Witam.
Postanowiłam, że napiszę tu do Was...bo chętnie poznam opinie osób postronnych. Jestem w związku 2 lata i kilka miesięscy. Zaznaczę tylko, że ja mam 29 lat a mój partner 28. Zauważyłam, że w moim związku nie dzieje się za dobrze. Może opiszę jak to wygląda. Otóż jak mój partner nie ma humoru to nie chce się ze mną spotykać, odsuwa mnie od siebie a mnie to bardzo boli... jest to już nie pierwszy raz. Dzwoni do mnie ale nie proponuje spotkań. Od kilku dni mi odmawiał, wymyślał różne powody a w końcu powiedział, że woli się ze mną nie spotykać jak nie ma nastroju bo to źle wpływa na nasz związek. Ja wychodzę z założenia, że jak jedna strona nie ma humoru to ta druga stara się go jakoś poprawić. W związku osoby powinny o siebie dbać, chyba, że się mylę? Bo już sama nie wiem. No i w związku z tym, że on nie miał ostatnio humoru postanowiłam, że zrobię mu niespodziankę i przyjdę do niego. Pomyślałam, że go przytulę, pobędę z nim to będzie mu może lepiej. Jak już byłam blisko jego klatki zadzwoniłam uśmiechnięta z zapytaniem czy byłby zainteresowany poprawą nastroju a on zaczął pytać co to takiego ma być, to zaproponowałam spacer, powiedział, że nie ma ochoty a jak powiedziałam, że jestem blisko jego klatki to zapytałam - to nawet nie zaprosisz mnie do środka? Zapytałam czy mam wracać do domu - on cytuje "mhm"... Jestem osobą bardzo wrażliwą więc chyba nie musze mówić jak na to zaaregowałam. Rozmowa się skończyła a mi łzy w oczach stanęły... Bardzo boli mnie to, że on mnie tak traktuje, że mnie tak odsuwa jak ma gorsze dni i wczoraj w końcu jak dzwonił do mnie to mu to powiedziałam, że między innymi: przykro mi jest, że mam tego dosyć, że czuje się, że tak jakbym ja go zmuszała do spotkań, że w ogóle nie ma żadnej inicjatywy z jego strony w kwestii spotkań. Że np. z rodziną to się potrafi spotkać i na cały dzień jak nie ma nastroju a ze mną nie. Że ja już nie będę mu proponować spotkań. Po prostu szczerze mu powiedziałam, co mi się nie podoba. Przeprosił podczas tej wczorajszej rozmowy telefonicznej i że postara sie to zmienić. Ale myślalam, że dziś jak do mnie dzwonił to zaproponuje coś, a tu nic.... tak mi go brakuje, chciałabym się do niego przytulić, zobaczyć a on mnie odsuwa od siebie... nie wiem czemu tak jest...męczy mnie to bardzo, na niczym nie moge się skupić, jeszcze we wtorek mam rozmowę o prace, z takim moim obecnym nastawieniem to ja nie wiem czy w ogóle jest sens tam iść. Już nie wiem co robić, jak się zachowywać i co mówić jak dzwoni. Nie rozumiem tego, jest mi tak przykro. Ja też nie jestem idealna i niektóre moje zachowania też pewnie mu nie pasują ale dlaczego on mnie tak traktuje??? Może on za mną nie tęskni tak jak ja za nim? Może on mnie już nie kocha? Proszę pomóźcie...Jestem z tych osób, że jak wiem, że co się psuje to się to naprawia a nie zamienia na coś innego. Tylko ja nie wiem już co mam robić...
Postanowiłam, że napiszę tu do Was...bo chętnie poznam opinie osób postronnych. Jestem w związku 2 lata i kilka miesięscy. Zaznaczę tylko, że ja mam 29 lat a mój partner 28. Zauważyłam, że w moim związku nie dzieje się za dobrze. Może opiszę jak to wygląda. Otóż jak mój partner nie ma humoru to nie chce się ze mną spotykać, odsuwa mnie od siebie a mnie to bardzo boli... jest to już nie pierwszy raz. Dzwoni do mnie ale nie proponuje spotkań. Od kilku dni mi odmawiał, wymyślał różne powody a w końcu powiedział, że woli się ze mną nie spotykać jak nie ma nastroju bo to źle wpływa na nasz związek. Ja wychodzę z założenia, że jak jedna strona nie ma humoru to ta druga stara się go jakoś poprawić. W związku osoby powinny o siebie dbać, chyba, że się mylę? Bo już sama nie wiem. No i w związku z tym, że on nie miał ostatnio humoru postanowiłam, że zrobię mu niespodziankę i przyjdę do niego. Pomyślałam, że go przytulę, pobędę z nim to będzie mu może lepiej. Jak już byłam blisko jego klatki zadzwoniłam uśmiechnięta z zapytaniem czy byłby zainteresowany poprawą nastroju a on zaczął pytać co to takiego ma być, to zaproponowałam spacer, powiedział, że nie ma ochoty a jak powiedziałam, że jestem blisko jego klatki to zapytałam - to nawet nie zaprosisz mnie do środka? Zapytałam czy mam wracać do domu - on cytuje "mhm"... Jestem osobą bardzo wrażliwą więc chyba nie musze mówić jak na to zaaregowałam. Rozmowa się skończyła a mi łzy w oczach stanęły... Bardzo boli mnie to, że on mnie tak traktuje, że mnie tak odsuwa jak ma gorsze dni i wczoraj w końcu jak dzwonił do mnie to mu to powiedziałam, że między innymi: przykro mi jest, że mam tego dosyć, że czuje się, że tak jakbym ja go zmuszała do spotkań, że w ogóle nie ma żadnej inicjatywy z jego strony w kwestii spotkań. Że np. z rodziną to się potrafi spotkać i na cały dzień jak nie ma nastroju a ze mną nie. Że ja już nie będę mu proponować spotkań. Po prostu szczerze mu powiedziałam, co mi się nie podoba. Przeprosił podczas tej wczorajszej rozmowy telefonicznej i że postara sie to zmienić. Ale myślalam, że dziś jak do mnie dzwonił to zaproponuje coś, a tu nic.... tak mi go brakuje, chciałabym się do niego przytulić, zobaczyć a on mnie odsuwa od siebie... nie wiem czemu tak jest...męczy mnie to bardzo, na niczym nie moge się skupić, jeszcze we wtorek mam rozmowę o prace, z takim moim obecnym nastawieniem to ja nie wiem czy w ogóle jest sens tam iść. Już nie wiem co robić, jak się zachowywać i co mówić jak dzwoni. Nie rozumiem tego, jest mi tak przykro. Ja też nie jestem idealna i niektóre moje zachowania też pewnie mu nie pasują ale dlaczego on mnie tak traktuje??? Może on za mną nie tęskni tak jak ja za nim? Może on mnie już nie kocha? Proszę pomóźcie...Jestem z tych osób, że jak wiem, że co się psuje to się to naprawia a nie zamienia na coś innego. Tylko ja nie wiem już co mam robić...