepsze lata dopiero przyjdą Wierzmy w siebie i róbmy wszystko, aby polepszyć sytuację, choćby nie wiem jak źle było...