Nieodpowiedzialni rodzice a dziecko...

K

krzysztofandraszak

Guest
Piszę ten temat, ponieważ ostatnimi czasy poruszyła mnie pewna historia.

Mamy na studiach pediatrię. Jak to zwyczajnie bywa na tym przedmiocie - zajmujemy się badaniem dzieci. Podczas jednych zajęć mieliśmy przyjemność osłuchiwać takiego małego, 4,5 letniego chłopca imieniem... powiedzmy Paweł (nie jest to jego prawdziwe imię, wymyśliłem jakieś dla ułatwienia sobie opowiadania).

Ad rem:

Paweł miał 4,5 roku i od 2,5 roku przebywa w domu dziecka. Oboje jego rodziców siedzi w kryminale - nie wiem za co. Wiem jednak, iż poza problemami z prawem jego rodzice mają również poważne problemy z alkoholem i biedą. Oboje są bezrobotni i chleją do upadłego, co też pewnie było przyczyną, dlaczego trafili do więzienia. Gdzie w tym wszystkim Pawełek?

Szkoda gadać... W życiu nie widziałem tak grzecznego i miłego chłopczyka. Fakt, był nieco wycofany i skryty, ale zostaliśmy z nim przez chwilę (my=grupa) sami i trochę się z nim bawiliśmy. Koleżanka głupio palnęła, czy by nie chciał iść z nami... Wiecie jak ciężko było z tego się wycofać?

Najgorsze jest to, że z tego, co mówiła pani doktor wynika, że nawet gdybyśmy autentycznie mieli jak zabrać Pawełka z domu dziecka to i tak byśmy nie mogli. I to nie dlatego, że nie mamy warunków, albo coś. Nie moglibyśmy dlatego, że jego rodzice wciąż mają do niego prawa rodzicielskie i nie zamierzają się ich zrzec, ponieważ zdają sobie sprawę, że jak mały dorośnie to będą mogli od niego cyganić na wódkę...

Wiecie co... Mnie to po prostu dobiło. Taki fajny mały chłopiec - zdaniem pielęgniarek najgrzeczniejszy, jakiego kiedykolwiek miały na oddziale, a dwoje rodziców przez swoją odpowiedzialność tak bardzo utrudnia mu życie.

Czy nie myślicie, że powinno się coś z tym zrobić? Może uregulować to prawnie tak, aby tacy nieodpowiedzialni rodzice tracili jakoś z urzędu prawa do takiego dziecka? Bo to straszne jak nieodpowiedzialni dorośli nie dość, że sami się staczają to jeszcze ciagną ze sobą dziecko...
 

duzia_baczek

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2010
Posty
160
Punkty reakcji
10
Wiek
31
Miasto
Gorzów Wielkopolski
To bardzo dziwne, bo prawa rodziców do dziecka powinny być już odebrane. Pili, nie pracowali, wnioskując na pewno nie zapewniali dziecku należytych warunków, bo jakim opiekunem może być taka osoba? Tylko że po prostu nikt się tym nie zajął. A najbardziej na tym wszystkim cierpi właśnie Bogu ducha winne dziecko.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Wasza pani doktor nie zna prawa rodzinnego.
Można przekazać dziecko do rodziny zastępczej nawet wtedy, gdy rodzice mają do niego ograniczone prawa. Tylko, ze po prostu nie każdy kandydat na opiekuna zyczy sobie przyjąć dziecko w takiej sytuacji. Idea rodziny zast. jest taka, że rodzicami dziecka są nadal jego rodzice, mają prawo widywać się z nim, odwiedzać w domu opiekunów, zabierać na święta. No i część kandydatów nie chce, żeby biologiczna rodzina dziecka pałętała im się pod domu. Z jednej strony - rozumiem. Z drugiej strony - nawet zaniedbywane i opuszczone dziecko ma w pamięci swoją mame i swojego tatę i nie da się tak po prostu amputować mu tej części tożsamości. Więc już możesz składać wniosek o rodzinę zastępczą dla chłopca, pamiętaj jednak, ze za kilka lat w drzwiach staną jego prawdziwi rodzice.
Jeżeli oboje rodzice są w zakładach karnych, najprawdopodobniej mają zawieszoną władzę rodzicielską. W sytuacji zawieszenia władzy sąd raczej nie zdecyduje się na wszczęcie procedury pozbawienia. Bo to nie rodzice zrzekają się władzy, tylko sąd jej pozbawia. Możliwe, skoro młody tkwi w bidulu już jakiś czas że kończą się wyroki rodziców, będzie możliwe wszczęcia postępowanie o pozbawienie władzy i przekazanie go do adopcji.
 

