Od dziecka (odkąd sięgam pamięcią) miałem trudno, bardzo trudno… Wiązało się to z tym że mieszkam daleko od innych, nie mieszkam w mieście tylko na obrzeżach. Dzięki temu nie miałem kontaktu z innymi rówieśnikami, więc najdrobniejsza rzecz była dla mnie trudem jak np. wyjście do sklepu, kościoła… A więc jak każdy wolałem komputer niż wyjście gdzieś…
Myślałem że się to zmieni gdy pójdę do podstawówki, zmieniło się ale z lepsze na gorsze…
Chodziło bowiem o to że była klasa sportowa o profilu piłka nożna (klasa sportowa połączona z klubem) poszedłem do niej i grałem tam rok a za to że byłem dobry w piłkę koledzy za wszelką cenę chcieli mi dokuczyć ale jednak zawsze miałem jakiś przyjaciół za sobą…
Zawsze gdy wychodziłem na salę gdzie na balkonie stała cała szkoła i mimo tego że ja ich nie znałem to oni mnie znali za moje osiągnięcia w szkole za moją grę za to co zrobiłem tam to właśnie były moje najlepsze wspomnienia…
Po tym roku (w 5 klasie) przeszedłem do innego klubu, i pod presją mojego ojca zostałem w klasie sportowej…
Wyglądało to tak że miałem 2 godziny dziennie WFu (tematyce piłka nożna w szkole) + 2 godziny dziennie trening w nowym klubie.
Więc to BYŁ BŁĄD…
Za to że grałem w „2 innych klubach” to byłem jeszcze bardziej poniżany nawet najdrożsi koledzy się ode mnie dosunęli, zawsze ja byłem kozłem ofiarnym… odebrało mi to pewność siebie i zacząłem być nieśmiałym zacząłem się mniej udzielać, byłem mniej ważnym.
Nawet sam trener mnie poniżał przy nich mówił że jestem za dobry i dawał mi samych najsłabszych do teamu jak graliśmy, mówił również że zgrany nie jestem i :cenzura:ił jakieś farmazony :/ …
W połowie piątej klasy przeszedłem do innej klasy ze sportowej (A) do normalnej klasy (B).
Czułem się tam wspaniale mimo iż nie miałem kontaktu z połową tamtych ludzi kiedykolwiek, ale jednak było to coś.
Szkoła podstawowa skończyła się i czas na gimnazjum (noa klasa sportowa). Musiałem dojeżdżać do miasta codziennie autobusem (4km do szkoły) + treningi po szkole (z domu jakieś 6 – 7 km do stadionu)
Byli tam jedni z najlepszych piłkarzy z okręgu mojego miast 3-4 z nich chodziło do kadry śląska (w 2 klasie 1 z nich był w kadrze polski ale to inna bajka ).
A więc było jeszcze trudniej wszyscy się tam znali a ja nie… + to że doznałem kontuzji na początku sezonu i pauzowałem CAŁY ROK! Ale zrezygnować nie chciałem…
Za to że nie grałem znów wszyscy byli przeciwko mnie, nie mogłem nigdzie usiąść np. bo: ty nie trenujesz jak my i nie jesteś zmęczony, :cenzura:a nie wiem co tu robisz jak nie trenujesz…
I innego typu odzywki, znów nie mogłem być takim chociaż „normalny graczem”
Pójdźmy dalej po roku kontuzji nadszedł czas letniego obozu na który jechałem i przyznam było za:cenzura:iście ciężko po takiej przerwie ale jakoś się udało z tym, że tak jakby wszyscy do mnie zmienili stosunek „grasz to jesteś z nami”…
Lecz nie trwało to długo, bo gdy dochodziło co do czego moja nieśmiałość i nie pewność dawała się we znaki, np. (podpowiadają mi na meczu) KRZYYYYCZ JAK MAM PLECY!!!
A ja… Nie umiałem po prostu, nawet jak bym próbował nie było mnie słychać mało zawsze gadałem z kimkolwiek tym bardziej że wszyscy się odsunęli przedtem. Właśnie dzięki temu straciłem na wartości :/ …
Teraz nawet jak wróciłem do formy zostaję wypchany przez jakiś zwykłych kolegów którzy po prostu nie mają do mnie szacunku itp.
