Nie wiem co dolej

Dawid_speed87

Nowicjusz
Dołączył
22 Luty 2008
Posty
210
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Kraków
Siemka! Od dłuższego czasu męczy mnie moja sytuacja,zacznę od początku i postaram się streścić ostatnie 3 lata z mojego życia. W 2007 oku dostałem się na studia dzienne AGH kierunek energetyka (z wolnych miejsc) w sumie nie miałem do końca marzeń, żeby iść studiować, no ale wiadomo jak to było wtedy obowiązkowa służba wojskowa, a po za tym jeszcze w zawodzie technik elektronik to bardzo ciężko jest znaleźć coś rzeczowego. Pierwszy semestr poszedł nawet nieźle mimo, że matmę zdałem za 3 razem (taki poziom był u mnie w tech.), 2 semestr też zaczął się :cenzura:, myślę, że zaliczyłbym go gdyby nie zachciało mi się dziewczyny i roboty dorywczej i przez to olałem 3 przedmioty, (reszta zaliczona), których nie zaliczyłem, no ale jakoś się nie przejąłem załatwiłem sobie możliwość powtórzenia 2 semestru, w miedzy czasie rozstałem się z dziewczyną i mimo, że nie jestem jakiś miękki żal dupę ściskał wiadomo i w sumie jakoś tak miałem dosyć tego, że najpierw ile starałem się o jej względy a potem ile znów chodziłem zły na nią, i z tego wszystkiego nie zaliczyłem 2 egz. i niby mogłem wziąć warunki ale już miałem dość takiego pieprzenia się z tym, popatrzyłem po przedmiotach jakie są na przyszłych semestrach i stwierdziłem, że to nie jest to. Postanowiłem sobie w nowym 2010 roku, że to będzie rok zmian, w miedzy czasie szukałem pracy nie tylko w zawodzie, ale też byłem kurierem, kierowcą i stwierdziłem patrząc na kumpla z tech. jeszcze, że nie chcę zapie.... przez cale życie za taka stawkę i najniższe ubezpieczenie. Wziąłem udział w rekrutacji na AGH stwierdziłem, że wydział mechaniczny to jest to, bo ogromnie mnie interesuję motoryzacja i wszystkie rzeczy związane z tuningiem silników, żałuję, że nie poszedłem do tech. mechanicznego no al cóż...
Może i wydział mechaniczny to jest to ale brakło punktów bo w tym oku matura z matmy obowiązkowa jest i za te 3 lata poziom strasznie zleciał więc wysokie były progi punktowe, no ale dostałem się tam na jakaś metalurgię, to złożyłem papiery. Ale liczyłem na rekrutację uzupełniającą, ale jak zobaczyłem progi punktowe to zrezygnowałem, później stwierdziłem, że w Krk oprócz AGH jest jeszcze PK, no to dostałem się na fizykę techniczną, z tego co dowiedziałem się z różnych źródeł spasowało mi to. I przejdę do sedna ludzie z roku są :cenzura:iści, wykładowcy lajtowi widać, ze chcą nauczyć podoba mi się tu wszystko nawet zapisałem się do AZS do sekcji kolarstwo MTB (moja pasja) i tydzień temu byłem strasznie zadowolony ze swoich decyzji w 2010r. Niestety tak od tyg. jakoś dziwnie się czuje, nie wiem czy jest to jakiś rodzaj kaca moralnego, że zmarnowałem 3 lata z życia, niby na moim obecnym kierunku jest dużo osób po podobnych przejściach, niby średnio jest różnica wieku 2-3 lat więc to żadna w sumie różnica, ostatnio tak siedzę na wykładzie i się zastanawiam po co ja tam jestem, a takie miałem plany, niby je wykonałem, ale sam nie wiem. Nie widzę jakoś swojej przyszłości wogóle, nie potrafię sobie wyobrazić gdzie będę pracował, niby tak sięgam pamięcią wstecz i porównuję z obecną chwilą i dojrzałem w pewnych sprawach. Czemu tak jest nie potrafię zrozumieć, chciałem coś zacząć od nowa, można powiedzieć fundamenty już są ale ja czuję jakieś niepewności, jedno co mnie dobija to na pewno to, że zawsze w domu brakowało pieniędzy, no niby wystarczało zawsze na podstawowe rzeczy, ale nigdy sobie nie mogłem pozwolić na to co inni, zawsze zbierałem kasę miesiącami na upragniona rzecz nie będę ukrywał jestem materialistą, ale to jest żałosne u mnie, posiadam mentalność bogacza a kasy przy :cenzura:e nie ma. Strasznie mnie dobij jak widzę znajomych, typu "zawód syn" albo totalnych matołów a już ustawionych.
Niestety moi starsi nie są ustawieni chrzestny to kawał skur... który okradł rodzinę z majątku i przepija go,nie mam znajomości jak inni, jedyna moja szansa na coś żeby zmienić/osiągnać to studia, mimo wszystkiego co przeżyłem dalej w to wierzę, chciałbym mieć swój domek albo nawet to mieszkanie własnościowe, bo moi starsi to tak się ustawili, ze nie mamy nawet mieszkania własnościowego, w sumie nie mam do nich żalu, no ale tak to się kończy jak jest się uczciwym całe życie w naszym kraju, ale na dzień dzisiejszy to nie mam marzeń jak większość społeczeństwa mieć żonę, dziecko, bo tym osobom trzeba zapewnić godny byt, nie chciałbym zapewnić dziecku takiej sytuacji jak ja miałem.
Przedstawiłem to co mnie dobija, co przeszedłem, może ktoś z was coś doradzi, może wy widzicie w mojej historii coś co powoduje takie poczucie winy, teraz mam odczucia, ze stać mnie na więcej a jadę na pół gwizdka, też chciałem się wygadać bo w sumie nie mam takiej osoby, która mnie zrozumie, znajomi mają inna mentalność, a dziewczyny nie mam bo mnie w sumie nie stać, a chyba źle szukam bo zawsze poznaję jakieś z problemami. W sumie tak opisując to wszystko i tak ogólnie patrząc na siebie to ja przez całe życie miałem :cenzura: szczęście we wszystkim (w negatywnym sensie), nie użalam się nad sobą, na co dzień staram się nie wspominać i nie myśleć o tym to humorek dopisuje, ale jak tak jakoś coś spowoduje, że mi się skojarzy coś nie coś to wraca jakoś to wszystko ostatnio często się to zdarza.
 