zagubiona20-stka

Nowicjusz
Dołączył
28 Październik 2011
Posty
96
Punkty reakcji
1
Wiek
33
Niesprawiedliwość na tym świecie..Powinny zostać odebrane prawa tym rodzicom..Ale w tym kraju..Fajnie by było,gdyby tym chłopcem ktoś się zainteresował i może nakłonił jakoś tych rodziców,żeby zrzekli się praw do dziecka..Najlepiej przekupić flaszką wódki :skrzywiony:
 

Harav

Nowicjusz
Dołączył
6 Styczeń 2011
Posty
23
Punkty reakcji
2
Najlepiej przekupić flaszką wódki

Pomysł całkiem niezły aczkolwiek chyba nie wypali. Rodzice myślą przyszłościowo, dzieciak podrośnie to będzie zarabiał na chlanie dla nich. Po co im ryba jak będą mieli wędkę która sama będzie działać bez ich pomocy. Najgorsze w tym wszystkim jest to że to dziecko z pewnością kocha swoich rodziców i nie da powiedzieć złego słowa na nich. Rodzice wyjdą na wolność i z dobrego chłopca zrobią siebie samych w wersji 2.0. który za parę lat podejdzie do kogoś z nas prosząc o 5 zł na flaszkę dla rodziców. Przerażające. Z drugiej jednak strony nie mamy pojęcia jak wygląda sytuacja naprawdę. Wyobraźmy sobię sytuację w której dwójka młodych nieodpowiedzialnych ludzi podczas upojnej nocy wpada. Kobieta zachodzi w ciążę. Mają po dwadzieścia parę lat nie mają nikogo kto mógł by im pomóc, mieszkają razem. Rodzi się dziecko, nie mają pieniędzy by je wychować biorą kredyt jeden, drugi sytuacja się komplikuje, oboje zaczynają pić nie radząc sobie z problemami trafiają do więzienia za długi. Kochają swoje dziecko i nie chcą go oddawać. Nie wszystko jest do końca czarne albo biłe. Chłopczyk może naprawdę kochać swoich rodziców a oni jego.
 

duzia_baczek

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2010
Posty
160
Punkty reakcji
10
Wiek
31
Miasto
Gorzów Wielkopolski
Wyobraźmy sobię sytuację w której dwójka młodych nieodpowiedzialnych ludzi podczas upojnej nocy wpada. Kobieta zachodzi w ciążę. Mają po dwadzieścia parę lat nie mają nikogo kto mógł by im pomóc, mieszkają razem. Rodzi się dziecko, nie mają pieniędzy by je wychować biorą kredyt jeden, drugi sytuacja się komplikuje, oboje zaczynają pić nie radząc sobie z problemami trafiają do więzienia za długi. Kochają swoje dziecko i nie chcą go oddawać. Nie wszystko jest do końca czarne albo biłe. Chłopczyk może naprawdę kochać swoich rodziców a oni jego.

