Moje życie w skrócie

Status
Zamknięty.

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Ten post może wyjaśni trochę, dlaczego nie miałem nigdy dziewczyny.

Generalnie zauważyłem, że sam nie zagadam do dziewczyny, ale jak zostanę do tego zmuszony, to jakoś idzie – powiedziałbym, że czasem nawet nieźle. Brakuje mi kumpla, który by mi pomagał – który by np. miał dużo koleżanek i stwarzał jakieś sytuacje, żebym mógł je poznawać.

Strachu przed dziewczynami chyba nabawiłem się z powodu żeńskiej części mojej klasy w szkole średniej.



----------------------------------------------------------------------

Moje życie można podzielić na cztery etapy:

wiek 0-15

Na ulicy mieliśmy paczkę osób urodzonych w latach od 1981-86. Ja byłem w połowie – 1984. Czterech chłopaków (łącznie ze mną) i pięć dziewczyn (łącznie z moją siostrą). W wakacje przyjeżdżało jeszcze trzech chłopaków i jedna dziewczyna. Na ulicy nie było chodnika i asfaltu, wiec było to świetnie miejsce do zabawy. Żeby nie wdawać się w szczegóły – powiedzmy, że wyglądało to jak w piosence „Lugola” zespołu Pustki.

Jeśli chodzi o szkołę, to w okolicach VII klasy nasza wychowawczyni – żeby przeciwdziałać rozmawianiu na lekcji – pomieszała w ławkach dziewczyny z chłopakami. Ja siedziałem z trzema różnymi. Za jedną nie przepadałem, a dwie pozostałe były OK. Z jedną do tej pory rozmawiam, gdy się spotkamy, choć ma już męża i dziecko.

wiek 15-20

Jakimś przypadkiem poznałem grupę osób, z którą utrzymuję kontakt do dziś. W grupie tej mam 5 przyjaciół i 2 przyjaciółki.

Dzięki tym ludziom poznałem muzykę rockową, smak wódki i zapach maryśki (nigdy nie paliłem). Z tymi ludźmi jeździłem na koncerty (z Przystankiem Woodstock włącznie).

Matka jednego kolegi pracowała w aptece i miała dyżury 24h, więc jego mieszkanie było miejscem spotkań. W łaski ekipy próbowała się wkupić jedna dziewczyna. Przychodziła do tego mieszkania i gotowała. Z tego powodu miała trochę chamską ksywę: „upie*dol obiad” (tzn. nie mówiło się tak przy niej, ale gdy jej nie było, to tak się ją nazywało). Jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiałem, ale możliwe, że przelecieli ją wszyscy oprócz mnie.

Najmilej z tego okresu wspominam ogniska w lesie. Nie były to imprezy, żeby się jak najszybciej nawalić wódą, lecz raczej kulturalnie sobie porozmawiać pijąc piwo lub pośpiewać przy akompaniamencie gitary.

Szkoły nie lubiłem.

Miałem zatarg z jednym gościem ze starszej klasy. Chodziła z nim jedna dziewczyna z mojej klasy. U mnie w klasie była klika i ta jedna napuszczała pozostałe dziewczyny na mnie i one mnie nie lubiły. Przykładowa akcja: jedna siedziała na lekcji w ławce za mną i pomazała mi bluzę flamastrem; ja w rewanżu zabrałem jej zeszyt i na każdej stronie narysowałem penisa. Z tego powodu nie jeździłem na szkolne wycieczki i nie byłem na studniówce.

Miałem dwóch dobrych kolegów, z którymi przerwy spędzaliśmy w bibliotece. Tam najczęściej graliśmy w gry na komputerze. Poza tym czytałem czasopisma „Młody Technik” i „Świat Nauki” oraz książki o programowaniu w TurboPascalu. Jeszcze jedna ciekawostka: był w klasie jeden chłopak, z którym nigdy nie rozmawiałem przez całe pięć lat.

wiek 20-25

Wakacje rozdzielające szkołę średnią i studia raczej smutne były, bo nie dostałem się na wymarzoną informatykę i poszedłem na zastępczy kierunek pt. zarządzanie i inżynieria produkcji.

I rok studiów

Pierwszy rok w sumie wspominam najmilej. Było dość dużo nauki, sprawozdań z laboratoriów itp. W akademiku było fajnie – w porównaniu do lat późniejszych. Trochę idealizuję, bo jednak pamiętam, że często jeździłem do empika, gdzie czytałem książki i komiksy. Mieliśmy jednak paczkę znajomych, z którymi w soboty i niedziele gotowało się wspólne obiady, szło na spacer do parku i szalało na placu zabaw, oglądało się filmy na komputerze, chodziło się na masowe msze, gdy umarł Jan Paweł II.

Próbowano mnie zeswatać z pewną bardzo miłą i troszkę nieśmiałą dziewczyną. Byłem z nią kilka razy na jakimś spacerze. Pamiętam, że dzięki niej poznałem The Streets i Porcupine Tree. Zawsze gdy to słyszę, to kojarzy mi się z nią. Smutne jest to, jak ją potraktowałem. Choć fajnie się z nią rozmawiało, to nie chciałem się z nią spotykać, bo nie za bardzo mi się podobała z wyglądu i była ode mnie 3 lata starsza. Oczywiście jej tego nie powiedziałem.

