Co weekend pijany. Zaczyna libację w piatki a trzeźwieje w poniedziałki. W tygodniu pije wieczorami po piwie, dwa przed spaniem. Nigdzie nie wychodzimy bo po prostu jest mi za niego wstyd, gdy bełkocze i potyka sie o własne nogi. On jest wspaniałym chłopakiem
Aha. Wspaniały.
Co ty masz robić? Nic. To, że twój luby chla nie ma żadnego związku z tobą, a jego jedyną szansą jest to, żeby sam zobaczył, że ma problem i zechciał coś z tym zrobić. Nikt ci przez internet diagnozy nie postawi, ale jest duże prawdopodobieństwo, że masz do czynienia z czynnym nałogowym alkoholikiem. Jeżeli podczas rocznicowego wyjścia nachlał sie tak, że stoczył się ze schodów - to raczej nie on rządzi swoim piciem tylko picie rządzi nim. I tobą też, prawda? No bo przecież zawsze z niepokojem się zastanawiasz, na jakim etapie uchlania będzie luby gdy się spotkacie. Stojący? Chodzący? Leżący? Śmierdzący, czy tylko zalatujący? Da się pogadać, czy bedzie bełkotać? Jego picie rządzi twoimi planami na wolne dni - pewnie chcialabyś pójśc na imprezę, potańczyć, zjeść coś na mieście - ale się nie da, bo "para" leży pijana. Martwisz sie, przejmujesz, zastanawiasz co jeszcze możesz zrobić. Idziesz na ustępstwa - ciekawe na jakie? Tzn zgadzasz się, żeby czuc było od niego piwsko na 4 metry a nie na dwa? Zgadzasz się, żeby gibał się przy chodzeniu raz na cztery kroki? Zgadzasz się, zeby leżal pijany do nieprzytomności w weekendy a w dni robocze ma trzymać pion?
Zastanów się bardzo dokładnie, czy chcesz inwestować w ten związek - tzn - czy chcesz bać się prawdopodobnie przez całe życie, czy dziś będzie trzeźwy czy pijany. Bo na tym polega zycie z alkoholikiem - nieważne czy pijącym czy niepijącym. A to na razie tylko twój chłopak - nie ojciec twoich dzieci, nie współwłaściciel twojego mieszkania.
Przestań mu to ułatwiać. Bo na razie jego chlanie to TWÓJ problem. Ty masz problem, bo ci wstyd, gdy twój luby rozpłaszcza się na schodach. Ty wąchasz w kinie smród strawionego piwska. Ty namawiasz go na terapię. Tobie zalezy na jego niepiciu. To twoj problem. A jeżeli ty masz problem - to łatwo rozwiązać ten problem. Przeprosić, obiecać, kwiatki kupić, minkę zrobic taką śliczną. Bo w sumie chodzi o to, zebyś się nie czepiała. Bo to ci tak naprawdę nie przeszkadza. Ile razy mowiłaś, że odejdziesz? Odeszłaś? Nie. Tak sobie gada moja lasia, kwiatki dostanie to się zamknie. A jak zareagowałaś, gdy przewracał się, bełkotał, zataczał? Przeszłaś nad zwłokami, gdy sie przewrócił i poszłaś w swoja stronę? Czy dzielnie towarzyszyłaś mu do końca randki a następnego dnia przyjęłaś kolejne kwiaty?
Przestań przyjmować jego przeprosiny. Problem nie polega na tym czy on coś zrobił czy coś powiedział - problem polega na tym, że on nie kontroluje swojego picia i kolejne kwiaty nie sprawią, ze będzie jej kontrolował. Powiedz mu to. Jego chlanie to sprawa między nim a nim.