Hipotetycznie taka sytuacja jest możliwa. Możliwe, że rodzice kochają bardzo swoje dziecko, ale przecież samą miłością chłopca nie nakarmią, no a nie oszukujmy się, dobro dziecka jest najważniejsze, również to materialne, a oni nie są mu, jak z tego wynika, w stanie takiego dobra zapewnić. Dziecko potrzebuje ciepłego posiłku w ciągu dnia, potrzebuje mieć się jako tako w co ubrać (już nie mówię o nie wiadomo jakich ciuchach z oryginalnych sklepów, ale chociaż żeby na zimę nie marzło na śmierć..), potrzebuje też opieki, czy pijana matka jest w stanie zapewnić takie warunki w przerwach między flaszkami? Oj powątpiewam. A gdyby synek został jej odebrany, gdyby już nie mogła się z nim widzieć kiedy zechce, albo w ogóle? Taki szok może zmieniłby punkt widzenia. Ale to już pod warunkiem, że kocha to dziecko. Bo jeśli jest tak jak mówi Krzysztof, to tylko dla dziecka lepiej że zostanie zabrane, nawet jeśli miałoby tęsknić. No ale reakcja Pawełka na wieść, że ktoś chce go zabrać, że ktoś chce, aby poszedł z nim mówi po prostu sama za siebie.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Dobra - można płakać i ubolewać, a można próbować coś zrobić. Sąd sam z siebie niczego nie zrobi, trzeba złożyć WNIOSEK.
a) przede wszystkim, jeżeli dziecko jest wychowankiem bidula to szpital przyjmując takie dziecko powinien zażyczyć sobie kopii postanowienia sądu. Trzeba wziąć to postanowienie, przeczytać - i już wiemy jaka jest sytuacja prawna i jaka jest sygnatura akt na którą można się powołać pisząc cokolwiek w tej sprawie
b) szpital ma jakiś kontakt z bidulem. Usiąść, zapytać: czy robili coś w tej sprawie, czy próbowali przekonać sąd. A przede wszystkim: jaka jest RZECZYWISTA sytuacja dziecka i jego rodziny i czy pozbawienie władzy rodzicielskiej i trwałe pozbawienie chłopca kontaktu z rodzicami leży rzeczywiście w jego interesie. I zapytać - czy dziecko figuruje w bazie danych jakiejkolwiek instytucji mogącej wskazać rodzinę zastępczą? W każdej instytucji - w bidulu też - pracują ludzie i taborety. Ktoś mógł zaniedbać sprawę chłopca. Ponadto- w ramach minimalizacji kosztów - nowo tworzone domy dziecka mają kadrę okrojoną: parę wychowawczyń prosto po studiach i dyrektorka, której nie widać zza papierów. I oni autentycznie nie wiedzą, jak załatwia się niektóre sprawy, bo tego na studiach nie uczą.
c) jeżeli bidul sprawia problemy i ewidentnie ma wszystko w de - podkablować do organu zwierzchniego
d) każda instytucja (i osoba prywatna) - w tym szpital - może wystąpić do sądu o zbadanie sytuacji małoletniego. W szpitalu na pediatrii powinien być jakiś psycholog a może i kawałek pedagoga - terapeuty, którzy sporządzają dzieciom diagnozy. I pisze się, że lepkość uczuciowa, ze wycofanie, że ewidentnie choroba sieroca, ze mały, ze ostatnia szansa na stworzenie pozytywnej więzi z opiekunem, że może pozbawić, ze adopcja... Że zdajecie sobie sprawę, że jest to logistycznie trudne - pozbawić władzy (czyli wozić z kicia na badania do biegłych i na sprawę) rodziców siedzących w ZK, ale dziecko, żywe, biedne takie itd...
e) jeżeli nikt w całym szpitalu nie wie, jak się załatwia takie rzeczy, to mogę ci, Krzysztofie, przesłać konkretne wzory pism i wniosków.
 

Harav

Nowicjusz
Dołączył
6 Styczeń 2011
Posty
23
Punkty reakcji
2
Prawnicze gadanie, aczkolwiek zgadzam sie z tym iz wiemy zbyt malo.
Moim zdaniem najgorsza rzecza dla takiego dziecka jest odciecie od rodzicow, mimo tego jacy sa (czego do konca nie wiemy) kazde dziecko kocha swoich rodzicow i zabierajac ich mu wyrzadzamy ogromna krzywde. Nie ma sie co dziwic ze chlopczyk chcial isc, kto by tam chcial zostac w bidulu.
Mimo skromnego bagazu doswiadczen zyciowych twierdze ze nie wszystko zawsze jest do konca czarne albo do konca biala i nalezy poznac wszystkie szczegolu zanim wyda sie wyrok. Nie ma nic gorszego niz krzywdzic bezbronne dziecko a zabieranie mu jedynej milosci jaka jest w stani okazac w tym wieku jest taka wlasnie krzywda.
Nalezy pomagać, a nie osadzac, karac, pozbawiac...
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
prawo polskie niesety jest ułomne i ogranioczne w wielu aspektach życiowych, tutaj jeden z licznych przykładów.

Rodzice którzy siedzą w kryminale, chleja na codzien, to nawet jeśli by na rzęsach stawali raz w tygodniu udajac kochanych rodziców szykujacych kanapki do szkoły przed kuratorem powinni mieć odbierane prawa i tyle.

