Niepełnosprawność - odrzucenie czy akceptacja?

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
Do napisania tego tematu skłoniła mnie rozmowa z jedną osobą, a także styczność z tym na codzień mam okazję doświadczać, ponieważ pracuje z dziećmi i młodzieżą upośledzoną (głównie dziecięce porażenie mózgowe) i dlatego też zastanawiam się jak jest postrzegana przez Was samych niepełnosprawność drugiego człowieka.

I drugie pytanie, czy dla Was to tylko roślinka, którą najlepiej zamknąć od swiata, choroba zakaźna od której trzeba uciekać? Wczoraj ktoś mnie zapytał: "Po co ty z nim rozmawiasz, przecież on cię nie rozumie?" to po prostu wbiło mnie w ziemie... Tylko w takim razie skąd uśmiech, wynagradzający pracę, zabawę, bycie obok?

Dziwne jest też to, kiedy idę z jakimś z dzieckiem na spacer, a ludzie patrzą jak na niewiadomo co, a nie traktują jak 'normalnego' człowieka. Nie mogę zrozumieć czemu dla ludzi inność = zło, od którego trzeba uciekać...

Wielu ludzi z nich odnosi sukcesy, ma marzenia, a my - ludzie im je zabieramy, bo wielu z nas uważa, że niepełnosprawny do niczego się nie nadaje... (Mówię tutaj o tym upośledzonych fizycznie).
 

Githany

Nowicjusz
Dołączył
4 Maj 2007
Posty
264
Punkty reakcji
0
Tak się składa, że mam kilku przyjaciół - serdecznych przyjaciół - niepełnosprawnych, ale raczej fizycznie. Są to dorośli ludzie, którzy musieli się pożegnać ze swoimi marzeniami o innym życiu. Nie jest to łatwa przyjaźń, ale warto, bo nieszczęście sprawiło, że są po prostu inni, dojrzalsi. Muszę przyznać, że mi imponują - może kiedyś byloby inaczej, dogorywaliby gdzieś samotnie, ale teraz - znajomowść zawierana przez net, wspólne zainteresowania i pewnie kiedyś się spotkamy :)

Z niepełnosprawnymi umysłowo nie mialam okazji się zetknąć.
 

naiwny20

Nowicjusz
Dołączył
4 Listopad 2006
Posty
360
Punkty reakcji
1
Marzenia odbierane sa zarowno odbierane pelnosprawnym jak i niepelnosprawnym ludziom niestety zycie mozna porownac do wyscigu szczurow
A niepelnosprawni niedosc ze los dotknal ich choroba to jeszcze ludzie zamiast pomagac albo przynajmniej nie ingerowac w ich zycie jeszcze im to zycie utrudniaja niestety taka jest mentalnosc ludzi moze kiedys sie to zmieni ....
Rowniez posiadam jednego znajomego niepelnosprawnego prawie ze nie widzi a w nocy widzi tylk biale plamki czyli latarnie i uwazam go rownego sobie, akurat jemu sie nareszcie udalo znalazl ta prace ktora chcial znalezc !!
 

Fanz

...
Dołączył
8 Marzec 2007
Posty
1 196
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Starachowice
Tak. Ludzie odpychają tylko osoby, które im przeszkadzają, którym trzeba poświęcić trochę czasu. Są tak wygodni, że nie mogą pojąć jak taki niepełnosprawny człowiek może funkcjonować. Też doświadczyłem znajomości z człowiekiem niepełnosprawnym i bardzo się z tego cieszę, bo od takich ludzi można się wiele nauczyć, a poza tym to przecież nie ich wina, że są tacy a nie inni.
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
co tu dużo mówić. mój tata jest niepełnosprawny. Jest niewidomy od dziecka, a jednak wyszedł na ludzi. Ma dom, prace, rodzine... niczego mi nie brakuje. miłości również. O dziwo w naszym mały mieście nikt nawet nie traktuje go jak kogoś innego. Nikt nawet zbytnio nie zwracam uwagi na to, że jest niepełnosprawny, ale to tylko dlatego , ze mimo przeciwności losu jest bardzo wesoły, optymistyczny, radosny... na dodatek wychowuje mnie i moją siostre sam i daje sobie rade. My.śle, ze wszyscy niepełnosprawni ludzie powinni choć po części brać z niego przykład. tzn. nie zamykać się w domach, nie bac się ludzi... wiem, że to nie łatwe, ale czasem trzeba spróbować czegoś nowego, czegoś doświadczyć, aby twoje życie zmieniło sie na lepsze.
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
Tak. Ludzie odpychają tylko osoby, które im przeszkadzają, którym trzeba poświęcić trochę czasu. Są tak wygodni, że nie mogą pojąć jak taki niepełnosprawny człowiek może funkcjonować.
Dokładnie.