II rok studiów

Drugi rok znacznie gorszy. Mieszkałem z jakimś aspołecznym typem, który nie ruszał się z pokoju. Pił ciągle piwo i palił papierosy w pokoju. Najpierw zacząłem chodzić do innego akademika do znajomych z roku. U nich jednak była ciągle impreza przy wódce i disco polo. O ich poziomie niech świadczy to, że byli podjarani historią, jak jeden rzygał z ostatniego piętra i wiatr zawiał i pobrudził wszystkie okna poniżej. Niektórzy bywali agresywni i wmuszali we mnie alkohol. Przestałem do nich chodzić. Później większość czasu spędzałem w bibliotece na czytaniu i internecie. Jak przyszła wiosna, to przywiozłem z domu rower i jeździłem na nim.

Muszę jednak przyznać, że ci moi koledzy czasem mieli ciekawe pomysły. Raz weszli do pokoju, w którym mieszkały dziewczyny z pierwszego roku i powiedzieli, że szukają dziewczyn z pierwszego roku. Te z radością powiedziały, że są z pierwszego roku. Zaprosili je na imprezę. Raczej to nie był ich klimat. Tak wywnioskowałem z ich zachowania. W jednej z nich się zakochałem i podkochiwałem się do końca studiów. Gdy wyszły, chłopaki od razu zaczęli rozmawiać, który którą by puknął, która miała fajne cycki itd. A ja się nie odzywałem i zły tylko byłem, że swoimi słowami obrażają „moją miłość”.

Gdy były juwenalia, chłopaki z roku oczywiście niezadowoleni, bo jakieś szarpidruty występują. Wiadomo, co gra na juwenaliach – polskie zespoły typu Kult, T.Love, Big Cyc, Hey. Na koncercie zobaczyłem „moją miłość”, śpiewała równo z Nosowską. Miałem podejść i zagadać, ale ...

III rok studiów

Na trzecim roku zamieszkałem z kolegą z mojej grupy. Też taki spokojny jak ja. Miało to swoją wadę, bo utknęliśmy w pokoju. Oglądaliśmy ciągle filmy i seriale.

Za namową koleżanki zapisaliśmy się do pewnej organizacji studenckiej. Największą zaletą było to, że byli w niej ludzie na poziomie. Organizacja miała swoje imprezy, ale nie były to pijackie orgie jak u chłopaków w akademiku, więc mi się podobało. I trochę też liznęliśmy highlife'u typu np. wigilia u rektora. Ciekawym doświadczeniem było też przyjęcie studentów z zagranicy. Ja i kolega dostaliśmy pod opiekę dwie studentki. Bałem się, że nie dam razy z moim słabym angielskim, ale było OK. Potem specjalnie dla kontaktu z nimi założyłem konto na Facebooku – jakieś trzy lata wcześniej niż ktokolwiek w Polsce słyszał o tym portalu.

IV rok studiów

Kolega, z którym mieszkałem na III roku, postanowił zamieszkać ze znajomymi w wynajętym mieszkaniu, więc ja znowu trafiłem do pokoju z jakimś przypadkowym gościem. To była masakra. Największy ochlejus w całym akademiku. Miałem za to dwie bardzo fajne i wesołe sąsiadki. Byłem jednak zbyt nieśmiały, by nawiązać z nimi jakieś bliższe kontakty. Czasem tylko słowo zamieniłem w łazience, którą mieliśmy wspólną. Jednego razu do zmywania naczyń nastawiłem głośniej mój ulubiony metalowy zespół. Okazało się, że jedna z sąsiadek też słucha metalu – sama zaczęła temat. Zdziwiłem się, bo nie ubierała się na czarno (nawet wręcz przeciwnie).

W połowie roku przeniosłem się do innego pokoju, bo z tamtym patologicznym pijakiem nie mogłem wytrzymać. Po przenosinach okazało się, że zapomniałem łyżeczki do herbaty. Gdy wróciłem po nią, w pokoju siwo od dymu, na stole zielony obrusik i chłopaki grają w karty. Zamieszkałem z dwoma chłopakami typu prymus. Mnie to odpowiadało.

Pod koniec roku byłe sąsiadki (chodzi o tą jedną, co słucha metalu) zaprosiły mnie do kina. Choć samo wydarzenie wspominam bardzo miło, to jednak długo się zastanawiałem, dlaczego to zrobiły. Czyżbym wydał im się sympatyczny? Szkoda tylko, że zrobił to tak późno, bo jakieś 2-3 tygodnie przed sesją letnią. Potem jeszcze z jedną z nich poszedłem na koncert – metalowy oczywiście.

V rok studiów

Zamieszkałem z jednym z gości, z którymi mieszkałem na IV roku. Znowu nuda w pokoju: oglądanie filmów, czytanie książek, granie w szachy. Gość nie był jednak jakimś lamusem. Miał koleżanki, które czasem do nas zapraszał. Jedna nawet była fotomodelką i gdy zobaczyłem jej zdjęcia na NK, to nie mogłem uwierzyć. Był też aktywistą pewnego ruchu politycznego i czasem chodziłem z nim na spotkania do pubu.

Sąsiadką była „moja miłość” z II roku. Oczywiście byłem zbyt nieśmiały, żeby do niej zagadać, więc tylko mówiliśmy sobie „cześć”, gdy widzieliśmy się w łazience, kuchni czy na korytarzu.

wiek 25-teraz

Po skończeniu studiów z powodu prokrastynacji nie mogłem zabrać się za napisanie pracy magisterskiej. Najpierw przez pół roku jej nie pisałem. Gdy już zacząłem pisać, to stwierdziłem, że ładnie wtopiłem i wziąłem się ostro do roboty. Po trzech miesiącach naprawdę intensywnej pracy udało się. Obroniłem się rok po zakończeniu studiów.

Po studiach pozostało mi uzależnienie od internetu, więc pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli w domu nie będę go miał. To jednak utrudnia szukanie pracy, bo ogranicza się ono do roznoszenia papierowych CV.

Znalazłem pracę w fabryce. Praca na dwie zmiany: 6-14 oraz 14-22. Żeby być na godzinę 6 w pracy, musiałem wstawać o 4:30. Niby kończyłem o 14 (w domu byłem o 15:15), ale co z tego, skoro byłem nieprzytomny. Zawsze próbowałem się kłaść o 21. Jeśli mi się to nie udało, to już zły byłem, że się nie wyśpię. Pamiętam, jak raz poszedłem w piątek na urodziny kolegi i po prostu zasnąłem na fotelu obok rozmawiających ludzi i głośno grającej muzyki. Weekend był po to, żeby odespać. Gdy szedłem do pracy na godzinę 14, to się wysypiałem, ale za to nic tego dnia nie zrobiłem – poza zjedzeniem śniadania i obejrzeniem jakiegoś filmu przyrodniczego w TVP.

Potem znalazłem pracę w innej fabryce. Też na zmiany. Praca trochę lżejsza i dojazd krótszy, więc by zdążyć na pierwszą zmianę mogłem wstać nawet o 5:10, ale w domu i tak byłem koło 15:05. Pracowaliśmy też niekiedy na trzy zmiany, a więc i w nocy (22-6). Był problem z odsypianiem, bo jak okno zamknięte, to duszno, a jak otwarte, to słyszałem ciągle sąsiadów koszących trawę. Oczywiście byłem cały czas zmęczony i niewyspany. W pracy było dużo dziewczyn, co powodowało pewne problemy http://www.forumowis...c/#entry2824604.

Od około roku pracuję w sklepie. Pracuję po 12h, więc nie codziennie jestem w pracy. Najczęściej jest tak, że wolne dni mam w tygodniu, a pracuję w piątki, soboty i niedziele.
 
D

dontfakmi

Guest
A kto Cie wychowywal? Miales pelna rodzine? Czy moze troche matka troche babka troche ciotka?
 

Kapciuszek

niepoprawna optymistka.
VIP
Dołączył
15 Grudzień 2006
Posty
5 363
Punkty reakcji
78
Miasto
kraina baśni
wniosek jest jeden: jeżeli wreszcie nie zbierzesz w sobie odwagi by podejść do dziewczyny i powiedzieć jej coś więcej niż "cześć" to raczej Twoja sytuacja się nie zmieni ;)
 

Cebulakolandczyk

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2012
Posty
357
Punkty reakcji
12
Czy moze troche matka troche babka troche ciotka?
Mnie wychowywała matka, babka i ciotka. Nie było przy wychowywaniu mnie ani jednego mężczyzny. Nie mam najmniejszych problemów z kobietami. Wręcz uważam, że takie wychowanie pomogło.

Brakuje mi kumpla, który by mi pomagał – który by np. miał dużo koleżanek i stwarzał jakieś sytuacje, żebym mógł je poznawać.
Posiadanie takich znajomych z pewnością jest sporym ułatwieniem. Jednak nie uczyni z Ciebie zapewne takiej osoby. Trzeba ruszyć tyłek i się starać. Jeśli sam będziesz osobą towarzyską to poznasz inne.



Samym pisaniem nic nie zmienisz. Gdy widzisz odpowiednią kobietę na ulicy to bez zastanowienia podejdź i powiedź głupie "cześć". Dalej już jakoś pójdzie... tylko musisz zrobić to odruchowo, bo inaczej zapewne będą myśli w stylu: jest zbyt ładna; pewnie kogoś ma; to i tak nie wyjdzie; o czym mam z nią rozmawiać.
 
D

dontfakmi

Guest
Mnie wychowywała matka, babka i ciotka. Nie było przy wychowywaniu mnie ani jednego mężczyzny. Nie mam najmniejszych problemów z kobietami. Wręcz uważam, że takie wychowanie pomogło.
Najwidoczniej były one mądrymi kobietami i nie 'siadły' (czyt. nie spie*doliły Cię) na Tobie.
W moim odczuciu.
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
A kto Cie wychowywal? Miales pelna rodzine? Czy moze troche matka troche babka troche ciotka?

Mam ojca, matkę i siostrę, która już wyprowadziła się z domu.

Mieszkam też z babcią. Gdy byłem mały, to babcia jeszcze pracowała. Na emeryturę przeszła dopiero w 1995 r. Raczej nie można mówić, że mnie wychowywała.

Może przyczyną jest moja nadopiekuńcza matka. Teraz – choć mam 28 lat – pyta mnie, czy zrobiłem sobie kanapki do pracy. Gdy mówię, że nie, to robi mi, choć wcale ją o to nie proszę. Ale chyba po prostu kobiety tak mają, że muszą dbać o swoich mężczyzn. Dzisiaj rozmawiałem na ten temat z koleżanką. Powiedziała, że też robi kanapki swojemu chłopakowi, np. gdy widzi, że czwarty dzień idzie do pracy bez. Mówię: „co ty się martwisz, przecież to on będzie głodny, a nie ty”. Ona: „wiem, ale muszę o niego dbać”.



wniosek jest jeden: jeżeli wreszcie nie zbierzesz w sobie odwagi by podejść do dziewczyny i powiedzieć jej coś więcej niż "cześć" to raczej Twoja sytuacja się nie zmieni ;)
Gdy widzisz odpowiednią kobietę na ulicy to bez zastanowienia podejdź i powiedź głupie "cześć". Dalej już jakoś pójdzie... tylko musisz zrobić to odruchowo, bo inaczej zapewne będą myśli w stylu: jest zbyt ładna; pewnie kogoś ma; to i tak nie wyjdzie; o czym mam z nią rozmawiać.

