Mieszkanie z rodzicami i słaba praca a szukanie dziewczyny?

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Kilka tygodni temu założyłem konto na portalu randkowym. Przeglądałem profile kolesi w moim wieku, żeby zobaczyć, co o sobie piszą i ewentualnie coś z tego skopiować. Znalazłem profil byłego chłopaka mojej siostry. Napisałem do niego. Prowadziliśmy korespondencję dotyczącą jego działalności na tym portalu. Spotkał się z kilkoma dziewczynami. Radził mi, żebym uważał na trzy typy: mężatki, chcące tylko seksu a nie stałego związku, szukające sponsora. Jego doświadczenia go nie satysfakcjonowały (szuka dziewczyny do stałego związku, tj. małżeństwa). Wg mnie jednak były bardzo ciekawe, bo ja wysłałem cztery wiadomości i zero odpowiedzi. Chciałem się dowiedzieć od niego czegoś, ale stwierdziłem, że łatwiej/szybciej będzie to omówić na spotkaniu w cztery oczy a nie pisząc do siebie. To był błąd.

Na spotkaniu krótkie sprawozdanie z naszych żyć. On np. spędził ostatnio noc w pracy rekonstruując bazę danych. A ja pracuję w sklepie i mogę co najwyżej opowiedzieć historyjkę o awanturującym się kliencie.

Nie chcąc tracić czasu, zapytałem go o radę, jak wyrywać lachony. I tu mnie wyśmiał. Powiedział, że najpierw to ja muszę znaleźć lepszą pracę, a potem wyprowadzić się od rodziców. A jeśli mam odłożone trochę kasy, to najpierw się wyprowadzić do dużego miasta i wtedy szukać pracy.

Przez resztę spotkania powtarzał tylko to. Próbowałem udowodnić mu, że nie jest to konieczne, bo wielu naszych wspólnych znajomych (łącznie z nim i moją siostrą) poznało się, gdy mieszkali z rodzicami. On odparł, że to było kilka lat temu, gdy ludzie mieli po 20-22 lata, a nie 28 – jak ja teraz. Wtedy było to dozwolone, a teraz jest to dyskwalifikujące.

Mieszkanie mogę wynająć np. z jakimiś obcymi osobami. Potem poznałbym kolejne osoby – znajomych moich współlokatorów. Nowe osoby mógłbym poznać też w nowej pracy. A znając wiele ludzi miałbym większe szanse na poznanie dziewczyny. Że niby większe niż klikając na portalu randkowym.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Wiele osób mówi o miłości – że ona jest najważniejsza. Jednak myślę, że każdy wolałby być z osobą, która zapewniłaby byt na odpowiednim poziomie. Więc tu były chłopak mojej siostry ma rację. Z drugiej strony pieniądze to nie wszystko. Co z tego, że przyniesie ich więcej, skoro siedzi w pracy nie w godzinach 9-17, lecz np. 9-20. Związek polega jednak na wspólnym spędzaniu czasu.

Mieszkanie z rodzicami – to rodzi problemy typu niemożność swobodnego spotykania się i podejrzenie, że chłopak nie jest samodzielny.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dziś rozmawiałem na ten temat z koleżanką. Powiedziała, że taki stary chłopak mieszkający z rodzicami postrzegany jest przez nią jako maminsynek, któremu mamusia pierze i gotuje obiadki – ogólnie mało męski.

Mam pytanie do żeńskiej części forum, co o tym myślicie, czy faktycznie facet w poważnym wieku 28 lat musi mieć wynagrodzenie powyżej średniej i nie może mieszkać z rodzicami? Czy spotykając się na randkach z jakimiś facetami, wybiegacie myślami do przodu – czy w przypadku ślubu będzie was stać na wyjazd na wakacje, dom/mieszkanie, dobry samochód, trójkę dzieci oraz ich lekcje angielskiego, hiszpańskiego i pianina? Czy jednak pomimo poważniejszego już wieku (np. 26 lat) myślicie – niczym siedemnastolatka – tylko o tym, jaki ten chłopak przystojny i elokwentny? Coś, co przedstawiłem w poście #14 w temacie „Dziewczyna z niejasnym stanem byłego(?) związku”.
 

*Madzia*

Neurotyczna sadystka
Dołączył
17 Październik 2006
Posty
1 521
Punkty reakcji
25
Mam pytanie do żeńskiej części forum, co o tym myślicie, czy faktycznie facet w poważnym wieku 28 lat musi mieć wynagrodzenie powyżej średniej i nie może mieszkać z rodzicami?

Oczywiście, że nie musi. Najważniejsze jest to, że w ogóle pracujesz i zarabiasz na siebie, a nie to, czy Twoje wynagrodzenie wykracza poza średnią krajową. To naprawdę nie jest takie istotne. Kwestia mieszkania z rodzicami również nie stanowi problemu - kobiety faktycznie często postrzegają faceta mieszkającego z rodzicami jako maminsynka, który nie umie zrobić sobie kanapki, ale to nie jest reguła. Wszystko zależy od tego, na jaką kobietę trafisz.

Czy spotykając się na randkach z jakimiś facetami, wybiegacie myślami do przodu – czy w przypadku ślubu będzie was stać na wyjazd na wakacje, dom/mieszkanie, dobry samochód, trójkę dzieci oraz ich lekcje angielskiego, hiszpańskiego i pianina? Czy jednak pomimo poważniejszego już wieku (np. 26 lat) myślicie – niczym siedemnastolatka – tylko o tym, jaki ten chłopak przystojny i elokwentny?

Cóż, ja nie wybiegam w tak odległą przyszłość, chociaż moje myśli nie koncentrują się również tylko na dobrym wyglądzie faceta - uważam, że należy rozwijać oraz dbać o więź, która nas łączy i nie rozmyślać za bardzo o tym, co będzie "kiedyś".
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Dziś rozmawiałem na ten temat z koleżanką. Powiedziała, że taki stary chłopak mieszkający z rodzicami postrzegany jest przez nią jako maminsynek, któremu mamusia pierze i gotuje obiadki – ogólnie mało męski.
Jej święte prawo tak uważać, choć najczęściej takie oczekiwania mają te, które same u wlasnej mamusi się stołują, a same nawet wody zagotować nie potrafią :D I szukają frajera, któremu dadzą d* raz na tydzien i myślą, że sprawa załatwiona :) Wg statystyk bodajze 70 % Polaków do 30 roku życia nie ma mieszkania - zatrwazająca liczba. Trudno oczekiwać, że nagle wszyscy Ci są maminsynkami. Mieszkanie to dzisiaj nowsza wersja : "fura, skóra i komóra". A już dom to w ogóle - lans do potęgi n-tej - wiem co mówię :)

Trzeba było ją dopytać - jak postrzega starą dziewczynę mieszkającą z rodzicami ? Pewnie perspektywa juz inna :D Smiać mi się chce z takich stereotypów - może dlatego, że sam mam własne 4 ściany i wiem ile one kosztują. Nie ma to wiele wspólnego z byciem maminsynkiem, czy nie byciem. Raczej z tym, ze życie w Polsce jest ogólnie mówiąc trudne. Może się mylę, ale takich dziewczyn w typie kolezanki twojej jest sporo - potrafią na pierwszym spotkaniu wypytać Cie gdze pracujesz, ile zarabiasz. Z drugiej strony człowiek wtedy wie z czym ma do czynienia - z jedno / dwu razową zabawą :)

Inna sprawa, że to chyba powoli zaczyna też działać w dwie strony. Jak już chłopak ma te pieniądze i mieszkanie to i wymagania zaczyna mieć, i takiej jęczacej kolezanki z wymaganiami na pewno nie wezmie - co najwyżej na jedną noc.
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Może mam złe wyobrażenie, ale w podrywie na żywo wystarczy jako tako wyglądać, podejść i powiedzieć cokolwiek. Jeśli się pannie spodobasz, to wystarczy. W podrywie przez internet trzeba mieć ciekawy opis – w zainteresowaniach najlepiej mieć: pływanie, taniec, żagle, bieganie, kino. Trzeba napisać jakiś ładny list, w którym trzeba przedstawić swoje zalety.

Na żywo w klubie/pubie jesteś jedynym, który z nią rozmawia, więc jest w tym momencie ona jest tylko dla ciebie i jak zrobisz grunt, to nawet jakieś twoje wady, które wyjdą później, nie będą dla niej tak istotne. Na portalu randkowym atrakcyjna (nie tylko z wyglądu) dziewczyna otrzymuje pewnie kilka wiadomości dziennie, które sobie może spokojnie przeczytać.

Pytanie „czym się zajmujesz?” jest zupełnie naturalne i odpowiedź typu „studiuję polonistykę na UJ” albo „pracuję w call center” też jest czymś normalnym. Pytanie wprost o zarobki jest trochę dziwne i mnie by chyba zniechęciło. Albo ją by zniechęciło, gdybym napisał prawdę. ;)

Jeśli jest trzy lata po studiach i ma dobre stanowisko np. w banku, to raczej korespondować będzie z tym, który jest na podobnym do niej poziomie, a nie z kurierem DHL czy zamiataczem ulic.



który nie umie zrobić sobie kanapki

Ja umiem, ale mama bardzo często mnie w tym wyręcza.



uważam, że należy rozwijać oraz dbać o więź, która nas łączy i nie rozmyślać za bardzo o tym, co będzie "kiedyś".

Więź więzią, ale mieszkanie w przechodnim pokoju u rodziców czy teściów nie jest fajne.



Trzeba było ją dopytać - jak postrzega starą dziewczynę mieszkającą z rodzicami ? Pewnie perspektywa juz inna :D

Nie interesuje mnie, co ona myśli o dziewczynach. Sama ma 27 lat i mieszka z matką. Pewnie nie uważa się za „mamincórkę”.

A utarło się chyba tak, że do trzydziestki spoko. Potem na taką mówi się stara panna. Moi rodzice powtarzają ciągle mojej siostrze (27 lat), że się wbija w lata.



Smiać mi się chce z takich stereotypów - może dlatego, że sam mam własne 4 ściany i wiem ile one kosztują. Nie ma to wiele wspólnego z byciem maminsynkiem, czy nie byciem.

Trochę jednak ma. Moja kochająca mama nie przeżyje, jeśli nie zrobi mi kanapek do pracy albo nie wyprasuje koszuli.

Z drugiej strony, mój kolega mieszka sam i zaczął robić malowanie w domu. Poodstawiał meble, poprzykrywał folią i zawiesił się, bo nie wiedział jaki kolor wybrać. Dopiero po kilku dniach jego siostra przyjechała i mu wybrała. A jak się robi obiad? Dzwoni do baru wietnamskiego i mu przywożą. Nie bronię mu – stać go.



Może się mylę, ale takich dziewczyn w typie kolezanki twojej jest sporo

Akurat ta moja koleżanka ma prawo mieć wymagania, bo sama jest niezła. Należała do harcerstwa i kocha góry. Całą Polskę zjeździła autostopem. Ma ładną twarzyczkę, jest wysportowana (basen, tenis, bieganie, łyżwy, rower, jakaś sztuka walki), inteligentna, wykształcona (politechnika). Generalnie podoba mi się. Kiedyś na nią chorowałem, ale jak ją poznałem bliżej, to stwierdziłem, że za wysokie progi. A już zupełnie dałem sobie spokój, jak znalazła sobie chłopaka, zresztą bardzo fajnego – teraz mój dobry kumpel.



potrafią na pierwszym spotkaniu wypytać Cie gdze pracujesz, ile zarabiasz.