Często zastanawiam się dlaczego rodzice oddają te dzieci, młodzież do domów opieki. Odpowiedź jest prosta - pozbywają się ciężaru. Tylko nie mają nawet pojęcia ile to dziecko daje radości, choć czasem także smutku. Nie mogę zrozumieć dlaczego ludzie nie mają za grosz serca. Nie próbują postawić się na ich miejscu. Czy także chcieliby znaleźć się w podobnym ośrodku dla niepełnosprawnych, bądź czy chcieliby być odrzuceni przez ludzi.

Nie mogę także zrozumieć rodziców, którzy z różnych względów oddają dzieci, a potem ich nie odwiedzają. Pod moja opieką jest 7 dzieci w różnym wieku. Dotychczas 3 z nich miała odwiedziny, a gdzie reszta? Przecież niedzielni rodzice, ba, żeby tylko niedzielni, nie dadzą miłości, której tak te dzieci potrzebują. A ja, czy inne panie, które pracują w takim ośrodku nie dadzą im tego, co jest potrzebne. Można mówić do nich, poprzytulać się, ale to tylko jedna z wielu cioć, która daje tyle ile może, ale to jednak tylko obca osoba.

Osoby niepełnosprawne to wyjątkowe osoby. Szczere, sympatyczne, mimo wszystko w większości tryskające optymizmem. My - ludzie w pełni sprawni już tacy nie jesteśmy - myślę, że się ze mną zgodzicie. Narzekamy na wszystko, jesteśmy egoistami, a tak wiele mamy - mamy zdrowie.

Usmiech takiego człowieka to coś najpiękniejszego... Zawsze szczery.
 

Szarex

Nowicjusz
Dołączył
18 Marzec 2007
Posty
566
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
powiat tarnowski
Spotkałem w życiu kilka takich osób i to co w nich dostrzegłem to optymizm. Nie postrzegam ich jako kogoś gorszego, nad kim trzeba się litować. Niepełnosprawni wcale nie potrzebują litości, nie lubią jak się ich wyręcza i traktuje jakby nie mogli się nikomu do niczego przydać. Kilka razy razy rozmawiając o osobach niepełnosprawnych z dorosłymi sprawnymi ludźmi i spotykałem się niestety z taką reakcją: "po co oni się męczą, po co studiują, przecież dostaną rentę, mogą mieć zasiłki itp...". Normalnie nic mnie nie wkurza tak jak myślenie rozczeniowe - zdrowi ludzie a myślą jak by tu mieć kasę i nic nie robić... Niejeden człowiek na wózku mógłby być dla nich wzorem.
Mówię cały czas o niepełnosprawnych fizycznie.

Co do niepełnosprawnych umysłowo: myślę że należy ich traktować normalnie, to są tacy sami ludzie jak my i również bez nadmiernej litości... Niestety wciąż zdarza się że wszyscy nie zależnie od schorzenia są wrzucani do jednego worka - a przecież każdy z nich jest inny, ma własną osobowość, marzenia.
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
Spotkałem w życiu kilka takich osób i to co w nich dostrzegłem to optymizm.
Uśmiech zawsze widać na ich twarzach. Dzieci, młodzież z ośrodka ode mnie zawsze na widok kogoś się uśmiechają. Jejku, to jest super uczucie. :)


Nie postrzegam ich jako kogoś gorszego, nad kim trzeba się litować. Niepełnosprawni wcale nie potrzebują litości, nie lubią jak się ich wyręcza i traktuje jakby nie mogli się nikomu do niczego przydać.
I to chyba może ich bardzo zaboleć - czuć się niepotrzebnym, gorszym.


