witam, ja mam taka historie co nie skonczyla się zbyt sympatycznie no i dalej w zasadzie zastanawiam się skad to się mogla wziac. Już pisze o co chodzi...od jakiegos czasu postanowilem chodzic na silke, bo mam za darmo na uczelni no i w sumie wiekszasc moich kumpli chodzi, więc wybralem się razem z nimi. Nie przyznalem się ,ze nigdy wczesniej nie cwiczylem na silowni, więc chlopaki narzucili od razu mocna rozgrzewke. Potem zaczynali pobijac swoje rekordy w wyciskaniu na klate ;/ padlo pytanie jaki jest mój rekord...szybko sobie przemyslalem, ze bylbym w stanie chyba podniesc osobe wazaca tyle co ja więc jakieś 70 kg. Zeby nie wyjsc na cieniasa, dorzucilem jeszcze 10kg i rzucilem ,ze wyciskam 80kg, potem zaczalem cos tam sciemniac, ze mialem dluga przerwe i jakas kontuzje, staralem się jakos wymigac od swojej kolejki. Stanalem więc sobie z boku , i podeszla do mnie jakas laska. Chyba wziela mnie za instruktora, poprosila ,zeby zdjac jej ciezarki z jednego sprzetu ( byla fajna, i cos mi troche odbilo, bo zaczalem prezyc się przy niej jak glupi), i wtedy zaczal się ten cyrk...schylam się po te ciezarki , i nagle robi mi się ciemno przed oczami, chlopaki mowili ,ze padlem przed ta laska jak dlugi...laska w krzyk, chwile potem odzyskalem przytomosc w szatni, niestety nie w ramionach fajnej dziewczyny a w gromadzie moich kumpli, którzy mieli ze mnie naprawdę dobry ubaw. Czulem się maksymalnie do kitu ;( oni mysleli ze podnioslem ten ciezarek, co mial chyba z 5 kg i z wysilku stracilem ta przytomnosc, tymczasem ja go nawet nie dotknalem ( od tej pory na silownie wole sam chodzic, tylko zastanawiam się co to moglo byc