Jeśli odpowiesz enigmatycznie „się pracuje”, to może pomyśleć, że pewnie przywozisz rowery z Holandii, albo elektronikę z Niemiec. ;)
 

soso

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2011
Posty
171
Punkty reakcji
2
Myślę, że już wielu przed Tobą zastanawiało się nad tym, jaki jest... mężczyzna idealny - http://supersluby.pl...alny-a2406.html, jakie cechy musi posiadać by mieć zagwarantowane powodzenie u kobiet. Nie ma...jednej odpowiedzi, bo tak samo, jak każdy mężczyzna szuka innej kobiety tak samo i my...w zależności od swoich własnych upodobań, celów życiowych i pasji szukamy innych mężczyzn...Dlatego też nie ma jednej odpowiedzi- więc nie ma po co generalizować. Opisałeś swojego znajomego w sposób, który jasno i wyraźnie zarysował mi jego osobę. Zwykle, Ci którzy mają takie baczenie na kwestie finansowe, sami są ich niewolnikami i mówiąc wprost...szukają kobiet, które "lecą" właśnie na pieniądze. Skoro mężczyzna tylko tym (tym, czyli statusem finansowym itd.) potrafi kobiecie zaimponować, to będzie szukał kobiet, którym to imponuje...a co za tym idzie-totalny materializm. Nie wiem, jakie Ty masz podejście.

Jeśli rzeczywiście pociągają Cię kobiety "drogie", to posłuchaj rady kolegi, zmień pracę, wyprowadź się od rodziców i idź na "łowy" ;) Jeśli jednak szukasz kobiety, która zakocha się w Tobie a nie w Twoich pieniądzach, Twojej pracy i stylu życia..., to wystarczy Ci w 100% to, co masz;) A co do koleżanki, która powiedziała Ci, że jesteś maminsynkiem, bo mieszkasz z rodzicami...niech się lepiej zastanowi nad sobą;p Może i kilka wieków temu, dziewczyna która miała 16 lat i nadal nie miała męża była starą panną, ale czasy się zmieniły. Teraz ludzie układają sobie życie dopiero po trzydziestce i taka jest prawda:) Każdy czeka by się wybawić i jakoś ustatkować..i dopiero potem rozgląda się za kimś, z kim może spędzić życia. Związki to kwestia bardzo indywidualna, więc absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mężczyzna mieszkający z rodziną jest skreślony na starcie. Mnie osobiście to imponuje- mieszka z rodziną, więc jest rodzinny, nie wstydzi się tego, więc szanuje swoich bliskich. Dla mnie osobiście rodzina jest najważniejsza, dlatego też...dla mnie to u mężczyzny atut;) No nic. Głowa do gory i życzę powodzenia, bo nie ma co załamywać rąk:)
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Jeśli rzeczywiście pociągają Cię kobiety "drogie", to posłuchaj rady kolegi, zmień pracę, wyprowadź się od rodziców i idź na "łowy" ;) Jeśli jednak szukasz kobiety, która zakocha się w Tobie a nie w Twoich pieniądzach, Twojej pracy i stylu życia..., to wystarczy Ci w 100% to, co masz;)
To jest prawda, ale mało która, rozgarnięta kobieta zwiąże się z facetem koło trzydziestki, który rokuje na ciamajdę finansową, nawet jeśli ma pasje czy jest przebojowy. Chyba, że mówimy o przygodzie. I może wyjdę na szowinistę, ale uważam, że większość kobiet, nie przekreślając ich zalet, jest (nawet podświadomie) materialistkami. Z resztą samochód, mieszkanie czy praca to jednak są przemawiające do wyobraźni argumenty, trudno to obalić. Teraz wspomniany wiek jeszcze się obniża; z tego co widzę, to u kobiet już od ok. 23 w górę lat włącza się ,,instynkt ustatkowania". Niestety jednocześnie funkcjonuje taki sposób myślenia, żeby przeć do przodu i ,,aby było". Nieważne, że ktoś zasuwa się 10 godzin dziennie w pseudorobocie i spłaca kredyt na mieszkanie, ważne że ma - jak dla mnie takie rozwiązanie świadczy o takiej samej niezaradności życiowej, co wieczne gnieżdżenie się z rodzicami.
 

szawi69

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2011
Posty
207
Punkty reakcji
8
Wiek
37
Miasto
strzelin
caleb ma racje. nie chodzi o typowe materialistyczne podejscie, raczej stabilizacje i bezpieczenstwo. kobieta szuka mezczyzny, ktory da jej poczucie komfortu, zapewni pewne rzeczy w perspektywie slubu, dziecka. oczywiscie nie mowimy tutaj o dyskotekowych "trzepakach", ktorym imponuje calibra ze spojlerem i nowy iphone. kobiety zarabiaja mniej - to fakt. dlatego chca faceta, ktory zapewni dobrobyt rodzinie. juz w prehistorii powodzenie mieli najlepsi lowcy, ktorzy potrafili zadbac o osade. owszem, na poczatku nikt nie bedzie pytal o stan portfela. jednak chcac montowac cos powaznego, trza miec pewne atuty. jakos mi sie udalo, ze zarabiam fajnie. dziekuje za to Bogu. i mysle czasami czy moja cudna kobieta, bylaby nadal ze mna gdybym po ponad dwoch latach mogl jej zaoferowac tylko pizze z cola, a nie fajne wczasy, auto, bizuterie czy inne rzeczy wymagajace hajsu. gadalem o tym ostatnio z kumplem podczas lykania wodeczki. i doszedlem do wniosku, ze tak - musisz miec plny bedac z kobieta. to smutne, ale tez nie mozna przez to dyskredytowac kobiet. tak juz jest. pewna prawidlowosc tego swiata, ot co.
 

tabazuka

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2011
Posty
61
Punkty reakcji
0
No cóż życie bywa trudniejsze niż byśmy tego chcieli
 
S

*Solo Lee*

Guest
Więź więzią, ale mieszkanie w przechodnim pokoju u rodziców czy teściów nie jest fajne.

A więc uważasz, że mężczyzna który ma "niewystarczający" status materialny nie będzie w stanie nawiązać więzi emocjonalnej z kobietą, nie zakocha się i żadna go nie pokocha?

Czy uważasz, że aby się zakochać i być kochanym, należy POSIADAĆ coś materialnego?

----------------------

*Madzia* i soso dobrze radzą:

...a wy faceci to gadacie tylko o tym, że żeby się zakochać, trzeba mieć mieszkanie, samochód i pieniądze na wczasy i diamenty dla kobiety bo inaczej miłości nie będzie.

Najważniejsze jest to, że w ogóle pracujesz i zarabiasz na siebie, a nie to, czy Twoje wynagrodzenie wykracza poza średnią krajową. To naprawdę nie jest takie istotne. Kwestia mieszkania z rodzicami również nie stanowi problemu - kobiety faktycznie często postrzegają faceta mieszkającego z rodzicami jako maminsynka, który nie umie zrobić sobie kanapki, ale to nie jest reguła. Wszystko zależy od tego, na jaką kobietę trafisz.

Jeśli jednak szukasz kobiety, która zakocha się w Tobie a nie w Twoich pieniądzach, Twojej pracy i stylu życia..., to wystarczy Ci w 100% to, co masz;)
Związki to kwestia bardzo indywidualna, więc absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mężczyzna mieszkający z rodziną jest skreślony na starcie. Mnie osobiście to imponuje- mieszka z rodziną, więc jest rodzinny, nie wstydzi się tego, więc szanuje swoich bliskich. Dla mnie osobiście rodzina jest najważniejsza, dlatego też...dla mnie to u mężczyzny atut;)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
To jest prawda, ale mało która, rozgarnięta kobieta zwiąże się z facetem koło trzydziestki, który rokuje na ciamajdę finansową, nawet jeśli ma pasje czy jest przebojowy. Chyba, że mówimy o przygodzie. I może wyjdę na szowinistę, ale uważam, że większość kobiet, nie przekreślając ich zalet, jest (nawet podświadomie) materialistkami. Z resztą samochód, mieszkanie czy praca to jednak są przemawiające do wyobraźni argumenty, trudno to obalić. Teraz wspomniany wiek jeszcze się obniża; z tego co widzę, to u kobiet już od ok. 23 w górę lat włącza się ,,instynkt ustatkowania". Niestety jednocześnie funkcjonuje taki sposób myślenia, żeby przeć do przodu i ,,aby było". Nieważne, że ktoś zasuwa się 10 godzin dziennie w pseudorobocie i spłaca kredyt na mieszkanie, ważne że ma - jak dla mnie takie rozwiązanie świadczy o takiej samej niezaradności życiowej, co wieczne gnieżdżenie się z rodzicami.
w zasadzie w kilku zdaniach pięknie podsumowałeś to co ja miałem na myśli. Od jakiegos wieku wzwyz włącza się mechanizm ustatkowania, który u wielu polega na tym, aby w jakikolwiek możliwy sposób się załapać na niezłe życie. Dla mnie to taka sama zyciowa niezaradnosc jak u 30-latka siedzącego w domu z rodzicami.

Nie interesuje mnie, co ona myśli o dziewczynach. Sama ma 27 lat i mieszka z matką. Pewnie nie uważa się za „mamincórkę”.
Hehe, no czyli dokładnie to jest to co napisałem. Od faceta oczekuje, że wyda 200-300 tys zł na mieszkanie, nie ważne czy na kredyt czy nie - jej to nie interesuje, a sama tak naprawdę nic nie osiągnęła, bo nie czarujmy się jeśli facet ma patrzeć tak samo materialnie jak ona to guzik go będą obchodzić jej studia (kazdy ma studia), jeśli za tym nie idzie kasa. No a wygląd to tak naprawdę marny atut bo takich co wyglądają, a poza tym nie mają nic są setki. Może wyjde na męskiego szowinistę, ale niektóre panie, jeśli chodzi o finanse, po prostu nie myślą.

Idąc jej tropem myślenia też jest życiowo niezaradna, jest hmm nieudacznikiem , mamincórcią. Dziwi mnie po prostu taka hipokryzja i zawsze się z tego śmieję bo to tylko i wyłącznie świadczy o tych kobietach - niestety sporo jest takich. Same siedzi jedna z drugą na garnuszku rodziców, a o facetach mówi, że nie męski bo ... nie ma 200-300 tys zł - niezły tupet :D Niech sobie taka podzieli tą kwotę na kilka lat, niech zobaczy ile to pieniędzy wychodzi na miesiąc, niech potem sama porówna to ze swoimi zarobkami to może przejrzy na oczy i zobaczy, że mieszkanie to nie kwestia jakiegoś tam męstwa tylko po prostu przybita sprawa w porąbanym kraju zwanym Polska. W sumie gdyby nie dobra praca to sam bym dawno stąd wyjechał hehe

Jeśli odpowiesz enigmatycznie „się pracuje”, to może pomyśleć, że pewnie przywozisz rowery z Holandii, albo elektronikę z Niemiec. ;)
Tak szczerze mówiąc to ... nie obchodzi mnie co sobie pomyśli. Jeśli w ten sposób mnie oceni to znaczy, że i tak nie byłoby nam po drodze i nie nadawałaby się "do dłuższej współpracy" bo po prostu reprezentujemy totalnie inny sposób myślenia.