Znalazłem taki filmik:
www.youtube.com/watch?v=QjP3iYLrHFU

Prosta sprawa, podchodzisz do dziewczyny w centrum handlowym. Coś tam gadasz, po chwili podajesz jej rękę. Bajka. Nic, tylko wyjść i wyrywać laski. ;)

A tak serio: szkoda, że koleś nie dał zapisu dźwiękowego z ukrytego mikrofonu albo chociaż transkrypcji w napisach, bo jestem bardzo ciekawy, o czym faktycznie rozmawia z tymi dziewczynami.

Może ktoś mi podrzuci parę pomysłów?



Posiadanie takich znajomych z pewnością jest sporym ułatwieniem. Jednak nie uczyni z Ciebie zapewne takiej osoby.

Ja nie chcę być notorycznym podrywaczem.

Chciałbym mieć tylko szansę na poznanie jakiejś ładnej i miłej dziewczyny. Nie zależy mi, żeby sam wszystko zrobił w tej kwestii. Może to załatwić za mnie ktoś, jak było w wyżej opisanym przypadku dziewczyny z pierwszego roku studiów. Nie pamiętam, jak to dokładnie zaaranżowano. I w sumie nie jest to ważne. Ważne, że się udało. Chodziliśmy na spacery, pożyczała mi płyty z muzyką, itd. Nie było trzymania za rękę i pocałunków. No cóż, była miła, ale nie podniecała mnie.



Jeśli sam będziesz osobą towarzyską to poznasz inne.

Ja jestem towarzyski. Np. przed chwilą wróciłem z łyżew ze znajomymi. Sami mi to zaproponowali, więc widocznie lubią moje towarzystwo.

Problem w tym, że na tych łyżwach nikogo nie poznałem, bo były tam tylko osoby, które już znam. Jestem z małej miejscowości i nawet jeśli pojedziemy ze znajomymi do pubu do większego miasta, to i tak siedzimy przy stoliku w naszym gronie.
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
Ty masz skłonności do nadinterpretacji pewnych kwestii, analizowania i mwenia za dużo :)
Niemniej jednak bardzo lubie czyta to co piszesz, bo piszesz to z jakims takim dystansem do siebie, chocia może to byc mylne odczocie.
Do czego zmierzam.

Jak już poznasz jakąs albo zdobędziesz się na zagadanie albo umowisz się przez sympatie lub inny portal, spotkacie się, to nie peplaj za dużo o sobie, dziewczny lubią słuchac i poznawać, ale lepiej dla Ciebie jak będziesz bardziej powciągliwy w "obnażaniu" swojego obliza :)
Podstawowa zasada to NIE UŻALAC SIĘ!

Poużalać sie możesz, że głowa Cię boli po całym dniu pracy, jak juz będziecie sie spotyka :p Chociaz uważam, że wtedy ni ebędziesz juz miał na co :)

Co do twojej pracy, to uważam, że powiniene wziąc się za porządne szukanie porządniejsze pracy, jesteś wykształcony, skoczyłeś studia, więc podejrzewam, że stac Cie na o wiele więcej niż praca w sklepie :)

Odwagi troche :)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
święta idą , nie będę wredny więc skoncentruję się na tym co powinieneś zrobić :)

1. przestań się spinać i traktować każdą kobietę jako potencjalną przyszłą żonę. Przez takie podejście, jedyne co byleś w stanie przez kilka lat studiowania robić to mówić dziewczynom "cześć". To kobieta musi do Ciebie pasować, a nie odwrotnie - wbij sobie to do głowy :) Patrz ze swojej perspektywy, a nie z jej bo kobiecej perspektywy (tj. to co ona w tobie widzi) nigdy nie zrozumiesz :D

Znam kilka ładnych dziewczyn, z którymi nigdy nie chciałbym być. Co to oznacza ? Że sam wygląd to tylko pierwsze drzwi. Nastepnym razem jak spotkasz ładną dziewczynę to sobie pomyśl: "no ok, wygląda fajnie, ale ciekawe czy w ogóle pasuje do mnie. Czy nie jest głupia, czy nie jest porąbaną materialistką, czy umie cokolwiek zrobić czy może ma dwie lewe ręce ? ". Podchodząc do dziewczyny nie powinieneś być rozanielony jej urodę (wręcz powinieneś tego unikać bo jeśli jest faktycznie ladna to jest przyzwyczajona do tego, że dziesiątki facetów ma u stóp), powinieneś się skoncentrować na swoich priorytetach, czyli - sprawdzasz czy ona będzie do Ciebie pasować.

Idziesz porozmawiać po to, aby dowiedzieć się o niej coś więcej (na podstawie tego stwierdzisz, że z tej mąki będzie chleb :) ), a nie aby ją od razu prosić o rękę. Naprawde, najprostsze są banalne rzeczy czyli np. bez myślenia podejść i powiedzieć: "cześć", a potem niech się dzieje wola boska. Albo najzwyczajniejsze - "wydajesz mi się interesująca, chciałbym Cie bliżej poznać".

2. Mam wrażenie, że twoja motywacja - zarówno jeśli chodzi o hmm sukcesy zawodowe jak i odnośnie spotkań z kobietami, leży i kwiczy.

Zrób sobie przysługę i kup sobie za np. 12 zł książkę - jak masz telefon z Androidem to możesz sobie mobilną wersję (mobi) kupić i przeczytać na smartfonie
http://www.zlotemysli.pl/prod/12215/motywakcja-andrzej-wojtyniak.html

Znam kilka książek i ta jest jedna z fajniejszych. Przede wszystkim autor najpierw opisuje co to jest w ogóle motywacja, następnie beszta te różne rzekome bodźce, które dają "kopa motywacyjnego" (np. ktoś idzie na jakieś spotkanie motywacyjne i po nim ma ochote coś zrobić wielkiego ... przez pół godziny), a potem koncentruje się na swoich sposobach. Jest też seria fajnych ćwiczeń praktycznych, które tak naprawdę są bardzo banalne. największą motywację powinny czlowiekowi dawać jego własne marzenia, cele - sęk w tym, że pewnie jakies 90 % społeczeństwa nigdy sobie tych celów, marzeń nie wypisze. Niby ma je w głowie, ale je ignoruje, odkłada na kiedyś tam. Kup sobie tą książkę na święta, może Ci pomoże :)
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Ty masz skłonności do nadinterpretacji pewnych kwestii, analizowania
przestań się spinać i traktować każdą kobietę jako potencjalną przyszłą żonę.

Czy chodzi Wam o te dwie sąsiadki, z którymi byłem na filmie? Że jak mnie zaprosiły do kina, to odrazu chciałem się ożenić z jedną z nich? Albo pomyślałem, że są na mnie napalone i po filmie zaproszą mnie do siebie i będzie jakiś trójkącik? Nie, nigdy nie miałem takich myśli.


mwenia za dużo :)

Sam się sobie dziwię. Taki ze mnie ekstrawertyczny introwertyk.


Niemniej jednak bardzo lubie czyta to co piszesz, bo piszesz to z jakims takim dystansem do siebie, chocia może to byc mylne odczocie.

A to ciekawe, bo inni mi zarzucają, że piszę za długie posty i przy tym strasznie smęcę.

Dystans do siebie to podstawa. Problem tylko w tym, że mam też duży dystans do swojego życia. Ono się toczy, a ja je obserwuję i nie mam na nie wpływu.


Jak już poznasz jakąs albo zdobędziesz się na zagadanie albo umowisz się przez sympatie lub inny portal, spotkacie się, to nie peplaj za dużo o sobie, dziewczny lubią słuchac i poznawać, ale lepiej dla Ciebie jak będziesz bardziej powciągliwy w "obnażaniu" swojego obliza :)

Ok, inaczej wygląda podryw na żywo, a inaczej przez internet. Przy rozmowach przez Badoo wiele razy padało pytanie (cytuję) "czym się zajmujesz?" i nigdy nie odbierałem tego źle (choć po szczerej odpowiedzi czasem przechodziła im chęć na dalsze pisanie). Wg mnie to normalne, że dziewczyna chce dowiedzieć się czegoś o chłopaku, zanim się zdecyduje na spotkanie z nim.

Tak więc trudno jest być powściągliwym, bo dziewczyny jednak pytają o podstawowe kwestie. Niektóre nawet zadają trudniejsze pytania, np. czy lubię swoją pracę. Mam skłamać?


Co do twojej pracy, to uważam, że powiniene wziąc się za porządne szukanie porządniejsze pracy, jesteś wykształcony, skoczyłeś studia, więc podejrzewam, że stac Cie na o wiele więcej niż praca w sklepie :)

Powiem więcej, jestem bardzo inteligentny. :] ;) Mam kolegę, który pracuje w branży CNC. I nie mam na myśli, że jest operatorem frezarki lub jakiejś innej obrabiarki. On buduje takie maszyny. Zarabia około 4000 zł netto. Ostatnio mnie poprosił o pomoc w opracowaniu sterowania jakiejś maszyny z użyciem jak najmniejszej ilości bramek logicznych. Są do tego specjalne metody, których nie znam (tzn. miałem to na studiach, ale zapomniałem). Zrobiłem to na tzw. pałę. Efekt uzyskałem chyba identyczny.


To kobieta musi do Ciebie pasować, a nie odwrotnie - wbij sobie to do głowy :) Patrz ze swojej perspektywy, a nie z jej

Przecież dokładnie tak robię. W innym wątku na forum opisałem historię 19-latki, która mi nie podpasowała. W pierwszym poście tutaj też jest podobna historia.


"no ok, wygląda fajnie, ale ciekawe czy w ogóle pasuje do mnie. Czy nie jest głupia, czy nie jest porąbaną materialistką, czy umie cokolwiek zrobić czy może ma dwie lewe ręce ? ". [...] powinieneś się skoncentrować na swoich priorytetach, czyli - sprawdzasz czy ona będzie do Ciebie pasować. [...] Idziesz porozmawiać po to, aby dowiedzieć się o niej coś więcej (na podstawie tego stwierdzisz, że z tej mąki będzie chleb :) )

Bardzo dobre podejście. Na pozór trochę egoistyczne. Czemu na pozór? Bo jednak dobierając partnerkę w ten sposób, i ona będzie że mną szczęśliwa. Ja naprawdę potrafię wiele z siebie dać (kiedyś już pisałem, że wyświadczam przyjaciołom różne przysługi i wcale nie czuję się wykorzystywany).

Teraz mogę być zjechany za to, że jednak wszędzie widzę przyszłą żonę. Jednak te same kryteria mam przy wyborze znajomych. Trochę dziwny przykład podam. Mam takiego znajomego, którego nie lubię, bo mi kiedyś z czymś popadł, ale koleguje się on z moim kumplem, więc niestety muszę go czasem widywać. Pewnego razu ze znajomymi graliśmy na konsoli PlayStation 3 używając pałeczki PS Move. To była turowa gra w bule. Nie pamiętam dokładnie, ale kolejność w jakiej przekazywało się pałeczkę następnej osobie, uzależniona była od ilości punktów uzyskanych w poprzedniej rundzie. Każdy to zajarzył, oprócz niego. Widać było, że nie jest zadowolony z tego, że nieodpowiedniej osobie oddaje pałeczkę. Chyba bardzo chciał to skumać, ale nie mógł.


