za obezwładnienie zboczeńca który jeszcze nie zaatakował jest paragraf kolego dlatego mało kto chce ryzykować
W takim przypadku doszłoby tylko do naruszenia nietykalności cielesnej, ale ze względu na znikomą szkodliwość czynu żaden sąd nie ukarałby obezwładniającego, o ile ten miał podstawy twierdzić, że ta osoba jest zboczeńcem. Prosty przykład: ktoś krzyczy, że został okradziony. Osoba A biegnie, osoba B ją łapie i obezwładnia, jednak okazuje się, że osoba A biegła do autobusu i nie jest to złodziej. Tak więc "kolego" na przyszłość w takich kwestiach radzę iść po poradę prawną, a nie pisać tu bzdury, bo potem takie naganne zachowania utrwalają się w świadomości społecznej <_<
zboczeniec nigdy nie zaatakuje silniejszej jednostki od siebie lecz wybiera te słabsze
jako że statystyczna kobieta jest słabsza od statystycznego mężczyzny najczęściej jest to właśnie ten przypadek ataku / gwałtu
To wyjaśnij mi to, że jeśli kobieta będzie wołać o pomoc, to większość tych "silniejszych" od zboczeńca facetów będzie uciekało? Wniosek z takiego zachowania jest taki, że przeciętny zboczeniec jest "silniejszą" jednostką od przeciętnego nie-zboczeńca :lol:
Gdzie wszyscy myślą tak samo nikt nie myśli zbyt wiele. Świadkowie pozostają bierni ze względu na niepewność. Jeśli świadkiem jest pojedyncza osoba w 90% statystycznie zatrzyma się ona i udzieli pomocy, gdy świadków jest zbyt wielu pojawia się sytuacja niepewności. Społeczny dowód słuszności się kłania.
Z kolei na takie zachowanie jest paragraf:
Art. 162 par. 1:
Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem
utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela
pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo
utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Zaimek "kto" oznacza, że każdy ma udzielić takiej pomocy i tutaj społeczny dowód słuszności nie wyłącza odpowiedzialności. Widzę, że ktoś umiera na ulicy, ale co? Pójdę dalej, bo inni idą... Genialne.
Dla mnie "zwalanie" winy na przepisy prawne to objaw tchórzostwa i tyle. Pewnie jeszcze na dodatek uznajesz się za katolika... W ten sposób najłatwiej można usprawiedliwić to, że się nie zareagowało, mimo że chodzi się na siłownię pięć razy w tygodniu <_<