Ocenianie kogoś przez pryzmat pieniędzy jest dla mnie w zasadzie dyskwalifikujące. Jasne, pieniądze są potrzebne do życia, ale bez przesady. Ja mam pieniądze, po roku zarabiałem więcej niż rodzice po 30 latach, ale to nie znaczy, że nie wiem jaka jest bieda. Dla mnie temat pieniędzy to delikatny temat i jak dziewczę już na początku próbuje ode mnie wyciągnąć takie informację to jest to ode mnie duży minus. No bo zresztą co ja wtedy mam odpowiedzieć ? Że zarabiam ze 3-4 średnie krajowe (od niedawna więc i kredyt tez mam :) ), czy może że projekty, w których biorę udział, akurat traf chce, że każdy te nazwy zna bo są to firmy znane na całym świecie ? Tak naprawdę zawsze mówię, jeśli ktoś koniecznie chce wiedzieć, że pracuję w branzy IT bo z wyglądu i tak nie przypominam stereotypowego informatyka (nie lubię tego określenia bo informatyk to jest np. pani informatyk w szkole) - uwielbiam to zaskoczenie :D bo mówiąc nieskromnie źle nie wyglądam (choć jakoś mnie to nie jara - wpływu na to nie miałem żadnego). Chociaz ten stereotyp jest często bardzo śmieszny. Niektóre potrafią myśleć, że całe życie siedzę gdzieś tam między kablami, zastawiony komputerami i świata nie widzę poza technologią. No a ja tak naprawdę nie jestem zwolennikiem nowoczesnych technologii, pracować mogę z biura, domu, czy jakiegoś parku :) To jest na swój sposób zabawne jak jedno zdanie ("pracuję w .... " ) potrafi zdefiniować nastawienie kobiet do nas :) Jak ja usłyszę od kobiety, że pracuje w kawiarni czy call center to nie myślę sobie: "ale życiowa ciamajda, która ledwo zarabia 1500 zł", w zasadzie to nawet nie do konca mnie to interesuje co robi. Jesli juz to bardziej liczą się dla mnie to jaka ona jest + ewentualne ambicje, czyli np. ze "teraz jestem kelnerką, ale moim marzeniem jest własna kawiarnia" - spoko. Za to odwracając sytuację - to facet zarabiający 1500 zł jest już uznany za ciamajdę, nieudacznika itd. Ok, może jak ma 19 lat to jeszcze nie jest zdyskwalifikowany, ale taki po studiach to już jest nikim.

Jest coś w tym takiego, że faktycznie jak się człowiek zetknie z paroma takimi przypadkami to mozna zacząć zadawać sobie pytanie pt. gdzie jest miłość :D I dość szybko może dojść do wniosku, że w portfelu. Zresztą, każde badania to potwierdzają. Wsadzają tego samego faceta za kółko normalnego auta, a potem za kółko Bentleya i oczywiście ten drugi nagle zaczyna się ankietowanym kobietom wydawać atrakcyjniejszy :D Spoko, my patrzymy na wygląd, kobiety na wygląd i kasę - no dobra, może ciężki to żart, ale jednak coś w tym jest. Jasne, są jakieś normalne egzemplarze , ale odkąd mam chatę i od samego początku zrobiony porządny remont tak paniom wchodzącym od razu błyszczą się oczka na widok porządnej łazienki czy kuchni. Nie wiem, może po prostu lubią gotować ;) Choć myślę, że to jednak co innego heheh - czasem bezczelnie z tego korzystam, ale myślę sobie, że ... zasłużyly :)

Z drugiej strony ja az takiego problemu z tym nigdy nie mialem. Od samego poczatku wychodzilem z zalozenia, ze nie chce zyc od pierwszego do pierwszego, w jakis tam sposób nastwiłem się na to, edukowałem, aby te pieniądze mieć. Więc jakby to powiedzieć nie mam pretensji do świata, że jest jaki jest. Od pokoleń działa pewien schemat (czyli mimo wszystko facet przynoszący więcej pieniędy) , tylko, że powinna być w tym jakaś wzajemność. Brać kredyt na 200-300 tys po to, żeby 2x w tygodniu mieć kilkanaście minut uciechy to taka trochę lipa i nijak to się nie bilansuje ;) Zresztą, kto chce to wchodzi w związki z takimi paniami, kto nie chce to nie wchodzi i moze szukac tej jedynej, albo zostac singlem, gejem , wariatem - pełna dowolność ;) Ostatnio miałem okazję poznać pewne dziewczę - ładne dziewczę, udzielające się w wolontariacie ("starsza siostra" czy jakoś tak, że się opiekuje młodszymi, trudnymi dziecmi) - póki co zdaje się być inna niż materialistki, ja pieniędzmi przed nią nie świecę (nie zarabiam znowu az tak wiele - to raczej kwestia perspektywy - wyzsze zzrobki to i wyzsze wydatki, wręcz uważam, że każdy powinien tyle zarabiać , aby po prostu móc normalnie żyć jak człowiek) - co najwyżej pewnego dnia (jak spacery się znudzą ;) ) spotka ją miła niespodzianka jak okaże się, że nie jestem "życiową niedorajdą zarabiającą grosze" (to nie moje słowa - tak po prostu mysli sporo dziewczyn spotykając faceta z pokolenia 1500 zł - dziwne to bo same najczęsciej też tyle zarabiają) ;)

No cóż, chyba autora nie pocieszyłem ;) A może trochę ? Mimo wszystko tą igłę w stogu siana, niekoniecznie lecącą na portfel, jednak można znaleźć :]

caleb ma racje. nie chodzi o typowe materialistyczne podejscie, raczej stabilizacje i bezpieczenstwo. kobieta szuka mezczyzny, ktory da jej poczucie komfortu, zapewni pewne rzeczy w perspektywie slubu, dziecka. oczywiscie nie mowimy tutaj o dyskotekowych "trzepakach", ktorym imponuje calibra ze spojlerem i nowy iphone. kobiety zarabiaja mniej - to fakt. dlatego chca faceta, ktory zapewni dobrobyt rodzinie.
Zgadzam się, tylko pytanie pozostaje ciągle takie samo. Musi być jakaś równowaga w przyrodzie więc ... co w zamian ? Pielęgnowanie domowego ogniska ? Spoko, tylko, że 3/4 tych pań co to niby pragną "bezpieczeństwa" powie Ci, że one nie będą kurami domowymi, nie będzie gotować, a tak naprawde najchętniej to ... nic nie będzie robić. No najwyżej okazyjny seks, jak facet zasłużył choć wartościując to co póki co facet jej dał, a to co ona mu dała, to powinna mu dawać ten seks 7 dni w tygodniu po tyle razy ile facet da radę :)

Ja jestem zwolennikiem gry fair - bierzesz też, ale też coś dajesz. Nie musi być po równo - ale fajnie by było gdyby chociaż się jakoś uzupełniało. Natomiast to co coraz częściej widzę, to jest absolutnie jednostronny układ - coś co Caleb pisze. Nie ważne jak, byleby było, jakoś, po trupach, kredytach, byleby jakoś się ustawić, na czyichś plecach najlepiej bo najlatwiej. Facet nie ma 200-300 tys zł ? Maminsynek powie dumna 27 latka mieszkająca z matką. To brzmi jak jakiś dowcip :D
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Ten wątek jest tylko o pieniądzach, więc akurat na tym się skupiam. Oczywiście są dla mnie rzeczy ważniejsze – można poszukać innych moich postów.


Ja generalnie wolałbym dziewczynę z podobnej klasy społecznej. Przy bogatej chyba czułbym się źle. Przy biednej... Sam jestem biedny, więc nie przeszkadza mi to.

Znam dwa przypadki, kiedy normalni (tj. biedni) goście mieli bogate dziewczyny.

Jeden mówił, że rodzice jego poprzedniej dziewczyny mieli szwalnię, więc mieli kupę forsy – chata na wypasie, kilka samochodów itd. Dziewczyna podobno była fantastyczna. Jej i jej rodzicom w ogóle nie przeszkadzało to, że on nie jest zbyt zamożny. On jednak czuł się z tym źle – że popełnia mezalians czy coś w ten deseń. Rozstali się. Teraz ma żonę i mówi, że jest szczęśliwy. Mają dwa samochody i budują dom (bez kredytu, z pomocą rodziców i teściów).

Drugi kolega poznał na imprezie dziewczynę z bogatej rodziny, choć sam był biedny. Rodzice tej dziewczyny kupili jej dom, a gdy urodziło im się dziecko (bez ślubu), dostali od nich Toyotę Avensis (druga generacja). Ona – choć rodzice pomogli jej znacznie na starcie – jest zupełnie samodzielna: ma dobrze prosperującą firmę. On studiuje zaocznie i albo pracuje gdzieś, albo – jeśli go zwolnią, bo jest pyskaty – trochę jej pomaga (jako pracownik fizyczny). Czy jest naprawdę szczęśliwy? Nie wiem.

Najlepsze oczywiście jest bycie z piękną i inteligentną kobietą oraz posiadanie zadowalającej ilości pieniędzy. Ostatnio byłem ze znajomymi na zakupach w Biedronce i spotkaliśmy ich znajomych. Ludzie przed czterdziestką. Koleś trochę grubszy, ale nie grubas. Żona fajna, szczupła i ładna z twarzy – nie jakaś cytata blondi w miniówie i bucie na obcasie, tylko normalnie niewyzywająco ubrana. Do tego dwójka dzieci. Przyjechali Volvo XC70. Bardzo mi się podobali. Chciałbym za kilka lat być jak oni. Takie głupie marzenie.


I jeszcze jedna rzecz: kobiety mające wymagania finansowe można podzielić na dwa typy:
  • takie, które zrobiły zaocznie licencjata w Wyższej Szkole czegośtam albo studium kosmetyczne, generalnie nic nie osiągnęły, a znalezienie nadzianego gościa jest ich sposobem na zapewnianie sobie wygodnego życia;
  • takie, które są dobrze wykształcone (no nie wiem, UJ, SGH), dobrze zarabiają i bogaty gość nie jest im niezbędny do dostatniego życia, ale po prostu lepiej by było mieć partnera na zbliżonym poziomie (choćby dlatego, żeby nie czuł się nieswojo).
Pierwszy typ – powiedzmy, mnie nie interesuje. U drugiego chyba nie mam szans (choć są wyjątki, np. opisany wyżej przypadek mojego kolegi).


jakie cechy musi posiadać by mieć zagwarantowane powodzenie u kobiet. Nie ma...jednej odpowiedzi, bo tak samo, jak każdy mężczyzna szuka innej kobiety tak samo i my...w zależności od swoich własnych upodobań, celów życiowych i pasji szukamy innych mężczyzn...Dlatego też nie ma jednej odpowiedzi- więc nie ma po co generalizować

Ale lepiej wiedzieć, co podoba się dziewięćdziesięciu procentom i po prostu się do nich dostosować. Np. jeśli 90% dziewczyn twierdzi, że flanelowa koszula jest passé, to lepiej się tak nie ubierać.



Opisałeś swojego znajomego w sposób, który jasno i wyraźnie zarysował mi jego osobę.

Nie wiem, czy dobrze go sobie wyobrażasz... Nie jest on szpanerem śmigającym w ciuchach Dolce & Gabbana lub Giorgio Armani oraz chodzącym do klubów, gdzie wjazd kosztuje 50 zł. Jest to gość, który jest po prostu normalny.

