Od milionera do zera

Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Dziś nadano program "Państwo w państwie" tuż po "Wydarzeniach" wieczornych, i właśnie o nim i spisku.
Linki mam starych artykułów ale niedługo powinien znaleźć się i nowy z nagraniem.

Gerard Knosowski zamierza ubiegać się o odszkodowanie . Gdy niesłusznie poszedł do aresztu, jego fabryka, warta 20 milionów złotych, została sprzedana za... 700 tysięcy.

Kiedy Gerard Knosowski szedł do aresztu, wszystkie jego kredyty sięgały 10 mln zł. Wartość majątku, którym były zabezpieczone, on sam ocenia na 26 mln zł. A mimo to kredyty wciąż nie są spłacone. Jak to możliwe, że bogaty niegdyś biznesmen z Piły po trwających 8 lat procesach sprząta dziś ulice? – W Polsce wszystko jest możliwe – mówi Knosowski.

W 1988 roku był producentem lastriko. Wtedy, przekonany przez znajomych, postanowił zainwestować w budownictwo. Z wyliczeń wychodziło, że wkrótce ten sektor gospodarki ruszy z kopyta. Knosowski wziął jeden kredyt, drugi. Zaczął budować zakład we Wrzącej koło Piły.

– Gdyby banki nie zwlekały z wypłatami, postawiłbym fabrykę od razu. A tak trwało to trzy lata – mówi Knosowski. Z kolejnego kredytu Knosowski kupił fabrykę w Jastrowiu. Gdy po reformach Balcerowicza oprocentowanie kredytów wzrosło do 45% miesięcznie, Knosowski przestał spłacać długi.

Wyłudził?

Gdy Knosowskiego aresztowała prokuratura z Trzcianki, na dobrej drodze były już sądowe rozmowy dotyczące układu z wierzycielami. Mężczyzna uważa, że gdyby nie aresztowanie, zakład do dziś by prosperował w jego rękach. Dziś prokuratorzy nie pamiętają, dlaczego biznesmena trzeba było aresztować. Wiadomo tylko, jaki był zarzut: wyłudzenie kredytów.

– Jakie wyłudzenie? To był bardzo dobry klient, każdą ratę kredytu rozliczał z nami. Być może trochę „umoczył spodnie”, gdy zaczął brać więcej kredytów - szczególnie ten na kupno fabryki w Jastrowiu. Ale moim zdaniem nie doszło do żadnego wyłudzenia – mówi Albin Prałat, emerytowany już dyrektor banku w Trzciance, który wówczas kredytował Knosowskiego. Biznesmenowi w tym czasie pożyczał pieniądze nawet Urząd Wojewódzki w Pile - wszystko po to, aby zakład, który przy unikalnej - bo opartej na polskich patentach - produkcji miał zatrudniać 200 ludzi, zaczął wreszcie działać.

– Wyłudzenie? Nigdy w życiu! Podam przykład: Knosowski wziął w jednym z banków 300 tysięcy kredytu, a spłacać musiał 3,7 miliona. Czyli 3,4 miliona to były odsetki. Gdyby nie pułapka kredytowa, Knosowski działałby do dziś. Pieniądze pożyczało mu 5 czy 6 banków, i to nie po jednym, ale po kilka kredytów - mówi Piotr Forszpaniak, były syndyk masy upadłościowej pozostałej po firmie Knosowskiego. Jeden z naszych rozmówców potwierdził, że największą winą Knosowskiego było nieujawnienie bankom wszystkich swoich kredytów. On sam twierdzi, że było inaczej. Po 8 latach, we wrześniu ubiegłego roku, poznański sąd ostatecznie uniewinnił Knosowskiego. – I my musimy ten wyrok uszanować. Ale w podobnych sprawach i dziś kierujemy akty oskarżenia – mówi Elżbieta Gryziecka, prokurator z Trzcianki, która prowadziła tę sprawę. Na tym skończyłby się problem feralnego biznesmena, gdyby nie jeden szczegół: z jego majątku nie zostało już nic.

Ile to wszystko warte?

W 1995 roku komornik, który pod nieobecność Gerarda Knosowskiego zajął część jego majątku, sprzedał najważniejszą z fabryk biznesmena - we Wrzącej. Byłemu właścicielowi zarzucano wówczas, że w wyniku źle sprawowanego zarządu - a przecież siedział wówczas w areszcie - jego majątek niszczał.

Knosowski, który pogodził się już wówczas z upadłością firmy, próbował zablokować licytację. – Nie zgadzałem się z wyceną majątku - według komornika ta fabryka była warta 900 tysięcy. On twierdził, że za więcej zakładu sprzedać się nie da – mówi Knosowski. Dlaczego tak niska była wycena? Niestety, komornik trzcianeckiego sądu, który zajmował się sprzedażą zakładu we Wrzącej, jest - jak nam powiedziano - „w tym tygodniu niedostępny”. . W jego kancelarii powiedziano nam jedynie, że „wycena musiała być prawidłowa”. Ale warty 20 mln zł zakład we Wrzącej (budynki i prawie 7 hektarów gruntów) - zostały sprzedane nawet poniżej kontrowersyjnej wyceny - za 716 tysięcy złotych. Pieniędzy starczyło ledwie dla ZUS-u i urzędów skarbowych. Kupcem okazał się Jerzy Teichmann, mąż ówczesnej ambasador Polski na Litwie. W 1996 roku ostatecznie sąd zatwierdził sprzedaż. Gazety napisały wówczas, że zakład kupił koncern Henkel.

Dwa lata później - w kwietniu 1998 roku - miejscowe władze przeżyły szok, gdy na konto urzędu wpłynęło - ponad 1 mln zł zapłaconych przez Jerzego Teichmanna z tytułu podatku - za sprzedaż Wrzącej. Kupiony za 716 tys. zł zakład, sprzedano za... 20,342 mln zł! Nabywcą okazał się koncern Henkel, który zresztą do dziś na swoich internetowych stronach informuje: Zakład Produkcyjny Wrząca powstał w 1996 roku...

Zdaniem Piotra Forszpaniaka, komornik właściwie wycenił wartość zakładu we Wrzącej. Jego wartość wzrosła, bo Jerzy Teichmann zainwestował w niego prawie 10 mln zł. Według jednej z ówczesnych publikacji prasowych, inwestycja kosztowała 9 mln zł. Ale inwestować miał nie Teichmann a... Henkel. Według Henkla - inwestował Teichmann. Według Gerarda Knosowskiego przed sprzedażą firmy Henkelowi, nie włożono w nią ani złotówki.

Kupowanie dla Henkla

Dlaczego Henkel uważał się za właściciela Wrzącej już dwa lata przed jego zakupem? Dorota Strosznajder, rzecznik prasowy Henkel Polska mówi: - Zakład i grunty, na którym jest usytuowany zakład we Wrzącej kupiliśmy w kwietniu 1998 roku od małżeństwa państwa Teichmannów. Skąd więc data 1996 roku? – To pewne uproszczenie - bo faktycznie produkcję we Wrzącej prowadziliśmy już od 1996 roku, kiedy to rozpoczęliśmy dzierżawę linii produkcyjnych od pana Teichmanna – tłumaczy rzecznik. Mimo starań nie udało się nam dotrzeć do Jerzego Teichmanna. Potwierdziliśmy jednak, że na samym początku działalności Henkela w Polsce, Teichmann był udziałowcem firmy i zarządcą jej zakładu w Kieleckiem. Być może te związki doprowadziły do zakupu zakładu Gerarda Knosowskiego. Sam Henkel nie mógł bezpośrednio kupić zakładu we Wrzącej, bo nie miał na to zgody Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dwa lata później już taką zgodę posiadał.

Kto za to zapłaci?

Gerard Knosowski zamierza ubiegać się o odszkodowanie za niesłuszny areszt i utracony majątek. Fabryki nie zwróci na pewno Henkel, ani inni nabywcy. Według polskiego prawa, kupując od komornika czy syndyka masy upadłości, zdobywa się majątek wolny od jakichkolwiek obciążeń i wad prawnych. Jeśli Knosowskiemu uda się wygrać, odszkodowanie będzie musiał zapłacić skarb państwa.

Leszek Waligóra
Źródło:Mój odnośnik

Dla wytrwałych, publiczny list: Mój odnośnik

Uczciwy facet poszedł do więzienia 2 dni przed podpisaniem umowy o dostarczaniu materiałów budowlanych do Niemiec, które miało być potwierdzeniem tego że zakład się rozwija i kredyty będą spłacone. W czasie gdy siedzi w więzieniu jego majątek idzie pod młotek w licytacji za ponad 700 tys zł które uprzednio na tyle wyceniono, a warte było około 36 mln zł. Inwestor który kupił tą firmę wszystko wyprzedał, a 2 lata później zachodniemu kupcowi za 20 mln zł. Następnie po tym jak uczciwy facet wyszedł z więzienia i został uniewinniony dostał odszkodowanie które wywalczył za odsiadkę i za zagarnięcie firmy i spowodowanie upadku dostał śmieszne sumki od skarbu państwa, a z tego nawet około 5 tys. zł musiał zapłacić za wyżywienie które otrzymywał w więzieniu. Do dziś facet ma 5 mln zadłużenia a zamiata schody.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
niestety, myślę, że każdy z nas zetknął się z podobnymi przypadkami, "uczciwość" części sędziów i komorników, jest przysłowiowa...
nikomu włos nie spadł z głowy, "nic się nie stało", w Lubartowie, dzień przed zajęciem komorniczym kupiono maszynę za dzisiejszych 1,5 mln zł (1991 - jeśli dobrze pamiętam), po czym ,następnego dnia zakład sprzedano za milion, dzisiaj nie ma zakładu, a maszyny "wywędrowały", a Krakchemia (tutaj Min Lewandowski został uniewinniony), Palikot i Polmos? (uniewinnienie)
nóż się w kieszeni otwiera i co ? bezkarność przestępców...
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Polska ma pełno przypadków takich osób, nawet osoba z mojej okolicy Roman Kluska były właściciel Optimusa został zeszmacony jak mało kto, teraz walczy o milionowe odszkodowanie. Jak pokazuje ten przykład czy opisany w pierwszym poście nie jest to odosobniony przypadek. Jesteśmy państwem gdzie kasa rządzi, a nie dobro gospodarki i danie miejsc pracy.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
mayte ktoś otwiera biznes (np. Kluska) po to aby zarabiać, a to że przy okazji daje pracę w stabilnej firmie nawet tysiącom ludzi
to tylko dobrze...
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Brave oczywiście wiem, że przedsiębiorca tworzy działalność po to by zarobić. Ale wraz z rozwojem swojego biznesu i zyskami tworzone są nowe miejsca pracy i region się zaczyna chociaż w minimalny sposób rozwijać. Ale przecież zawsze tak jest.
Chodziło mi tylko o to by podkreślić pewną dziwna cechę polskiego państwa urzędniczego poprzez przykład Kluski czy innych przedsiebiorców.
 
Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Kasa trzęsie światem.
Dla państwa polskiego rozwój przestał być ważny, nie jest ważne też ile osób straci pracę, jaki majątek państwo traci.
Ważne jest aby nie zawieść znajomej osoby, aby otrzymać łapówkę, aby spisek się wypełnił i otrzymać dolę.

Wszystko ujrzało świat dzienny, cały spisek, a tu rozczarowanie. Zero działań, konsekwencji
Jak to wytłumaczyć?
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Tego nie da się wytłumaczyć. Jest to niekonsekwencja każdego z rządów w naszym państwie. Najlepesze jest jednak to, że takich rzeczy nie wyciąga się na światło dzienne przez media tylko tak raz na jakiś czas napomknie w jakimś programie z małą oglądalnością. Bo przecież wpadki pewnych osób są najważniejsze.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
przecież jest "wspaniale", prawie doskonale, a polska "w budowie" nie ma czasu na "pierdoły"...
problemy w tym kraju są ważne, jak przysrał Niesiołowski Kaczorowi i co akolita Kaczora na to, a przy okazji, jeszcze Palikot w kolejce szczekania
to są problemy poważne dla polskich mediów, a nie jakieś takie, przyziemne...
 

Herbatniczek

dziadek dynamit (wnuk mnie tak nazwał)
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
10 511
Punkty reakcji
172
Brave
Nie wydaje się tobie że to konsumenci tych wiadomości są winni
Polacy niestety to tabloizacyjni ludzie, ich interesują tylko kto komu w d.. przywalił
Polaków nie interesują poważne tematy tylko młócka - media się tylko dopasowują.
Już tyle razy mówiłem na różnych forach, że to my Polacy musimy się zmienić nie czekając na polityków.
Widać jest to temat niezgodny z polityczną poprawnością forumowiczów
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
więc ja i moje otoczenie, nie jesteśmy Polakami...
moim zdaniem to "zainteresowanie" młócką, zostało społeczeństwu "wdrukowane"
a to, że statystyczny, woli rzeczy proste, od wysublimowanych, to akurat oczywiste...
akurat poprawność polityczna i tworzenie "sporów" to realizaja ciągotek tego samego nurtu, więc chyba nie do końca "ja poniał"

chociaż, musze oddać uczciwość, kiedyś widziałem jakiś krótki filmik w TVN z zachodu Polski o piekarzu ukaranym za rozdawanie pieczywa... (ale to nie do końca ten schemat)
 

Herbatniczek

dziadek dynamit (wnuk mnie tak nazwał)
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
10 511
Punkty reakcji
172
To dlaczego wieki temu pospólstwo wolało oglądać egzekucję niż słuchać kazań duchowieństwa

A co do ciebie to przecież tabloidy nie mają 100 % sprzedaży, są ludzie którzy myślą inaczej ale to niestety mniejszość
 

tewiemleczarz

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2007
Posty
1 736
Punkty reakcji
36
Wiek
58
Miasto
woj. śląskie
(...)
moim zdaniem to "zainteresowanie" młócką, zostało społeczeństwu "wdrukowane"
(...)
Jeżeli podobnie rozumiemy "wdrukowanie" - to w zasadzie: zgoda. Przez krótki czas publicznie mówiono czasem o tym, że Komuna różnymi metodami deprawowała moralnie i ogłupiałą społeczeństwo, bo łatwiej się takim rządzi. To oczywiście tylko częściowo prawda, czyli półprawda.
Śmiem twierdzić, że w III RP pod tym względem jest znacznie gorzej i to nie z powodu niedostatku pieniędzy, braku rozeznania sytuacji, zacofania technicznego, odcięcia od świata etc., ale celowego i znacznie bardziej wyrafinowanego działania - świadomego czy wynikającego z głupoty, nie wiem, mogę się tylko domyślać.
Z krajów UE najbliżej nam do Włoch - i to nie z powodu przypisywanego im katolicyzmu, ale z powodu powiązań sfer rządzących z biznesem, czyli po prostu mafii. We Włoszech częstotliwość upadku kolejnych rządów wynika w dużej mierze z tych właśnie powiązań - a z racji tego, że są zamożniejsze i więcej jest do ugrania, walka jest tu bezpardonowa.
W Polsce jest biedniej, zatem i zawodnicy trzecioligowi i nieco ospali umysłowo, co nie znaczy, że mniej pazerni na korzyści majątkowe czy przywileje i synekury.
Polskie państwo jest dysfunkcyjne niemal w każdej dziedzinie - od elit (przepraszam inteligentnych) po urzędy, w tym także Policję, poprzez struktury wojskowe ("dzisiejszą" "kampanię wrześniową" można między bajki włożyć), opiekę zdrowotną, szkolnictwo wszelkich stopni a nawet kolej. Ta ostatnia zresztą wybrała swój, własny, odwrotny do światowego wektor rozwoju, czyli uwstecznienie. Jak już gdzieś napisałem, wkrótce pociągi polskie będą jeździć z zawrotną szybkością pocztylionu sprzed 200 lat. Obecnie przejechanie trasy Katowice - Olsztyn to średnio 10 godzin (ok. 500 km). No i patrzcie, jeszcze się wykolejają...
Tak mi się przynajmniej wydaje :)
 
Do góry