Nie ma za co, mojej wypowiedzi daleko do merytorycznej oceny sytuacji, jest to raczej zarys problemu. Problemu, który z pewnych względów nie jest przedmiotem badań naukowych. Zresztą nie mam zamiaru wieszać psów na środowisku naukowym, które niestety jest mocno ograniczone różnymi czynnikami, gdyż problem jest bardzo złożony. Trzeba zauważyć, że Europa Zachodnia ma w zasadzie gotowe regulacje prawne, które my przeszczepiamy do własnego systemu prawnego. Niemniej jednak zapomina się o tym, że to, co działa np. w Niemczech nie musi automatycznie działać w Polsce. Trudno bowiem wyznaczać takie same zadania biednemu i bogatemu państwu, a następnie oczekiwać identycznych rezultatów. Gdyby energię, którą poświęca społeczeństwo na kombinatorstwo przeznaczać na twórcze działanie, to można byłoby oczekiwać fajnych rezultatów. To z kolei rzutuje wprost na prawo, ponieważ legislacja prawa unijnego w zasadzie ogranicza się do jego nieudolnego przeszczepiania, co skutkuje odrzuceniem tego "prawniczego przeszczepu" przez społeczeństwo. Zapewnienie spójności systemu prawnego w ramach jednego państwa jest nie lada wyczynem, a co dopiero unijne próby w jednoczeniu systemów prawnych państw członkowskich. Można byłoby o tym napisać niejedną pracę naukową na poziomie co najmniej doktoratu, ale wiązałoby się to z niemałymi problemami z karierą naukową, więc pewnie nadal będzie to tajemnica poliszynela. Ponadto inflacja prawa będzie rozmywać istotę prawa i coraz większe znaczenie będzie przypisywać się prawu naturalnemu, co przejawia się chociażby już dzisiaj tym, że źródłem praw i wolności jest godność ludzka - zdaniem prof. Zolla to największe osiągnięcie polskiej Konstytucji. W sensie moralnym może i tak, ale czy prawnym? Z jednej strony mamy pozytywizm prawniczy, ale z drugiej czyste prawo naturalne. Z prawem naturalnym ostro walczono już za Polski Ludowej, jednocześnie wprowadzając "zasady współżycia społecznego", które de facto są prawem naturalnym. Kolejna biała plama w nauce prawa, bo jakby to uprościć zgodnie z logicznymi zasadami, to okazałoby się, że mamy nie inflację, ale hiperinflację prawa. Podobnie jak podczas Wielkiego Kryzysu. Problem w tym, że gdyby prawo było logiczne i specjalistyczne, to większość prawników kompletnie nie umiałaby dokonywać jego wykładni. To trochę jak z matematyką. Dawniej jak ktoś był kiepski z matematyki, to po prostu nie przyjmowano go na studia matematyczne. Dzisiaj organizuje się zajęcia wyrównawcze... Prawo więc dostosowywane jest do współczesnych społeczeństw, które zamiast same obliczyć sobie ratę kredytu i wybrać najlepszą opcję kierują się jakimiś bliżej nieokreślonymi i wyjątkowo irracjonalnymi przesłankami, wręcz przesądami.