A co do tych studiów. Dla ludzi zdrowych ludzie niepełnosprawni powinni zamknąc się w domu, nie pokazywac światu i zginąć nie zauważonym, a mamy tylu chociażby sławnych niepełnosprawnych sportowców, którzy zmagają się z chorobami, a mimo to walczą o kolejny sukces... I dobrze!

Co do niepełnosprawnych umysłowo: myślę że należy ich traktować normalnie, to są tacy sami ludzie jak my i również bez nadmiernej litości... Niestety wciąż zdarza się że wszyscy nie zależnie od schorzenia są wrzucani do jednego worka - a przecież każdy z nich jest inny, ma własną osobowość, marzenia.
Spotkałam się tylko z niepełnosprawnymi umysłowo po porażeniu mózgowym. Większość z nich to roślinka, nie mniej jednak uwierzcie mi, wiele można się od nich nauczyć. Uśmiech, radość, której żadne zdrowy człowiek nie ma.

Pracuje w ośrodku, w którym dzieci chodza do szkoły, przedszkoli, wakacje, turnusy rehabilitacyjne... mimo wszystko każde dziecko chcą wyciągnąć z chorby jak tylko się da, czasem potrzebne są lata pracy, żeby osiągnąć sukces - pierwsze słowo, pierwszy krok, pierwsze siedzenie o własnych siłach, ale są miejsca, w których dzieci poza potrzebami fizjologicznymi nie mają nic, bo myślą wszyscy po co... z nich i tak nic nie będzie...
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
byłam wolontariuszką przez pewien czas i tez coś o tym wiem..
wiem ile radosci sprawia niepełnosprawnym fakt ze ktoś ich akceptuje takimi jakimi sa i ze stara mim sie pomóc a nie wyrzuca jak zabawke i szufladkuje nic o nim nie wiedzac..
to jest straszne.. :(
niestety tak owoz (oworz? ) szufladkując czesto nie zdajemy sobie sprawy ile rany zadajemy człowiekowi który noo przeciez sobie tego nie wybrał nie wylosował na loterii..
dobrze ze chociaz istnieją jakies fundacje i ze w tym okrutnym swiecie znajdują sie osoby które jednak potrafią zrozumiec..
PRZECIEZ TO MOGłO DOTKNAC KAZDEGO Z NAS..
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
Każdego z nas i równie to także my mogliśmy robić pod siebie, nie móc samemu zjeść czy się wymyć...

Ale ludzie często nie patrza z tej strony na to.
 
Dołączył
16 Październik 2006
Posty
1 545
Punkty reakcji
0
Każdego z nas i równie to także my mogliśmy robić pod siebie, nie móc samemu zjeść czy się wymyć...

Ale ludzie często nie patrza z tej strony na to.


własnie.. :(
i to tak bardzo boli..
przeciez to nie jest ich wina i trzeba im pomagac a nie jeszcze bardziej dobijac, dac odczuc ze są tymi gorszymi..
to jest takie straszne :(
ale zarazem jest to trunym zadaniem.. zadaniem dla tych dla których to nie jest obojętne..którzy chcą walczyc..dawac radosc..nadawac sens zycia..
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
Dokładnie.

Często zastanawiam się dlaczego rodzice oddają te dzieci, młodzież do domów opieki. Odpowiedź jest prosta - pozbywają się ciężaru. Tylko nie mają nawet pojęcia ile to dziecko daje radości, choć czasem także smutku. Nie mogę zrozumieć dlaczego ludzie nie mają za grosz serca. Nie próbują postawić się na ich miejscu. Czy także chcieliby znaleźć się w podobnym ośrodku dla niepełnosprawnych, bądź czy chcieliby być odrzuceni przez ludzi.

Nie mogę także zrozumieć rodziców, którzy z różnych względów oddają dzieci, a potem ich nie odwiedzają. Pod moja opieką jest 7 dzieci w różnym wieku. Dotychczas 3 z nich miała odwiedziny, a gdzie reszta? Przecież niedzielni rodzice, ba, żeby tylko niedzielni, nie dadzą miłości, której tak te dzieci potrzebują. A ja, czy inne panie, które pracują w takim ośrodku nie dadzą im tego, co jest potrzebne. Można mówić do nich, poprzytulać się, ale to tylko jedna z wielu cioć, która daje tyle ile może, ale to jednak tylko obca osoba.

Osoby niepełnosprawne to wyjątkowe osoby. Szczere, sympatyczne, mimo wszystko w większości tryskające optymizmem. My - ludzie w pełni sprawni już tacy nie jesteśmy - myślę, że się ze mną zgodzicie. Narzekamy na wszystko, jesteśmy egoistami, a tak wiele mamy - mamy zdrowie.

Usmiech takiego człowieka to coś najpiękniejszego... Zawsze szczery.

Wiesz... czasami rodzice oddają dzieci do ośrodków dla ich dobra. np. wezmy taką rodzine ze wsi. Co oni mogą oferować dziecku niewidomemu czy na wózku ? a tak kiedy dziecko przebywa w ośrodku, trafi na życzliwych ludzi może nauczyć sie funkcjonować prawie tak sprawnie jak normalne dzieci. Mój tata był w takim ośrodku ju z od 5 roku życia i właśnie dzięki temu mimo niepełnosprawności radzi sobie swietnie.
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
to tak bardzo boli..
przeciez to nie jest ich wina i trzeba im pomagac a nie jeszcze bardziej dobijac, dac odczuc ze są tymi gorszymi..
to jest takie straszne
Najgorsze co można dać im do zrozumienia to to, że są gorsi, bo wtedy tracą siłę do walki, ale o tym już pisałam.


ale zarazem jest to trunym zadaniem.. zadaniem dla tych dla których to nie jest obojętne..którzy chcą walczyc..dawac radosc..nadawac sens zycia..
Nikt nie powiedział, że będzie / jest łatwo.

Jesli chodzi o tych pomagających to tym trudniej jest kiedy te dzieciaczki stają się częścią życia. Kiedy każde pogorszenie zdrowia, choroba powoduje smutek, zmartwienie, jakby to było własne dziecko... Nigdy nie pogodzę się z tym, że nie potrafię im tak naprawdę pomóc... Którym już nie da się pomóc, bo są w takim stanie. I poza postępem, że zjadł/a całe śniadanie, obiad czy kolację to nic więcej nie jest w stanie się wydarzyć... z tym nie potrafie się pogodzić.



Wiesz... czasami rodzice oddają dzieci do ośrodków dla ich dobra. np. wezmy taką rodzine ze wsi. Co oni mogą oferować dziecku niewidomemu czy na wózku ? a tak kiedy dziecko przebywa w ośrodku, trafi na życzliwych ludzi może nauczyć sie funkcjonować prawie tak sprawnie jak normalne dzieci. Mój tata był w takim ośrodku ju z od 5 roku życia i właśnie dzięki temu mimo niepełnosprawności radzi sobie swietnie.
Tylko, że żadnemu dziecku 'życzliwi ludzie' nie dadzą miłości, która jest im niezbędna. Jestem z tymi dziećmi na codzień, one nie mają szans na normalne życie, jest ich 35. Jedynie 4 z nich mówi, pare dzieci siedzi. Reszta jest leżąca. Postepy moga być, ale nie będa na tyle duże, żeby za jakiś czas mogły same funkcjonować, pracować. Zawsze będą zdane na łaskę innych. Jedyne co im potrzeba to miłości.

Oczywiście są dzieci, którym rodzice umarli i dlatego tam są, albo z głupszych przyczyn ich dzieci znalazły się w ośrodku.

Do dziś pamiętam rozmowę z jednym chłopcem (jeździ na wózku) pytał czy mam rodziców - mówię, że mam, to on mi powiedział takie słowa, że po prostu zaniemówiłam: "Zazdroszczę ci, nie każdy ma takie szczęście, też bym tak chciał", a wiecie co w tym momencie robi jego matka? Jest na jednej z wielu libacji alkoholowej, a kiedy zabiera go na święta, chcę z nim pić... Ma 13 lat... Chłopak sam wokół siebie robi, nikt niczego nie musi. Jedyne co potrzebuje to miłość, uwielbia się przytulać, bawić, ale jak mówię, jestem jedna z wielku ciotek.