Tyle rodzin czeka żeby przygarnąć jakiegoś małego dzieciaka,a nie mogą bo są zablkowane prawnie, kit żę dziecko nie widziało pare lat rodziców ale prawnie do nich należy.. kpina jakaś, jak sie rodzic nie zajmuje dzieckiem rok, trafia sprawa do sadu i z marszu powinny byc odebrana prawa rodzielskie i adopcja stoi otworem.

Ale tak to już jest w tym pięknym kraju, że zamiast ułatwiać nam życie, idiotyczne przepisy bardzo skutecznie je utradniają.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Prawnicze gadanie,
Nie jestem prawniczką. Moja intencją było przedstawienie możliwych konkretnych działań zmierzających do wyjaśnienia sprawy tego konkretnego dziecka. Jeżeli moja wypowiedź jest nieczytelna lub niezrozumiała - wskaż proszę te fragmenty lub zadaj dodatkowe pytania. Wyjaśnię najlepiej jak potrafię.

Nieśmiertelna: w tym przypadku i wielu innych nie ma żadnej blokady prawnej. Gdy rodzice mają częściową władzę rodzicielską można przyjąć takie dziecko do rodziny ale nie po to by "mieć" je na własność ale po to, by zapewnić mu pomoc i opiekę wtedy, gdy tej opieki potrzebuje.

Chyba, że niniejszy wątek powstał po to, by pojojczyć na "ten kraj" "nasze chore prawo" i poubolewać nad losem "dzieciaczków" bo przecież to ktoś inny "powinien" i z "urzędu" i merytoryczne wypowiedzi stanowią niemiły zgrzyt - no to przepraszam.
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
Nie jestem prawniczką. Moja intencją było przedstawienie możliwych konkretnych działań zmierzających do wyjaśnienia sprawy tego konkretnego dziecka. Jeżeli moja wypowiedź jest nieczytelna lub niezrozumiała - wskaż proszę te fragmenty lub zadaj dodatkowe pytania. Wyjaśnię najlepiej jak potrafię.

Nieśmiertelna: w tym przypadku i wielu innych nie ma żadnej blokady prawnej. Gdy rodzice mają częściową władzę rodzicielską można przyjąć takie dziecko do rodziny ale nie po to by "mieć" je na własność ale po to, by zapewnić mu pomoc i opiekę wtedy, gdy tej opieki potrzebuje.

Chyba, że niniejszy wątek powstał po to, by pojojczyć na "ten kraj" "nasze chore prawo" i poubolewać nad losem "dzieciaczków" bo przecież to ktoś inny "powinien" i z "urzędu" i merytoryczne wypowiedzi stanowią niemiły zgrzyt - no to przepraszam.

Ty chyba jednak nie pojmujesz co znaczy wziać do siebie dziecko, przyzwyczaic sie do niego, ono do nas, pokochać je, ono nas a na koncu oddać bo nie było wszystko uregulowane i trzeba było oddać dziecko jak przedmiot jakiś. Po co komu tacy rodzice co do końca nimi nie są.
W Bardzo wielu przypadkach jest właśnie tak, ze nie że nikt nie chce danego dziecka wziać do siebie, tylko po prostu nie może bo biologiczni rodzice nie chcą sie zrzec praw, których nigdy notabene mieć nie powinni, patologi powinno sie odbierać prawa z urzędu.

