witam wszystkich
to bedzie moj pierwszy post, a wlasciwie to pierwsze dwa posty, zakladam go w dziale trudnosci zyciowe/studia
mam na imie Adrian mam 23lata, jestem po budowlance (zawodowka), bardzo kiepsko sie uczylem cale zycie(podst,gimnazjum)
pracowalem w swoim zawodzie za powiedzmy marne pieniadze (no bo czego mozna oczekiwac po takiej szkole), mysle ze takim momentem przelomowym w moim zyciu bylo spotkanie klasowe z ludzmi od podstawowki, wszyscy zaczeli opowiadac jak to jest fajnie na studiach, anegdoty o profesorach, mozliwosciach odbycia praktyk za granica, czy erasmusach, jeszcze zrozumialem tam pare aluzji co do mojego wyksztalcenia, czulem sie jak czlowiek ulepiony z innej gliny, zreszta co beda wam ukrywal po tym spotkaniu wrocilem do swojego domu i miesiac ryczalem ze tak sobie zje**m zycie
POSTANOWIŁEM ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE
zapisalem sie do licuem dla doroslych ktore oferowalo mozliwosc zdawania matury, postanowilem cale dotychczasowe pieniadze przeznaczyc na korepetycje i ksiazki, mialem w sobie ogromna zlosc i determinacje aby udowodnic wszystkim jak bardzo powierzchownie mnie ocenili i stało sie
ja chlopak z zawodowki w czasie jednego 1.5 roku przeczytlem 78 ksiazek z literatury pieknej, zdalem egzamin angielskiego na poziomie CAE (wczesniej nawet nie ogarnialem co to jest past simple) a takze i teraz najlepsze
zdałem na poziomie rozszerzonym fizyke (86%) i matematyke (98% !!!) dostajac sie tym samym na najlepsze politechniki w tym kraju...
i wlasnie teraz sam jestem studentem poki co przygotowania do sesji, ale juz mialem okazje poimprezowac i zaznac studenckiej atmosfery sadze ze byla to najlepsza decyzja w moim zyciu i jestem z siebie mega mega dumny niestety mam problem natury mentalnej jako iz mam juz 23lata na karku a jestem na pierwszym roku, stracilem pewnosc siebie cos co uwazam za fundament jezeli chce sie cos w zyciu osiagnac, poprostu poznajac nowych ludzi, no dobra chodzi mi tu konkretnie o kobiety zawsze czuje zazenowanie gdy chodzi o moj wiek i studia, teraz jeszcze moze nie jest tak tragicznie ale za kilka lat dialog wygladalby tak:
ona - a ile masz lat?
ja - 27
ona - ooo to gdzie pracujesz?
ja - jeszcze studiuje...
i jak o tym mysle to znowu pojawia sie w mojej glowie jakbym byl z innej gliny, to ze jestem gorszy, ze jestem przedmiotem pogardy no bo jak mozna tak dlugo studiowac trzeba byc jakims debilem! to ze potencjalna parterka nawet nie bedzie sie chciala umowic z kims takim jak ja, blagam napiszcie cos bo im dluzej o tym mysle to chce mnie rozerwac od srodka
to bedzie moj pierwszy post, a wlasciwie to pierwsze dwa posty, zakladam go w dziale trudnosci zyciowe/studia
mam na imie Adrian mam 23lata, jestem po budowlance (zawodowka), bardzo kiepsko sie uczylem cale zycie(podst,gimnazjum)
pracowalem w swoim zawodzie za powiedzmy marne pieniadze (no bo czego mozna oczekiwac po takiej szkole), mysle ze takim momentem przelomowym w moim zyciu bylo spotkanie klasowe z ludzmi od podstawowki, wszyscy zaczeli opowiadac jak to jest fajnie na studiach, anegdoty o profesorach, mozliwosciach odbycia praktyk za granica, czy erasmusach, jeszcze zrozumialem tam pare aluzji co do mojego wyksztalcenia, czulem sie jak czlowiek ulepiony z innej gliny, zreszta co beda wam ukrywal po tym spotkaniu wrocilem do swojego domu i miesiac ryczalem ze tak sobie zje**m zycie
POSTANOWIŁEM ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE
zapisalem sie do licuem dla doroslych ktore oferowalo mozliwosc zdawania matury, postanowilem cale dotychczasowe pieniadze przeznaczyc na korepetycje i ksiazki, mialem w sobie ogromna zlosc i determinacje aby udowodnic wszystkim jak bardzo powierzchownie mnie ocenili i stało sie
ja chlopak z zawodowki w czasie jednego 1.5 roku przeczytlem 78 ksiazek z literatury pieknej, zdalem egzamin angielskiego na poziomie CAE (wczesniej nawet nie ogarnialem co to jest past simple) a takze i teraz najlepsze
zdałem na poziomie rozszerzonym fizyke (86%) i matematyke (98% !!!) dostajac sie tym samym na najlepsze politechniki w tym kraju...
i wlasnie teraz sam jestem studentem poki co przygotowania do sesji, ale juz mialem okazje poimprezowac i zaznac studenckiej atmosfery sadze ze byla to najlepsza decyzja w moim zyciu i jestem z siebie mega mega dumny niestety mam problem natury mentalnej jako iz mam juz 23lata na karku a jestem na pierwszym roku, stracilem pewnosc siebie cos co uwazam za fundament jezeli chce sie cos w zyciu osiagnac, poprostu poznajac nowych ludzi, no dobra chodzi mi tu konkretnie o kobiety zawsze czuje zazenowanie gdy chodzi o moj wiek i studia, teraz jeszcze moze nie jest tak tragicznie ale za kilka lat dialog wygladalby tak:
ona - a ile masz lat?
ja - 27
ona - ooo to gdzie pracujesz?
ja - jeszcze studiuje...
i jak o tym mysle to znowu pojawia sie w mojej glowie jakbym byl z innej gliny, to ze jestem gorszy, ze jestem przedmiotem pogardy no bo jak mozna tak dlugo studiowac trzeba byc jakims debilem! to ze potencjalna parterka nawet nie bedzie sie chciala umowic z kims takim jak ja, blagam napiszcie cos bo im dluzej o tym mysle to chce mnie rozerwac od srodka