Kup sobie tą książkę na święta, może Ci pomoże :)

Jeśli w tej książce są jakieś rady, to ciekawe czy będę miał motywację, by je stosować... :D
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Napisałeś swój życiorys :huh: ?

O jaaa :mruga:

No i po co to :mruga: ? Co Ci to dało? Co nam to dało? Co chciałeś osiągnąć? Co chcesz osiągnąć?
Co zmieniłeś od czasu kiedy zacząłeś udzielać się na forum?
Skorzystałeś z którejkolwiek rady?
Jak odbierasz rady użytkowników?
Dlaczego chcesz mieć dziewczynę?
Czego od niej oczekujesz?
Kiedy ostatnio zrobiłeś coś by podnieść swoje kwalifikacje?
Szukasz pracy?
Robisz coś aktywnie?


Morał z tej mojej lawiny pytań: DO ROBOTY!
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
No i po co to :mruga: ? Co Ci to dało? Co nam to dało? Co chciałeś osiągnąć? Co chcesz osiągnąć?

Zacznę od początku. Opiszę to nie zupełnie chronologicznie.

W podstawówce w ogóle mnie dziewczyny nie interesowały. Wolałem z kolegami grać w piłkę albo bawić się z kolegami klockami Lego.

W szkole średniej chyba też mnie nie interesowały. Są dwie możliwości:
  1. jeszcze nie dojrzałem,
  2. "koleżanki" z klasy pokazały mi, że każda dziewczyna będzie się ze mnie śmiała, będzie mnie przedrzeźniać i ogólnie uprzykrzać mi życie (chociaż nie do końca, bo koleżanki spoza szkoły były ok).
Poznawałem różne dziewczyny, ale nie sam (np. jedna z moich aktualnych przyjaciółek to koleżanka mojej siostry, którą poznała na rwaniu wiśni w wakacje; siostra wyprowadziła się do innego miasta, a ja z nią nadal utrzymuję kontakt). Mimo, że właściwie wszystkie są ładne, to jednak nie interesowało mnie nic więcej niż przyjaźń.

Potem obce/nieznane dziewczyny zaczęły mnie trochę bardziej interesować, ale ograniczało się to do oglądania. Dokładnie tak samo jak z aktorkami. Np. stwierdzam, że Ewelina Walendziak grająca w filmie Sztuczki jest ładna. Pozachwycam się podczas filmu, ew. jeszcze sobie pooglądam fotosy w internecie i tyle. Ani nie wyobrażam sobie, że kiedyś się poznamy, ani też w ogóle nie myślę, że się nie poznamy.

Zacząłem myśleć, że będę miał dziewczynę „z rozsądku”. Tzn. jeśli będzie inteligentna i miła, a do tego nie będzie brzydka, to mi to wystarczy, żeby się z nią spotykać. Okazało się, że jednak tak to nie działa (vide: przykład dziewczyny z pierwszego roku).

Pierwszym z kluczowych wydarzeń było poznanie pewnej dziewczyny w pracy. Choć obiektywnie zupełnie do siebie nie pasowaliśmy, to ja przeżyłem pierwsze w moim życiu zauroczenie. Choć rozczarowanie źle zniosłem, to stwierdziłem, że zauroczenie jest przyjemnym stanem. Pomyślałem, że fajnie by było poznać jakąś miłą dziewczynę. Wtedy założyłem konta na dwóch portalach randkowych: Sympatia i Badoo.

Jednak to jeszcze nie spowodowało, żebym zaczął poważnie zastanawiać się nad swoim życiem. Nie zauważałem jakichkolwiek niedociągnięć w swojej postawie. Nawet rozmowa z byłym chłopakiem mojej siostry i założony po niej wątek na forum mnie do tego nie skłoniły. Kubłem zimnej wody okazało się spotkanie z ładną i wymagającą dziewczyną.

Wtedy dopiero zacząłem zastanawiać się i rozmawiać na te tematy z przyjaciółmi. Problem w tym, że cześć z nich identyfikuje się z kulturą punk/DIY i na niektóre kwestie ma poglądy inne niż reszta społeczeństwa. Może też nie do końca mówią mi prawdę, żeby mi nie robić przykrości. Dlatego o niektóre sprawy pytam na forum.

Na forum pytam o dość specyficzne sprawy, więc można z tego wywnioskować, że moje życie to pasmo niepowodzeń. Albo że jestem zakompleksionym nolife'em, siedzącym ciągle w domu, mającym góra trzech kolegów i absolutnie żadnych koleżanek. I że po dziesięciu latach takiego życia, nagle obudziłem się, że jestem prawiczkiem i nie mam dziewczyny.

Przez ten wpis chciałem pokazać, że jestem raczej normalny. Prowadzę życie towarzyskie. Mam kontakt z płcią przeciwną.

Ale masz rację: nie wiem, czemu założyłem ten temat. Trochę grafomanii, trochę trollingu, trochę walki o uwagę i akceptację. Myślałem, że ktoś zapyta o prześladujące mnie dziewczyny z klasy albo o nadopiekuńczą matkę, ja to opiszę ze szczegółami i wspólnie dotrzemy do przyczyn mojego lęku przed kobietami.


Co zmieniłeś od czasu kiedy zacząłeś udzielać się na forum?
Skorzystałeś z którejkolwiek rady?
Jak odbierasz rady użytkowników?

Rady uważam za bardzo cenne. Chwilowo jednak traktuję je ogólnie. Może wkrótce zacznę je wprowadzać w życie. Mam taką nadzieję.