z tym że merytoryka twa nie wiele tu da, bo "ten kraj" i "chore prawo" jest idiotyczne, dziecko samo sobie nie pomoże, a dorośli dzieciom również bo wobec prawa są bezsilni.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Nie oddaje się dziecka jak rzeczy bo nie wszystko było uregulowane. W przypadku OGRANICZENIA władzy rodzicielskiej można ustanowić rodzinę zastępczą:
a) na jakiś czas, kiedy istnieje szansa, ze rodzice się pozbierają
b) albo na stałe, ale biologiczna rodzina ma prawo do kontaktów, zabierania dziecka na ferie, święta, decydowania o leczeniu, nauce, itd.
Dziecko nie jest dzieckiem opiekunów, opiekunowie nie dają mu nazwiska i liczą się z tym, że jeżeli sąd tak zdecyduje a rodzina się ogarnie dziecko może wrócić do niej na stałe. Takiej formy opieki nie podejmuje się w celu zaspokojenia swoich instynktów opiekuńczych ale w celu pomocy dziecku.
Rodzice nie zrzekają się praw. Pozbawia ich sąd - wydział rodzinny. Nawet jeżeli rodzice złożą oświadczenie o chęci zrzeczenia się władzy rodzicielskiej, sad musi wydać stosowne postanowienie. Jeżeli sa przesłanki do ograniczenia/pozbawienia wladzy rodzicielskiej nikt nie pyta rodziców o zgodę.
Jak sobie wyobrażasz "pozbawienie władzy z urzędu"? Sąd przeprowadza postępowanie dowodowe. Najpierw musi wpłynąc jakiś wniosek, ktoś musi zauważyć, ze dzieje się źle. Kurator, szkoła, sąsiad. Sąd nie jest wszechwiedzący ani wszechmogący. Rozpatruje sprawę tak, jak pozwalają posiadane dowody. "Prawo" to nie jest jakiś przerażający potwór, wobec którego dorośli są bezsilni i nie mogą pomóc dziecku. Czułostkowe artykuły i audycje w mediach często są nierzetelne i wypaczają rzeczywistość. Najczęściej jest tak, że macha się ręką, no bo kto by tam wygrał z prawem, dziecko takie biedne, ale trudno.
Fakt, czasem trzeba się przyłożyć, ponowić wniosek, pojęczeć, ale sędziowie tez ludzie i niejednokrotnie da się wiele rzeczy załatwić, tak, żeby sąd był syty i dziecko całe.
Przytocz, proszę, konkretny przepis prawny, który uważasz za chory.
Zaproponuj, proszę, jakiś pomysł na odbieranie władzy rodzicielskiej z urzędu. Jaki urząd miałby to robić, jak miałoby się określać kto jest patologią a kto nie, w jakim trybie miałoby się to wszystko odbywać. Tak, żeby było zdrowo.
 

Harav

Nowicjusz
Dołączył
6 Styczeń 2011
Posty
23
Punkty reakcji
2
Nie jestem prawniczką. Moja intencją było przedstawienie możliwych konkretnych działań zmierzających do wyjaśnienia sprawy tego konkretnego dziecka. Jeżeli moja wypowiedź jest nieczytelna lub niezrozumiała - wskaż proszę te fragmenty lub zadaj dodatkowe pytania. Wyjaśnię najlepiej jak potrafię.

Przeczyałem jeszcze raz uważnie i jestem prawie pewien że wszystko zrozumiałem. Używając zwrotu "Prawnicze gadanie" chodziło mi o to żebyśmy wszyscy tutaj w kółku zebrani zastanowili się nad sferą uczuciową tego dziecka a nie traktowali jako obiekt prawny który można przestawiać z miejsca na miejsce. W żadnym wypadku nie miało to na celu w jakikolwiek sposób negować Twych słów czy wyrażać wobec nich sprzeciw.

Co do tego ostatniego postu całkowicie się z Tobą zgadzam, uważam, jak to już z reszta napisałem, nic nie jest do końca białe ani czarne i nie można podejmować pochopnych decyzji zwłaszcza jeśli chodzi o biedne dziecko. Uważam że nasze prawo akurat w tej kwestii jest jak najbardziej "zdrowe" gdyż dba o dobro RODZINY a jak dla mnie to całkiem ważne.

Wybaczcie prywatę ale:
Rodzice nie zrzekają się praw. Pozbawia ich sąd - wydział rodzinny. Nawet jeżeli rodzice złożą oświadczenie o chęci zrzeczenia się władzy rodzicielskiej, sad musi wydać stosowne postanowienie. Jeżeli sa przesłanki do ograniczenia/pozbawienia wladzy rodzicielskiej nikt nie pyta rodziców o zgodę.
Dla mnie brzmi jak by mówił prawnik :)
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
Avior

rozumiem że według Ciebie mianem patologii nie zasługuje fakt, że jest sobie chłopiec który od 2 lat siedzi w domu dziecka , którego "rodzice" mocno nadużywają alkoholu tudzież siedzą w krymianale?