Biernat

Nowicjusz
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
952
Punkty reakcji
29
Wiek
32
Miasto
USA and Jamajka
No Historia przyznam ciekawa ;)

Po pierwsze to głowa do góry pamietaj nigdy nie jest zapozno na nauke i spokojnie a studia zdasz ;) Wydaje mi sie ze ma teraz taki chwilowy moment zalamania czy jak to nazwac dlatego ze wlasnie w ciagu ostatnich twoich 3 lat duzo sie pozmienialo w twoim zyciu a twoich bliscy znajomi tak naprawde tego nie dostrzegaja albo oddalili sie od ciebie w jakis sposob ;) Co do dziewczyn to nie szukaj nic na sile pamietaj ze to samo jakos do ciebie wkoncu przyjdzie a puki co ciesz sie wolnoscia wkoncu jestes student :p :D a masz koniec proponuje zebys przesłuchal sobie utwór Natural Dread Killaz - Uwierzyć w siebie mnie on zawsze on pomaga w pewnym zmianach w zyciu itp idt :) Pozdrawiam :)
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
Powiem Ci jedno, marzenia to dobra rzecz, dopingują w życiu, ale trzeba być konsekwentnym aby je realizować. W Twojej wypowiedz zauważyłam jedna zalezność oskarżasz wszystkich wokół o swoje niepowodzenia. To winna dziewczyna, rodzice, chrzestny i droga pod górę do szkoły. Człowieku z takim mysleniem nie zajdziesz daleko tylko staniesz sie zgorzkniałym niespełnionym facetem, który na dalszym etapie swego życia nie bedzie zadowolony z zawodu, zony, a pozniej dzieci. Wiekszość studiujacych chłopaków ma dziewczyny, ale nie przeszkadza to im w zdawaniu egzaminów. Czy ta Twoja była wyjatkowa pod tym wzgledem? Czy też Ty wolałes szaleć zamiast usiąść na tyłku i uczyć się. Sam jesteś odpowiedzialny za decyzje jakie podejmujesz, wiekszość wylatujących na pierwszym roku to bezmyslni ludzie zachłyśnieci studenckimi imprezami. Wszystko jest dla ludzi ale trzeba rozsądnie wybierać. Jest czas na imprezy i jest czas na studiowanie. No wystarczy tego kazania. Teraz szczera rada...

Te trzy lata to oczywiście strata, ale nie oznacza to wcale ze jestes człowiekiem przegranym. Z moim bratem na roku studiuje kobieta 10 lat starsza i wiem ze nie ma tam dystansu, wszyscy sie akceptują, a pani jest zawsze przygotowana i pozycza matołkom (czyt. młodszym kolegom) materiały i notatki.
Zacząłes kolejny kierunek, bądz chociaz raz konsekwentny i dokoncz to co zacząłeś. Motywacją niech będą Twoje marzenia. Do wszystkiego dojdziesz ale zwolnij nieco krok tego marszu bo dostaniesz zadyszki. Chyba nie chcesz być wiecznym studentem bez wyników. Na Twoim miejscu zrobiłabym wszystko zeby ukonczyć studia. Potraktuj życie poważnie, odetnij pępowinę od mamusi i zacznij zachowywac sie jak odpowiedzialny facet. Nie patrz z zazdrościa na wille i samochody innych, naucz cieszyć się własnymi małymi sukcesami a zdecydowanie poprawi Ci sie komfort życia. Na koniec stara prawda, pesymistyczne myslenie przyciąga problemy i z tym sie zgadzam. Nie jestes jedynym studentem, który musi zadbac o swoje utrzymanie. Masz dwa wyjścia, możesz siedzieć i narzekac na niezaradnych życiowo starych, albo ruszyć własny tyłek, aby poszukać pracy i studiować zaocznie. Tak robi tysiące studentów, więc sie da... tylko trzeba bardzo chcieć.
 