Dlaczego chcesz mieć dziewczynę?
Czego od niej oczekujesz?

Serio pytam. Czy jeśli nie znam odpowiedzi na te dwa pytania, to znaczy że nie powinienem mieć dziewczyny?
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Napisałeś swój życiorys :huh: ?

O jaaa :mruga:

No i po co to :mruga: ? Co Ci to dało? Co nam to dało? Co chciałeś osiągnąć? Co chcesz osiągnąć?
Co zmieniłeś od czasu kiedy zacząłeś udzielać się na forum?
Skorzystałeś z którejkolwiek rady?
Jak odbierasz rady użytkowników?
Dlaczego chcesz mieć dziewczynę?
Czego od niej oczekujesz?
Kiedy ostatnio zrobiłeś coś by podnieść swoje kwalifikacje?
Szukasz pracy?
Robisz coś aktywnie?


Morał z tej mojej lawiny pytań: DO ROBOTY!
w 100 %, a nawet w 1000 ;) się zgadzam.

Rady uważam za bardzo cenne. Chwilowo jednak traktuję je ogólnie. Może wkrótce zacznę je wprowadzać w życie. Mam taką nadzieję.
Myślę, że nigdy nie zaczniesz ich wprowadzać w życie. To nie jest personalny atak - tak po prostu jesteśmy skonstruowani - prawie każdy ma w sobie "wbudowanego" lenia, który boi się wyjść poza strefę "komfortu" (nieróbstwa) i wiecznie mówi - nie chce mi się, nie dam rady, tak mi wygodnie

Potrzebny Ci solidny kop w d*pę i gdzieś tak godzina czasu, aby się zastanowić czego w ogóle chcesz od życia, jakie są twoje cele.
1. Kim np. chciałbyś być za 10 lat, jak chciałbyś aby twoje życie wtedy wyglądało ?
2. Jakie masz plany do zrealizowania w nadchodzacym roku i jak te plany / działania mogą Ci pomóc w uzyskaniu tego co jest w pkt 1 ???

Zgaduję, że zarówno pkt 1 jak i 2 to pustka bo tak żyje 90 % społeczeństwa. I m.in. dlatego wiodą swoje szare życie (to nawet nie jest takie złe, jeśli ktoś lubi) , zarabiają małe pieniądze i tak naprawde niedaleko im do roślin, z tą różnicą, że rano wstają i wychodzą do pracy... Ok, ja nie mówię, że to złe - po prostu zależy od filozofii życia. Jak ktoś lubi, gdy życie nim pomiata i swoje marzenia wiecznie odkłada na kiedyś tam, albo je ignoruje no to , o ile tak lubi, to może będzie szczęśliwy...

Jeśli np. za 10 lat chciałbyś mieć fajną żonę, dzieci, ładny dom, no to gołym okiem widać, że idąc aktualną drogą raczej tego nie osiągniesz. (chyba, że chcesz bazować na czymś tak abstrakcyjnym jak szczęście i liczyć, że np. wygrasz w totka, w lokalnej prasie udzielisz gazecie wywiadu, gdzie piękna redaktorka będzie tak oczarowana twoją ekscytacją wygranej, że da się zaprosić na randkę, a później się z nią ożenisz ;) ).
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Nie znasz odpowiedzi na dwa podstawowe pytania-po co w ogóle zawracasz głowę?Ludzie męczą się piszą posty,a Ty nawet nie wiesz po co Ci dziewczyna?Ogarnij się wreszczcie,dążysz do celu,ale nie wiesz po co?Właściwie to nie dążysz ,tylko marudzisz.nie jesteś już nastolatkiem -wypada wydorośleć.
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
"Skrót" życiorysu nasuwa przypuszczenie, że Załozyciel tematu przeprowadza długie rozważania przed każdym zaplanowaniem i wykonaniem czegokolwiek.
Chwalebna rzecz jak chodzi o czyny ważne, decydujące.
Ale potrzebny jest "trening" i tu śmiałość i metoda prób z błędami spełniają pożyteczną rolę.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
<p>No dobrze. W ramach promocji świątecznej napiszę wielkiego posta o tym samym.Nie lubię się powtarzać, ale za to Ty lubisz. Jako stały bywalec na forum i obserwator, widzę, że może i tematy, które zakładasz może są różne, ale zawsze zbiegają się w tym samym.Nie odpowiedziałeś mi na część pytań, związanych z rozwojem osobistym i pracą. Ciekawe, bo przecież jesteś tu osobą anonimową. Mam nadzieję, że sam odpowiesz sobie na te pytania.Ja osobiście mam wrażenie, że tracisz swój cenny czas.<p>
Zacznę od początku. Opiszę to nie zupełnie chronologicznie.
Fajnie, ale zrozum, że twa biografia jest subiektywna i nie odda w 100% problemu. W zasadzie w ogóle nie odda.W ilości tego tekstu rozmywa się. Skup się. Poproś kogoś o to, by Cię walnął młotkiem (żartuje ^_^). Kartka, długopis i wypisanie celów w ramach postanowień noworocznych. Realne cele ^_^
W podstawówce w ogóle mnie dziewczyny nie interesowały. Wolałem z kolegami grać w piłkę albo bawić się z kolegami klockami Lego.
Nie wiem czy to Ci poprawi humor, ale mnie też chłopcy w podstawówce nie interesowali :p Jak już to do grania w piłkę właśnie, albo do garażu na muzykowanie :pChcę Ci przez to pokazać, że to nie jest dziwne. (Weź sobie jeszcze pod poprawkę, że jestem młodsza, to już w ogóle :p).Dla mnie bardziej są teraźniejsze "wielkie miłości" 10-latków, ale to moje prywatne zdanie ^_^
W szkole średniej chyba też mnie nie interesowały. Są dwie możliwości:
  1. jeszcze nie dojrzałem,
  2. "koleżanki" z klasy pokazały mi, że każda dziewczyna będzie się ze mnie śmiała, będzie mnie przedrzeźniać i ogólnie uprzykrzać mi życie (chociaż nie do końca, bo koleżanki spoza szkoły były ok).
Poznawałem różne dziewczyny, ale nie sam (np. jedna z moich aktualnych przyjaciółek to koleżanka mojej siostry, którą poznała na rwaniu wiśni w wakacje; siostra wyprowadziła się do innego miasta, a ja z nią nadal utrzymuję kontakt). Mimo, że właściwie wszystkie są ładne, to jednak nie interesowało mnie nic więcej niż przyjaźń.
Jestem zła i niedobra, bo uważam, że ten fragment nic nie wnosi. "Chyba nie..." albo "dziewczyny są złe, albo jednak nie.." . Brak konkretów. To Ty powinienieś wiedzieć jak było, ale pozostajesz w wygodnym niezdecydowaniu.
Zacząłem myśleć, że będę miał dziewczynę &bdquo;z rozsądku&rdquo;. Tzn. jeśli będzie inteligentna i miła, a do tego nie będzie brzydka, to mi to wystarczy, żeby się z nią spotykać. Okazało się, że jednak tak to nie działa (vide: przykład dziewczyny z pierwszego roku).