To, co on mówił o szukaniu pracy i wyprowadzeniu się od rodziców, dotyczyło mnie – były to rady dla mnie. Pewnie wynikało to jakoś z jego doświadczeń, ale w głównej mierze z tego, że zna moją matkę i wie, jaki ona ma na mnie wpływ – generalnie jest kochająca, ale opóźnia znacznie moje usamodzielnienie się (upraszczając oczywiście, bo tak naprawdę zależy to tylko ode mnie).



Zwykle, Ci którzy mają takie baczenie na kwestie finansowe, sami są ich niewolnikami i mówiąc wprost...szukają kobiet, które "lecą" właśnie na pieniądze.

On właśnie nie chce takich, które lecą na pieniądze. W korespondencji wspomniał (nie udało mi się o to zapytać na spotkaniu), że poznał fajną dziewczynę z innego miasta, ale okazało się, że oczekiwała, że zapewni jej mieszkanie i załatwi pracę (może trafił na byłą uniwersytutkę?).

On generalnie nie ma zamiaru płacić za coś dziewczynie, tylko za to, że jest dziewczyną. Ale dobrze, żeby widziała, że nie ma do czynienia z jakimś golcem, chciała jednak spotykać się i próbować stworzyć stały związek.



Skoro mężczyzna tylko tym (tym, czyli statusem finansowym itd.) potrafi kobiecie zaimponować, to będzie szukał kobiet, którym to imponuje...a co za tym idzie-totalny materializm.

To jest jeden z czynników. Jak już pisałem, chodzi mi tu głównie o podryw przez internet (na żywo jestem zbyt nieśmiały). Żadna rozsądna dziewczyna nie pójdzie na spotkanie po pierwszej wiadomości. Najpierw trzeba trochę pokorespondować, dowiedzieć się czegoś o sobie.

Przykładowo: zgłasza się do niej trzech kandydatów, którzy są tak samo przystojni, lubią dobre kino, są tak samo czuli, romantyczni itd. Tylko tak: jeden jest na stanowisku kierowniczym, drugi jest kasjerem w Biedronce, a trzeci układa kostkę brukową. Pewnie spotka się z tym kierownikiem. Ci dwaj może byliby lepsi, fajniejsi, ale ona nie dowie się tego, bo po prostu nie da im szansy.

Z tą kostką w poprzednim akapicie to przypomniał mi się pewien fakt. Kolega z liceum studiował dziennie finanse i w wakacje dorabiał układając kostkę. To jest dobry przykład. Studentowi w wieku 22 lat układać kostkę wypada. Można to nawet uznać za zaletę – że nie boi się ciężkiej pracy, że chce być niezależny od rodziców itd. Ale im bliżej do trzydziestki, tym mniej wypada zajmować się układaniem kostki. Ktoś powie, że można przy tym naprawdę dobrze zarobić. Do czterdziestki to można układać, a co potem? Teraz mężczyzna musi pracować do wieku 67 lat. No i w zimę chyba kostki się nie układa. To nie jest dobra partia. A kolega od kostki pracuje teraz jako księgowy i mówi, że na wynagrodzenie nie narzeka.



Jeśli rzeczywiście pociągają Cię kobiety "drogie", to posłuchaj rady kolegi, zmień pracę, wyprowadź się od rodziców i idź na "łowy" ;) Jeśli jednak szukasz kobiety, która zakocha się w Tobie a nie w Twoich pieniądzach, Twojej pracy i stylu życia..., to wystarczy Ci w 100% to, co masz;)

Jak pisałem na wstępie tego postu, są dwa typy. Nazwać ten drugi typ „kobietami drogimi” jest uproszczeniem, w pewnym sensie dyskredytującym je.

Pracę to ja zmienić muszę dla polepszenia własnego samopoczucia. Mieszkanie z rodzicami jest mniej istotne. Poza tym, nawet gdybym chciał się teraz wyprowadzić, to nie stać mnie na to.

Jak na razie – zniechęcony niepowodzeniami – zawiesiłem swą działalność na portalu randkowym. Mam dodane do ulubionych dziesięć profili dziewczyn, które chętnie bym poznał. Może napiszę do niech kiedyś, gdy będę miał pracę, której nie będę się wstydził.



Mnie osobiście to imponuje- mieszka z rodziną, więc jest rodzinny, nie wstydzi się tego, więc szanuje swoich bliskich.

Ja jestem bardzo rodzinny... Jak matka włącza TV, by obejrzeć „Barwy szczęścia” albo „M jak miłość”, to ja wychodzę.



Niestety jednocześnie funkcjonuje taki sposób myślenia, żeby przeć do przodu i ,,aby było". Nieważne, że ktoś zasuwa się 10 godzin dziennie w pseudorobocie i spłaca kredyt na mieszkanie, ważne że ma - jak dla mnie takie rozwiązanie świadczy o takiej samej niezaradności życiowej, co wieczne gnieżdżenie się z rodzicami.

A co powiesz o osobach mających firmę, które właściwie w pracy są non-stop? Jeżdżą nową S-klasą, a ja piętnastoletnim Golfem (i co z tego? przecież z punktu A do punktu B przejedziemy w podobnym czasie). I dodatkowo takie osoby często są zadłużone na setki tysięcy złotych (jeśli nie na miliony).



To jest prawda, ale mało która, rozgarnięta kobieta zwiąże się z facetem koło trzydziestki, który rokuje na ciamajdę finansową, nawet jeśli ma pasje czy jest przebojowy. Chyba, że mówimy o przygodzie.

Dokładnie. Mając lat 19 można sobie „pochodzić” pół roku z jednym gościem, potem stwierdzić, że jest niefajny i wziąć innego (jak np. w temacie http://www.forumowis...ba-mi-sie-inny/). W wieku bliższym trzydziestki myślenie się zmienia. I nie chodzi o to, że on ma mieć kasę, a ona tylko ładnie wyglądać – jak w piosence Karramby: „Moim kumplom ciekła ślina na widok twojej d*py, przyspieszał puls i sztywniały fiuty! Rozumem nie grzeszyłaś, za to nadrabiałaś ciałem” oraz „A więc stary uważaj, co bierzesz na chatę, lepiej każdą laskę z góry traktuj jak szmatę. One nie kochają ciebie, tylko twoją sałatę”.



caleb ma racje. nie chodzi o typowe materialistyczne podejscie, raczej stabilizacje i bezpieczenstwo. kobieta szuka mezczyzny, ktory da jej poczucie komfortu, zapewni pewne rzeczy w perspektywie slubu, dziecka. oczywiscie nie mowimy tutaj o dyskotekowych "trzepakach", ktorym imponuje calibra ze spojlerem i nowy iphone.

Zgadzam się w stu procentach.



i doszedlem do wniosku, ze tak - musisz miec plny bedac z kobieta. to smutne, ale tez nie mozna przez to dyskredytowac kobiet. tak juz jest. pewna prawidlowosc tego swiata, ot co.

Tu mnie zasmuciłeś, bo co prawda PLN-y mam, ale mało.



A więc uważasz, że mężczyzna który ma "niewystarczający" status materialny nie będzie w stanie nawiązać więzi emocjonalnej z kobietą, nie zakocha się i żadna go nie pokocha? Czy uważasz, że aby się zakochać i być kochanym, należy POSIADAĆ coś materialnego?

Odpowiem na to opisując mój stosunek do innej kwestii. Na portalach randkowych jest rubryka dotycząca posiadania dzieci. Jest wiele ładnych dziewczyn z niegłupim opisem, które jednak mają już dzieci. Z różnych programów interwencyjnych w TV wiem, że te dziewczyny często znalazły się w takiej sytuacji nie ze swojej winy. Ja jednak tak sobie wymyśliłem, że nie chcę dzieciatej. Czyli dziewczyna może być naprawdę fantastyczna, ale ja się tego nie dowiem, bo po prostu nie będę zainteresowany poznaniem jej. I teraz pytania: A więc uważasz, że kobieta, która ma dzieci, nie będzie w stanie nawiązać więzi emocjonalnej z mężczyzną, nie zakocha się i żaden jej nie pokocha? Czy uważasz, że aby się zakochać i być kochanym, należy NIE POSIADAĆ dzieci? Moja odpowiedź jest następująca: oczywiście, ktoś może się w niej zakochać, ale na pewno nie będę to ja.



Hehe, no czyli dokładnie to jest to co napisałem. Od faceta oczekuje, że wyda 200-300 tys zł na mieszkanie, nie ważne czy na kredyt czy nie - jej to nie interesuje, a sama tak naprawdę nic nie osiągnęła, bo nie czarujmy się jeśli facet ma patrzeć tak samo materialnie jak ona to guzik go będą obchodzić jej studia (kazdy ma studia), jeśli za tym nie idzie kasa.

Jak już mamy ciągnąć wątek tej mojej koleżanki, to niech będzie. Mieszka z matką, ale matka ma firmę i rzadko jest w domu (siedzi w firmie albo jeździ po Polsce do swoich kontrahentów).

Jeśli chodzi o zarobki, to ma średnią krajową (dla mnie to dużo, a jednak to tylko 1/4 tego, co zarabiasz) i twierdzi, że zarabia za mało.

W jej przypadku mieszkanie z matką jest wyborem. W moim przypadku koniecznością, bo gdybym chciał coś wynająć, to na życie by mi zostało około 250 zł.



Jest coś w tym takiego, że faktycznie jak się człowiek zetknie z paroma takimi przypadkami to mozna zacząć zadawać sobie pytanie pt. gdzie jest miłość :D I dość szybko może dojść do wniosku, że w portfelu. Zresztą, każde badania to potwierdzają. Wsadzają tego samego faceta za kółko normalnego auta, a potem za kółko Bentleya i oczywiście ten drugi nagle zaczyna się ankietowanym kobietom wydawać atrakcyjniejszy

Polecam ten filmik:
(wklejam link, a automatycznie wstawia się odtwarzacz :/)



Ostatnio miałem okazję poznać pewne dziewczę - ładne dziewczę, udzielające się w wolontariacie ("starsza siostra" czy jakoś tak, że się opiekuje młodszymi, trudnymi dziecmi) - póki co zdaje się być inna niż materialistki, ja pieniędzmi przed nią nie świecę (nie zarabiam znowu az tak wiele - to raczej kwestia perspektywy - wyzsze zzrobki to i wyzsze wydatki, wręcz uważam, że każdy powinien tyle zarabiać , aby po prostu móc normalnie żyć jak człowiek) - co najwyżej pewnego dnia (jak spacery się znudzą ;) ) spotka ją miła niespodzianka

Widziałem już wiele Twoich postów na tym forum. Prezentujesz trochę inny sposób myślenia niż – przykładowo – Drad, ale – szczerze mówiąc – nadal nie wiem, co o Tobie myśleć. Tą historią mnie zaskoczyłeś.