Co mam robić? Jak walczyć o swoje gdy było się przez większość czasu tym „gorszym”
Jak posiąść szacunek kolegów?
Pomóżcie apa:
Myślałem że się to zmieni gdy pójdę do podstawówki, zmieniło się ale z lepsze na gorsze…
Chodziło bowiem o to że była klasa sportowa o profilu piłka nożna (klasa sportowa połączona z klubem) poszedłem do niej i grałem tam rok a za to że byłem dobry w piłkę koledzy za wszelką cenę chcieli mi dokuczyć ale jednak zawsze miałem jakiś przyjaciół za sobą…
Zawsze gdy wychodziłem na salę gdzie na balkonie stała cała szkoła i mimo tego że ja ich nie znałem to oni mnie znali za moje osiągnięcia w szkole za moją grę za to co zrobiłem tam to właśnie były moje najlepsze wspomnienia…
Po tym roku (w 5 klasie) przeszedłem do innego klubu, i pod presją mojego ojca zostałem w klasie sportowej…
Wyglądało to tak że miałem 2 godziny dziennie WFu (tematyce piłka nożna w szkole) + 2 godziny dziennie trening w nowym klubie.
Więc to BYŁ BŁĄD…
Za to że grałem w „2 innych klubach” to byłem jeszcze bardziej poniżany nawet najdrożsi koledzy się ode mnie dosunęli, zawsze ja byłem kozłem ofiarnym… odebrało mi to pewność siebie i zacząłem być nieśmiałym zacząłem się mniej udzielać, byłem mniej ważnym.
Nawet sam trener mnie poniżał przy nich mówił że jestem za dobry i dawał mi samych najsłabszych do teamu jak graliśmy, mówił również że zgrany nie jestem i :cenzura:ił jakieś farmazony :/ …
W połowie piątej klasy przeszedłem do innej klasy ze sportowej (A) do normalnej klasy (B).
Czułem się tam wspaniale mimo iż nie miałem kontaktu z połową tamtych ludzi kiedykolwiek, ale jednak było to coś.
Szkoła podstawowa skończyła się i czas na gimnazjum (noa klasa sportowa). Musiałem dojeżdżać do miasta codziennie autobusem (4km do szkoły) + treningi po szkole (z domu jakieś 6 – 7 km do stadionu)
Byli tam jedni z najlepszych piłkarzy z okręgu mojego miast 3-4 z nich chodziło do kadry śląska (w 2 klasie 1 z nich był w kadrze polski ale to inna bajka ).
A więc było jeszcze trudniej wszyscy się tam znali a ja nie… + to że doznałem kontuzji na początku sezonu i pauzowałem CAŁY ROK! Ale zrezygnować nie chciałem…
Za to że nie grałem znów wszyscy byli przeciwko mnie, nie mogłem nigdzie usiąść np. bo: ty nie trenujesz jak my i nie jesteś zmęczony, :cenzura:a nie wiem co tu robisz jak nie trenujesz…
I innego typu odzywki, znów nie mogłem być takim chociaż „normalny graczem”
Pójdźmy dalej po roku kontuzji nadszedł czas letniego obozu na który jechałem i przyznam było za:cenzura:iście ciężko po takiej przerwie ale jakoś się udało z tym, że tak jakby wszyscy do mnie zmienili stosunek „grasz to jesteś z nami”…
Lecz nie trwało to długo, bo gdy dochodziło co do czego moja nieśmiałość i nie pewność dawała się we znaki, np. (podpowiadają mi na meczu) KRZYYYYCZ JAK MAM PLECY!!!
A ja… Nie umiałem po prostu, nawet jak bym próbował nie było mnie słychać mało zawsze gadałem z kimkolwiek tym bardziej że wszyscy się odsunęli przedtem. Właśnie dzięki temu straciłem na wartości :/ …
Teraz nawet jak wróciłem do formy zostaję wypchany przez jakiś zwykłych kolegów którzy po prostu nie mają do mnie szacunku itp.
Co mam robić? Jak walczyć o swoje gdy było się przez większość czasu tym „gorszym”
Jak posiąść szacunek kolegów?
Pomóżcie apa: