[W Lourdes oprócz uzdrowień miało miejsce szereg nawróceń. Wielu ateistów i niedowiarków zwróciło się do Boga. Jednym z nich był lekarz, dr Agostino Gemelli. Pobyt w Lourdes i wrażenia, jakich tam doznał spowodowały, że się nawrócił. Wstąpił do zakonu franciszkanów, a swój majątek przeznaczył na ufundowanie kliniki w Rzymie. W klinice tej kilkakrotnie, m.in. po zamachu na swe życie leczony był Ojciec Święty Jan Paweł II.Uzdrowienie Gertrudy Fulda . Miało miejsce 16 sierpia 1950. chorowała na chorobę Addisona polegającej na zaniku nadnercza . 1937 w momencie występu dostała ataku ślepej kiszki . Przez 7 lat lekarze utrzymywali jej życie.Lekarze nie chcieli by jechała do tego miasta po jej strajku zgodzili się. 23 lutego 1955 między narodowy komitet Paryżu stwierdził że medycyna nie umie wytłumaczyć jej uleczenia i jest to cud.Tą leczące wodę stworzyła Maryja i wcześniej jej nie było i do dziś leczy ludzi
Z tego co jest tu napisane wynika dla mnie jedynie to, że Twój Bóg generalnie ma zdecydowaną większość ludzi gdzieś (co 6 sekund umiera człowiek z głodu) - wszak w wielu miejscach na ziemi ludzie chorują, gniją ,modlą się i w końcu umierają w mękach. Z niewyjaśnionych dla mnie powodów Pan wasz upodobał sobie parę miejsc, jak to, o którym piszesz. Pewnie ma tam swoje tajemne bazy i nie chce mu się z lenistwa wychylić poza nie.
"Fakty" podane przez Ciebie są zbierane i uwiarygadniane przez ludzi kościoła - wiary, bo nie przez ateistów, jak rozumiem. Czyli przez ludzi, którzy twierdzą, że najdoskonalszym tworem Boga jest człowiek, czyli kawałek rury obleczonej galaretowatą masą i wyposażonej w parę psujących się ciągle mechanizmów, które wszystkie służą z grubsza temu, by jeść i wydalac . Bez tego jedzenia i wydalania nie ma myślenia, kochania, ba, nawet wiary. Chrześcijanin, zanim dorośnie, by uwierzyć, musi swoje wydalic. Nie mógł sobie dobry Bóg chociaż zaparć podarować? No, pewnie sam je ma, skoro swojemu ukochanemu dziecku je zafundował.
Zaparcia i sraczka to mały pikuś przecież w porównaniu z innymi wynalazkami Wszechmogącego, jak choćby dżuma czy inne tam "cholery".
Bóg to taki mechanik - konstruktor, który spierniczył robotę (przez zaniedbanie lub - co gorsza - celowo), potem usadowił się wygodnie w jakimś miejscu, dokonuje tam napraw i odcina kupony "chwały". Jeden z warsztatów ma chyba w Lourdes...