Po co Ci dziewczyna? Chcesz seksu, kucharki, poczucia bezpieczeństwa, wsparcia? Czego szukasz u dziewczyny, którą chciałbyś mieć?
Wtedy dopiero zacząłem zastanawiać się i rozmawiać na te tematy z przyjaciółmi. Problem w tym, że cześć z nich identyfikuje się z kulturą punk/DIY i na niektóre kwestie ma poglądy inne niż reszta społeczeństwa. Może też nie do końca mówią mi prawdę, żeby mi nie robić przykrości. Dlatego o niektóre sprawy pytam na forum.
Jeśli Ci to pomaga, pytaj :) Kwestia tego, abyś coś oprócz tego pisania i czytania robił. Bo bez korzystania z forumowej wiedzy, tracisz swój czas (i nasz). Ja mam wrażenie czasami, że rzucam grochem o ścianę, bo wciąż wałkujemy to samo, a postępów... no ja nie widzę^^.
Na forum pytam o dość specyficzne sprawy, więc można z tego wywnioskować, że moje życie to pasmo niepowodzeń. Albo że jestem zakompleksionym nolife'em, siedzącym ciągle w domu, mającym góra trzech kolegów i absolutnie żadnych koleżanek. I że po dziesięciu latach takiego życia, nagle obudziłem się, że jestem prawiczkiem i nie mam dziewczyny.
Szczerze nie interesuje mnie Twoje życie ^_^ Przybyłeś z konkretnym zagadnieniem, na które staram odpowiedzieć się w miarę moich możliwości, mogę i mylę się zapewne często. Mogę brzmieć czasem złośliwie, dlatego, że piszę dość bezpośrednio, bynajmniej nie chcę Cię urazić, tylko próbuję Cię namówić od dłuższego czasu do działania ^_^
Przez ten wpis chciałem pokazać, że jestem raczej normalny. Prowadzę życie towarzyskie. Mam kontakt z płcią przeciwną.
Przez ten wpis pokazałeś mi, że masz kompleksy i że nie jesteś zadowolony z obecnego życia. Tylko, że nie widzę za bardzo zmian. Zmiany są dobre, nieważne czy efekt jest dobry czy zły. Liczy się to, że próbowałeś.Czego chcesz od życia?
Ale masz rację: nie wiem, czemu założyłem ten temat. Trochę grafomanii, trochę trollingu, trochę walki o uwagę i akceptację. Myślałem, że ktoś zapyta o prześladujące mnie dziewczyny z klasy albo o nadopiekuńczą matkę, ja to opiszę ze szczegółami i wspólnie dotrzemy do przyczyn mojego lęku przed kobietami.
Nie przypominam sobie, żebyś o tym pisał. Pamiętam jedynie wycieczki do psychologa. Nie zajął się tym?

Rady uważam za bardzo cenne. Chwilowo jednak traktuję je ogólnie. Może wkrótce zacznę je wprowadzać w życie. Mam taką nadzieję.
Jakie "może" i jakie "wkrótce"

Rady uważam za bardzo cenne. Chwilowo jednak traktuję je ogólnie. Może wkrótce zacznę je wprowadzać w życie. Mam taką nadzieję.
Jakie "może" i jakie "wkrótce" ? TERAZ!
Serio pytam. Czy jeśli nie znam odpowiedzi na te dwa pytania, to znaczy że nie powinienem mieć dziewczyny?
Moim zdaniem nie. W szczególności, że w chyba w twoim wieku to się już wie.
Ogólnie za wygodnie Ci ^_^ Dopóki sam nie zapragniesz zmian i nie uczynisz nic sam, to będziesz trwać w tym samym. A czas pędzi nieubłaganie ^_^ .
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Ok. Zostałem zmiażdżony.

W żadnym wypadku nie obraziłem się. Jestem bardzo wdzięczny za chęć pomocy.

Myślę, że nie ma sensu dalej się produkować. EOT.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Działaj -po prostu działaj zamiast gadać-boisz się kobiet ?nie gryzą-zapewniam.
 
Status
Zamknięty.
Do góry