motylek
^CzArNa MaMbA^
vaniilia to przeczytaj o co chodzi i wtedy się wypowiadaj.
To tylko pozazdroscicmimo ze troszke boli
A twoj maz byl przy Tobie jak rodzilas???Niewiem ale jakos nieznalazlam jeszcze dostatecznych argumentow na to aby facet byl przy porodzie, przy mnie byla moja mama bo sie akurat napatoczyla do szpitala zobaczyc jak sie czuje ni i trafila ze juz sie zaczelo wiec miala przyjemnosc byc przy narodzinach swojego pierwszego wnuczka Ale dodam ze bole mialam nie do zniesieniai jeszcze mieć męża przy sobie.
mnie chyba tez , coraz czesciej ogladam sie za kobietkami z brzuszkiema teraz mnie nachodzi na nastepne!!
mnie chyba tez , coraz czesciej ogladam sie za kobietkami z brzuszkiem
Ja przeżyłam 2 porody 1-szy poród,był nawet możliwy czego nie mogę powiedzieć o 2-gim porodzie to był koszmar.W nocy o gdzinie 1-30 odeszły mi wody obiecłam sobie że będe czekała do ostatniej chwili,ale wody mi poprostu chlusneły,nie było ju nic,no a przecież nie można wtedy czekać bo może się udusić maleństwo.nie miałam żadnych buli,no może zaczoł mnie pobolewać brzuch,ale tylko ze strachu jak sobie myślałam że jade do szpitala bez buli.W szpitalu zrobili masownie szyjki no i się zaczeło.Pani położna zostawiła mnie na 2-godziny samą,leżałam samiusieńka,nie miałam nawet kogo poprosić o szklankę wody,nie wiedziałam czy mogę chodzić czy mam leżeć nie podłączyli mi zawet <KTG>żeby spradzić czy wszystko wpożądku z maleństwem,bo przecież był w brzuchu bez wód,jak już się pojawiła pani położna,powiedziałam żeby mnie zbadała bo czuje że mam parte,i czy dziecko może być tyle beż wód a ona nato że dziecko ma jeszcze dużo sapasu oczywiście zbadała mnie i stwierdziła że poleze jeszcze do rana,myślałam że nie wytrzymam,znowu sobie poszła.Przyszła dopiero następna zmiana o godzinie 7-00.No i dopiero się za mnie wtedy wzieły,podłączyly KTG no i panika nie wyczówają u dziecka tętna wezwali lekarza kazali mi bardzo głęboko oddychać tak żeby najwięcej powietrza szło do brzycha,udało się wyczuli tętno pani położna mówi że mam rozwarcie tylko na 4cm,nie mogłam w to uwieżyć i powiedziała że mi pomogą i zaraz urodze,pomyślałam sobie mam na 4cm.rozwarcie i zaraz urodze pocieszyć mnie chce.Dopiero dostałam kroplówkę za chwilę zastrzyk i jeszcze wpuściły coś do kroplówki po trzech parciach wyskoczył Mój 2-gi synuś,oczywiście był siny bo się dusił i do tego urodził się z krwiakiem na kłówce a to dlatego że nie było rozwarcia a były już parte.Puźniej jak już wyszliśmy do domku,dobiła nie następna położna przyszła do dziecka jak zobaczyła krwiaczka na główce to powiedział <ocho mamusia źle rodziła>a jasne tyle ze niezawsze tak wychodzi :hyhy:
"Położyli mnie na stół porodowy, mąż siedział obok i trzymał mnie za rękę.
Przyczepili do brzucha jakąś maszynkę, która badała tętno maluszka i zaczęli zadawać kolejne pytania. Teraz nawet ich nie pamiętam. Gdzieś o 15.40 przyszedł lekarz, zbadał ułożenie główki i zlecił przygotowanie anastezjologów do cięcia na godz. 15.55
Zaczęłam się bać. Nie pamiętam godziny, ale po włożeniu welflona i cewnika zostałam przeniesiona na łóżko (w zasadzie sama przeszłam), którym zawieziono mnie na salę operacyjną.
Sala, jak to sala, duża, i z tymi światłami nad stołem, które ja zawsze liczę (nie wiem czemy-z nudów?).
Pytali ile mam wzrostu i czy znieczulenie chcę w kręgosłup. Odpowiedź była jasna, więc kazali mi siąść. Lekarz pokazał na plecach miejsce w jakie mają się wbić i poczułam małe ukłucie-jakby ukąszenie pszczoły, a potem jakby ktoś coś wlewał.
Kazali mi się szybko położyć, włożyć lewą rękę pod pośladek. I nagle poczyłam ciepło w nogach i wrażenie jakbym miała mrówki. Potem nie czyłam już nic. Pośladek zrobił się ciężki, zaczął przygniatać mi rękę.
Zaczęli ciąć. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo ja nic nie czyłam.
Czułam się tylko tak jakby ktoś położył mi kamień na płucach i ciężko mi się oddychało.
Zaczęli coś tam gmerać, szarpać, a ja czyłam się jakby ktoś położył mnie na wielkiej galarecie.
Nagle usłyszałam wylewanie się wody.....i krzyk mojego słoneczka.
To była dziewczynka. Nasza Matyldka.
Ja w płacz, a Pani anastazjolog do mnie: "niech Pani pokiwa do męża". Mąż stał w innej sali za szybą. Zobaczyłam go i jeszcze większy płacz. On też płakał, a z ruchu jego warg czytałam "Kocham Cię". "
nie zapomnę mojego porodu - jeden z największych moich życiowych koszmarów
rodziłam w Święta Wielkanocne więc, na dyżurze 1 lekarz, który pofatygował się przyjść tylko w czasie przyjęcia mnie na porodówkę, położne wkurzone, że mają robotę, bo przecież fajne filmy lecą. Chciałam pokój i poród rodzinny. Był mąż, był pokój rodzinny, z kanapą TV, prysznicem itp. ale położne stwierdziły, że mąż ma iśc do domu, bo ja rodzić dopiero będę w drugim dniu popołudniu ( była godz. 21:50 ) jak mnie przyjęłi na porodówkę. Czułam się ok więc prosiłam męża aby pojechał do domu odpocząć, w razie czego zadzwonię... to był błąd jak tylko mąż zniknął, przenieśli mnie na ogólną salę porodową, wpięły oxytocynę, zgasiły światlo i poszły ... prosiłam aby zadzwoniły go lekarza i anestezjologa, byłam z nimi umówiona, że jak zacznę rodzić to położne zadzwonią, zjawią się i będą przy mnie, miałam mieć również znieczulenie. Oczywiście położne stwierdziły, że nikomu nie będą zwykłym porodem zakłócać Świąt, a w ogóle to po co mi znieczulenie, panikuję itp. Chciałam chodzić, iść pod prysznic ale nieee, mam leżeć bo mam kroplówkę i basta. Kiedy drzemałam między skurczami pojawiła się położna, rozchyliła nogi, oblała czymś zimnym i ogoliła tępą żyletką - masakra, nawet mnie nie uprzedziła
Ogólnie noc była koszmarem. Rano już nie wytrzymałam miałam komórkę i zadzwoniłam do mężą aby przyjechał,że źle się czuję, położne nie chcą wzywac lekarza, przyszła druga zmiana i co ? znowu 2x mnie golono !!! czulam się okropnie upokorzona. Zaczęło mi brakować sił, nie miałam sił oddychać, kiedy mąż się zjawił narobił rabanu, od razu wezwano lekarza, okazało się, że były wskazania do cesarki ale położne zawaliły, bo nikogo nie wzywały i na cesarkę było za późno, tak jak i na znieczulenie - nie mogłam urodzić koszmar - wypychali ze mnie maluszka, na mój brzuch kładły się 3 osoby !
W końcu zaczęło zanikać tętno dziecka, lekarka stwierdziła, że natychmiast trzeba zastosować próżnociąg, wtedy ja z ostatnich sił poparłam i urodziłam syna ........
.......... i przestałam oddychać potem już ciszaaa
i przebudzenie się w trakcie reanimacji
niesttey te koszmarne przezycia wywołały u mnie depresje poporodową, nie umiałam się cieszyć macierzyństwem tak jak innego kobiety, Boże jak im tego zazdrościłam ;(