"Jeszcze nie teraz Max"
Wybrałem się jako wielki fan gry, trailer obudził nadzieje na obejrzenie pierwszej porządnej ekranizacji gry w kinie. Reżyser już od początku buduje klimat, niestety nieudolnie. Świetnie pasująca ścieżka dźwiękowa, wyblakłe kolory oraz dopieszczone efekty nie wystarczą do wciągnięcia widza. I tak oto dostajemy wszystko na tacy jak w szkolnej stołówce i musimy to przełknąć choć z każdą sekundą tracimy apetyt. Przeciąganie walki, przewidywalność całej afery, kto zdradził, kto zabił - wszystko to niestety wiemy.
Choć klimat nieco udało się odwzorować mało dostaniemy tego czego spodziewali się gracze, nie będzie zbyt dużo wartkiej akcji, nie będzie ton łusek i litrów krwi. John Moore reżyserujący film dopiero w końcówce przyśpiesza, niestety to już za późno - widzowie w fotelach śpią.
Jak żona przywracająca Max'a do życia słowami: "Jeszcze nie teraz Max", tak fani powinni napisać do Moor'a "jeszcze nie teraz John", bo John nie był gotów zekranizować dobrze gry.