Obsesja na punkcie porządku

lordmathias

Nowicjusz
Dołączył
24 Listopad 2008
Posty
11
Punkty reakcji
0
Miasto
Pzń
Mam oto pewien problem.

Otóż jak wynika z tematu mam problem z moją rodziną. I to wcale nie jest śmieszne jak się na początku wydaje <_<


Nie ma dnia bez "mendzenia" o porządek w pokoju. Nie ma chwili w której nie wytknęli mi palcem moich stopni (o których wspomnę później) czy tak zwanego "syfu" w pokoju.
Przychodząc ze szkoły pierwsze co słysze to nie standardowe "Jak w szkole? Jakieś oceny?" itp. tylko "No..to masz 5 min. relaksu i bierz się za porządek". Jakby to było coś naturalnego jak mycie codziennie zębów. Zaraz pewnie ktoś pomyśli : "Przecież to normalne że trzeba mieć jako taki porządek, bo nie da się żyć w burdelu". No i nie widzę nic w tym złego. Ale jeśli moi rodziciele, nie interesują się w ogóle moją szkołą, jakie mam plany na przyszłość, do jakiego liceum chcę pójść, a matka nawet po 3 latach nie wiedziała do której klasy (A,B,C...) ja chodzę. Może się to wydać dziwne ale denerwuje mnie też fakt że byli oni na wywiadówce może jakieś 3 razy w przeciągu tych 2,5 roku gdzie się uczę w gimnazjum. A denerwuje mnie dlatego iż dostrzegają we mnie niewychowanego bachora, któremu nic się niechce, lenia w :cenzura:e ma nie wiele większego od jego ego.

Uczę się zdecydowanie bardzo przeciętnię, lecz nie jestem głupim człowiekiem. Zmieniłem się niedopozniania w porównaniu do wcześniejszych lat. Nie jestem już tak roztrzepany choć nadal marzycielski. Mam o wiele lepsze stopnie i zachowanie (ze średniej 54,32% mam 85,6 %, czyli z 2 z hakiem mam tak 4,5), a z zachowania nagannego, an bardzo dobre. Nie zauważają jak się udzielam w szkole (samorząd szkolny, udzielanie się w klubach humanitarnych, chodze na wszelkiego rodzaju akcję ochrony środowiska, jestem redaktorem naczelnym gazetki szkolnej, chodzę na tzw. kursy mistrzowskie z geografii i biologii, mógłbym tutaj pisać jeszcze bardzo wiele ale moja wrodzona "skromność" mi na to nie pozwala).
Jak najbardziej nie mam zamiaru się tutaj wybielać, ale chciałem właśnie pokazać że się staram zmienić na lepsze. Specjalnie nawet nie oddałem kartki z ocenami na półrocze, by wychowaczyni zadzwoniła do moich rodziców i powiadomiła ich o moich ocenach.

Ale dla nich nie liczą się wyniki testów, tylko "porządek w pokoju". Schowałem swoje resztki dumy do kieszeni i robiłem to co mi kazali. Dzień dzień. Miesiąc w miesiąc. Piszę teraz tylko dlatego że zdążyłem pod pretekstem wyniesienia śmieci wstąpić na chwilę do kafejki. Tak to mam przez nich tzw. "szlaban".


Tylko ten szlaban ciągnie się tygodniami. Po pewnej większej kłótni po prostu nie chcąc wyrządzić krzywdy moim rodzicom zabarykadowałem się w swoim pokoju i tam ochłonęłem. I tak mi zostało. Nigdzie nie wychodzę. Życie towarzyskie ogranicza się do GG i Naszej-Klasy. Chociaż nie mogę tego nazwać życiem. Wczoraj po raz pierwszy od 1,5 roku wyszłem ze "znajomymi" z klasy do kina. Dla nich to była rutyna co tyg. Dla mnie jakiś "znak" że nie wszystko stracone. W szkole jestem zupełnie inną osobą, ale na myśl że mam wrócić do domu, gdzie wiem co mnie czeka ,i jakoś specjalnie nie protestuje bo wiem że nic to nie daje.


I dlatego prosze inne rozpuszczone i zadufane w sobie emo-nastolatki jak ja (;)) o pomoc w "wytresowaniu" sobie starych. Bo już jestem tak zdesperowany i nie zastanawiam się czasem czy wysłać sms-a do Superniani.
 