No cóż, chyba autora nie pocieszyłem ;) A może trochę ? Mimo wszystko tą igłę w stogu siana, niekoniecznie lecącą na portfel, jednak można znaleźć :]

Długa droga przede mną. :/
 

terra_nova

Nowicjusz
Dołączył
22 Maj 2012
Posty
14
Punkty reakcji
0
nie ma co się załamywać - co ma być to będzie! będzie dobrze! :)
 

soso

Nowicjusz
Dołączył
25 Sierpień 2011
Posty
171
Punkty reakcji
2
.głównie nie chodzi o materialistyczne podejście a o stabilizację... Ale to już po zaręczynach i po ślubie;) Bo jeśli chodzi o związki, o "spotykanie się", to z całym szacunkiem, ale od nowo poznanego mężczyzny nie wymagam ankiety "co robisz w życiu" "ile zarabiasz", "masz dom? samochód?". Nie;) Najpierw poznaje się to ,jaki ktoś jest. Dlatego też jestem zdania, że mają 28 lat i mieszkając z rodzicami można poznać miłość swojego zycia. I kiedy już razem poczujecie się na tyle swobodnie, to zaczniecie myśleć o tym jak razem odpowiedzialnie ułozyć życie. Nie wiem..może to też wina tego , że nie jestem jedną z tych kobiet, które lubią "przyjść na gotowe". Mnie nie przeszkadza fakt, że muszę sobie na coś zarobić, żeby coś mieć. Z doświadczenia wiem tez, że im dłużej mieszka się z rodzicami tym na więcej można sobie odłożyć. Nigdy nie pomyślałabym o tym, by skreślić kogoś tylko i wyłącznie dlatego, że jeszcze nie ma swojego mieszkania czy domu.Jejku. Związek to związek, ja osobiście wolałabym też mieć jakiś wpkłąd w nasz wspólny kąt...i nie mam z tym żadnego problemu;)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Znam dwa przypadki, kiedy normalni (tj. biedni) goście mieli bogate dziewczyny.
Ja znam jeden gdzie dziewczę się wywodzi z dobrej rodziny mającej jakiś tam rodzinny interes. On natomiast zarabial sporo mniej, ale prawda tez taka, ze tez radzil sobie (bo to bylo cos w stylu, ze ona zarabiala 20-30 tys zl, a on tam powiedzmy 7-8 tys ). Ona zupelnie normalna dziewczyna - mam taką teorię, że jak dziecko jest wychowywane w rodzinie gdzie od dluzszego czasu są pieniądze no to rodzice potrafią wychowac dziecko na normalne. Ogólnie kochają się, mają gromadkę dzieci, wypas dom, a wszystko dlatego, ze pomimo tych pieniedzy nie maja obsesji na ich punkcie i nie oceniaja ludzi przez pryzmat tych pieniedzy.

Nigdy nie widzialem, aby tym koles czymkolwiek chcial sie lansowac, ani jego zona mimo, ze naprawde mają czym. Może to jest klucz... :)

I jeszcze jedna rzecz: kobiety mające wymagania finansowe można podzielić na dwa typy:
  • takie, które zrobiły zaocznie licencjata w Wyższej Szkole czegośtam albo studium kosmetyczne, generalnie nic nie osiągnęły, a znalezienie nadzianego gościa jest ich sposobem na zapewnianie sobie wygodnego życia;
  • takie, które są dobrze wykształcone (no nie wiem, UJ, SGH), dobrze zarabiają i bogaty gość nie jest im niezbędny do dostatniego życia, ale po prostu lepiej by było mieć partnera na zbliżonym poziomie (choćby dlatego, żeby nie czuł się nieswojo).
Pierwszy typ – powiedzmy, mnie nie interesuje. U drugiego chyba nie mam szans (choć są wyjątki, np. opisany wyżej przypadek mojego kolegi).
No tak. Nie da się ukryć, że schemat z "pretty woman" nie funkcjonuje w drugą stronę :) Zresztą trudno się dziwić - co innego kręci facetów, co innego kręci kobiety.

Tych pierwszych co wymieniłeś jest na pęczki, drugich też jest ileś tam. No ale są też i te trzecie, czyli z grubsza normalne, którym kasa i ogólnie chęc przyjścia na gotowe nie wypaliła jeszcze intelektu :)

Ale lepiej wiedzieć, co podoba się dziewięćdziesięciu procentom i po prostu się do nich dostosować. Np. jeśli 90% dziewczyn twierdzi, że flanelowa koszula jest passé, to lepiej się tak nie ubierać.
Dlatego ja napisalem, ze nie mam pretensji do swiata bo jakby oczekiwania kobiet ("aby facet mial pieniadze") byly zbieżne z moimi bo sam chciałem te pieniądze mieć. Tyle tylko, że dla mnie chodzi o sposób myślenia. Jest gdzies granica bardzo subtelna, po przekroczeniu której takie podejscie staje sie wybitnie materialnym, a czegos takiego nie trawię. Pieniądze chce mieć, aby żyć normalnie, nie muszę kupować wielkich SUV'ów, domów, aby pokazywać jaki to jestem bogaty - jakoś to mnei nie kręci. Jeśli dla jakiejś kobiety "bezpieczeństwo" to jakieś tam gadzety to ... nie jesteśmy sobie pisani :)

W korespondencji wspomniał (nie udało mi się o to zapytać na spotkaniu), że poznał fajną dziewczynę z innego miasta, ale okazało się, że oczekiwała, że zapewni jej mieszkanie i załatwi pracę (może trafił na byłą uniwersytutkę?).
O, i właśnie takich nie trawię. jeszcze dobrze takiej nie poznasz, a ta już trajkocze o pieniądzach - załatw wszystko takiej, a ona przyjdzie na gotowe i w ramach wdzięczności Ci się odda raz czy dwa razy w tygodniu. Litości - toż to jakaś fikcja, a nie związek.

Jest różnica między kobiecą subtelnością, dzięki której kobieta od faceta i tak będzie umiała wyciągnąć pieniądze na wszystko co chce (i jako normalny facet nawet to rozumiem - faceci lubią obejrzeć mecz, kobiety lubią przepuścić pieniądze "na butach" :) ) :) , a między byciem czegoś na kształt prostytutki.

Przykładowo: zgłasza się do niej trzech kandydatów, którzy są tak samo przystojni, lubią dobre kino, są tak samo czuli, romantyczni itd. Tylko tak: jeden jest na stanowisku kierowniczym, drugi jest kasjerem w Biedronce, a trzeci układa kostkę brukową. Pewnie spotka się z tym kierownikiem. Ci dwaj może byliby lepsi, fajniejsi, ale ona nie dowie się tego, bo po prostu nie da im szansy.
Znowu wyjde na szowinistę, ale wg mnie faceci w swoim dążeniu do szczęścia, jeśli chodzi o miłość, są bardziej bezinteresowni.

Choć swoje kryteria też mają, tylko po prostu mniej. Moje kryterium jest od dłuższego czasu podobne - ładna (dla mnie), kobieca i normalna. Przy takiej mogę się codziennie budzić i nawet nie będę narzekał na typowo kobiece fochy ;)

Jak na razie – zniechęcony niepowodzeniami – zawiesiłem swą działalność na portalu randkowym. Mam dodane do ulubionych dziesięć profili dziewczyn, które chętnie bym poznał. Może napiszę do niech kiedyś, gdy będę miał pracę, której nie będę się wstydził.
Nie znam sie na portalach, ale ja bym obstawiał, że klucz to mimo wszystko dobre zdjęcie. Nie chodzi o to, ze jest sie brzydkim czy nie. Po prostu nieumiejetne zdjecia nawet z osoby calkiem atrakcyjnej sa w stanie zrobic potwora ;) Niedawno miałem okazję skonfrontować z 20 CV ze zdjęcie, z rzeczywistym wygladem ludzi. Byłem w sumie mocno zaskoczony jak diametralnie różnić się potrafi zdjęcie od czyjegoś realnego wygladu. Złe zdjęcie potrafi sprawić, że ktoś będzie wyglądał 10x gorzej niż naprawde


Odpowiem na to opisując mój stosunek do innej kwestii. Na portalach randkowych jest rubryka dotycząca posiadania dzieci. Jest wiele ładnych dziewczyn z niegłupim opisem, które jednak mają już dzieci. Z różnych programów interwencyjnych w TV wiem, że te dziewczyny często znalazły się w takiej sytuacji nie ze swojej winy. Ja jednak tak sobie wymyśliłem, że nie chcę dzieciatej. Czyli dziewczyna może być naprawdę fantastyczna, ale ja się tego nie dowiem, bo po prostu nie będę zainteresowany poznaniem jej. I teraz pytania: A więc uważasz, że kobieta, która ma dzieci, nie będzie w stanie nawiązać więzi emocjonalnej z mężczyzną, nie zakocha się i żaden jej nie pokocha? Czy uważasz, że aby się zakochać i być kochanym, należy NIE POSIADAĆ dzieci? Moja odpowiedź jest następująca: oczywiście, ktoś może się w niej zakochać, ale na pewno nie będę to ja.
Mój stosunek do młodych dziewczyn z dziecmi, szukających facetów ? Wychodzę z założenia, że dobór partnerów też świadczy o człowieku. Jeśli kobieta miała dziecko z jakimś palantem to przede wszystkim o niej to świadczy słabo. Tym samym raczej nie interesują mnie "dzieciate". Ok, na pewno są też pokrzywdzone przez los, ale w mojej skali tych pokrzywdzonych jest ze 20 %, a całe reszta to kobiety wybierające faceta na podstawie jakichś swoich wykolejonych kryteriów, dzięki którym "trafił im sie" (to nie teleturniej !) palant. :]

Polecam ten filmik:
Hmm jakby to powidziec - tak po prostu jest i tyle. Wg mnie im wczesniej facet zda sobie sprawe, że jest jak bank i powinien zarabiac, tym lepiej dla niego i dla jego wlasnej psychiki. Nawet bym w to nie mieszał kobiet :)

Widziałem już wiele Twoich postów na tym forum. Prezentujesz trochę inny sposób myślenia niż – przykładowo – Drad, ale – szczerze mówiąc – nadal nie wiem, co o Tobie myśleć. Tą historią mnie zaskoczyłeś.
A czy wszystko musi być czarne (czyli ten Drad :) ). bądź białe (czyli ktoś powiedzmy uznający kobiety za istoty wyższe) ? :)

Ja już dawno wyleczyłem się z tego, że kobiety to aniołki, którym się wyznaje miłość, a potem jest , że "żyli długo i szczęśliwie". Wiem jakie są kobiety i często o tym piszę na forum, ale wcale mi to nie przeszkadza szukać tej jednej, jedynej i tak jak pisałem wyżej : szukam (a może to już czas przeszły :) ) normalnej, takiej, z którą będę się czuł dobrze, która będzie mi się podobać. No a że do tego jestem dobrym człowiekiem (sorry, inaczej się tego nie da napisać :) ) , no to lubię kobiety, od których też dobroć bije. Nie tylko kasa, kasa, kasa, kasa, którą to tak łatwo wrzucić w szufladkę "bezpieczeństwo".

Obecnie to mityczne bezpieczeństwo coraz częściej przypomina marketingowy zabieg niż coś autentycznego i objawia się tym, aby mieć kasy jak lodu, głównie po to, aby koleżanki zzieleniały z zazdrości. Aby dobrze dziecko wychować, czuć się "bezpieczną" nie trzeba mieć domu za 800 tys zł...