Dawid_speed87

Nowicjusz
Dołączył
22 Luty 2008
Posty
210
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
Kraków
Nie no nie obwiniam wszystkich wokół siebie każdy pisze swoje karty historii, ale ja uważam, że mam swoisty rodzaj szczęścia (nie będę się rozpisywał ale mogę podać masę przykładów) i przyciągania problemów. Jestem zły na siebie za takie koleje losu, bo to tylko przez moją głupotę i niedojrzałość, a moja była dziewczyna była wyjątkowa pod pewnym względem, bo to pierwsza moja wielka miłość, z mojej strony było ogromne uczucie, zaufanie i uczciwość, przez to nie widziałem pewnych spraw, a co do studiowania nie chcę rezygnować, bo odpowiada mi ten kierunek tylko mówię nie potrafie zrozumieć czemu mam poczucie winy mimo tego, że mi się poukładało,sam postanowiłem odmienić życie w tym roku i wziąć się za siebie, a mam myślenie pesymistyczne, bo jestem zmuszony do tego w zasadzie od dzieciństwa, starsi też mili wtedy kryzys w małżeństwie, były kłótnie, fochy a jako 12 letni dzieciak miałem pewne obawy czy nie wezmą rozwodu, jeszcze potem choroba ojca, nie będę dalej już brnął. A odnośnie studiów to mam postanowienie albo dzienne albo wogóle, bo zaocznie to nie jest to samo co dzienne i daję sobie ostatnią szansę na studiach ;)
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Fajna fura, super willa to nie wszystko co liczy sie w zyciu. Mozna miec ten caly luksus i byc samotnym , wtedy te bogactwo nie da szczescia, bo nie ma sie z kim tym cieszyc czegos brakuje. Mozna byc nawet biednym, ale szczesliwym, bo mamy obok siebie kogos wyjatkowego lub po prostu super przyjaciol. To jest bezcenne. To, ze nie jest sie bogatym, nie ma sie tego co inni, to nie jest powod do zadnego wstydu, a jak sie smieja zalozmy, to niech spadaja. Nie wszystko mozna miec w zyciu.
Dokoncz studia, rozgladaj sie za praca, jak bedzie ciezko z praca, to idz na jakis kurs, bys mial zajecie, poznawaj nowych ludzi i powoli do wszystkiego dojdziesz. Dobrze Ci melodia poradzila.
To, ze nie miales szczescia w zyciu, to nie oznacza, ze juz zawsze tak bedzie.
Teraz pewnie nie chcesz brnac w nowy zwiazek, bo pewnie boisz sie ze znow poznasz dziewczyne, ktora Cie zrani lub cos w tym stylu i nie bedzie odpowiednia, ale w koncu taka tez na pewno znajdziesz i tego Ci zycze.
Wiecej wiary w siebie.
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
uważam, że mam swoisty rodzaj szczęścia (nie będę się rozpisywał ale mogę podać masę przykładów) i przyciągania problemów.

No dobrze Twoją skłonnos do problemów juz poznaliśmy, to teraz jeśli możesz wymień nam 10 zalet jakie posiadasz? :)

1.....
2....

mam myślenie pesymistyczne, bo jestem zmuszony do tego w zasadzie od dzieciństwa, starsi też mili wtedy kryzys w małżeństwie, były kłótnie, fochy a jako 12 letni dzieciak miałem pewne obawy czy nie wezmą rozwodu, jeszcze potem choroba ojca, nie będę dalej już brnął.
Czasami warto odciąć sie od przeszłości i rozpocząć zupełnie nowe życie z czysta kartą. Takie spoglądanie wstecz unieszczęśliwi nie tylko Ciebie.
Nie możesz dopuścić do tego zeby trudna przeszłośc zdominowała Twoje zycie, bo z takim bagażem nie bedziesz nigdy w pełni szczęśliwy.

A odnośnie studiów to mam postanowienie albo dzienne albo wogóle, bo zaocznie to nie jest to samo co dzienne i daję sobie ostatnią szansę na studiach ;)
Mam wrazenie że robisz kolejny bład. Zycze Ci żebyś dał sobie rade na dziennych, ale jesli ponownie masz zaliczyc porażkę, to na Twoim miejscu rozważyłabym system zaoczny. Jak juz skonczysz studia to wiekszość pracodawców szuka dobrych fachowców, a juz średnio ich interesuje to jak studiowałes.
 

aleks652

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
151
Punkty reakcji
1
Studia dzienne w Twoim wieku, jeśli jednocześnie nie podejmiesz pracy (np. na zlecenie), która da Ci doswiadczenie w "zawodzie", nie mają sensu. Jesteś materialistą co wynika z Twojej wypowiedzi - zaznaczam, że nie uważam tego za coś złego, ale droga, którą wybrałeś nie da Ci pieniędzy. Zwłaszcza z takim pesymistycznym nastawieniem. Jeśli marzeniem Twojego życia byłoby być "ustawionym" dzięki rodzinie to pewnie ciężko Ci się będzie zmobilizować i dojść do czegoś dzięki pracy.
 
Do góry