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
heh widzisz tak to już jest w życiu ze starszymi ;). Podobało mi się twoje podsumowanie
"I dlatego proszę inne rozpuszczone i zadufane w sobie emo-nastolatki jak ja o pomoc "
nie wiem ile masz lat ale powiem ci tyle że ja mam (rocznicowo) 22 lata (boże jaka jestem stara :p:p :D) i raczej ;) do nastolatki nie należę ale w moim domu też się słyszy coś podobnego :). Rozumiem twój ból, bo na pierwszy rzut to wygląda na dość prozaiczny problem, ale kiedy słyszy się codziennie i codziennie wszystkie swoje wady to robi się dość uciążliwe.
Ja całe życie w szkole też uczyłam się przeciętnie - jako ta nie najlepsza i najgorsza. I przyszedł kiedyś taki czas ze ogólnie dużo mi się "zwaliło na głowę". Kiedy przychodziłam do domu to porostu wszystko mi wisiało ! Nie interesowało mnie nic co się dzieje wokół mnie. Stwierdziłam ze skoro całe życie dostaję "z:cenzura:y " to po co się starać ? jak i tak na jedno wychodzi ... I akurat tylko i wyłącznie w stosunku do rodziców zastosowałam taką taktykę olewania.
Wiem - nie chwali się takiego zachowania. Ale ja porostu miałam wszystko w :cenzura:e i nie zależało mi na niczym - nie miałam nic do stracenia.Pierwszy dzień był syf w pokoju -opieprz (ale syf dalej) drugi dzień syf w pokoju-opieprz ... i tak przez jakiś czas nie powiem to nie było łatwe nawet i dla mnie. wiedziałam ze robię źle. Ale wiesz co ku mojemu zdziwieniu po jakimś czasie była odpowiedź w moim kierunku rób sobie co chcesz nie interesuje mnie to. Ja uznałam to tak naprawdę za przejaw bezradności. Łamałam wszelkie zasady panujące w domu tak jak dla mnie było wygodnie. I kiedy sama się tym już zmęczyłam (długo to nie trwało jakiś tydzień może dwa) wykrzyczałam całą prawdę. Zapytałam: po co mam się starać skoro całe życie jest źle, cokolwiek bym tknęła jest źle ! (to ze w szkole się zmieniłam jest źle i to ze działam w jakimś samorządzie też źle)itp itd. Moja mama mnie zaskoczyła, bo nie należy do osób które przemilczą ;) a ją porostu zatkało. Minęło trochę czasu. Ja powróciłam do swojego "starego" zachowania. I było nawet dobrze.
A tak na marginesie to kiedyś gdzieś wyczytałam (bodajże charaktery.pl) że rodzice w taki sposób (stawiając nadmierne wymagania wobec dzieci) leczą swoje kompleksy, niedociągnięcia swoje wady, których są świadomi jednak nie chcą bądź nie potrafią zmienić.
Ja zastosowałam taki mały wstrząs ;) Nie znam twojej rodziny i nie wiem czy mogę taką "terapię" polecić :p ale sam oceń...
i życzę powodzenia :)
 

Migootka

Rodowita Łodzianka
Dołączył
17 Listopad 2008
Posty
1 090
Punkty reakcji
4
Wiek
106
Miasto
Łódź
To co napisałeś to prawda, prawda i jeszcze raz prawda. Najgorsze to to, że żebyś stanął na głowie i tak nikt tego nie zobaczy.

Ja byłam wzorową uczennicą, śpiewałam w chórze (?), brałam udział we wszystkich akademiach /wiersze, piosenki, tańce/, miałam czerwony pasek na każdym świadectwie. I co? I nic. Nikt tego nie widział. Moja Mama zapatrzona w młodszą Siostrę, ojczym w kieliszek. I przyszedł moment, w którym pomyślałam "po co?" I odpuściłam. W liceum częściej mnie nie było niż byłam. Miałam ciekawsze rzeczy do robienia. I wtedy Mamę moją olśniło, zauważyła, że ma jeszcze jedno dziecko, czyli mnie. I się zaczęło. Zakazy, nakazy, zrób tak, tak nie rób. I kłótnia dzień w dzień. Potem rozwód z ojczymem. I jazda na maxa. Sprawdzanie ocen w szkole, moich obecności. Rozumiecie? Po 15 latach nagle się obudziła. I nagle zaczęła CZEGOŚ ode mnie wymagać. Nie wygrała. Byłam już tak zepsuta, że nie dała rady.

Wyszłam na ludzi. Skończyłam liceum, potem studia. Ale tylko i wyłącznie dzięki własnemu zapałowi i chęci pokazania tym ludziom, którzy postawili na mnie krzyżyk, że mogę, że potrafię, że chcę. Zwyciężę.


Idź swoją drogą. Olej to, co inni mówią czy robią. Żyj dla siebie, nie dla kogoś.
 
K

kinga_sc

Guest
Podpiszę się pod wypowiedziami innych.
Miałam podobnie i mam, ojciec nawet nie wie gdzie się uczę, co robię. Ostatnio dowiedział się, że studiuję i, że skończyłam technikum. Tak się mną interesuje. Matka natomiast chciałaby wiedzieć wszystko. Ale i tak to moj brat jest w centrum uwagi i zawsze byl. Doskolanle cie rozumiem,ja postawilam im twarde warunki. Wyprowadzilam sie z domu. Blagali bym wrocila... Wrocilam tylko ze wg na brata.
 

lordmathias

Nowicjusz
Dołączył
24 Listopad 2008
Posty
11
Punkty reakcji
0
Miasto
Pzń
Dzięki za słowa otuchy. Nawet nie wiecie ile dla mnie znacza wasze słowa. Fakt że ktoś ma podobne lub wręcz takie same problemy dodaje sił ;-)

A tak na marginesie mam 15 lat.
 

SirCosmo

Nowicjusz
Dołączył
1 Październik 2008
Posty
396
Punkty reakcji
2
Wiek
31
Miasto
Śląsk
"No..to masz 5 min. relaksu i bierz się za porządek"
Jak mnie wkurza zawsze takie gadanie rodziców... Nie oni będą decydować ile będę odpoczywał, kiedy co zrobię i czy w ogóle zrobię. Współczuję Ci bo ja bym nie wytrzymał nerwowo czegoś takiego codziennie.
 
Do góry