nie wiem kto miałby się tym zająć, skoro kuratorzy nie dają rady i nie dostrzegają patologi w rodzinach to chyba nalezy sie zastanowić nad tym jak te kontrole wygladają.To oni pojawiaja się w domach rodzin po alarmie sąsiada, nauczyciela itd. tylko że zazwyczaj wtedy nagle wszyscy w domu staja na rzęsach udają sielanke, na tyle na ile mogą itd.A jeśli już jest ona zauważona i to w takim stopniu jak przykład podany przez Krzysztofa to sąd powinien pozbawiać praw rodzicielskich bez jakiś formalności trwajacej latami i separować od nich bo patologia rodzi patologie, z takiej rodziny tworzy sie kolejna oni rodzą kolejne itd :/

i wtedy bez ŻADNYCH przeszkód dziecko takie można zaadoptować a nie brać do rodziny zastępczej na "przetrzymanie", bo dziecko sie przywczaja do rodziny a potem zmienia dom bo jakiś paragraf stanie na przeszkodzie, trochę uczucia i empatii może?
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Nie wiem, co jest patologią, a co nie, dopóki nie znam dokładnie całej sytuacji. Na razie wiem tylko tyle, co opiekunka praktyk przekazała Krzysztofowi. NIGDY nie ośmieliłabym się zdiagnozować patologii bez pełnych danych.
Procedura pozbawienia władzy rodzicielskiej nie trwa „latami”.
Dziecko w rodzinie zastępczej nie jest „przechowywane”. Jeżeli musi być poza własną rodziną to lepiej, żeby mieszkało z jakąś inną, a nie było „przechowywane” w bidulu. Nie każda „patologia” jest trwała i niemożliwa do usunięcia, naprawdę. A dzieci kochają swoich rodziców bezgranicznie, nawet „patologię”. Tak, ja sobie nie wyobrażam opieki nad dzieckiem w charakterze rodziny zastępczej. Ale jest mnóstwo rodzin, które sobie wyobrażają i robią to wspaniale. Idź do takiej rodziny albo do rodzinnego domu dziecka i powiedz: prowadzą państwo przechowalnię, a taka jedna bez empatii i zrozumienia na forum popiera ten proceder. Rzeczywiście, wiele osób woli adopcję. Ale dzieci gniją w bidulach nie z uwagi na swoją sytuację prawną tylko z uwagi na brak kandydatów na opiekunów świadomych swojej roli. Każdy kocha biedne dzieciaczki i współczuje im. Nie każdy jest w stanie pokochać TO konkretne dziecko. Jeżeli rodzice mają dziecko w de, może zostac z rodziną zastepczą na zawsze i też nie potrzeba do tego pozbawienia władzy rodzicielskiej.
W niektórych przypadkach korzystne jest jak najszybsze oderwanie dziecka od biorodziny. W niektórych – wprost przeciwnie. Nie sądzę, żeby akurat Pawełek miał szansę powrotu do rodziców. Ale mnóstwo dzieci ma. Uproszczenie procedur – tj. pozbawianie władzy rodzicielskiej bez przeprowadzenia postępowania dowodowego przynosiłoby więcej szkody niż pożytku.
Zdarza się, że system zawiedzie, że sędzia popełni błąd. Ale po to za poprzedniego ustroju oberwałam jako dzieciak pałą od milicji żebyśmy mieli społeczeństwo obywatelskie. Tzn. ja jako obywatel mogę interweniować, kiedy widzę, że coś jest niesprawiedliwe. Nie znam dokładnie Pawełka, ale podałam możliwe przyczyny jego obecnej sytuacji. I tak – nie wykluczam, ze instytucje odpowiedzialne zawiodły. Ale o ile ty piszesz, ze dorośli nie są w stanie pomóc dziecku, bo prawo, bo coś tam, ja piszę: mogą. Tylko trzeba zainteresować się, uzyskać dane i podjąc działania, które opisałam kilka punktów wyżej. Jest to bezpłatne, kosztuje tyle, co kilka znaczków pocztowych, nie zabiera dużo czasu. „Prawo” jest dobre, to ludzie zawodzą. Tak, KTOŚ powinien COŚ zrobić. Może to być urzędnik czy sędzia, a może być ktokolwiek.
Nie mam misji przekonania akurat ciebie – ale do tego wątku mogą zaglądać inne osoby, takie, którym zależy na konkretnym dziecku, które chciałyby pomóc wyprostować czyjąś niekompetencję. I chciałabym, żeby wiedziały, że można. Nie zawsze się udaje, ale często tak.
 
Do góry