Zreszta, facet też może potrzebować bezpieczeństwa. jak np. moja kobieta da mi w prezencie Porsche no to przecież w takim aucie inne auto wyprzedzę w ułamek sekundy tym samym prawdopodobienstwo "czołówki" baaardzo spada :] Wzrost poczucia bezpieczenstwa i przywiązania do mojej pani (wsiadając do auta zawsze bym o niej pamiętal) o 1000 % gwarantowany. A i będe spokojniejszy o dzieci, które będą wiedziały, że tatuś wróci z pracy - bezpieczeństwo pełną gębą ;) Wiem, szydzę trochę z tego, ale mam wrażenie, ze to sformułowanie zostalo skutecznie wypaczone przez same kobiety. Może kiedyś to bezpieczeństwo realnie coś oznaczalo, dzisiaj oznacza głównie kasę, najlepiej taką, aby być wyżej "w drabince" wśród znajomych. Bo jak się okaże, że Kasia z Józkiem była w Meksyku, a Ania nigdzie nie była no to bardzo szybko przestanie się czuć w ramionach Antka ... bezpiecznie :]

ps. Normalnych kobiet taka diagnoza na pewno nie zaboli bo wiedzą, że nie do nich kieruję te słowa :)
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Najlepszym połączeniem są osoby o podobnych zarobkach czy może raczej ambicjach. Mój kuzyn pracuje w branży IT i zarabia pewnie kilka tysięcy. Jego żona – nb. fajna laska – jest świeżo po medycynie i na razie zarabia gorzej od niego, ale jak porobi specjalizacje, otworzy praktykę, to może go przegonić. Ciekawe jest to, że oboje są z rodzin o pochodzeniu robotniczo-chłopskim i do tego, co mają, doszli swoją ciężką pracą (on przez całe studia pobierał stypendium naukowe).



Bo jeśli chodzi o związki, o "spotykanie się", to z całym szacunkiem, ale od nowo poznanego mężczyzny nie wymagam ankiety "co robisz w życiu" "ile zarabiasz", "masz dom? samochód?".

Inaczej wygląda to w spotkaniu na żywo, inaczej przy poznawaniu przez internet. Nie podrywałem nigdy na dyskotece, ale wyobrażam to sobie tak, że koleś podchodzi i mówi „jak ci się podoba DJ?” albo „zatańczysz?”.

Przez internet trochę to inaczej wygląda – jeszcze zależy, czy jest to chat (jak na Badoo) czy wiadomości (jak na Sympatii). Jeśli chat, to faktycznie może to przypominać gadkę-szmatkę z klubu. Jeśli wiadomości, to już trzeba w to trochę pracy włożyć i poruszyć kilka podstawowych tematów – oczywiście nie zarobki i posiadane dobra, ale wykonywane zajęcia już tak. Może okazać się, że studiowaliście na tym samym wydziale. Wtedy można zagadnąć o któregoś wykładowcę (np. promotora swojej pracy mgr), czy nadal pracuje, jakie przedmioty prowadzi itd.

Jak byłem w podstawówce, to była moda na zeszyty z dziesiątkami pytań. Dawało się osobie, a ona odpowiadała. W podstawówce odpowiedzi różnych osób nie różniły się od siebie zbytnio, bo z muzyki każdy lubił Ace of Base, a z seriali MacGyver. Im człowiek starszy, tym gusta bardziej się różnicują, więc teraz chętnie bym taki formularz wypełnił, by zyskać dostęp do danych na temat dziewczyn.



No ale są też i te trzecie, czyli z grubsza normalne, którym kasa i ogólnie chęć przyjścia na gotowe nie wypaliła jeszcze intelektu


Oczywiście. Dlatego nie napisałem kobiety można podzielić na dwa typy, lecz kobiety mające wymagania finansowe można podzielić na dwa typy.



Dlatego ja napisalem, ze nie mam pretensji do swiata bo jakby oczekiwania kobiet ("aby facet mial pieniadze") byly zbieżne z moimi bo sam chciałem te pieniądze mieć.

W ogóle ciekawe jest to, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni porównują zarobki mężczyzn do zarobków kobiet – nigdy odwrotnie.

Kobieta nie mówi „chciałabym zarabiać mniej od swojego mężczyzny”, lecz „chciałabym, żeby mój mężczyzna zarabiał więcej ode mnie”.

Mężczyzna mówi „chciałbym zarabiać więcej od swojej kobiety”, a nie „chciałbym, żeby moja kobieta zarabiała mniej ode mnie”.



Jest gdzies granica bardzo subtelna, po przekroczeniu której takie podejscie staje sie wybitnie materialnym, a czegos takiego nie trawię.
Jest różnica między kobiecą subtelnością, dzięki której kobieta od faceta i tak będzie umiała wyciągnąć pieniądze na wszystko co chce

To się tyczy również znajomych i przysług dla nich.

Ja np. dość długo robiłem za dyżurnego kierowcę, bo jako jeden z pierwszych miałem prawo jazdy, a moi rodzice nigdy nie robili problemu z udostępnieniem samochodu. Jeśli przyjaciele prosili, by ich zawieźć 100 km, to nie odmawiałem, ale gdy jakiś dalszy znajomy po roku nie odzywania się zadzwonił, żeby go zawieźć 30 km na jakąś imprezę, to wydawało mi się, że chce mnie wykorzystać.

Albo kwestia „pożyczania” pieniędzy. Jadę sobie rowerkiem. Chodnikiem idzie znajomy, woła mnie. Podjeżdżam, a ten „pożycz dwa złote”. Oczywiście nie dałem mu. A przyjacielowi to bym pożyczył nawet i dwadzieścia (i nie dopominał się o zwrot).



Znowu wyjde na szowinistę, ale wg mnie faceci w swoim dążeniu do szczęścia, jeśli chodzi o miłość, są bardziej bezinteresowni.

Nie są bezinteresowni. Mają po prostu inne kryteria.

Chciałbyś chodzić z pasztetem? albo być czyimś utrzymankiem? Myślę, że nie. Dlatego prędzej zaczniesz zarywać do młodej atrakcyjnej sprzedawczyni z osiedlowego sklepu, do którego co rano wpadasz po bułki, niż do brzydkiej kierowniczki (nie koniecznie swojej przełożonej) z firmy, w której pracujesz.



kobiety wybierające faceta na podstawie jakichś swoich wykolejonych kryteriów, dzięki którym "trafił im sie" (to nie teleturniej !) palant

Jak rozmawiam z koleżankami i widzę niektóre profile na portalach randkowych, to wydaje mi się że kobiety, różnią się od mężczyzn co najwyżej kilkoma anatomicznymi szczegółami, że – tak w skrócie – to ten sam gatunek. Przy wyborze partnera kierują się dobrem swojego ewentualnego (gumka zawsze może pęknąć) potomstwa.

Czasem jednak wątpię w to, że przy wyborze partnera kierują się jakąkolwiek logiką – szczególnie, gdy widzę albo czytam, że wolą typ badboy (cokolwiek to znaczy) od normalnego (cokolwiek to znaczy) kolesia. Niby te „wykolejone kryteria” są uwarunkowane biologicznie – taki bardziej przebojowy gość ma po prostu lepsze geny. Tylko co z tego, skoro one te geny później zostawi na pastwę losu nie płacąc alimentów. Czyli summa summarum lepiej jednak mieć dzieci z wychudzonym geekiem.



Teledysk na temat



ładna (dla mnie)

To mnie fascynuje od kilku już lat. Zaczęło się od zdjęcia w A(n)gorze, którą kupował ojciec jednego z moich kolegów. W jednym numerze było zdjęcie trzech ładnych dziewczyn na plaży. Oglądałem to z dwoma kumplami i każdemu z nas podobała się inna. Teraz pracuję w sklepie i czasem rozmawiam z kolegami o klientkach. I często jest tak, że kolega mówi o jakiejś, że jest zaj*bista, a mnie ona się kompletnie nie podoba. To jest wspaniałe, że każdemu podoba się inna. Co by było, gdyby wszystkim facetom podobał się jeden typ urody?

Wydaje mi się, że fajnie by było być z taką dziewczyną, która by mi się bardzo podobała z wyglądu, a wszyscy kumple mi mówili, że jest nieładna.



Jako ciekawostka, tworzenie idealnej twarzy – faceresearch.org/demos/average.




Dość dużo dziewczyn na portalach randkowych opisuje się jednym zdaniem: „jestem sympatyczną, normalną dziewczyną”. Więc też nie jesteś oryginalny szukając właśnie takiej.



Nie znam się na portalach, ale ja bym obstawiał, że klucz to mimo wszystko dobre zdjęcie.

Ja mam sześć zdjęć pokazujących mnie w rożnych okolicznościach (na ulicy, w muzeum, przy ognisku, w pracy, coś z urban exploration) i strojach (koszula, dres, kurtka). Te zdjęcia mają coś o mnie powiedzieć: jak spędzam czas, jaki mam styl ubierania się (np. że nie noszę markowych ciuchów), jaką mam nieatletyczną sylwetkę.

Zdjęcie główne pokazuje twarz z trochę nieuczesanymi włosami. I to może być problem – chyba muszę je zmienić.



Po prostu nieumiejetne zdjecia nawet z osoby calkiem atrakcyjnej sa w stanie zrobic potwora […] Złe zdjęcie potrafi sprawić, że ktoś będzie wyglądał 10x gorzej niż naprawde

Zdaję sobie z tego sprawę. Nawet uważam to za problem. Pisałem o tym wcześniej:
Użytkownik Blancos dnia 28 kwiecień 2012 - 06:04 napisał
W internecie możesz zauroczyć się kimś, kto wstawił wyjątkowo ładne zdjęcie (choć na żywo wygląda gorzej)


Ja obawiam się czegoś zupełnie odwrotnego: że na podstawie zdjęć zaklasyfikuję jakąś dziewczynę do kategorii „nie może być”, choć faktycznie jest ona dość ładna. No cóż, moja strata – inny będzie z tego korzystał.

Znam kilka przypadków, a opiszę tylko jeden, w którym dziewczyna na żywo wygląda znacznie lepiej niż na zdjęciach. Koleżanka z mojej obecnej pracy jest obiektywnie (choć może ciężko mówić o obiektywizmie w przypadku oceny kobiecej urody) raczej przeciętna, ale ma miły głos, sensownie mówi i dość często się uśmiecha. Gdyby nie to, że wpadliśmy w taką konwencję, że rozmawiamy właściwie tylko o pracy, to byłbym w stanie się nią zainteresować. Znalazłem jej profil na NK i na trzech zdjęciach zaprezentowała się fatalnie. Najwyraźniej zależało jej tylko na tym, by znajomi z podstawówki ją rozpoznali, a nie żeby być atrakcyjną dla płci przeciwnej.
  1. Na tych zdjęciach jest smutna.
  2. Zrobiła sobie zdjęcie w domu, na tle jakiegoś segmentu z lat 80-ych (normalnie brakowało w kadrze jeszcze odkurzacza, suszarki do bielizny, deski do prasowania i telewizora z jakimś badziewnym polsatowskim serialem).
  3. Zdjęcie jest ogólnie słabe technicznie.
Uwagi:
  1. Uśmiech jest ważny, bo po prostu kobieta uśmiechnięta jest ładniejsza.
  2. Nie żebym był materialistą zainteresowanym tylko kobietami mieszkającymi w gustownie urządzonych wnętrzach, bo sam mam w domu meble z czasów PRL. Nie chodzi o to, że meble są stare. Na portalach randkowych widzę zdjęcia dziewczyn, które mają kilka zdjęć w różnych imprezowych kreacjach na tle tego samego nowoczesnego wnętrza. No sory, jak chce pokazać, jak fajnie się ubiera idąc do klubu, to niech pokaże zdjęcia z klubu (niech jej koleżanka zrobi telefonem albo niech po imprezie poszuka na stronie internetowej), a nie spod ściany w domu. A jak pisze, że lubi podróże, to niech da zdjęcie z wycieczki (i nie koniecznie musi być z Big Benem w tle, by pokazać że było się w UK).
  3. No OK, zdjęcie 640×480 zrobione telefonem lub kamerką internetową też może być fajne, nawet jak jest poruszone i niedoświetlone, ale w przypadku mojej koleżanki z pracy to był gwóźdź do trumny.



szukam (a może to już czas przeszły :) )

Życzę powodzenia. Ciekawe, jak będzie wyglądać Twoja działalność na forum, jeśli ta wolontariuszka okaże się ostatnią dziewczyną w Twoim życiu...
 

CristianoSolaris

Nowicjusz
Dołączył
17 Maj 2012
Posty
17
Punkty reakcji
0
Dam ci moja rade bo az czytac nie moge tego co piszesz. Za duzo analizujesz a za malo dzialasz. Jesli w zyciu chcesz postepowac tak jak na portalu randkowym, czyli wybierac status materialny, kolor i dlugosc wlosow, ilosc dzieci, miejsce zamieszkania, wyksztalcenie.... itd to musisz posiadac kase, dobra prezencje i byc inteligentny w rozmowie.

Zeby znalezc odpowiednia kobiete i jej nie stracic to musisz cos soba prezentowac. Wiele zwiazkow rozpada sie z nudy lub z braku pieniedzy. Nie mysl ze masz nieatletyczna sylwetke. Jesli przeszkadza ci to lub widzisz ze jest to problem aby znalezc kobiete to pocwicz troche, nabierz sylwetki. Jesli wstydzisz sie pracy to znajdz lepsza. Stawiaj sobie cele i daz do nich. Co stoi ci na przeszkodzie aby zaczac dbac o sylwetke a moze poznac dobrze jakis obcy przydatny jezyk czym moglbys zaimponowac kobiecie?

Widze ze czekasz na kobiete a zastanow sie co bedzie jak ja znajdziesz? Zaprosisz ja do domu rodzicow bo nie stac ciebie na kawiarnie a spacery sie znudza? Bedziecie mieli ochote na cos wiecej i gdzie to zrobicie? Do czasu mozna cos kombinowac ale na dluzsza mete to porazka.

Plusem jest to ze widzisz ze cos jest nie tak i chcesz to zmienic. Zacznij od najprostszych czynnosci jak silownia a moze nauka jezyka. Nie mysl o tym ze silownia jest tylko dla pustych miesniakow i ze nie chcesz znalezc jakijs laski na miesnie. Kazda kobieta woli bardziej pokazac sie w towarzystwie faceta ktory jakos wyglada a nie z wilekim brzuchem i zanikiem miesni. A nawet jesli znajdziesz taka ktora nie ma gustu, ze tak powiem, to jak ty bedziesz sie czul na plazy jesli bedziesz tam ze swoja wymarzona seksowna kobieta, wokol ktorej przystojni faceci beda sie krecic i probowac "wyrwac"?
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Dam ci moja rade bo az czytac nie moge tego co piszesz. Za duzo analizujesz a za malo dzialasz. Jesli w zyciu chcesz postepowac tak jak na portalu randkowym, czyli wybierac status materialny, kolor i dlugosc wlosow, ilosc dzieci, miejsce zamieszkania, wyksztalcenie.... itd to musisz posiadac kase, dobra prezencje i byc inteligentny w rozmowie.
Wg mnie w ogóle nie warto nad tym się zastanawiać. Ja wybieram moje kobiety czystym instynktem, przeczuciem. Po prostu patrzę i po sekundzie wiem czy serce bije szybciej. Potem jesli w trakcie rozmów na tematy jakiekolwiek ten stan jest podtrzymywany, nie opada ;) , no to jest dobrze. I może to być blondynka, brunetka, ruda i tak naprawdę jakakolwiek. Choć oczywiscie sa jakies podstawowe ramy, które niesamowicie mnie kręcą - z wygladu zewnętrznego: ładna (wg mnie) twarz, nogi, figura, natomiast jesli chodzi o osobosć to przede wszystkim chyba subtelnosc, kobiecosc. Moze jeszcze jakas taka hmm swoista normalnosc, mądrosć - nie wiem jak to okreslić - ot dziewczę, które nie pierdzieli od rzeczy :)

No a reszta potem sie okazuje w trakcie. Jak jest zle no to konczymy, szukamy następnej itd. :)

Zeby znalezc odpowiednia kobiete i jej nie stracic to musisz cos soba prezentowac. Wiele zwiazkow rozpada sie z nudy lub z braku pieniedzy.
wg statystyk GUS ponad 30 % małżeństw nieporozumienia w kwestiach finansowych postrzega jako najciemniejszą stronę związku. Znam takiego kolesia co wziął kredyt na 600 tys zl po to, aby mieszkać na strzezonym osiedlu, a namowiła go do tego panna bo jej licznik już "ostro tykał" i presję miała taką, aby się ustatkować. No cóz, przegrał życie (bo zarobki nie kosmiczne), ale to nie był jaki super kumpel - jego życie :]

Najlepszym połączeniem są osoby o podobnych zarobkach czy może raczej ambicjach. Mój kuzyn pracuje w branży IT i zarabia pewnie kilka tysięcy. Jego żona – nb. fajna laska – jest świeżo po medycynie i na razie zarabia gorzej od niego, ale jak porobi specjalizacje, otworzy praktykę, to może go przegonić.
Hehe, mam kumpla, którego żona też po medycynie i chyba jako pielegniarka zarabia 1000 zł, a on z 7-8x tyle. Pytanie - czy w drugą stronę byłoby to możliwe ? Raz na milion :D. A on ją po prostu kocha i wie, że ona robi specjalizacje, więc może za rok, dwa pięc będzie np. zarabiała 2, a moze 3 tys.

Jest cos takiego, ze facet (powiedzmy po studiach) bez pieniedzy jest lichą partią i tyle. Choc to wcale nie oznacza, ze nie znajdzie kobiety.

Chciałbyś chodzić z pasztetem? albo być czyimś utrzymankiem? Myślę, że nie. Dlatego prędzej zaczniesz zarywać do młodej atrakcyjnej sprzedawczyni z osiedlowego sklepu, do którego co rano wpadasz po bułki, niż do brzydkiej kierowniczki (nie koniecznie swojej przełożonej) z firmy, w której pracujesz.
Nie chciałbym chodzić z pasztetem, ale kobiety mają dokładnie te same kryteria. Tez oceniają wygląd - pewnie w trochę mniejszym stopniu, ale jednak też. Niektorym potrafi się urwać szyja patrząc na innego faceta, dokładnie tak samo jak facetom ;)

Więc wygląd nie jest argumentem bo wszyscy lubią oglądać atrakcyjnych ludzi.

To co mówisz - czyli ze np. predzej zacznę podrywać atrakcyjną sprzedawczynię z osiedlowego sklepu niż brzydką kierowniczkę to oczywista oczywistosć. Ale powodem nie jest bycie utrzymankiem. Raczej to, ze na mysl o jej statusie materialnym mi nie staje, a kobiety potrafią akurat doznac orgazmu ;)
Mało tego, kogo wybralbys gdybys mial do wyboru atrakcyjną sprzedawczynie i atrakcyjną kierowniczkę ? :) Ja szczerze mówiąc nie wiem, zalezaloby to od tego, w czyim otoczeniu czułbym sie lepiej i nie ma tutaj jakiegos faworyzowania. 50 % na 50 % . Jesli kierowniczka bylaby w typie "co to nie ona" to na pewno by z kretesem przegrała, natomiast jesli okazalaby się zupełnie normalna to zadecydowalyby pewnie jakies detale.

Moze to nie jest do konca hmm racjonalne bo teoretycznie jesli mialbym patrzec pod kątem swojego "dobra" to nalezaloby dyswkalifikowac te, które np. zarabiają znacznie mniej bo po prostu biorąc je pod swoje skrzydła obnizyłbys swój poziom zycia , a to na pewno nie jest "dobre". Po prostu jesli np. zarabiasz 10000 zł sam na głowę i potem bierzesz ją i zarabiacie razem np. te 12000 zł no to juz jest tylko 6000 zł na osobę - czyli gdzies tam spadasz w drabince. Tylko, ze dla mnie to jest mega materializm, a z kolei wiele kobiet to nazywa "byciem praktyczną" :] Inna sprawa, że ja lubię sie dzielić. Pewnie można ode mnie wyciągać pieniądze, nawet moge być tego świadom, ale co innego jest jakaś wzajemność, symbioza, a co innego gdy to jest ściśle pijawkowy układ ;)

Dość dużo dziewczyn na portalach randkowych opisuje się jednym zdaniem: „jestem sympatyczną, normalną dziewczyną”. Więc też nie jesteś oryginalny szukając właśnie takiej.
Nigdy nie mówilem , że jestem oryginalny. Oryginalnosć jest przereklamowana i kojarzy mi sie z rozpaczliwym krzykiem: "zauważcie mnie". Ja nie musze być oryginalny, aby mnie ktos zauwazyl. Wystarczy mi, że jestem calkiem kreatywny i chyba nie głupi. No i podobno mam dobre poczucie humoru co cechuje ludzi inteligentnych ;) Zawsze byłem bardziej zwolennikiem dobrego gustu niz oryginalnosci. Jak masz dobry gust to np. potrafisz sie dobrze ubrac, dobrze urzadzic dom (bo dobry gust to to co nauka potrafi okreslic za pomoca badan - np. pewne połączenia barw są lepsze, inne gorsze itd.) . Za to jak jestes oryginalny to ubierasz sie jak projektant mody, a twój Dom przypomina zoo ;)
Oryginalnosć jest przereklamowana. Albo inaczej - 99 % z tych, co twierdza, że są oryginalni nie sa i nigdy nimi nie będą :D

Wsród kobiet co druga jest "oryginalna" i dzięki temu jest jakąs porąbaną wariatką ;) Wolę kobietę totalnie nieoryginalną, ale przy tym subtelną i kobiecą :]

Życzę powodzenia. Ciekawe, jak będzie wyglądać Twoja działalność na forum, jeśli ta wolontariuszka okaże się ostatnią dziewczyną w Twoim życiu...
Wiele się nie zmieni bo większosć moich postów pisze w pracy (choc ten akurat nie - teraz po prostu siedze na tarasie i się opalam) - cóż, uroki IT :) Wolę już pisac na forum, może nawet komu pomóc niż tak jak miliony ludzi siedziec na fejsie :)
 

kawadg

Nowicjusz
Dołączył
24 Maj 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Szkoda życia na rozkminianie lepiej od razu sobie uświadomić, że każdy człowiek jest narcyzem i zależy mu tylko na dobrym samopoczuciu. Może ktoś powiedzieć, że przecież są ludzie pomagający innym, ale robią to bo sprawia im to przyjemność. Co do kobiet są takie i to nie legendy z którymi można stworzyć partnerski związek, która patrzy na to jakim jesteś człowiekiem i wie że razem możecie osiągnąć wszystko. Najlepszy sposób na poznanie to wyjść z domu zainteresować się czymś, tworzyć grupy kontaktów, poznawać ludzi. Wtedy tylko trzeba być na tyle czujnym żeby wyłowić ze swojego otoczenia tą jedyną z którą podbijesz świat.
Kobiety według naukowców w naturze mają, że podświadomie szukają partnerów którzy zapewnią bezpieczeństwo im i ich potomstwu, to tak samo jak faceci szukają kobiet z dużymi biodrami żeby im urodziły zdrowe dzieci.
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Nie mysl ze masz nieatletyczna sylwetke. Jesli przeszkadza ci to lub widzisz ze jest to problem aby znalezc kobiete to pocwicz troche, nabierz sylwetki.

Jestem leniem i jeśli nie widzę natychmiastowych efektów, to się zniechęcam.

Przez kilka ostatnich miesięcy byłem fizolem i w ciągu dnia przerzucałem kilka ton. Bez sensu, żebym jeszcze po pracy dźwigał jakieś ciężarki. W aktualnej pracy co prawda nie nadźwigam się, ale za to jestem ciągle na nogach i po powrocie do domu chcę po prostu odpocząć.

Brak masy czy mięśni nie przeszkadza mi aż tak bardzo. Przy wzroście 182 cm ważę 73 kg.


Bardziej w moim ciele przeszkadzają mi dwie rzeczy:
  1. wygięcie ciała jak na rysunku
  2. blizny po różnych strupach, które uwielbiam drapać (ostatnio przewróciłem się na rowerze; starłem bark, łokieć i kolano; trochę mi się rany podgoiły, więc już zacząłem drapać)
Są to wady nieodwracalne. :(



Widze ze czekasz na kobiete a zastanow sie co bedzie jak ja znajdziesz?

Dobre pytanie. Nie byłem w związku, więc nie wiem dokładnie, co się robi z dziewczyną. Mogę jedynie podglądać życie moich znajomych. Co robią? To zauważyłem w ciągu ostatnich tygodni: wyprowadzają psa na spacer; robią w kuchni jakąś sałatkę (ona mu mówi „pokrój pomidora w kostkę”, a on to robi); oglądają w TV konkurs talentów; robią zakupy; on uczy ją jeździć samochodem (tekst „zmień bieg na wyższy, nie słyszysz, jak silnik wyje” należy do jednego z łagodniejszych). Tak więc widać – proza życia. Nie są to jakieś nadzwyczajne rzeczy, których nie mógłbym robić z jakąś dziewczyną.



Bedziecie mieli ochote na cos wiecej i gdzie to zrobicie?

Jak to gdzie? Na polanie w lesie. :D

A tak serio: nie mam dużego parcia na seks z dziewczyną. Oczywiście, mogę się co do siebie mylić, ale wydaje mi się, że nie jestem z tych, którzy oczekują, że po miesiącu „chodzenia” dziewczyna rozłoży nogi. Myślę, że kilka miesięcy by minęło i do tego czasu jednak wyprowadziłbym się od rodziców (we dwoje łatwiej coś wynająć – kwota 500 zł jest dla mnie do zaakceptowania).

Znajomi sobie różnie radzą. Ostatnio koleżanka w szerszym gronie opowiadała bardzo rozbawiona, jak ojciec jej chłopaka wszedł do pokoju, gdy robiła mu loda. Sądząc po minie gościa i sposobie jak na nią patrzył, raczej nie był zadowolony z tego, że ujawnia tę historię (ogólnie ten gość nie lubi mówić o swoim życiu intymnym – kiedyś na jakiejś imprezie rozmawiano o seksie analnym, to powiedział, że to jego prywatna sprawa).



Plusem jest to ze widzisz ze cos jest nie tak i chcesz to zmienic.
Za duzo analizujesz a za malo dzialasz.

Chcieć coś zmienić, a robić coś, by faktycznie to zmienić, to dwie różne sprawy.

Chyba cierpię na prokrastynację.



Ja wybieram moje kobiety czystym instynktem, przeczuciem. Po prostu patrzę i po sekundzie wiem czy serce bije szybciej.

To – że się tak niedyskretnie zapytam – ile Ty ich miałeś?



Hehe, mam kumpla, którego żona też po medycynie i chyba jako pielegniarka zarabia 1000 zł, a on z 7-8x tyle. Pytanie - czy w drugą stronę byłoby to możliwe ? Raz na milion

Mamy w sklepie takiego klienta, który co kilkanaście dni wpada po Jacka Danielsa. On mnie nie zna, ale ja go kojarzę, bo mieszka(ł) na wsi, gdzie jeździłem do babci na wakacje. Chodził też kilka lat wyżej do tego samego technikum, w którym należał do śmietanki. Zazwyczaj zatrzymuje się na chwilę, by pogadać. Często temat dotyczy cen alkoholi. Kupuje flachę za 80 zł i jeszcze deliberuje nad tym, że u nas jest 2 zł drożej niż w Makro czy Tesco. A mówi się, że ludzie z klasą nie rozmawiają o pieniądzach. Po ostatniej takiej wizycie powiedziałem z uznaniem i lekką zazdrością do mojego współpracownika, że mu się powodzi. Odparł, że po prostu ma dziewczynę, której starzy mają mnóstwo kapuchy.

Wcześniej opisałem jeden taki funkcjonujący związek (post #11), Ty dorzuciłeś kolejny (post #14). Razem są trzy. Wygląda więc na to, że w Polsce jest jeszcze tylko 35 takich par. ;)



kogo wybralbys gdybys mial do wyboru atrakcyjną sprzedawczynie i atrakcyjną kierowniczkę

Tutaj odpowiedzi jest kilka:
  • Teraz? Sprzedawczynię. Chodźmy z powodu takiego, że na początku znajomości trudno o wspólny temat, więc z racji podobnych doświadczeń mielibyśmy o czym rozmawiać: manko w kasie, kradzieże, ciekawi klienci, śmieszne historie itp.
  • W pracy nie chodzi o aktualne zarobki, lecz o możliwość rozwoju. Teraz mam pracę, w której nie mam szans na awans. Głownie z tego powodu wynikają moje kompleksy. Jeśli bym zaczął pracę w branży IT, to na początku jako koder pewnie bym zarabiał stosunkowo mało. Jednak to nie byłby problem, bo moje samopoczucie polepszałaby świadomość, że w ciągu kilku lat bym mógł awansować. Jeśli tylko zacznę pracę jako młodszy programista, to będę mógł startować do każdej – tak mi się przynajmniej wydaje. W ogóle praca w tej branży jest wygodna, bo nie trzeba dokładnie mówić, czym się zajmuje (zresztą, część i tak by nie rozumiała, o czym się do nich mówi), a w społeczeństwie istnieje świadomość, że informatycy zarabiają dobrze.
  • Jak bym poznawał w pubie/klubie, to przecież ani ja, ani ona nie mamy na czole napisane, czym się zajmujemy, więc mógłbym zarywać do kogokolwiek. Jeśli gadka by szła, to luz. Potem by ewentualnie wyszło, kto ile zarabia (nie chodzi o zapytanie wprost o zarobki lecz raczej szacunkową ocenę wynikającą z opisu pracy) i wtedy by od każdego z osobna zależało, czy chcemy kontynuować znajomość. Ja chyba bym się czuł niekomfortowo w sytuacji, jeśli ona zarabiałaby kilkakrotnie więcej ode mnie, więc prawdopodobnie samoczynnie by mi odeszła ochota na dalsze spotykanie się.
  • Jeśli chodzi o portale randkowe, to ja w rubryce zawód mam zaznaczone handel/usługi, ona mogłaby mieć praca biurowa. Jeśli z opisu by wynikało, że jest na stanowisku kierowniczym, to nawet bym nie próbował się z nią kontaktować. Jeśli na stanowisku szeregowym, to mógłbym napisać. Jeśli byśmy nie wyjawili, kto czym dokładnie się zajmuje, to moglibyśmy się nawet spotykać. Ja bym zaciskał pasa, by wydać na randkę kilkadziesiąt złotych (bo kilkaset to chyba jednak przesada). A stały związek raczej nie miałby szans – sytuacja identyczna jak w poprzednim punkcie.


Oryginalnosć jest przereklamowana i kojarzy mi sie z rozpaczliwym krzykiem: "zauważcie mnie".
Wsród kobiet co druga jest "oryginalna" i dzięki temu jest jakąs porąbaną wariatką ;) Wolę kobietę totalnie nieoryginalną, ale przy tym subtelną i kobiecą :]

Widziałem profile ładnych dziewczyn, które mają opis „jestem jaka jestem” albo cytat z Paulo Coelho. No cóż, jest to wybitnie nieoryginalne i takie dziewczyny mnie zupełnie nie pociągają.

Jeśli natomiast jest oryginalna za bardzo (np. jakieś ekstrawaganckie hobby albo pół ciała w tatuażach), to ja wtedy stwierdzam: za wysokie progi.

Najlepsza jest normalna, ale potrafiąca napisać o sobie minimum 3-4 zdania.



Ja nie musze być oryginalny, aby mnie ktos zauwazyl. Wystarczy mi, że jestem calkiem kreatywny i chyba nie głupi. No i podobno mam dobre poczucie humoru co cechuje ludzi inteligentnych

Ja chyba mam te same cechy. Ludzie (oczywiście nie wszyscy – tylko ci, z którymi się zakolegowałem) z mojej obecnej i poprzedniej pracy mówią, że dobrze im się ze mną pracuje, bo jestem pracowity (choć obie prace są grubo poniżej moich ambicji) i dobrze się ze mną rozmawia. Nie wywyższam się (np. pracuję z gościem bez matury, który chodzi do liceum dla dorosłych) i jestem bardzo pomocny (już zaoferowałem mu pomoc w matematyce). Moi przyjaciele mówią, że zasługuję na naprawdę fajną dziewczynę. Problem w tym, że jestem nieśmiały, więc mogę wyrwać lachony tylko przez internet.

Na portalu randkowym ze zdjęcia jednak ciężko odczytać charakter człowieka. Trzeba coś o sobie napisać. Ja na początku miałem napisane, że jestem nieśmiały, a u ludzi cenię lojalność i pomysłowość. Raczej mało, by zainteresować dziewczynę. Mam duże wymagania jeśli chodzi o opis, więc sam nie mogę mieć jednego zdania. Obecnie mam opis na ok. 130 słów.



Najlepszy sposób na poznanie to wyjść z domu zainteresować się czymś tworzyć grupy kontaktów, poznawać ludzi. Wtedy tylko trzeba być na tyle czujnym żeby wyłowić ze swojego otoczenia tą jedyną z którą podbijesz świat.

Wszystkie fajne dziewczyny w moim przedziale wiekowym są już zajęte. Zostały tylko małolaty, ale te chyba mają siano w głowie. Choć jest też szkoła, by wziąć taką i sobie wychować. Akurat mam taką pracę, że mogę (a właściwie: powinienem) legitymować młodo wyglądające dziewczyny. Potem szybki research na NK/FB i można działać, jak pojawi się następnym razem. ;)
 

CristianoSolaris

Nowicjusz
Dołączył
17 Maj 2012
Posty
17
Punkty reakcji
0
Jaki ty masz przedzial wiekowy ze wszystkie dziewczyny sa zajete? Przy twoim wieku to po prostu niemozliwe chyba ze ten przedzial to 26-27lat. Masz bardzo fajna prace bo masz kontakt z ludzmi. Staraj sie to wykorzystac.
A tak w ogole to ty szukasz kobiety czy lachona?
 
Do góry