A są także tacy rodzice, którzy w chęci za karierą pozbyli się problemu. Do jednego dziecka przyjeżdza mama, która jest sędzią. Czy jej czegoś brakuje? Nie sądzę.

Są przypadki, że na wszystko im brakuje, nie mają szans na codzienne dojazdy na rehabilitacje... Dlatego nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka.
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
Najgorsze co można dać im do zrozumienia to to, że są



Tylko, że żadnemu dziecku 'życzliwi ludzie' nie dadzą miłości, która jest im niezbędna. Jestem z tymi dziećmi na codzień, one nie mają szans na normalne życie, jest ich 35. Jedynie 4 z nich mówi, pare dzieci siedzi. Reszta jest leżąca. Postepy moga być, ale nie będa na tyle duże, żeby za jakiś czas mogły same funkcjonować, pracować. Zawsze będą zdane na łaskę innych. Jedyne co im potrzeba to miłości.

Oczywiście są dzieci, którym rodzice umarli i dlatego tam są, albo z głupszych przyczyn ich dzieci znalazły się w ośrodku.

Do dziś pamiętam rozmowę z jednym chłopcem (jeździ na wózku) pytał czy mam rodziców - mówię, że mam, to on mi powiedział takie słowa, że po prostu zaniemówiłam: "Zazdroszczę ci, nie każdy ma takie szczęście, też bym tak chciał", a wiecie co w tym momencie robi jego matka? Jest na jednej z wielu libacji alkoholowej, a kiedy zabiera go na święta, chcę z nim pić... Ma 13 lat... Chłopak sam wokół siebie robi, nikt niczego nie musi. Jedyne co potrzebuje to miłość, uwielbia się przytulać, bawić, ale jak mówię, jestem jedna z wielku ciotek.

A są także tacy rodzice, którzy w chęci za karierą pozbyli się problemu. Do jednego dziecka przyjeżdza mama, która jest sędzią. Czy jej czegoś brakuje? Nie sądzę.

Są przypadki, że na wszystko im brakuje, nie mają szans na codzienne dojazdy na rehabilitacje... Dlatego nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka.

no pewnie, ze te dzieci nie są szcęśliwe, ale pobyt w ośrodku daje im szanse na pózniejsze normalne życie. Moja babcia np.. odwiedzała mojego tate jak tylko mogła ale w dyrektor osrodka po prostu jej pózniej tego zakazł, żeby dziecko " się nie przyzwyczajało" i żeby efekty terapi się nie psuły. szok. ale właśnie dzięki czemuś takiemu można wyjść na ludzi.
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
U nas jest zupełnie inaczej. Rodzice mogą odwiedzać kiedy tylko chcą, ale jest tak, że na początku odwiedzają dwa razy w tyg. potem raz, a potem 2 razy do roku, aż przestają w ogóle...

Jak mówię, zależy też od ośrodka u nas dzieci i młodziez nie ma już za wiele szans. Poza jednym chłopcem, który porusza się na wózku. Reszta potrzebuje miłości.
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
no pewnie. wszyscy potrzebują miłości i to zupełnie naturalne. ale mysle, że ośrodki, oczywiscie jeżeli mówimy o dzieciach którego mogą się przystosować pózniej, są dobrym rozwiazaniem. Bolesnym, ale... no bo np. jak taka kobieta ze wsi moze pomóc swojemu dziecku które jest niepełnosprawne ruchowo. Połozy je do łożka najcześciej na całe życie , a keidy umrze to nawet nikt się nim nie zaopiekuje. a tak w dobrych osrodkach można nauczyć te dzieci pewnej samodzielności. Mogą nawet pózniej pracować itd. np. mój tata ma wielu niewidomych kolegó którzy zostali informatykami, tłumaczami..
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
no w sumie nic, chodzi o uczucie bezsilności...

Wie sie co dla nich było by dobre, a nie można nic, zupełnie nic zrobić.
 

Doroti

Zwykła Wariatka
Dołączył
12 Lipiec 2006
Posty
3 079
Punkty reakcji
18
Wiek
31
Miasto
czy to ważne ?
Racja. Można tylko być dla nich miłym, dać im troche ciepła, miłości... pomóc im w przystosowaniu się do zycia. a tu już i tak wiele :*
 
Do góry