Czarny olek
Nowicjusz
- Dołączył
- 17 Czerwiec 2008
- Posty
- 16
- Punkty reakcji
- 0
Witam, mój problem jest dość nietypowy ponieważ dotyczy męskiej chorej dumy.
Otóż jestem z moja kobietą grubo ponad rok, bardzo mnie kocha, ja chyba ją jeszcze bardziej ale ostatnio zaczęło się miedzy nami psuć i mam wrażenie że to tylko i wyłącznie moja wina, niestety nie mogę tego zahamować. Najpierw przedstawię najważniejszą cechę mojej wybranki otóż jest to osoba którą możemy zaliczyć do grona dziewczyn które są jak to poniektórzy piszą na wymarciu, nie leci ona na kasę, naprawdę jej priorytetem jest spędzić czas z ukochana osoba a ni z kimś o grubym portfelu, jest piekielnie inteligentna i zaradna, żyło nam się wspaniale aż moje poczucie bycia mężczyzną zostało zachwiane, wszystko zaczęło się od samochodu, otóż rodzice zakupili jej nowiutkiego peugeota 307, nawet go nie chciała, twierdziła że ma jeszcze seicento na chodzie wiec po co tracić tyle pieniędzy. Wszystko było dobrze aż w końcu zaczęło mi przeszkadzać że siedzie po stronie pasażera, w głębi duszy, choć tego nie okazuje wściekam się że ona może po prostu przyjechać dominie autem na dodatek jakim, a ja muszę spędzać niecałą godzinę w zatłoczonych, śmierdzących busach, na wakacje oczywiście pojechaliśmy jej autem, zgadnijcie kto prowadził, strasznie mi to uwłacza, czasem zażartuje że to chyba ja powinienem prowadzić jak prawdziwy facet, dziewczyna nie ma pojęcia o moim problemiku niestety jest on powodem wielu kłótni. Czasem nie widzimy się w danym dniu bo wmówię sobie że nie będę jeździł busem, niech ona sobie przyjedzie przecież ma auto. W głębi duszy strasznie mnie drażni że nie odwiezie mnie do domu, choć doskonale wiem że paliwo jest strasznie drogie, jestem świadomy tego że taka sytuacja nie powinna mnie irytować ale niestety tak jest. Kobieta bogatsza od swojego faceta, z wyjątkiem że wo gule nie zachowuje się jakby miała pieniądze, a mnie krew zalewa wiem chore :mruga:
Otóż jestem z moja kobietą grubo ponad rok, bardzo mnie kocha, ja chyba ją jeszcze bardziej ale ostatnio zaczęło się miedzy nami psuć i mam wrażenie że to tylko i wyłącznie moja wina, niestety nie mogę tego zahamować. Najpierw przedstawię najważniejszą cechę mojej wybranki otóż jest to osoba którą możemy zaliczyć do grona dziewczyn które są jak to poniektórzy piszą na wymarciu, nie leci ona na kasę, naprawdę jej priorytetem jest spędzić czas z ukochana osoba a ni z kimś o grubym portfelu, jest piekielnie inteligentna i zaradna, żyło nam się wspaniale aż moje poczucie bycia mężczyzną zostało zachwiane, wszystko zaczęło się od samochodu, otóż rodzice zakupili jej nowiutkiego peugeota 307, nawet go nie chciała, twierdziła że ma jeszcze seicento na chodzie wiec po co tracić tyle pieniędzy. Wszystko było dobrze aż w końcu zaczęło mi przeszkadzać że siedzie po stronie pasażera, w głębi duszy, choć tego nie okazuje wściekam się że ona może po prostu przyjechać dominie autem na dodatek jakim, a ja muszę spędzać niecałą godzinę w zatłoczonych, śmierdzących busach, na wakacje oczywiście pojechaliśmy jej autem, zgadnijcie kto prowadził, strasznie mi to uwłacza, czasem zażartuje że to chyba ja powinienem prowadzić jak prawdziwy facet, dziewczyna nie ma pojęcia o moim problemiku niestety jest on powodem wielu kłótni. Czasem nie widzimy się w danym dniu bo wmówię sobie że nie będę jeździł busem, niech ona sobie przyjedzie przecież ma auto. W głębi duszy strasznie mnie drażni że nie odwiezie mnie do domu, choć doskonale wiem że paliwo jest strasznie drogie, jestem świadomy tego że taka sytuacja nie powinna mnie irytować ale niestety tak jest. Kobieta bogatsza od swojego faceta, z wyjątkiem że wo gule nie zachowuje się jakby miała pieniądze, a mnie krew zalewa wiem chore :mruga: